Mroczne Jezioro

Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Cóż za pech! Gdy Alastair machnął swymi okazałymi skrzydłami podmuch nieszczęśliwie poderwał piach, którego drobinki wpadły do oczu wilczycy. Natychmiast spuściła łebek zaciskając mocno powieki. Zaczęła gwałtownie mrugać, aby pozbyć się jak najszybciej niechcianych paprochów. -Zaatakowałeś mnie! – zaśmiała się i przetarła pyszczek łapą. – Często jestem w nieodpowiednich miejscach i w nieodpowiedniej chwili. – Była to prawda, taki jej „dar”. Co jak co, ale nie była z niego zadowolona. Zawsze zazdrościła wilkom, którym szczęście sprzyjało na każdym kroku. Los był dla wilczycy mało łaskawy. Nigdy jednak nie przeklinała go za to, czym ją obdarza. Wierzy, że kiedyś zapracuje sobie na powodzenie w życiu.
Na słowa basiora nie zareagowała w jakiś szczególny sposób, uśmiechnęła się tylko subtelnie. Nie ma żadnego sekretu i jest to troszkę smutne. Zawsze chciała być tajemniczą, enigmatyczną i niezgłębioną osobą. Charakteru jednak nie da się zmienić, wilczyca to otwarta księga. Każde najmniejsze kłamstewko jest zauważalne. – Po prostu jestem dobrym obserwatorem, tyle – wzruszyła delikatnie ramionami. – Mam tylko dar do łamania serc – zaśmiała się, zakrywając przy tym pyszczek łapką. – Żartuję, żartuję. Żadna ze mnie femme fatale.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
W przypływie bezinteresownej troski oraz w ramach wyrzutów sumienia, niemal natychmiast doskoczył ku niej, powoli i lekko, aby nie pogorszyć sytuacji. Delikatnie uniósł jej pyszczek, łapkę wsunąwszy subtelnie pod jej podbródek, aby natychmiast zając się ślepiami wadery.
- Przepraszam, to zemsta za atak na moją duszę - szepnął w całkiem żartobliwym tonie, delikatnie dmuchnąwszy w jej ślepka, ot, jakby miało to dopomóc. Najchętniej ująłby jakiś kawałek szmatki, zamoczył w wodach jeziora i czule przemył ślepka wilczycy, niestety, jedynym materiałem, jaki kiedykolwiek miał, była chusta Lei - oddał ją jednak już jakiś czas temu. Delikatnie zatem pogładził rejon pod oczyma samicy, bo przecie głaskać jej po gałkach nie będzie; jeszcze więcej by z tego nieszczęść wynikło zaiste.
- Powinniśmy to przemyć, inaczej może Cię bardzo długo uwierać - zauważył jeszcze cichutko, odsunąwszy łapy od pyszczka wilczycy. Uwaga na temat łamania serc nie umknęła jego uwadze, uznal jednak, iż temat może być zbyt niewygodnym, aby bezceremonialnie go kontynuować. Poza tym kwestią ważniejszą było - bezapelacyjnie! - samopoczucie zaatakowanej piachem samicy.
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Onieśmielenie. Tylko takim słowem można opisać odczucia wadery, gdy wilk podszedł do niej tak niespodziewanie. Stanęła jak wryta bez możliwości poruszenia nawet koniuszkiem ogona. Całe szczęście nie trwało to zbyt długo. Zawstydzenie było zauważalne (niestety) i tym bardziej skrępowało Trixy. Gdy Alastair dotknął jej pyszczka zarumieniła się i zadrżała delikatnie, łapy wilka były zimne. Takim oto sposobem udało się zburzyć całą postać budowaną przez wilczycę w trakcie spotkania. Pewna siebie, wygadana, wyluzowana – taka starała się być. I co? Teraz nie mogła wydobyć z siebie dźwięku, co dopiero złożyć składne zdanie. Wzięła głęboki wdech. Oko bardzo piekło, wilczyca nie przestawała mrugać. – Już mam nauczkę, aby nigdy więcej Cię nie atakować – odrzekła półżartem i uśmiechnęła się subtelnie. Była z siebie zadowolona, nawet udało się nie zająknąć, ani nie palnąć żadnej gafy. Rytm serca wracał powoli do normalnego, wolniejszego rytmu. – Masz rację, chyba dobrym rozwiązaniem będzie przemycie. Niestety, jakaś drobinka dalej mnie drażni. – powiedziała z widocznym grymasem. – Niebezpieczny z Ciebie osobnik. – ponownie uśmiechnęła się zawadiacko do wilka.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Zupełnie nie przeszkadzało Alkowi owe zawstydzenie, które - zdaniem userki, pewnie i samej Trixy - niestety bylo widocznym. Czyż bowiem zakłopotane, zarumienione lico ślicznej damy nie jest widokiem iście uroczym? Zdaniem Alfy Ognia tak właśnie było. Jedynie sumienie go ruszyło, iż czynami swymi doprowadził ją do takowego stanu, który - jak śmiał podejrzewać - był powodem pewnego dyskomfortu czy niewygody wilczycy. Nie przejmował się jednakże tym przesadnie długo, bo, jak wspomnianym już wcześniej było, priorytety nakazywały w pierwszej kolejności skupiać się na czymś zupełnie innym; na piekącym oku samicy. Czuł się winny, w końcu to jego czyny zaaplikowały wilczycy nieco paskudnie drażniących ślepko ziaren do ocząt. Kto doznał tego uczucia, wie, jaki to ból. Zwłaszcza, gdy spojówki podrażnione alergią - nic, tylko wziąć mikser i sobie gałki wyskubać w przypływie istnego aktu szaleńczego cierpienia.
- Może przemyj delikatnie wodą, a ja przez ten czas skoczę do lecznicy, po krople, ciotka Lea na pewno ma coś na składzie. Chyba, że chcesz udać się do medyków ze mną, przy okazji obejrzą te obolałe oceany pełne odbić jaśniejących gwiazd - szepnął powoli, zaraz jednak i on się zarumienił, zdając sobie sytuację, jak bardzo wali mu na dekiel w sytuacji stresowej. - Przepraszam, poniosło mnie... Oczka, tak, oczka - wyjaśnił, zażenowany niemiłosiernie. Zawstydzenie i onieśmielenie Trixy przy tym to pryszcz: one dodawały jej uroku, zaś Alastair robił z siebie nieskończonego kretyna, a to raczej to nazbyt urokliwych nie należało.
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Palące rumieńce nie chciały opuścić lica wilczycy. Doskonale wiedziała, że Alastair je zauważył co spotęgowało uczucie skrępowania. Na pewno nie miała za złe wilkowi tego incydentu. Był to czysty przypadek, a takowe sie zdarzają. Patrzyła prosto na niego, już bez cienia niepewności. Jedynie odrobina onieśmielenia pozostała w jej oczach. Zaczęły one intensywnie łzawić, więc pochyliła pyszczek wpatrując się w podłoże. - Medykamenty? Nie, dziękuję. Nie jestem zwolenniczką takich rozwiązań. Wole sobie radzić sama, lekarze to ostateczność - odparła uparcie. Obawiała sie, że bez wizyty u medyka się nie obejdzie. - Obmyje oczka w jeziorze, mam nadzieje, że to pomoże - odparła, a po chwili dotarły do niej słowa wilka. Był przeuroczy, a jego zawstydzenie zdecydowanie wcale nie bylo niemęskie. Dorosły samiec onieśmielony, nie ma nic bardziej uroczego. Niechętnie odeszła od niego kierując swoje kroki w stronę jeziora. Odwróciła sie, aby ponownie popatrzeć na Alastaira. Włożyła lapy powoli do wody, była przerażająco zimna co sprawiło, że przez ciało Trixy przeszedł dreszcz. Zamoczyła powoli swoje łapki, aby przetrzeć czerwone oczęta.

