Czekoladowe Jezioro

Xian Feng
Dorosły

Xian Feng


Male Liczba postów : 84

     
Xian rzucił jeszcze spojrzeniem za młodą wilczycą, która postanowiła ich opuścić. Jej słowa sprawiły, że smok z jednej strony poczuł się zakłopotany, ale w głębi ducha poczuł przypływ szczęścia. A zatem biały w tych stronach był kolorem wzbudzającym dobre skojarzenia... Dobrze wiedzieć. Niestety jaszczur nie zdążył się pożegnać z wilczycą, gdyż ta bardzo szybko znikła z jego pola widzenia.
Skoro znów został sam z Kuvirhą, odwrócił spojrzenie w jej stronę, posyłając jej lekki, uprzejmy uśmiech. Starał się nie pokazywać swoich wielkich zębów, ale pewnie i tak były nieco widoczne.
- To bardzo interesujące spostrzeżenie, pani Kuvirho. Wygląda na to, że trafiłem nie tylko na honorową istotę, ale i jednocześnie na kogoś, kto lubi spojrzeć na świat szerzej. Trochę filozofować... - po tych słowach Xian przysunął pysk bardzo blisko wilczycy, by uważnie się jej przyjrzeć. Z jego nozdrzy wydobywała się przyjemnie ciepła para.
- Brakowało mi tego. W moim kraju takie dyskusje nie są niczym szczególnym, ale tutaj... to co innego. Aż szkoda, że nie mam przy sobie herbaty, nasza rozmowa stałaby się wtedy jeszcze bardziej przyjemna - smok przymknął oczy w zamyśleniu - Wszyscy mamy wybór i odpowiadamy za swoje wybory. Ja też kiedyś dokonałem wyboru, którego dzisiaj trochę żałuję. Gdybym mógł cofnąć czas, zrobiłbym to.
Po co właściwie mówił tej wilczycy o sobie? Uznał ją za przyjaciółkę, a w przyjaźni nie powinno się mieć zbyt wielu tajemnic.
Kuvirha
Dorosły

Kuvirha


Female Liczba postów : 190

     
Kuvirha uśmiechnęła się pogodnie, jeśli wcześniej tego nie uczyniła.
- U mnie nie było czasu na filozofie, ja mówię tylko to, co myślę. - odparła skromnie, spoglądając na chwilę gdzieś w dal. - Ale powiem panu, że każdy czasem robi coś, przez co chciałby cofnąć czas, aby to naprawić. Ja za to chciałabym umieć odzyskać wspomnienia, które ktoś perfidnie wymazał z mej głowy.
Swoją drogą, ciekawe, czy smok jej uwierzy w to, że ktoś jej wymazał wspomnienia. Nikt jej nigdy nie wierzył, niestety. Widać nieźle sobie nagrabiła u innych, nim ktoś uczynił tak okropną rzecz. Ale, z drugiej strony, może to dobrze? Dzięki temu trafiła tutaj. Zawsze można znaleźć jakieś plusy.
- A tak właściwie, to co to jest herbata? - zapytała nagle, gdy przypomniała sobie, że Xian mówił o czymś takim. Sama słyszała o tym... czymś. Nie wiedziała tylko czym to coś jest.
Xian Feng
Dorosły

Xian Feng


Male Liczba postów : 84

     
Smok zmarszczył brwi, przybierając dość poważny wyraz pyska. Słowa wilczycy brzmiały nieprawdopodobnie, ale nie oznaczało to, że Xian jej nie wierzył.
- Utracone wspomnienia... - powtórzył, kiwając łbem w zamyśleniu - Wygląda mi to na ciężki przypadek czarnej magii. Złe moce... demony. Ktoś ci źle życzył, pani Kuvirho, skoro uczynił coś tak potwornego. Słyszałem, że wspomnienia można odzyskać poprzez głęboką medytację, jednak niewielu osobom się to udało. Trzeba umieć wejrzeć wprost we własną duszę.
Ciężka sprawa. Smok chciał pomóc swojej nowej przyjaciółce, lecz oprócz wskazówki z medytacją, nie miał żadnych wiadomości na temat leczenia amnezji.
Słysząc o herbacie, biały jaszczur rozpromienił się wyraźnie.
- Herbata to boski napój! Znaczy... chodziło mi o to, że jest bardzo dobry, a nie że pochodzi z Niebios. Chociaż niektórzy w to wierzą - Xian zmieszał się nieco swoim entuzjazmem - Napar uzyskuje się z liści rośliny rosnącej w moim kraju, ale czasem dodaje się do niego kwiaty innych roślin lub kawałki owoców. Zależy co dodasz, ma inny smak. Zwykle jest gorzka, ale to pozwala oczyścić umysł.
Kuvirha
Dorosły

Kuvirha


Female Liczba postów : 190

     
Kuvirha przekrzywiła głowę nieco na bok.
- Całkiem interesujące. - stwierdziła spokojnie, patrząc smokowi w oczy. Była akurat w takim nastroju, że kontakt wzrokowy jej nie przeszkadzał. Przez to, jak Xian opisał herbatę, miała olbrzymią nadzieję w najbliższym czasie spróbować tego napoju. Szybko jednak powróciła do tematu swojej pamięci, żeby wyjaśnić pewien fakt smokowi.
- Wydaje mi się, że uznał pan to za amnezję. Czy mam rację? - chciała się upewnić, gdyż zwykle jej przypadek - zakładając, że ktoś jej uwierzył - brano za amnezję. - To raczej tak, jakby ktoś zupełnie wymazał wspomnienia z mojej głowy. Jakby nigdy ich nie było. Nałożył też coś w stylu blokady, bo sprawdzał to Mag, na usilną prośbę moich rodziców.
Ta, i ta mina owego Maga, gdy się za to zabierał... Gdyby jej rodzice nie byli całkiem ważnymi osobistościami w stadzie, najpewniej zbyłby ich słowami, że nie ma czasu.
- Jednak, ma pan rację. Ktoś mi źle życzył. - ponury uśmiech zalał na krótką chwilę oblicze kuvirhy. - Całe stado mi źle życzyło. A kto mi to zrobił? Najpewniej ktoś wynajęty z innego miasta, albo samotny osobnik, który opanował czarną magię.
Po tym na jej pysku pojawiła się powaga i lekki zarys smutnego uśmiechu. Nie przepadała za mówieniem o swoim problemie, bo wtedy czuła bezsilność związaną z tym, że nikt jej nie wierzył, pomimo jej usilnych tłumaczeń. Dlatego teraz spotyka ją wielkie zdziwienie, gdy ktokolwiek jej uwierzy.
Xian Feng
Dorosły