/ szybko dopóki polski Internet
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Alastair także zwykle medykamentów i lekarzy unikał. Jednakże dla innych gotów był się poświęcić na tyle, aby już, teraz, w tej chwili udać się do lecznicy i przywlec całe nałęcza rozmaitych leków. Szanował jednakże zdanie Trixy, postanowił zatem na razie do Lei nie pędzić, skoro jego urocza rozmówczyni sobie tego nie życzyła. Niemniej troska, którą odczuwał względem wszelkich istot żywych, nakazała postawić ultimatum:
- Ale jeśli nie pomoże, skoczę po krople. Cioteczka na pewno zadba o to, by dać to, co najlepsze, ulubionemu, przyszywanemu bratankowi - powiedział lekkim tonem, obracając się tak, by obserwować poczynania wadery, zupełnie, jakoby ta miała - co najmniej! - zasłabnąć i wpaść do wody, topiąc się na śmierć, mwahahaha. ... Przepraszam, chyba muszę napić się kawy, bo głowa szaleje. Tak czy inaczej, nadal czuł się winny całego zamieszania, dodatkowo - nie tylko jako Alfa, ale zwyczajnie, jako facet - czuł się odpowiedzialnym za los tejże istotki.
Biedny, nie miał pojęcia, iż wizyta w lecznicy może mu jeno dostarczyć nieprzyjemnych doznań, związanych ze świadomością utraty kolejnej bliskiej osoby. Lea została zablokowana, podobnie jak Karmel, Shathow oraz Nataniel - nastolatek, którego praktycznie adoptował Alastair. Kolejne utraty, aż userce żal swej postaci - co nie zdarza sie nazbyt często, nawiasem.
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Uczucie chłodu na łapach zdecydowanie nie odpowiadało wilczycy. Wpatrywała się w lustro wody ze złością oraz wyraźną niechęcią. Organizm uparcie nie chciał się przyzwyczaić do temperatury, aby przyspieszyć proces powoli zmoczyła pyszczek i ochlapała łapy lodowatą cieczą. Po chwili poczuła się lepiej i już bez dreszczy była w stanie oczyścić oczy. Jak najdelikatniej mogła polewała je wodą, która koiła obolałe i opuchnięte powieki. Uniosła pysk w górę pozwalając łzom obmyć ślepia. Odwróciła łeb w stronę Alastaira. – Dziękuję Ci, jesteś bardzo uczynny. – Ponownie opłukała twarz wodą. Mrugnęła kilkukrotnie i odparła – Nie masz się o co martwić, już raczej w porządku.
Pochyliła głowę i napiła się łyka wody, była bardzo spragniona.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Uczynny? - spytał wesoło. - Przecież nie pozwoliłaś mi nawet ruszyć łapą, gdzie tutaj jakakolwiek uczynność? - rzucił półżartem, rozkładając niby bezradnie łapy. Oczywiście wszystko z przymrużeniem oka, zero jakichkolwiek wyrzutów czy obrażania się, bo i jaki byłby w tym cel? Żaden. Miał tego pełną świadomość, zdecydowanie. Podszedł powoli i wcale niespiesznie w stronę Trixy, ot, jakby upewnić się, iż doprawdy wszystko jest w najlepszym porządku, chociaż na oczętach znał się tylko od czysto wizualnej strony. Kwestia budowy, usuwania zanieczyszczeń czy ewentualnych powikłań była mu kwestią zupełnie obcą, więc pożytku z niego zaiste niewiele. Sam Alastair jednakże nie wyglądał na kogoś, kto przejmowałby się własnym brakiem kompetencji na tyle mocno, aby nie pomagać - na miarę swoich możliwości, rzecz jasna. Nikt nie może wszakże być dobrym we wszystkim, czyż nie? Uśmiechnął się łagodnie w kierunku wadery.
- Mam nadzieję, że naprawdę jest lepiej. Byłoby mi przykro, gdybyś z czystej niechęci do lekarzy i lecznicy mnie okłamała - rzucił lekkim tonem, po czym - w ślad za swoją towarzyszką - stanąć tuż, tuż obok niej, by następnie pochylić się ku tafli i ugasić własne pragnienie.
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Odwróciła łeb w stronę Alastaira. Kultura wymagała tego, aby patrzeć na swojego rozmówcę kiedy ten zwraca się bezpośrednio do wilczycy.
- Jestem Ci bardzo wdzięczna za chęci, w końcu one są najważniejsze – uśmiechnęła się do basiora. Prowadziła go wzrokiem, gdy zbliżał się do tafli wody, a tym samym do wilczycy. Odwróciła głowę i ponownie zerknęła w stronę jeziora, nie chciała by jej spojrzenie było zbyt natrętne. Podniosła łapkę i znów zanurzyła ją w wodzie, aby zainicjować chlupnięcie. Zaśmiała się jak małe szczenię. Przyniosło to wielką radość wilczycy, która już dawno temu zapomniała jak to jest żyć w beztrosce. Czerwone, przekrwione oczęta zabłysnęły radośnie, a uśmiech nie schodził z pyska Trixy. Z przemyśleń wyrwał ją głos towarzysza. Zerknęła na niego i odwzajemniła uśmiech.
- Kłamstwo to mocne słowo – odrzekła i zmarszczyła czoło. – Wiem, że zaraz mi przejdzie. Nie martw się. No już – ostatnie słowa znacząco przeciągnęła, jakby zwracała się do szczenięcia. Brakowało tylko pogłaskać białowłosego do głowie. – Właśnie o tym mówiłam, o uczynności. Pomimo, że lecznica zapewne jest daleko byłeś gotów na podróż. Tylko po to, bo mnie szczypią oczy. Jest to bardzo miłe – uśmiechnęła się promiennie, już kolejny raz. Gdy tylko Alastair pochylił się ku wodzie zaatakowała go. Odgarnęła łapą jak największą ilość wody i ochlapała go robiąc falę jak największą potrafiła. Po tym niecnym występku zaśmiała się głośno i radośnie odchylając łeb do tyłu.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Jak dobrze, że zdążył zmrużyć oczy - inaczej te zostałyby zalane sporą porcją wody. Uniósł łeb, otrzepał go z kropelek wody, by następnie zmarszczyć gniewnie czoło, posyłając waderze ostrzegawcze spojrzenie. Nie trwało to jednak nazbyt długo, zaraz bowiem krańce pyska uniosły się w serdecznym uśmiechu, by następnie i jego łapsko zamoczyło się w wodzie, na tyle głęboko, by spora porcja wody powędrowała w kierunku Trixy. Oczywiście we wszystkim należy znać umiar, także uważał, by nie zachlapać jej nazbyt mocno oraz by nie dźwignąć wody tak mocno, aby zachlapać jej zaczerwienione, podrażnione spojówki.
- Jasne, że będę się martwić. Taki ze mnie typ, chciałbym całą Watahę Ognia uchronić od wszelkiego zła - wyjaśnił, chwilę po tym, jak zaśmiał się serdecznie. On też dawno nie dawał dojść do głosu wewnętrznemu szczenięciu - bo czy szanującej się alfie wypada? Czy jako przywódca stada nie powinien być mężny, poważny, rozsądny? Tak czul, dlatego więc postanowił zażegnać szczenięce 'odpały'. Teraz zapomniał na moment o tej zasadzie, za co był waderze wdzięczny.
- Poza tym lubię chodzić, latać, biegać. Co to za problem skoczyć do lecznicy? - odezwał się jeszcze, zapobiegawczo odsuwając nieco od wadery. Na wszelki wypadek, jakby wzięła odwet.