Xian Feng


Male Liczba postów : 84

     
W srebrnych oczach smoka pojawiło się coś, co można było odczytać jako wyraz głębokiego zamyślenia... a może nawet i troski? Trudno powiedzieć, bo biały jaszczur potrafił całkiem dobrze maskować swoje emocje.
- Owszem, wyglądało mi to na amnezję, jednak nie typową i naturalną - odpowiedział, kręcąc łbem na boki. Ruch ten miał w sobie wiele gracji i wdzięku, ale w tym momencie smok się nad tym nie zastanawiał.
- Nagła utrata pamięci często jest związana z jakimś silnym, okropnym przeżyciem... lub z działaniem czarnej magii. To, co mówisz o magu, moja droga pani, jest bardzo niepokojące - Xian był pod wrażeniem, że wilki potrafiły opanować taką zaawansowaną magię. Wydawało mu się zawsze, że czary są domeną smoków. Widać, w tej krainie jest inaczej. Trzeba będzie bardziej uważać na nieprzyjazne wilki.
- Dlaczego mówisz, że całe stado źle ci życzyło? Aż tak cię źle traktowali? Członka własnej rodziny? To niepojęte...
Przerażające, być odtrąconym przez rodzinę. Xian zawsze się tego obawiał.
Kuvirha
Dorosły

Kuvirha


Female Liczba postów : 190

     
Kuvirha zastanowiła się chwilę. Początkowo strasznie się przejmowała tym, że wszyscy ją odtrącali; po dość krótkim czasie jej temperament mocno się zaognił, ale przez to utraciła kontrolę nad swoimi emocjami. Chociać... czy kiedykolwiek ją miała? Wątpliwa sprawa.
- Prawdę mówiąc, nie wiem nawet, czemu mnie tak nienawidzili. To znaczy, wszyscy prócz moich rodziców. Nawet "przyjaciele" tak naprawdę nie przepadali za mną. - stwierdziła kwaśno. - Ale... dało się z tym żyć.
Userka nic więcej nie dopisze, bo musi się zbierać do domu. Przepraszam. ;-;
Xian Feng
Dorosły

Xian Feng


Male Liczba postów : 84

     
- Nie ma nic gorszego niż fałszywa przyjaźń. Co innego być uprzejmym w stosunku do osoby, której się nie lubi... a co innego wmawiać takiej osobie, że jest się jej przyjacielem. To bardzo wstrętne - rzekł smok, a z jego nozdrzy buchnęła gorąca para.
Zdenerwował się trochę, bo nienawidził takich niehonorowych zachowań. Był także zły na wszystkich, którzy skrzywdzili tę młodą, samotną wilczycę. Świat był jednak podłym miejscem. Szkoda, że Xian nie miał żadnego pomysłu, jak to miejsce naprawić. Mógł jedynie starać się pomagać biednym i pokrzywdzonym.
Poruszył ogonem na boki, zdradzając swoje podenerwowanie. W końcu jednak udało mu się uspokoić i przybrać spokojny wyraz pyska. Nie wypadało się tak emocjonować.
- Proszę o wybaczenie tak śmiałego pytania, ale... czy masz dokąd pójść? Czy ktoś nadal na ciebie czeka? Czy odcięłaś się od wszystkiego zupełnie?
Kuvirha
Dorosły

Kuvirha


Female Liczba postów : 190

     
Krótki, pogodny uśmiech rozjaśnił oblicze zielonej wadery. Miłe to uczucie, mieć przyjaciela; tak właśnie potrafiła określić Xiana. Nawet jej rodzice - choć też byli wspaniali - pod względem bycia honorową istotą nie mogli nawet mu dorównać. Prawdę mówiąc, szanowali tylko tych, którzy się dobrze do nich odnosili. Jak każdy z resztą. Takie realia tamtejszych stad. Nikt nie pomagał obcym, bo ledwo starczało dla mieszkańców. Dużo się na ten temat dowiedziała Kuvirha, nim się wyniosła stamtąd.
- Nie wyruszyłam - powiedziała - bez powodu. Poszukuję kogoś, kto potrafi władać Magią i nauczyć mnie czegoś na ten temat. Postanowiłam, że warto poszukać w tej okolicy.
Ominąć postanowiła jednak fakt, jak paskudnie ukształtował się jej charakter przez tamte osobniki. Smok mógłby uznać, że tylko zrzuca na nich winę. Może i był inny niż wszyscy dookoła, ale... mogła też nieźle stracić w jego oczach. Bo? Nie potrafiła panować nad emocjami i łatwo ją było zmusić do kłótni. Prawda, rzadko ona zaczynała, ale uznała, że to żadne usprawiedliwienie.
- Co zaś się tyczy tamtych, to i tak wiedziałam, że przestaną być moimi przyjaciółmi, gdy ktoś na nich naskoczy, i nigdy publicznie się nie przyznają do kontaktów ze mną - tu znów pojawił sie na jej pysku nieck krzywy uśmiech - ale lepsze takie pozory przyjaźni niż brak kogokolwiek, z kim można by spędzać wolny czas. Jak nie ma tam co robić, to zwariować idzie, bo zazwyczaj przerwa jest tylko na sen. Choć młodsi, tacy jak ja, mają więcej luzu.
Prawdę mówiąc, tak źle nie było, bo Rahi przyzwyczaiła się dość szybko do braku akceptacji, ale... uniemożliwiało jej to rozwój! Ciężka praca jej nie straszna, ale chciała być magiem. Nawet jej rodzice tego chcieli! Poza tym, zawsze istniała nadzieja, że jej wspomnienia jednak nie zostały usunięte, tylko przez tą blokadę tak to może wyglądać.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Miała przed sobą prosty cel i to było fantastyczne - chciała po prostu zaspokoić pragnienie męczące ją od pewnego czasu, oj, uciążliwe, nieprzyjemne, jak każdy brak w życiu. Uśmiechała jej się zajęcie tak niegroźne, tak poczciwe jak poszukiwania wody, więc też iść nie było zbyt trudno, nawet jeżeli odczuwała suchość w pyszczku czy może nawet zaczynały jej dawać w kość pierwsze objawy odwodnienia. Do takowych przypadłości powinna się w zasadzie przyzwyczaić, bo dopiero przyzwyczajała się do jedzenia czy picia właśnie, a znacznie częściej o tych czynnościach fizjologicznych zapomniała... a układy nerwowy i hormonalny udzielały jej stosownych reprymend.
Jednakże nadal - szukanie czegoś tak wymyślnego jak napój było egzotyczne, było przygodą, zbyt rzadko mając miejsce, by można je tytułować rutyną, choć tak przecie powinno być.
W obliczu pragnienia nie namyślała się długo, kierując swe kroki w stronę, gdzie mogła znaleźć jeziora, a że nieco już krainę znała, nie do końca była zdana na przypadek, odrobina wiedzy pomagała jej w wybieraniu ścieżek. Pomimo to nie było jej dość wiele, tyle ile potrzeba... jeżeli uwzględnić, że miała chrapkę na normalną wodę, nie wymyślny środek zastępczy, co do którego obiekcje mógłby zgłosić jej żołądek. Dlatego też nieco ją zamurowało, gdy już przystanęła na brzegu Czekoladowego Jeziora, tuż nad groźnie ciemną i nieprzeniknioną powierzchnią, a także otaksowała jednym okiem zawartość wgłębienia. A także w pierwszym odruchu oblizała się łakomie.
- Powinnam czy nie? - zapytała się na głos, preferując co prawda usłyszeć odpowiedź od kogoś innego niźli zdawać się na własne osądy, za często niestety mylne. - Zaszkodzi mi? - perorowała dalej, jako że wypowiedziana brzmiało lepiej, jak gdyby jej chrapliwy głos dodawał wartości podjętym decyzją.
- Nie chcę iść w kolejne miejsce - zdecydowała wreszcie, ziewnęła zaś przeciągle, by dostatecznie mocno zaakcentować, jak bardzo nie ma na to ochoty, jak zamiast tego chętnie odpocznie. - Nie dam rady. Napiję się tego, dobrze?
Pochyliła się ku słodko pachnącej - a zapewne jeszcze lepiej smakującej! - substancji, lecz zanim skosztowała, podniosła głowę na powrót, rozglądając się zapobiegliwie. Nikt. Chyba to dobrze, bo owszem, towarzystwa chciała, lecz nie wówczas, gdy narażała się na atak.
Po tym zaczęła już uszczuplać zapasy czekolady, o ile z początku niepewnie, o tyle potem łapczywie i bez umiaru. Smakowało, więc piła, aż się uszy trzęsły! A i przełyk wyraźnie poruszał się podczas przełykania, ambrozja zaś docierała do dalszej części układu pokarmowego, która winna zaopiekować się nią za pośrednictwem ruchów perystaltycznych w towarzystwie enzymów, jednak przez niedbały, skropiony alkoholem, a poparty bezmyślnością styl życia nie był do tego zdolny.
Arya Aemon
Latający Wilk