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Gdy fala wody leciała w jej stronę odwróciła głowę, instynktownie chroniąc obolałe oczy. Sierść Trixy teraz już była cała mokra, spadające z niej kropelki uderzały o taflę wody. Otrzepała się pobieżnie. Wiadomo, dokładne osuszanie będzie po wyjściu z jeziora. Spojrzała na rozmówcę spode łba, jakby była zła za kontratak. Chętnie pobawiłaby się jeszcze dłużej, ale uznała, że nie wypada. Na chwilę zapomniała - to w końcu alfa, alfa watahy ognia do której należała. Poczuła się nieswojo, uczucie to jednak przeminęło dosyć szybko. Alastair nie wywyższał się, ani nie podkreślał swojej pozycji. Gdy będzie mu coś nie odpowiadać na pewno zwróci uwagę.
Tak bardzo brakowało Trixy zabawy. Wydawałoby się, że jeżeli coś nigdy nie istniało to nie można za tym tęsknić. Otóż nie. Teraz poczuła tęsknotę za dzieciństwem, chociaż nie było ono prawdziwe.
- Alastairze, jeżeli uspokoi Cię wyjście do lecznicy to proszę. Poczekam tutaj na Ciebie – uśmiechnęła się, aczkolwiek był on wymuszony. Nie przepadała za nadopiekuńczością, nie była do niej przyzwyczajona. Zwykle świetnie daje sobie radę sama. – Już mi nic nie jest, tylko dalej są przekrwione. Nadaremna Twoja droga, naprawdę nie ma sensu – odrzekła pewnie.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Skoro uważasz, że jest już dobrze i nie jest to koniecznym - wierzę Ci. W końcu nie mam powodu, aby nie ufać Twojej osobie - rzekł pierwej, wypełznąwszy na brzeg. W innych okolicznościach, gdyby nie wyrzuty sumienia związane ze stanem jej ślepek, skoczyłby ku niej, chlapiąc od nosa po kraniec ogona. Niemniej jednak bał się o uszkodzone, osłabione oczęta samicy, tak więc postanowił nie kusić losu, wychodząc z wody i odsunąwszy się wgłąb lądu o kilka kroków, otrzepał futerko z nadmiaru wody. W zasadzie źle dobrałam słowa, bo i nie był jakoś nad wyraz mokry i teoretycznie gestów podobnych nie potrzebował, jednakże odruch swoje nakazał.
- Wybacz, możliwe, że przesadzam - wyznał, uśmiechając delikatnie w jej kierunku. Owszem, mógł byc nadopiekuńczy, co bylo o tyle zabawnym, iż jego samego poważnie irytowała takowa postawa Cioteczki Lei - powinien zatem robić wszystko, by nie stać się tak nieznośnym (nawet w słusznej i dobrej wierze) jak ona. Dlatego po krótkim przeanalizowaniu sytuacji stwierdził, że istnieje spore prawdopodobieństwo, iż przesadzał. Poruszył leniwie jednym z jasnych radarów, zastanawiając się, dlaczego tak właściwie do tego stopnia zależało mu, by zjawić się w lecznicy. Moze to zwyczajna chęć spotkania Lei?
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Trixy zauważyła oddalającego się Alastaira, smętnym wzrokiem spojrzała na niego. Co dziwne, podczas wchodzenia do zbiornika ziębił ją chłód wody, a teraz tak niechętnie je opuszcza. Organizm przyzwyczaił się do temperatury. Postanowiła jeszcze chwilkę tu zostać. Ruszyła szybkim krokiem w stronę środka jeziora śmiejąc się przy tym radośnie. Odpłynęła niewielki kawałek i powróciła w stronę brzegu. Zajęło jej to krótką chwilę, białogłowy nie zdążył się jeszcze dokładnie otrzepać. Wilczyca ruszyła w ślad za Alastairem i także opuściła wody Mrocznego Jeziora. Stanęła jednak trochę dalej, aby strzepując z siebie mokre krople nie ochlapać basiora. Nie za dużo to dało, sierść dalej przylegała do ciała i błyszczała od wilgoci. Postanowiła powtórzyć próbę, aby futro nabrało chociaż troszkę objętości. Nic to nie dało, pokiwała głową ze zrezygnowaniem. Oczy już nie dokuczały, cały piach został z nich wypłukany. Z jednej strony to dobra wiadomość, jednak z innej miło jej było czuć troskę drugiej osoby.
- Trzeba przyznać, że przesadzałeś – uśmiechnęła się. – Ale tylko troszkę – dodała szybko i przekręciła łebek dokładnie przyglądając się kompanowi. Co prawda, to prawda, przesadził nieco. Samica nie lubiła się powtarzać i ciągłe zadawanie tego samego pytania delikatnie wytrąciło ją z równowagi. Jej niezadowolenie było tak nieznaczne, że wręcz niezauważalne. Czym był taki jeden, malutki feler wobec zdobywanej znajomości? Musiała to szanować, w końcu nieczęsto poznaje tak ciekawe osobistości.
- Miło było sobie przypomnieć szczenięce czasy bawiąc się w wodzie, nieprawdaż? – postanowiła wyznać co leży na jej malutkim serduszku. – Brakowało mi tego.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Ali odetchnął z ulgą, zdecydowanie jednak zrobił wszystko, aby westchnienie owe było głośne i dobrze słyszalne, przekoloryzował zatem co nie miara, jedną z przednich łap jednocześnie przetarłszy wyimaginowany pot z czoła. Psowate wszakże nie posiadają gruczołów potowych, co niejako uniemożliwia ochładzanie ciała, jednocześnie zaś - tutaj nastąpi ogólnie mało śmieszny suchar - eliminuje ryzyko przykrego zapachu, od którego aż roi się o tej porze roku w zapchanych do granic autobusach. W zasadzie w tych mniej pełnych także. Na szczęście w Krainie, w której przyszło wieść prym zarówno Alastair'owi, jak i Trixy, jedynym środkiem lokomocji były własne łapy tudzież, ewentualnie, skrzydła - w przypadku tych nielicznych, którym udało się zyskać tak wielkie wynagrodzenie i wyróżnienie. Uśmiechnął się subtelnie, łagodnie, delikatnie; nie szczerzył się niczym psychopata, bo i po co podpadać miałby bardziej.
- To dobrze, że jedynie troszeczkę. Szybko uleci z pamięci - odważył się zażartować, puszczając jednocześnie ku wilczycy jedno z tych porozumiewawczych oczek, sprawiających, iż rozmówca w okamgnieniu poinformowanym zostaje, że słowa dane winien traktować z przymrużeniem oka. Nie za wiele oka w jednym zdaniu?
- I zdecydowanie muszę przyznać Ci rację. Ostatnio nie miałem za wiele czasu na zabawę. Dorosłość bywa mocno przereklamowana. No, ale na upływ czasu żadne z nas, niestety, nie ma wpływu. Co najmilej wspominasz z czasów szczenięcych? - spytał, siadając leniwie na podłożu, składając skrzydła u łopatek, przytulając jasny ogon do zadniej części ciała. Ustawił się tak, aby przodem zasiąść w stronę 'frontu' kompanki. Na jego białej mordce natomiast wciąż gościł subtelny uśmiech - niemniej nabrał on obecnie nieco innego wydźwięku, jakoby gest tenże przesiąkało swego rodzaju rozmarzenie. Sentymentalizm. Dopadał go względnie często, wszakże uczucia zawsze stawiał ponad wszystkim, tym samym przywiązywał się do miejsc, istot, przedmiotów czasami nawet. Nierzadko powracał myślami do tego, co cieszy. Nierzadko w zasadzie wracał także myślami do tego, co boli czy smuci. Płakał, jasne. Zwykle jednak starał się, by nikt nie widział tak przecież niemęskich łez.
Trixy
Dorosły