Arya Aemon


Female Liczba postów : 256
Wiek : 22
Skąd : A boja wiem?

     
I zjawiła się tu ona.  Mała, biała nic nieistotna plamka. Machała  energicznie skrzydłami wybijając nimi w jednym regularnym rytmie. Szukała jakiegoś idealnego miejsca do odpoczynku i oczywiście musiało to być takie, w którym jeszcze nie była. Oznacza to, że wcale nie tak wysoko stawia sobie poprzeczkę, a wręcz przeciwnie bardzo nisko, gdyż nie była jeszcze w większej części krainy. Trzeba to szybko nadrobić, bo okaże się, że zdąży się zestarzeć i umrzeć zanim wszystko zobaczy. Wzięła się więc w końcu za siebie i ruszyła naprzód.  Po wielu sekundach i minutach lotu ujrzała Czekoladowe Jeziorko, choć oczywiście z góry trudno było od razu stwierdzić, że faktycznie jest wypełnione słodką cieczą. Wyglądało raczej jak błoto lub coś podobnego, ale zapach zdecydowanie temu zaprzeczał. Po zidentyfikowaniu cieczy wbiła w nie zaintrygowane spojrzenie, bo przecież nie jest to codzienny widok, a przynajmniej nie w jej życiu.  Krążyła przez chwilę wysoko w powietrzu, po czym zapikowała w dół i nieporadnie wylądowała na ziemi. Zbliżyła się niepewnie do zbiornika wody czekolady. Pochyliła nisko pyszczek i pociągnęła noskiem poczuła ogromną ilość słodyczy i, aż ja zamdliło. Liznęła raz, dwa i podniosła się zaskoczona. Faktycznie to było... rewelacyjne! Oblizała się z zadowolenia i siorbnęła kolejnym raz, lecz tym razem porządnie. Nie zostało wspomniane jeszce jedno - to był pierwszy raz, kiedy piła/jadła czekoladę.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Cóż, chwila taka jak ta jest potencjalnie potwornie niebezpieczna, nie tylko dla wagi, o której Abbey mogłaby prędzej powiedzieć, że jest za niska niż za wysoka. Z powodu uwagi, której od groma jest skupione na delektowaniu się, a niewiele zostaje poświęcone, by być gotowym bronić terenu i samego siebie, innymi słowy - by być po prostu ostrożnym. Łatwo, za łatwo się zapomnieć.
Abb była myślami na tyle daleko od tu i teraz, iże choć dotarł do niej odgłos jakiegoś poruszenia, jakiś szmer, nie przyjęła do zbyt prędko do wiadomości. Przeciwnie, bodźce zdawały się zwalniać, wlec jak żółwie, choć na co dzień przecież pędzą niczym błyskawica. Znużenie robi swoje.
Gdy za to dotarło... wtedy zareagowała tak gwałtownie, jakoby chciała nadrobić stracone przedtem sekundy, co też nie było najlepszym pomysłem, bo zachwiała się i runęła do zbiornika czekolady. Niespecjalnie umiejąc pływać, a w panice nie uświadamiając sobie bliskości brzegu. Wydała za to z siebie dziki pisk istoty obdzieranej ze skóry.

EDIT: Wreszcie wygramoliła się na brzeg, rzucając jak ryba wyjęta z wody, tyle że w sytuacji zupełnie przeciwnej. Potem zaś czmychnęła. 

z. t.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Można by pomyśleć kilka słów ułożonych w dziwne zdanie: "Co tutaj robi Ongaku Jiyuu? Czyżby szukała kolejnych kłopotów?". Może i tak, może i nie, jednak wiedzieć należy jedno - od wczorajszego dnia wyraźnie się przeziębiła, nie wiedząc dokładnie, co ma zrobić. Zwykle trzymało ją końskie zdrowie, jednak nagrzana po dosyć ciepłej nocy, zaznała nieprzyjemnego i w dodatku bardzo zimnego prysznicu - padające krople deszczu spowodowały katar i lekki ból gardła, także uczucie ogólnego rozbicia w środku. Wywlekając się bez energii oraz narzekając na własną siebie, dotarła tutaj z wyglądu panda, która chodziła niczym pijany zając, jednak i tak czy siak jest wilkiem - jej ogon z mniejszą radością wymachiwał na lewo i prawo, a powieki lekko opadały, starając się ukryć nie niebieskawe, lecz już brązowe oczy. Jej włosy były wyraźnie roztrzepane, jakby tornado ją przeszło - nic w sumie dziwnego, ponieważ także czuje się tak wewnątrz. Nie wiedząc, gdzie ją przysłał los, usiadła obok dziwnego jeziora, którego jeszcze nigdy nie widziała. A jako że chodziła częściej jako człowiek, zgięła swoje tyle łapy oraz chwyciła się ich swoimi przednimi. Nie chciała się napić nieznanej cieczy, a w ogóle do niej wejść! Po tym, co zgotowały jej magiczne wody, nie ma ochoty na kolejną metamorfozę wyglądu i być może rasy. Przecież nie o to w tym chodzi, prawda?
Dziewczyna odłożyła skrzypce na bok, patrząc się w tajemniczą, brązową tabliczkę. Zdołała z niej odczytać następujące słowa: "Trzeba było słuchać złotej rybki...". Także i to zdanie przeczytała, lecz po chwili kichnęła, ciągnąc noskiem. Oczy jej lekko łzwaiły, jednak starała się nie zwracać na to szczególnej uwagi. Na ramieniu Jiyuu nadal siedziała sójka, która najwyraźniej polubiła zmutowanego wilka-pandę. Uważam, że warto dodać informację o imieniu wspomnianego ptaka, albowiem nazywa się on Niwatori. Piękne, nieprawdaż? Nie no, jest ono tłumaczeniem. Małe stworzonko rozprostowało swe skrzydła oraz wyleciało w powietrze, wypratując jakiegoś wroga. Na jej i szczęście tęczowej, nikogo nie było w okolicy. Schorowana muzyczka lekko zamknęła oczy, słuchając szumu wiatru. Obok jej szyi usiadła Niwatori, która nie traciła czujności.
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
Na całe szczęście tej bohaterce jak zawsze szczęście nieustannie towarzyszyło. Żadnego bólu, żadnych niechcianych dolegliwości czy złego samopoczucia. Przez odetkany nos wdychała świeże, orzeźwiające powietrze. Szła przed siebie, z uniesioną wysoko głową. Długi przypominający pawi ogon latał to na prawo, to na lewo, jakoby w pewnym, nieznanym nikomu poza jego właścicielce rytmowi. Na chudej, długiej kufie widniał delikatny uśmiech, przyjemnie ocieplający cały wizerunek Halinki. Nagle stanęła w miejscu i obdarzyła całe miejsce spojrzeniem swoich czekoladowych oczu. Wszystko dookoła wydawało się podzielać jej dobry nastrój. Do jej uszu dochodziła radosna melodia śpiewana przez różnorodne ptaki, ach, cóz za wspaniałe uczucie! Bez większych oporów podbiegła do brzegu jeziora i nachyliła się nad nim. Przybliżyła brązowy nosek do jego tafli i wciągnęła powietrze. Nie, to z pewnością nie było błoto, choć z początku tak też się jej wydawało. Dziwna, nieznana ciecz miała przyjemny słodki zapach. Mimo to załaskotał wilczycę w nosie, tym samym powodując ciche, krótkie kichnięcie, którym zawtórowała znajdującej się niedaleko, kolorowej istotce, której jeszcze nie zauważyła.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Niwatori "zaszczekała" niczym pies, dając znak ostrzegawczy Ongaku, że znajduje się tuż kilka metrów od niej jakaś wilczyca. Młoda natychmiastowo, podniosła głowę i zaczęła nią poruszać na lewo i prawo, wpatrując potencjalnie niebezpiecznego osobnika, ale czy to było aż takie przydatne? Ach, no tak, przecież nie wiadomo, kogo może spotkać. Na kufie wadery pojawił się przyjazny uśmiech, który mówił sam z siebie: "Nic ci nie zrobię", a po krótszej chwili wstała na swoje dwie łapy oraz przykucnęła, by być na równi z nieznajomą.
- Hejka! - pomachała radośnie swoją łapką, ogon także to zrobił. Włosy poruszały się pod wpływ wiatru na prawo, dotykając lekko podłogi. - Ta ciecz jest jadalna? Właśnie, nazywam się Ongaku Jiyuu! -pomimo lekkiego przeziębienia dobry nastrój jej nie opuszczał. Oczywiście zauważyła coś równie dziwnego jak jej chód i wygląd pandy - ogon ptaka, ale nie aż takiego zwykłego. Już spotkała te stworzenie, jednak gdzie dokładnie - nie pamięta. Zapewne uniemożliwia to ból głowy i uczucie, jakby była rozbita na milion małych kawaleczków nie nie mogła się pozbierać. Znowu kichnęła, jednak zakryła łapką pyszczek, by nie zarazić troszeczkę spotkanej osoby, ponieważ byłby to zły początek znajomości. Tak oto podkuliła lekko uszy i ogon.
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
Gdy usłyszała dźwięk jaki wydał z siebie ptak, instynktownie spojrzała ślepiami w miejsce, z którego dochodził odgłos. Zauważyła niewielkie, opierzone stworzonko, do którego mimowolnie się uśmiechnęła. Ot - taki odruch. Gdy powoli, prawie włączając slow motion, zaczęła opuszczać spojrzenie ślepi zauważyła jak tuż przed nią stała nader kolorowa postać. W zasadzie wadera nie do końca wiedziała jak nazwać pozycję przybraną przez nieznajomą. Jako że anatomia wilków nie pozwalała na kucanie, nie wiedziała nawet, że coś takiego możliwe jest przez inne zwierzęta, choćby tak nietypowe jak to przed nią. W swoim krótkim beztroskim zyciu nie miała styczności nawet z człowiekiem, a co dopiero z innymi oryginalnymi istotami. Ubarwienie futra nieznajomej - tudzież włosów - nie stanowiło dla niej choćby najmniejszego problemu, sama mogła pochwalic się kolorowym ogonem, którego pochodzenie było całkowicie naturalnym. No, nigdy nie słyszała, żeby było inaczej.
Hal pewnie rozmyślałaby nad tym wszystkim jeszcze dłużej, nad gatunkiem osóbki znajdującej się przed nią, nad ubraniami, które miała na sobie, nad powodem, dla którego je nosi i tysiącej innych tematów. Jednak jej wewnętrzny monolog został przerwany przez delikatny, dziewczęcy głosik Ongaku. Wilczyca jakoby wyrwana z transu potrząsnęła łbem kilka razy. Po słowach kolorowej zwróciła spojrzenie ku cieczy znajdującej się w jeziorze, aby ponownie zlustrować nieznajomą.
- Na zdrowie. - Uśmiechnęła się radośnie, zostawiając wszelakie przemyślenia daleko za sobą, najprawdopodobniej na moment, w którym wysuną się jej na spotkanie, co zapewne nie będzie w najbliższym czasie. Zamrugała kilkakrotnie, jakby łącząc znane jedynie jej wątki. - Nie mam najmniejszego pojęcia czym to jest. - Odpowiedziała jakby sama zawiedziona własną odpowiedzią, nie znosiła własnej niewiedzy, a nie miała pojęcia, że w tej Krainie pewnie jeszcze niejedno ją zaskoczy. - Ale pachnie ładnie. - Ze skrajności w skrajność, ton jej odpowiedzi zmienił się dosłownie w dwie sekundy, znów przybierając radosną, melodyjną barwę.
- Halatir. - Szczeknęła krótko, przedstawiając się. - Wiesz może gdzie jesteśmy? - Zapytała zupełnie zmieniając temat. Cóż, to były jej pierwsze dni w tej Krainie, teoretycznie ta wiedza była jej zbędna, jednak praktycznie wypadałoby mieć chociaż minimalną orientację w terenie.