Trixy


Female Liczba postów : 79

     
Całe ciało wilczycy zesztywniało. Zaczęli wchodzić na niebezpieczne tematy, nie wiadomo jak teraz potoczy się rozmowa. Trixy marzy o tym, aby przeżyć szczenięce lata po raz kolejny. Nie dlatego, że łezka się w oku kręci na wspomnienie młodzieńczych czasów. Powód jest jeden, aby mieć co wspominać. Gdyby losy potoczyły się inaczej na pewno myśli te sprawiałyby, że uśmiech pojawi się na pyszczku. Na pewno Alastair zauważył jej małe zmieszanie, więc należy się odezwać.
- Prawdę mówiąc to nie mam zbyt miłych wspomnień – odwróciła łeb, nie chciała teraz napotykać wzroku rozmówcy. Zamiotła łapą ziemię, pazurem zaczęła rysować kółka po podłożu z zamyśloną miną. – Gdybym mogła cofnąć czas to jestem pewna, że losy potoczyłyby się inaczej. Byłabym silniejsza. Koniec opowiadania o sobie, teraz Twoja kolej, Alastair – uśmiechnęła się. – Jaki byłeś jako szczeniak?
Co więcej wilczycę to wielce ciekawiło. Lubiła jego opowieści, były takie ciekawe. Pomimo swojego roztrzepania była dobrym rozmówcą, potrafiła słuchać.
- Mam jeszcze jedno pytanie, jak się do Ciebie zwracać? Alastair czy masz może jakąś ksywkę, lub zdrobnienie które lubisz? – machnęła radośnie ogonem nie przestając się uśmiechać.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Gdyby wiedział, jak niewygodna może to być rozmowa, z całą pewnością nie zaczynałby jej wcale. Niestety, był tylko facetem: prostą istotą, której czytanie między wersami nie przychodzi łatwo, ba, czasami w ogóle nie ma o nim mowy! Widząc jej reakcję szybko jednak zorientował się, że wspomnienia przytłaczają wilczycę, co sprawiło, iż poczuł sie głupio, kładąc po sobie jasne uszy.
- Wybacz, nie chciałem poruszać drażliwych sfer - przeprosił szybko skruszony, westchnieniem krótkim sygnalizując, iż wcale nie kłamie, lecz pozostaje szczery i w pełni autentyczny.
- W zasadzie ksywek nie mam, ale część znajomych skraca moje imię do kilku pierwszych liter: Al, Ali, Alek. Możesz do mnie mówić jak Ci wygodnie; mogę być nawet Eustachym, byleś mnie wcześniej poinformowała - żebym wiedział, że mówisz właśnie do mnie - rzucił pogodnie, by za moment odchrząknąć lekko. - Jako szczenię byłem wszędobylski. Towarzyski. Podobno miałem w sobie coś takiego, co sprawiało, że inne wilki mnie lubiły, zwłaszcza samiczki, choć też nigdy nie próbowałem żadnej specjalnie zwodzić; takie tam, wiesz, końskie zaloty, szczenięce miłostki. Chciałem wiedzieć wszystko i od ojca wymagałem, żeby ten wszystko wiedział, tak więc synem łatwym nie byłem, zasypując staruszka co rusz nowymi pytaniami, nie zawsze prostymi czy wygodnymi - rzekł. Nie był pewien, co powinien powiedzieć, w końcu był taki... zwyczajny, jak każde szczenię: energiczny, wesoły, skory do zabaw oraz psot. Nic nadzwyczajnego.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Ktoś tutaj przybył. Dziwna, ciemna sylwetka poruszała się w chmurze mgły, która olbężyła całe to miejsce. Postać ta szła niemalże wszędzie, byleby znaleźć odpowiednie wyjście z tej całej sytuacji. Nie podobało się jej to miejsce - gdzieniegdzie krakają dziewczynie do ucha, nieraz się o coś potyka, a każde dotknięcie nawet najmniejszej gałęzi uważa za straszne. Spotkaliście kiedykolwiek większą ciamajdę niż ona? Pewnie nie. Jedynie panda zajmuje to stanowisko. Strachliwa. Jednak czasami jest w stanie opanować własne uczucia, by uratować się z opresji, by stawić czoła wyzwaniom życia, by po prostu iść dalej przed siebie, nie znając w ogóle drogi. Ale ona ma mapę! Jednak złą. Pewnie wyciągnęła pierwszą lepszą z szafy, no i tyle z jej podróży. A co teraz zrobi? Chyba tutaj przenocuje.
- Ech, czemu nie doprowadziło mnie to do celu? - zapytała samą siebie, by dodać otuchy. W jej puchatych dłoniach znajdował się drewniany kij, jednak bardzo wytrzymały, by mogła się obronić przed wszelakim niebezpieczeństwem. Nie ma ochoty obrywać, jak i spowodować, że ktoś za nią oberwie. Zatem była gotowa na wszystko, nawet na najgorsze. Lecz mózg domagał się sporej dawki snu, zatem rozbiła mały obóz - kocyk na wilgotnej ziemi, zero źródła światła, no i też liczyć na cud jedynie potrafiła. Jednak świadomość jej na to nie pozwalała. Siedziała godzinę, wpatrując się w ciemne jezioro. Nadal straszyły ją kruki, a także i drobne szelesty.