Post chaotyczny, wiem, gomen ;-; niestety zmęczona po pracy myślę równie chaotycznie jak piszę, jutro będzie lepiej, obiecuję! ;3
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Młoda dziewczynka, jakże słodka, radosna i tęczowa zarówno, mająca same dobre myśli w głowie, coby złych nie przybrać, uśmiechnęła się radośnie do nowej wilczycy, która chyba jest zadowolona z ich spotkania. Nie wszyscy z nas uwielbiają poznawać innych, Ongaku spotkała już różne typki, jednak wiedzieć należy jedno, albowiem tak czy siak, lubiła ich. Nie wiedząc dlaczego, przyjaźnie jest nastawiona do wszystkiego - do otaczającego ją świata, do przeszłości, do teraźniejszości, do przyszłości. Po co ma sobie dzieweczka zatrącać swoją główkę jakimiś smutkami, jak może żyć radośnie? No właśnie, jest więcej powodów, by zostać optymistą, niżeli pesymistą! Ale dobra, muzyczka uśmiechnęła się znowu przyjaźnie do podróżniczki, wysłuchując dokładnie jej słów, by jakiegoś nie zgubić. Każda informacja została wychwycona przez jej trochę wrażliwe uszy, ale nie aż tak wrażliwe, albowiem spędzone lata wokół muzyki pozwoliły trochę wyszkolić ten narząd. A w sumie - słyszy jak każdy inny wilk, jednak jest w stanie rozpoznać w muzyce zastosowane chwyty, kompozycje, ot co!
Sójka usiadła spokojnie na ramieniu dziewczyny, a po chwili wyruszyła na dalsze zwiady, by przejrzeć znowu okolicę w poszukiwaniu jakiegoś niechcianego gościa. Dobra, nikogo nie było, więc Niwatori rozprostowała swoje skrzydła i zacnie wylądowała na ramieniu pandy, by troszeczkę odpocząć. Ptaki też potrzebują odpoczynku, szczególnie w takie dni.
Tak oto dziewczyna podeszła do podejrzanej cieczy, kucając lekko oraz biorąc do ręki, spróbowała nieznanej cieczy. A co tam, raz kozie śmierć, a jak zapach dobry to chyba znaczy, że smak także. Tak oto chlipnęła troszeczkę tej brązowej substancji, nie mogąc uwierzyć, kto to wymyślił. Mleczny smak i jakiś nieznany, słodki bardzo, dodatkowo łapa zaczęła jej się kleić. Tak oto oblizała ją do suchej nitki, coby nie wzbudzić jakiegoś obrzydzenia w spotkanej Halatir.
- Ładne imię posiadasz. Moje składa się z dwóch członów, Ongaku zostało przybrane, Jiyuu od urodzenia. A tak poza tym, ta ciecz jest strasznie dobra i słodka! - oznajmiła radośnie, patrząc cały czas na wilczycę z pawim ogonem. I chociaż wydaje się to być dziwne, tak naprawdę te dziewczyny niczym się nie różnią - obydwie zostały obdarowane czymś niezwykłym. Niwatori rozwinęła swoje niewielkie skrzydełka i zaczęła okrążać ledwo co poznaną osobę, a jej uwagę zwrócił właśnie ogon kobiety. Tak oto sójka zatrzymała się w powietrzu, gwiżdżąc cichutko (warto wspomnieć, że ten rodzaj ptaka może z łatwością naśladować inne stworzenia głosem). - Nie wiem, zaczęłam biec przed siebie i jakoś tutaj dotarłam, jednak wiem jedno - na tej części Krainy znajdują się jeziora. Jeżeli nie chcesz wyglądać jak ja to nie wchodź do nieznanych ci wód, albowiem dlatego wyglądam teraz jak panda - powiedziała kolejne słowa, które złożyły się w zdania, a następnie w długą wypowiedź. Dziewczyna była już na wielu jeziorach, no dobra, nie aż tak wielu, jednak ze trzy będą.
Oj tam, pisz tak, jak piszesz, dobrze jest, nie to co moje teksty :P.
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
Akurat Halatir należała do tych istotek, które uwielbiały zawierać nowe znajomości. Uważała, że każda nowa poznana osoba, wprowadza pewne zamieszanie w schematyczny plan jaki układa los. Chociaż jakby się tak zastanowić to nic nie dzieje się bez przyczyny. Zapewne nawet poznanie różnych osób jest wplecione w drogę jaką trzeba przebyć podczas życia. Ale można się chociaż pocieszać, że ma się na nie jakiś większy wpływ, prawda? A co do optymistów i pesymistów - a co ze stwierdzeniem, że jeśli pesymista obstawia, że coś złego się stanie i tak będzie, to może się cieszyć, że miał racje, a jeśli się nie stanie, to będzie miło zaskoczony? Jakby nie patrzeć i jedno i drugie stanowi jakiś pozytywny aspekt, który może przywołać uśmiech na buźkę. I nie, z góry mówię, że patrząc moimi oczami przysłowiowa szklanka jest do połowy pełna, nie pusta.
Z zaciekawieniem spojrzała na małego, pierzastego towarzysza dziewczyny. Przekrzywiła łebek lekko w prawo, a jej lewe ucho delikatnie upadło w tym samym kierunku.
- To twój? - Zapytała odprowadzając ptaka wzrokiem, gdy ten wzleciał ku górze, aby potem ponownie usiąść na ramieniu pando-wilczycy. Następnie jej wzrok skupił się na nowo poznanej towarzyszce. Bacznie obserwowała jej każdy ruch, zastanawiając się co takiego chce zrobić. Cóż, sama Halina nie miałaby na tyle odwagi. Dla niej poza zapachem ważny był wygląd. Jeśli coś wyglądało jak błoto, to mimo słodkiego zapachu, pierwsza by nie sprawdziła czy ów "coś" jest jadalne.
- Dziękuję. - Szczeknęła. - Ty też masz ciekawe.. Czy coś znaczy? - Zapytała zaciekawiona. Znała znaczenie swojego imienia, chociaż nie widziała żadnego powiązania. Jej rodzice zapewne też go nie widzieli, a imię jej nadano ot tak, zwykły kaprys.
Jeśli chodzi o czekoladę, wciąż nie była do niej przekonana. Póki co wolała jednak tego nawet nie zmieniać. Kiedyś może spróbuje, może za pięć minut, może jak znajdzie się tu następnym razem, a może jednak w ogóle. Kto ją tam wie, zresztą.. kobieta zmienną jest.
Zaśmiała się znowu. Sójka wprawiała ją w bardzo dobry nastrój. Uwielbiała obserwować zwierzęta, wszelkiego gatunku, nawet te, które miały następnie służyć za jej pokarm. Z nieznanego powodu po prostu ciekawiły ją ich zachowania. Machnęła ogonem, unosząc go do góry, tym samym zbliżając go do pierzastej istotki. Zdziwiona zwróciła ponownie swoją uwagę ku Ongaku.
- Panda? - Cóż, tak egzotyczne zwierzęta były jej całkiem obce. Widziała, że dziewczyna wygląda zupełnie inaczej, ale nie wiedziała, że ma to jakieś określenie czy nazwę. - Czym jest panda? - Pan da, albo pan nie da hehe *sucharek*Hal nie do końca rozumiała słowa dziewczyny. Już nawet pomijając samego pandowego misia. Ale jak przez kąpiel w jeziorze można wyglądać tak.. inaczej?
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Ciekawe jest to, jak ludzie nawiązują szybko nowe znajomości. Jakoś nigdy to do mnie nie pod chodziło, jakby każdy nieznajomy miał zamiar mnie zabić, a ja się muszę przed takimi typami bronić. Chwila... Czy to juz brzmi zbyt dziwnie jak na mnie? Ach zapomniałam, jestem jedynie wyrzutkiem klasowym, na którego nikt nie zwraca uwagi. Jedyną sytuacją jest poproszenie o zadanie domowe, jakież to głupie. Ludzie wiedzą, że mają, ale i tak nie robią, bo im się nie chce zwyczajnie. Ludzie są ciekawymi stworzeniami, aż chce się ich poznać jeszcze bardziej. Jednak przy moim zapale do nich to raczej mi się nie uda. Moim celem jest tylko skończyć szkołę i zostać zapomniana, między innymi nie biorę udziału w wycieczkach, a także i unikam zdjęć klasowych. Ciekawe? Według większości to jest głupie. I być może prawda.
Jednak pomijając moje głupie refleksje na temat życia i innych rzeczy, biorę się za napisanie tego posta z jak największym sens, do jakiego ma zostać stworzony. Młoda ucieszyła się, gdy sójka poprzynosiła jej coraz więcej dzikiej róży, ale czy to nie jest zbyt duży wysiłek dla tak małego stworzenia? Tak oto zażyła kolejną dawkę witaminy C, o której w ogóle nie miała zielonego pojęcia. A co tam, ważne jest przede wszystkim to, że po części przydaje się w zwalczaniu choroby. Czuła się ona po części dobrze, ale także o źle. Prawda jest taka, że wielu z nas woli pomagać niżeli przyjmować od kogoś ową pomoc. Tak samo tutaj było. Sójka schowała swoje skrzydełka oraz usiadła na główce młodej dziewczyny ubranej w dziwne ciuchy, niezbyt typowe dla zwyczajnego wilka. A i ona nim jest.
- Śmiem twierdzić, że on do mnie nie należy, Niwatori przywiązała się do mnie, nie zmuszona do tego, co świadczy prawdopodobnie o jej dobrym serduszku - odpowiedziała, dając swoje tęczowe włosy do tyłu oraz spojrzała swoimi brązowymi oczyma na ledwo co poznaną wilczycę, z którą przyjemnie się rozmawiało. Skrzypaczka lekko pomachała swoim ogonkiem, chichocząc lekko pod różowym noskiem. Czemu by nie? - Dostałam te imiona przypadkiem. To znaczy, chyba, jednak do mnie bardzo pasują. Ongaku to "muzyka", a Jiyuu "wolność". Zwykle byłam niezależna, szłam własnymi ścieżkami, lecz na swej drodze spotkałam mentora. Od niego wzięło się Ongaku, czyli muzyka. Nauczył mnie on podstaw grania na skrzypcach, był bardzo dobrym lwem - odpowiedziała na pytanie, a teraz strasznie mi się spieszy, więc jeszcze gorsze składniowo zdania. - Panda to takie puszyste i dosyć spore stworzenie, jestem trochę do niego podobna. Żywi się roślinami, ja w sumie rzadko jem mięso, niezbyt mi się to zdarza.
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
Czy ja wiem czy ciekawymi? Na pewno są specyficzni i skomplikowani, to bez najmniejszych wątpliwości, ale fakt faktem - żeby umieć z nimi i wśród nich żyć warto jest poświęcić im i nam trochę czasu. A ja ku temu dążę, zaczynając już w czwartek zajęcia na pierwszym roku psychologii (ugh, boję się, że jeszcze zatęsknię za liceum ;-; ). A widzisz, tak jak wcześniej - nic nie dzieje się bez przyczyny. Pamiętajmy, że każda szkoła jest jednym z rozdziałów, a każdy następny wymaga odrobiny uwagi.
- Niwatori.. - Szepnęła do siebie, jedynie powtarzając imię sójki. O ile słuch jej nie mylił, to imię miało w sobie coś wspólnego z imieniem dziewczyny. Cóż, nawet jeśli ptak jest z nią z własnej woli, to można twierdzić, że nadała mu ona imię. A jeżeli już nadajemy czemuś nazwę to suma summarum w pewien sposób to przywłaszczamy, staje się to po części nasze, bo uważamy, że mamy do tego prawo - i nie mylimy się. Czy to najnowszy wynalazek, zwierzątko czy nawet dzieciątko.
Słuchała uważnie słów tęczowej towarzyszki, starając się je rejestrować w głowie. Dziewczyna mówiła bardzo ciekawe rzeczy, choć znów używała słów, których znaczenia kremowa wadera nie znała, co było w zasadzie nieco niekomfortowym. Dobrze, że przez inny wygląd Ongaku Halatir nie wiedziała, że ta druga jest od niej młodsza, nawet jeśli zapewne niewiele, wtedy dopiero byłoby jej wstyd.
- Wybacz, że pytam.. znowu.. ale czym jest skrzypcach? I ten lew? - Cóż poradzić, że wilczyca nigdy nie miała do czynienia z ludzkimi przedmiotami. Ba! Ledwo miała okazję spędzić choć sekundy w ich towarzystwie. Widziała ich osady, widziała ich w stadzie, a jeśli nawet widziała przedmioty ich codziennego użytku, nie znała ich nazw. Jej kontakt odliczał się tyle co do wzrokowego. Nie zdawała sobie nawet sprawy z tego jak bardzo mogli być niebezpieczni dla jej gatunku.
- Powiedziałaś, że jesteś do niego nawet podobna. Czyli nie jesteś pandą.. - Zastanowiła się przez chwilę i trzepnęła uchem. - Wybacz jeśli to pytanie wyda Ci się niegrzeczne.. i oczywiście w takim wypadku nie musisz na nie odpowiadać, ale jeśli mogę spytać.. czym jesteś w takim razie? - Spytała znów lustrując ją wzrokiem, z góry na dół, z dołu w górę.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
/Przepraszam za tak długą odpiskę, albowiem dzisiaj miałam zbyt dużo do roboty, nauka na poprawki, dodatkowo pomoc rodzicom. Mam nadzieję, że wybaczysz ;-;. Miałam już rano odpisać, jednak jakoś mi to nie odpowiadało, nie chciało mi się wręcz.
Na stówę są ciekawymi, w szczególności w tych chwilach, gdy nie mają żadnego dobrego dla nich wyboru. Wtedy czasami popadają w rozpacz, są w stanie zrobić przeróżne głupoty. I to wydaje się śmieszne, jednak nie śmieję się z tego, lecz po prostu mnie to ciekawi. Przestraszeni są w stanie wymawiać głupoty, stwarzać w swojej główce jakieś rzeczy niemożliwe, że coś złego się stanie...  Czasami się tak zdarzało, a raczej spotykałam takie osoby. Ciekawe, bardzo ciekawe. Ale nie to, że się nad nimi znęcałam czy coś, nie jestem do tego zdolna. Potrafię jedynie przestraszyć moją twarzą i zbyt głupim spojrzeniem, chociaż raz kolega rzucił mi taki tekst:
Wyglądasz tak, jakbyś chciała kogoś zabić.
Zaśmiałam się wtedy, jednak po części to racja jest. Chciałabym czasami, by ktoś zniknął z mojej klasy, ale nie pod ziemię, lecz gdzieś, gdzie jej bym nie spotkała.
Młoda uśmiechnęła się, wstając na swoje łapki oraz przechylając się do przodu, chwytając swoją niewielką, białą sukienkę oraz pokłoniła się, stojąc na jednej łapce. Jej ogon machał niczym szalony wiatrak, zapewne dawałby ogromny wiaterek.
- Widzę, że zainteresowało cię to imię... - oznajmiła, przyjaźnie szczerząc swoje prawie białe ząbki. - Nie wiedziałam, jak mam mówić na moją nową przyjaciółkę, dlatego dałam jej z innego języka niewielkie przezwisko. Niwatori oznacza po prostu ptaka. Dziwnie by wyglądało to, jak nazywam ją inaczej, w sumie, chyba jej się spodobało wspomniane imię.
Do uszu młodej znowu dotarły słowa, a raczej pytania Halatair. Teraz na szybko, bo mi się spieszy ;-;.
- Skrzypce są to przedmioty, które wytwarzają piękny dźwięk - wtedy młoda wyciągnęła z etui wspomniany instrument, chwytając w łapkę skrzypce oraz przeciągając smyczkiem, wytworzyła ładną melodię. - A lew... Lew to takie ogromne stworzenie z wielką i puszystą grzywą! Jestem wilkiem o wyglądzie pandy, o to się nie musisz bać, nie zjem cię, nie zabiję, bo nawet tego zrobić nie potrafię.
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
Nie wiem dlaczego, ale jak czytam dwie pierwsze linijki to mam wrażenie, że dopatruję się w nich jakiegoś opisu eksperymentu na robakach. Ale może lepiej nie zwracajmy na to uwagi. Tak czy siak, nie martw się, pamiętaj, że każdy okres jest przejściowy. Tak jak napisałam wyżej - jest to rozdział, który trzeba zacząć i skończyć, aby dać szansę kolejnemu.