Hector
Dorosły

Hector


Male Liczba postów : 6

     
Guess who's back? Again, lol.
Kroczył pewnym krokiem przed siebie, całkowicie dumny z tego co się działo przez ostatni czas! Oczywiście, że go nie było w Krainie. Nie miał najmniejszej ochoty pozostawać w takim nudnym miejscu jak to. Znaczy się w sumie długo go tu nie było. Nie udało mu się nawet jeszcze nikogo do tej pory spotkać. Może dlatego, że zwyczajnie emm... Chodził w za dziwnych terenach tak naprawdę?
Wilk przechadzał się dalej, miał czelność iść dumny, mimo tego co zrobił, mimo tego kogo zostawił. Cóż, wilk nie był dumny z porzucenia swojej siostry wtedy. Znaczy się, uh duch będzie jej na pewno z nim cały czas. W końcu dlatego starał się ją ratować. Eh? Nie ma tego w KP jeszcze? No prawda, macie lekki spoiler co do historii, haha!
Jednak tym razem musiał się upewnić że dobrze trafił. Miał znaleźć kogoś o imieniu Ongaku. Brat mu nakazał zaraz przed opuszczeniem krainy. Oficjalnie Kein odszedł, a tą postać otrzymał nowy właściciel. No komu go zabraknie, temu zabraknie ave ja!
Wyszedł zza krzaków i dziwnie spojrzał się na waderę. Panda, dziwna pod względem anatomii. A co do za dwa punkty? Cóż, będzie się musiał kiedyś dowiedzieć. ĆŚ, nie wiedział czym jest anthro do tej pory. Wybaczcie, za takie nieuzasadnione wbicie ale to według tamtego użytkownika jedynie miało sens.
- Czy jesteś tą co szukam? - zapytał z zaciekawieniem i bardzo majestatycznym, ciężkim głosem.
Ciekawe jak to pójdzie.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Siedziała cały czas w jednej miejscówce. Trochę zimno jej jest. Panująca wokół pustka, poczucie samotności, strachu powodowało, iż coraz częściej zwracała uwagę na nawet najdrobniejszy szelest, cień, cokolwiek! Jej serce biło jak szalone, nie mogąc się w ogóle uspokoić, głowę pandy przejęły jakieś złe myśli. Nie mogąc zasnąć, zajrzała do torby. Gdyby ją miała, znalazłaby tam książki oraz inne tego typu rzeczy, byleby się czymś zająć, a przy okazji - trochę odprężyć. W ręce nadal trzymała swoją drewnianą broń, gotowa na wszelaki atak z każdej strony, dosłownie strach opanował jej ciało. A jako że może siedzieć jak człowiek, puchate ręce kurczowo owinęły zgięte kolana, gdy siedziała na własnych czterech literach. Zimno trochę. Niwatori siedziała na ramieniu Jiyuu, zamieniając się w mały kłębuszek niebieskich piórek.
Gdyby mogła, rozpaliłaby ognisko, ale pobliskie gałęzie są niestety zbyt wilgotne. Nawet zapałek nie ma, zatem nici z ciepłego miejsca, gdzie może wypocząć, a przy okazji - coś pysznego zjeść. Po kilkunastu minutach postanowiła wstać - ziewnęła, otwierając swój pyszczek pod kątem 90 stopni, a następnie podeszła powoli do dziwnego jeziora. O nie, tym razem go nie dotknie, jak tego dziwnego, co ją w pandę zamieniło! Chociaż... nie jest pandą. Tak tylko wygląda, jeżeli mamy być szczerzy - nadal ma długi, ciemny ogon oraz szpiczaste uszy. A wszystkie są czarno-brązowe! Nie da się dokładnie określić koloru, przynajmniej tak twierdzi autorka. Właśnie, znowu usłyszała dziwny dźwięk. Odeszła od źródła wody, patrząc w niemalże całkowitą ciemność. Niektóre miejsca były jasne.
- Jest tam kto...? - zapytała się, biorąc kij w gotowości. Czekała kilka sekund, gdy zauważyła zbliżającą się sylwetkę, a przy okazji... żółte oczy! Przestraszyła się, przełykając bardzo głośno ślinę. Z każdym krokiem nieznajomej istoty jej serce biło szybciej i szybciej, dłonie mocniej ściskały kawałek drewna. Jednak po chwili zdołała zauważyć coś, co spowodowało, iż spojrzała na wilka z całkiem innej strony. Przy okazji do jej uszu dotarły słowa, a głos był jakiś po części znajomy, po części nie, jednak postanowiła sobie tym nie mącić głowy. Była gotowa do ataku. Zdziwiło ją zdanie nieznajomego - czy on kogoś szuka? Ale ona przecież nie ma żadnych zamówień w Przybytku Barda, zatem... - Nazywam się Ongaku Jiyuu. Nie wiem dokładnie, kogo szukasz, zatem trudno będzie mi odpowiedzieć na to pytanie - odpowiedziała powoli, zachowując ostrożność. Poprzednio nie miała nic przeciwko dobrym witaniu się z innymi, lecz teraz wolała wyznaczyć sobie granicę. Nie wiadomo przecież, kim jest ten wilk, po co on tu jest, no i też z jakiego powodu. A może to pułapka?
Hector
Dorosły