Na każde ze słów kolorowej wilczycy przytakiwała łebkiem i każdego z osobna słuchała z tą samą uwagą, jak wcześniej. Zastanawiało ją skąd Jiyuu posiadała wiedzę na tak różne i nietypowe tematy? No niby odpowiedź była jedna, najprawdpodobniej musiała pochodzić z jakiegoś egzotycznego miejsca, albo dużo podróżować.
Zaśmiała się krótko.
- Spokojnie, to mi nawet przez myśl nie przeszło. - Oczywiście, nie dlatego, że uważała się za kogoś, kto wyjdzie z każdej opresji, nawet gdy śmierć będzie stała tuż naprzeciwko. Po prostu zbyt bardzo wszystkim i wszystkiemu ufała. Cóż, miała tylko nadzieję, że się na tym nie przejedzie. Choć z drugiej strony, może jednak byłoby lepiej.. Zawsze mogłaby wyciągnąć z tego jakąś mniejszą lub większą naukę.
- Dużo podróżujesz? - Spytała w końcu zainteresowana. Cóż, kto wie.. może i kiedyś na jej wyprawy przyjdzie pora. Może nie będzie umiała usiedzieć w miejscu i tak jak wyruszyła już dłuższą chwilę temu, tak zrobi to znowu?
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dobra, mój zły humor znikł i przyszłam z super-nową weną (ujęcie niczym z reklamy), którą mam zamiar wykorzystać prawie wszędzie!
Dziewczyna zrumieniła się lekko (yeeey, jak ona dawno tego nie robiła!), machając coraz bardziej swoim ogonkiem. Młoda patrzyła się po części na oczy rozmówcy, ale także i na niezwykły ogon Haltair, który wyglądał niczym ptasi, jednak nie tak, jak naszej Niwatori. Ona miała jedynie piękne, jaskrawe oraz błękitne piórko na skrzydełkach. Mimo to, nie liczy się dla Ongaku wygląd, lecz uczucia. A skoro sójka je odwzajemnia, to dlaczego skrzypaczka miałaby tego nie robić? W sumie, pomimo krótkiej znajomości, te dwa stworzenia, a jedno z nich powinno zostać pożarte przed drugiego, bardzo się one polubiły. I chociaż ich znajomość na początku wyglądała nieco dziwnie, obydwie sobie ufają oraz nie pozwalają, by druga ciągnęła się do niebezpieczeństwa niczym szpilki do magnesu. Do prawie czarnych uszu młodej osóbki dotarły kolejne słowa z pytajnikiem na końcu, a jak wiadomo - na pytania się odpowiada, zawsze i wszędzie, no chociaż nie aż tak... Czasami się coś ukrywa, ale oto obiecuję, że ta panda nie ma niczego ważnego do ukrycia!
- Więc, gdybym miała powiedzieć szczerze, powiedziałabym, że nawet sporo, jednak nie aż tak dużo. Tam, gdzie się urodziłam, nadawano nam imiona po charakterze, ale też zupełnie przypadkowo (czyżby to były Smerfy? - usr), jednak mi trafili z nim dobrze. Jiyuu oznacza "wolność", co rzeczywiście wskazuje na moją niezależność i miłość do podróżowania, chociaż chcę się i tutaj trochę zadomowić, znaleźć dom - zachichotała lekko, patrząc się cały czas w Haltair niczym w obrazek oraz przy okazji zakaszlała, jednak nie aż tak mocno, jak kilka dni temu. - Często oddalałam się dosyć daleko, poszukiwałam nowych przygód, ale byłam niczym kot, który zawsze po kilku dniach wraca. I tak rodzice nie zwracali na mnie uwagi! - uśmiechnęła się przyjaźnie, wspominając na chwilę swoich opiekunów. Matka, która pełniła zawód lekarza oraz ojciec, a i on nie był czysty. Wojownik, jeżeli dokładniej by wspomnieć, morderca na polu walki. Ciekawe, czy oni wiedzą o tym, że uciekła z domu po śmierci mentora. I tak czy siak się nią nie interesowali, no! - A ty też wyruszyłaś? Jeżeli tak to z własnej woli czy z przymusu?
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
W takim razie pozazdrościć! Moja super-wena jak na razie leży sobie w kącie uśpiona, nawet moja superzwykłaniczymsięniewyróżniająca-wena zgubiła się w najdalszych zakamarkach mojej osoby, a nie ukrywam, że wolałabym gdyby w szybkim czasie się ujawniła, jeszcze machając mi na przywitanie jakimś krótkim "halo! tutaj jestem!". Tak, to by było o wiele prostsze.
Czyli jednak nie była stąd. Tak, to pytanie na początku byłoby chyba właściwszym. Jednak jak wiadomo, zazwyczaj patrzy się na innych względem siebie. Tak też zrobiła teraz, no bo przecież skoro ona jest skądinąd to inna większość najprawdopodobniej również!
Zdziwiła się delikatnie słysząc o "niezwracających uwagi rodzicach". Tak, dla niej takie rzeczy były całkowicie anormalne. Wiadomo - była wychowana w całkowicie normalnych i właściwych warunkach, wśród kochającej rodziny, bez żadnych nieprawidłowości. Ale wnioskując o radosnym tonie głosu wilczycy raczej jej to nie przeszkadzało, a to było najważniejszym. Ba! można by powiedzieć, że wręcz przeciwnie - odpowiadało jej to.
- Ja? - Powtórzyła robiąc krótką pauzę. - Owszem. - Odpowiedziała krótko z wyraźnym uśmiechem. - W sumie w moim krótkim życiu miałam niewiele styczności z jakimkolwiek przymusem. - Tak, oto ona - Halatir, wilczyca hipis. Była wolna, niezależna, szczenięta kwiaty, granie na gitarze przy ognisku, zero ograniczeń, bieganie nago po łące i tak dalej.. - Zazwyczaj od małego wszystko co robiłam było tym co chciałam zrobić, oczywiście w granicach możliwości. Z mojego domu również wyruszyłam z własnej woli. Jedynie zakomunikowałam to rodzicom i rodzeństwu, a potem zostawiłam wszystko za sobą. I jak na razie jestem tutaj.. co prawda nie wiem co będzie ze mną dalej. Ale jestem dobrej myśli. - A to ci nowość.. Była wolnym ptakiem, szukającym swojego miejsca na ziemi.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Uwaga, uwaga, awaria systemu. Aktywowanie weny w stan hibernacji, przywrócenie poprzedniego poziomu chęci pisania. Autodestrukcja za trzy, dwa, jeden... Uwaga. Napisano 6 GB sektorów danych, co równa się z ogromną utratą zapisanych informacji. Sygnał. Autodestrukcja przerwana. Rozpoczynam proces odzyskiwania danych. Błąd komplikacji dzisiejszych zdarzeń. Zalecane jest tworzenie co jakiś czas kopii zapasowej. Odzyskiwanie zakończone powodzeniem z błędami krytycznymi. Odzyskana wena - 25%. Wykorzystaj ją mądrze. Proces odzyskiwania reszty danych zależny od informacji zapisanych po autodestrukcji danych. Zalecane jest niskie zużycie dysku twardego. dd if=/dev/zero of=/dev/sda
Udało mi się wydobyć resztki weny po puszczeniu formata dysku,jednak nie są one aż tak ogromne, jak poprzednim razem. Proszę o wyrozumiałość dla mojego tekstu :D.
Ongaku uśmiechnęła się pogodnie w stronę nowej towarzyszki, wsłuchując się w jej słowa. Dodatkowo dodała dosyć cicho od siebie, lekko i dosyć dziwnie się uśmiechając, taki ot co buntowniczy uśmiech. - Ciekawe, czy oni wiedzą, że ja uciekłam od nich. Pewnie są nadal zajęci swoją pracą.
Po części to dzięki rodzicom poznała swojego mentora. Siedząc cały czas w domu, młoda budziła się strasznie, aż zaczęła wierzyć w tajemniczą legendę o lwie. To on ją wychował, nie rodzice. To on stał się jej prawdziwym opiekunem, pomagał jej w nauce oraz w zdobywaniu pożywienia. Zapoznał ją ze znanymi kompozytorami, ze skrzypcami. Nie rodzice, lecz on i tylko on.
-Widzisz, a moja mama chciała, żebym została lekarką! - zaśmiała się lekko, przypominając pracę mamy. Nie ma to jak pomoc na wojnie, by móc zabijać innych u podbijać ziemie. Czy jest coś bardziej ciekawszego od tego? - Grunt to myśleć pozytywnie!
Halatir
Dorosły

Halatir


Female Liczba postów : 48
Wiek : 27

     
Ugh, myślałam, że może coś pobudzi mnie do twórczego myślenia, ale jednak siedzenie przed telewizorem z Laysami nie jest na to sposobem. Ale nieważne jak! Ważne, że w ogóle!
- A co takiego robili? - Mimo, że słowa wypowiedziane przez samiczkę były ciszej tonowane niż wcześniej, to jednak jej duże nasłuchy były już na tyle czułe na przeróżne dźwięki, że wyłapanie ich było całkowicie naturalnym. Jej rodzice nie mieli żadnych poważniejszych stanowisk, zaczynając od tego, że ich małe stadko wciąż wędrowało, prowadziło typowy koczowniczy tryb życia, nie asymilując się z żadną większą czy mniejszą watahą. Byli samotnikami, będącymi watahą samą w sobie. Choć może zostańmy przy stadzie, bo wataha byłaby zbyt obszernym określeniem, stanowczo zbyt wyolbrzymionym.
Odpowiedź odnośnie jednego z rodziców najprawdopodobniej własnie padła chwilę po zadaniu przez nią pytania, najprawdopodobniej! To, że jej mama chciała aby była lekarką, wcale nie musiało oznaczać, że sama nią była. Chociaż ponoć najczęściej rodzice starają się spełniać swoje niespełnione ambicje za pomocą własnych dzieci. Kto wie, czy tak nie było w przypadku Ongaku? W końcu jeśli dla rodziców było to najlepszym wyjściem, to niewątpliwie dla ich pociech również.
Sponsored content