Hector


Male Liczba postów : 6

     
Wilk uśmiechnął się szeroki. Jego cel w tej Krainie został osiągnięty.
- Ongaku. Tak, to ciebie szukam. Wiem, że znasz mego brata Kein'a a on sam chcąc pomóc mi i.. wszystkim kazał przybyć pod twój adres. Niestety ale jego czas dobiegł końca w tej Krainie, wrócił do Anglii z swoją ukochaną Amiru jeśli dobrze zapamiętałem jej imię. Chciał się on pożegnać i przekazać dwie rzeczy.
W tym momencie usiadł i wyciągnął dwa przedmioty. Jednym z nich była mała torba, zawartość jej była następująca - pióro, papier i pieczęć. Następnie wyciągnął długą rzecz. Bardzo długą.
- Pierwsze dwie rzeczy należały do niego osobiście, chciał mieć z tobą i krainą kontakt więc pozostawił mi wysyłanie listów między wami. To niestety będzie jedyna droga kontaktu no chyba że jakimś cudem znajdziesz go w Anglii. Druga rzecz... to jest bardziej skomplikowane. Wiesz czym jest Naginata? Jeśli tak to dobrze, bo dostałaś coś na tego zasadzie. Jest to dłuższy kij z wykończeniami ostrzy, środek zaś ma uchwyt specjalnie wyrobiony na pysk. Z tego co wiem chciał ci to przekazać wcześniej i pomóc ci.. w treningu, ale wyszło tak jak widać. Mogę go w tej roli zastąpić. Jednak te dwie rzeczy to jedno. Prosił ciebie osobiście o przekazanie mi klucza do jego części sklepu. Z tego co wiem to zostawił tam swoje przedmioty które ja mogę użyć. Nie będę mu odbierać sklepu oczywiście, nie to leży w mej intencji. Szkoda, że pozostawił Krainę ale mam nadzieję, że słuch o nim nie zaginie tak jak miało to miejsce z wieloma poprzednikami.
Usiadł wygodnie i czekał na to co ona powie.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Ongaku, żeby być na równi z wilkiem, usiadła w swojej ulubionej pozycji - po turecku. Oparła rękę o kolano, a dłoń o twarz, wsłuchując się w słowa jeszcze nieznanego wilka. Skąd on wiedział o tym, że zna Keina? Hm, przecież nikt jej z nim nie widział, zatem jego wypowiedź prawdopodobnie jest prawdziwa - brat czarnego wojownika, którego strasznie polubiła. Trochę jej się smutno stało, że po prostu... odszedł. Nawet się z nią nie skontaktował... Ale przynajmniej jest teraz szczęśliwy! Coś słyszała kiedyś o Amiru, jednak nie aż tyle, by znać całą jej historię. Po prostu - coś się obiło o jej uszy i tyle. I to chyba nawet wtedy, gdy nie była słodką pandą! Podparła się do tyłu rękoma, trochę smutna, trochę radosna - przecież powinna się cieszyć! Jednak jej uczucia były zmieszane. No wiecie, po prostu jak dodać soku do wody. Albo odwrotnie.
- Czyli już go więcej nie spotkam? - gdyby nie opanowała swoich emocji, wybuchłaby ogromnym płaczem. Teraz nawet powstrzymywała swoje słone łzy przed wyjściem poza oko. Smutno jej się zrobiło, no! I to bardzo! Myślała, że będą się widzieć codziennie, bo można powiedzieć też, że bardzo, ale to bardzo się do niego przywiązała. Nie linką, nie sznurkiem, lecz po prostu uczuciowo. Jak do lwa. Jiyuu trudno było się pogodzić z utratą najbliższej osoby, a to było niemalże rok temu, a teraz znowu to samo. Starała się uśmiechnąć. - O, czyli nie do końca z nim nie będę się kontaktować! - i tym razem udało jej się uśmiechnąć - białe ząbki pojawiły się w dwóch szeregach, o dziwo bez tych większych kłów, oczywiście dla Hectora. Ale... jak się pisze takie listy? Kiedy to ostatni raz nadawała jakiś? Czy ona go w ogóle pisała? Cholercia. Jej ręce trochę się trzęsły - nie tylko od zimna, ale też i od zbyt dużych emocji, a także i zmiennych nastroi. Nie, to nie jest cieczka. Jeszcze! Przed jej oczami pojawiła się ogromna, długa broń, coś na kształt włóczni, przynajmniej tak to widziała Ongaku. - Ale... czy ja na to od niego zasłużyłam...? - zadała pytanie po części samej sobie, jak i nieznajomemu wilkowi. Ten się nie przedstawił, złe maniery, złe maniery! Lecz jej to w ogóle nie przeszkadzało. Teraz ważniejszy jest Kein! Spojrzała do swoich kieszeni, a następnie jej wzrok był skierowany na breloczek, gdzie wisiały różne kluczyki, każdy w innym kolorze (pomalowała lakierem do paznokci). Wreszcie znalazła odpowiedni, ten w kolorze czerwono-czarnym. Warto dodać, że dziewczyna kojarzy sobie postaci z różnymi kolorami! Dlatego takie barwy, a nie inne. - Proszę, oto klucz do jego części sklepu - podała mu do łapy za pomocą swoich puchatych dłoni. Dziwne, że tak mu zaufała, jednak od dłuższego czasu nie widziała przyjaciela, no i też skąd miałby te informacje? Od jakiegoś bóstwa? Nah, Jiyuu zaufała i tyle. Jej krótkie włosy poruszały się pod wpływem wiatru. Tak, moi drodzy - czas mija, a ona rośnie! - Nie zaginie, ja o to zadbam! - gdyby była wojownikiem, przybrałaby bohaterką pozę.
Hector
Dorosły

Hector


Male Liczba postów : 6

     
- Zawsze możesz się do niego wybrać jeśli kiedykolwiek powie ci lokację jego kryjówki, czy też miejsca klanu. Nie wiem gdzie to jest, ojciec nigdy mi nie przekazał gdzie starszy braciszek się wybiera. Może po prostu się bał, że moje "przeznaczenie" jak to określił zniknie, zostanie przejęte przez niego. Wiedział dobrze jak ten wilk potrafiłby wpłynąć na wszystkich. Nie był on manipulatorem, problem był nawet ten że przez całe życie podobno był sam. Jak raz go spytałem się co z nim jest nie tak, to odpowiedział mi jedynie "Alkyurm". Nie mam pojęcia co to w ogóle znaczy, miałem nadzieję że ty wiesz. Potem zaczął dokładnie coś cytować po angielsku, ale nie umiem przytoczyć jego słów. To było parę lat temu jak wyniosłem się z mojego rodzinnego kąta. W sumie mogę ci przecież nawet opowiedzieć co mnie z nim łączy po drodze... W końcu, mamy dużo czasu a ja wolałbym mieć chociaż jedną osobę że tak to ujmę "na start". Tak Ongaku, Hector potrzebuje twojej pomocy. Czy zdołasz radę mi pomóc? I odpowiem od razu.. tak, zasłużyłaś na kontakt z nim.
Chwycił klucz jak najprędzej. O to mu głównie chodziło. W końcu miał załatwić niedokończone sprawy tamtego wilka i zacząć swoje własne życie pośród tych tutaj. W najgorszym wypadku trafi na jakiś kartel i będzie śmiesznie.
Albo jak na innym forum, gdzie sobie po prostu zabierali wilki do lochów. Dla starych ludzi przyjemne, dla nowych tam niekoniecznie.
Wilk spojrzał na młodą waderę. Przynajmniej wydawało mu się, że była ona młoda. W najgorszym wypadku wyjdzie tak, że no cóż... będzie uderzenie w pysk. A ten czas leci, dopiero co się myślało że odpis był ledwo 5 dni temu a tu taka niespodzianka.
- Jeśli utrzymasz pamięć o nim to będzie tamten wilk na pewno najszczęśliwszym w tej Krainie. Nie chodzi tutaj o to że to był on. Jedynie o fakt pokazania, że nieważne z jakiego stanu czy kondycji - da się wyjść i komuś pomóc w tym samym czasie. Wolałbym aby był ikoną nadziei aniżeli bohaterstwa. Tak będzie łatwiej, a może ktoś go za proroka uzna? Nie no, pewnie nie. Ale dobra, koniec biadolenia o nim, sam muszę tutaj przetrwać długi czas. Od czego więc by tu zacząć...
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
- Nie chcę wchodzić z butami w jego życie, nie po to walczył, żeby teraz nie spędzić swoich dni wraz z ukochaną osobą - było jej smutno. Bardzo. Jednak informacja o listach poprawiła jej humor! Jednak w jej główce zrodziło się nowe, dziwne pytanie: "Czy aby na pewno wytrzymam?". Oczywiście chodzi o to, czy wysyłanie listów co kilka dni lub nawet i tydzień nie będzie dla niej stresujące. Bo przecież chciałaby otrzymać natychmiastową odpowiedź, a nie czekać miesiąc, aż przybędzie list. Będzie więc musiała poćwiczyć pisanie, nie może wyjść przecież na idiotkę, używając złych znaków polskich, gdy będzie tworzyła tekst dedykowany Keinowi. Of course - tylko on go przeczyta, więc nie powinno być problemów, jednak popełnianie jakichkolwiek błędów jest dla niej trochę wstydliwe. Bycie na tej gorszej półce ortograficznej to dla niej katorga (jak i dla userki, spokojnie!), więc czas zabrać się za czytanie wielu, ale to wielu książek! A te są zwykle nudne, jeżeli weźmie się "Pana Tadeusza" lub inny klasyk. - Ja też nie wiem, nigdy z jego pyska tego nie słyszałam. A angielski jest dla mnie zbyt trudny. Ale nie przypominam sobie, żebym spotkała wilka, co tym językiem władać potrafi - zakłopotana trochę Jiyuu spojrzała dookoła. Wszędzie ciemno, wszędzie mgła! Nie bez powodu nazywają to miejsce "Mrocznym Jeziorem". Czyżby błędem było to, iż weszła tutaj bez uprzedniego ostrzeżenia/przygotowania? Powinna wybrać dogodniejsze, cieplejsze miejsce. Co chwilę spoglądała w otchłań tajemniczego zbiornika wody, co wyglądał niczym w prawdziwych horrorach. Starała się zachować spokój, no i się dziewczynie udawało, ale każdy najmniejszy szelest, najmniejszy krok zaburzał jej wewnętrzną równowagę. Wiecie, jakby położyć na jednej wadze banany o masie 10 kg, a na drugiej pomarańcze o masie 2 kg. Albo budowa wieży z długopisów. Gdy punkt równowagi zostanie zachwiany, jest ogromny wybuch! A raczej rozwalenie.
- Pewnie, że tak! - ta reakcja przypomina samą mnie, co często pomaga i daje się oszukać. Ale czasami karma będzie ku mojej stronie! Trzeba tylko brać questy o dobrym znaczeniu i je wykonywać, niczym w grach MMORPG. Najgorzej było w poniedziałek, gdzie ludzie wepchali mi siedem plecaków, a miałam wziąć tylko jeden. No cóż, life is brutal! - Zatem, pierwsze idziemy chyba do przybytku, co nie? Jak chcesz, zarezerwuję ci za darmo jeden pokoik! - bez skojarzeń, pls. Pokoik, żeby sobie odpoczął po dłuższej wyprawie. Przecież jest dosyć daleko od punktu docelowego, trzeba obsłużyć (specjalnego) gościa! A jako że nasz Kein miał dostęp do każdego dania, chociaż z tego przywileju nie skorzystał, czemu jego brat ma być gorszy? Znajomości są takie fajne, możesz za darmo wszystko otrzymać! Oczywiście na koszt firmy, a jak wiadomo - skarbonka nie jest wypchana do końca kasą.
Ongaku młoda? Prawda, jednak ze względu na wygląd zdołała osiągnąć tytuł Przedsiębiorcy bez żadnych problemów. A wiemy przecie, iż należy być dorosłym, buhahaha! Ile to ona ma już lat? Prawie trzy, o ile się nie mylę. Więc nadal dojrzewająca.
- Zwariowałeś?! Nie zapomnę o nim! - powiedziała dosyć oburzona przypuszczeniami wilka, jednak kilka sekund wystarczyło, żeby ochłonęła. Nadal radosna, chwyciła za etui, a mając przy sobie nową broń, ostrożnie z nią szła, by nie zrobić nikomu krzywdy. Przecież nie ma zamiaru odciąć komuś przypadkowo głowę! Dlatego jej się nie daje żadnych niebezpiecznych narzędzi.
So, jeżeli z.t będzie w poście Hectora, proszę o jedno, gratisowe c:.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Ciężko oraz nad wyraz niedelikatnie stawiając łapska Gehenna przemierzała kolejne metry. Oblizując umorusany świeżą posoką pysk powoli wyłoniła się z nadającej enigmatycznego charakteru mgły, która wyjątkowo ogarnęła w swoją pierzynę nie tylko samą taflę jeziora, lecz  i fragment okalającego akwen brzegu. Wejrzenie ziejących pustką oczodołów omiotło ospale okolicę, kiedy całkiem kościsty tyłek - niemalże jednocześnie, ach, gesty te dzieliły raptem nanosekundy! - upadł z łoskotem na podłoże. Pustka. Nicość. Ach, tak wiele kilometrów samotnie przemierzyła, powracając do Krainy. I choć człapała długimi dniami oraz nierzadko nocami, choć oddalała się coraz bardziej i znajdowała się coraz dalej - tak niewiele się zmieniło. Człowiek rodzi się i umiera sam. Demonicznej niekoniecznie jakoś dotkliwie czy wybitnie to przeszkadzało, w końcu nigdy nie była ani gwiazdą socjometryczną, ani bożyszczem, ani duszą towarzystwa. Szkopuł tkwił w czymś zgoła odmiennym.
Brak towarzyszy oznaczał brak słabeuszy, nad którymi mogłaby się poznęcać oraz poważny deficyt jednostek silnych, z którymi utarczki dostarczyłyby równie ogromnej, choć zapewne mniej socjopatycznej, uciechy. Z takich spotkań wyciągała spore pokłady satysfakcji, zdrowej, związanej z pokonaniem kogoś silnego i mocarnego. Pastwienie się natomiast nad słabszymi, mniej doświadczonymi, śmiertelnymi wiązało się z chorą radochą, podobną tej, która towarzyszy dzieciakowi, który w końcu uzbiera milion naklejek z Żabki i tym samym uzyska szansę "taniego" zakupu pluszowego pieska z przerośniętą głową. Aczkolwiek skolekcjonowanie nalepek jest o wiele trudniejsze - wymaga więcej czasu, energii, siły, zachodu. O ile jednak w przypadku istot równych sobie nierzadko posuwała się do mordobicia, o tyle przy spotkaniu słabszych ograniczała się do agresji słownej, zaś głównym jej orężem nierzadko była chłodna, nienagannie wymierzona ironia. Nierzadko prowokowała oponenta do ataku - zwykle jednak pospiesznie sprowadzała go na ziemię, udowadniając swoją przewagę, co zresztą dostarczało jej nie lada frajdy.
- Cip, cip, taś, taś! - zawołała w eter niskim, gardłowym, do złudzenia męskiemu podobnym głosem, uśmiechając ironicznie. Machnęła energicznie ogonem, plasnąwszy nim nielekko o podłoże, z którego poderwały się drobiny zeszłorocznych, dobrze już zeschniętych liści w nieprzyjemnym, brunatnym kolorze.
Mechthyld
Dojrzewający

Mechthyld


Male Liczba postów : 57

     
Nieszczęśliwy, że znów musi gdzieś iść - tak naprawdę nie musiał, po prostu postanowił, hm, powiedzmy pozwiedzać - przypałętał się tu Mechthyld. Miejsce, w którym się znalazł, nie wydało mu się zbyt przyjazne. Wilk był w stanie jedynie sapnąć na to wszystko. I po co mu było tyle iść? Jeszcze ta podejrzana mgła... Scena prawie jak z niskobudżetowego dreszczowca. Niebezpieczeństwo było doskonale wyczuwalne, mimo to Mechthyld nie okazywał strachu. Kto wie, może to miejsce, w którym znajdują się duchy? Och, jak bardzo chciałby spotkać ducha! Wydawały mu się od zawsze takie mistyczne. No, o ile oczywiście istnieją. Ale przecież na pewno istnieją! To niepodważalny fakt! Z takim nastawieniem dojrzewający zaczął z wolna zbliżać się do jeziora, a tym samym do Gehenny. Miał cichą nadzieję, że ta wyczerpująca wędrówka mu się opłaci i zobaczy tam coś niesamowitego. Był tak zamyślony i zapatrzony w swe drżące, przednie kończyny, że całkiem nie spostrzegł wilczej sylwetki tuż przed sobą. I stało się. Wpadł w demoniczną samicę. Młody potrząsnął głową, gdy już zdał sobie sprawę, że wpadł w żywą osobę.
- Przepraszam, zagapiłem się - mruknął i cofnął parę kroków. Co za nudy, to tylko zwykła śmiertelniczka. A liczył na duchy...
Sponsored content