Leczenie

Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Ktoś przyszedł? Odwiedziny? Wystraszyła się, kiedy zobaczyła w jakim stanie był nowo przybyły basior. Nie wyglądał na młodego. Przez chwilę stała w miejscu jak sparaliżowana, jedynie wgapiając się w leżącego na ziemi Lee'go, którego imienia jeszcze nie poznała. Marano nie była żadnym doświadczonym medykiem, jednakże mogła pomóc mu przetransportować się na coś miększego, na czym mógłby dalej sobie drzemać - na łóżko. Podeszła do niego powoli i najpierw upewniła się, iż oddycha. Żył, co za ulga. Nie wiedziała, jak się za niego zabrać - bez podtekstów, chodziło tu wyłącznie o zarzucenie go sobie na grzbiet! Niestety przerastał ją znacznie, a i cięży był o wiele, o czym przekonała się, kiedy wreszcie udało jej się go podnieść. Chwiejąc się na łapach, podreptała do najbliższego wolnego łóżka. W samą porę, bo już nie wytrzymywała. Hoho, Lee, zrzuć trochę kilo! Dysząc, ostrożnie zrzuciła go z siebie, a ten zsunął się na mięciutkie łóżeczko. Odetchnęła. Kilka kroków, a sapała jakby przebiegła maraton. Chciała zrobić na Lei jak najlepsze wrażenie. Teraz odsunęła się od łóżka. Lekarka się nim zajmie. Ona może się poprzyglądać i podawać rzeczy, no chyba że poprosi ją ktoś o coś poważniejszego!
Silvena
Dorosły

Silvena


Female Liczba postów : 24

     
Ok, trochę mnie nie było, nie wiem o czym teraz jest... Sorry, że się wcinam.
Silvena uznała, że czuje się znacznie lepiej. Powoli ruszyła w stronę wyjścia. Łapa za łapą. Gdy uznała, że raczej ból i zawroty głowy nie powrócą przyspieszyła. Dała porwać się emocjom. Była wilkiem, była wolna. Przyspieszyła jeszcze bardziej. Biegła i biegła, gdy nagle przypomniała sobie o Okasanie. Przystanęła. Czy wyszedł, czy nadal czeka w Lecznicy? Dobre pytanie. Poczuła, że bolą jej łapy. Za długo nimi nie ruszała, a nagły sprint mógł im trochę zaszkodzić. Przeanalizowała wspomnienia. Okasan, Okasan... Chyba wyszedł. Tak, wyszedł.Wstała. Jedna łapa dosyć ją bolała.Trudno. Wilczyca znów rozpędziła się. Biegła i biegła. Byle do domu...
Z.T-->Jaskinia Silveny
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Tu Lea. Będzie krótko, zwięźle i z błędami, bo fon.
Wilczyca natychmiast podbiegła do chorego, przyglądając mu się uważnie. Łapy, rana. To priorytety. Potem, gdy się obudzi, będzie można go nakarmić czymś lekkim. Kleikiem na przykład. Wolała nie karmić go kroplówką, skoro okazał się dość silny, by tu przybyć.
Czy Lea i Lee kiedykolwiek się spotkali? Hmm... Chyba nie, choć pewna nie jestem. Jeśli tak, to przyjmijmy, że nie poznała. Było to w końcu dawno, jeśli w ogóle.
Wyciągnęła strzykawkę i wstrzyknęła w ranę miejscowe znieczulenie. Oczyściła ją (mój post trzecim, więc rana już rozmrożona) i założyła rozpuszczalne szwy.
Łapami zajmie się za raz...
- Brawo Marano. Dobrze się spisałaś. Tempus, na nosze go, tylko ostrożnie. Chcę za dziesięć minut zobaczyć na biurku zdjęcie rentgenowskie jego tylnych łap i klatki piersiowej. Jak skończysz ze zdjęciami, dajcie go na stół. I ani się waż operować beze mnie!
W zamieszaniu nie zauważyła nawet, że zsunął się unieruchamiający skrzydła bandaż.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Kiwnął główka i przyjechał z noszami pod jego łóżko. Ostrożnie przetoczył wilka i udał się z nim do sali gdzie znajdowała się aparatura do wykonywania zdjęć rentgenowskich. Rzucił okiem na instrukcję obsługi w streszczeniu... Najpierw ustawić ciało w odpowiedni sposób tak aby było wyraźnie widać kość z jednego profilu, a potem z drugiego, banalne nie? Obrócił wilka tak by leżał bokiem i rozsunął jego tylne kończyny powoli by móc ując obie łapy na prześwietleniu. Aparatura wydała cichy pomruk, a po chwili błysk. Okey czas na kolejną stronę. Kolejne zdjęcie mignęło. Czarne klisze trafiły do płynu gdzie zaraz zostanie wywołana fotka...w tym czasie już zsunął pacjenta na łóżko z kółkami i zabrał go na salę gdzie mieli zacząć operację. Wybiegł by wrócić po odbitki z prześwietlenia i po chwili wrócił lekko zdyszany.
-J...Już jestem...
Nabrał sporo powietrza w płuca i pokazał Lei parę zdjęć na których było widać złamania.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea wzięła zdjęcia i przyczepiła do podświetlanej tablicy. Przyjrza£a się uważnie złamaniom. Następnie skierowała się do sali operacyjnej. Podłączyła wilka do urządzenia robiącego "biiip" i przez chwilę przyglądała się wykresom. Nie może zaryzykować narkozy... Znieczulenie miejscowe musi wystarczyć.
Zrobiła kilka zastrzyków domięśniowych z środkiem znieczulającym, a następnie zaczęła operację. Założyła opaskę uciskową, a następnie usunęła odłamki kości i nastawiła lewą łapę. Zaszyła. Potem to samo zrobiła z prawą. Na koniec zrobiła transfuzję krwi. Wybrała do tego tę dziwną, odporną na choroby, którą Arthas przyniósł skądś podczas epidemii. Ta krew była na wagę złota i jakby się kończyła... Co wcale nie znaczy, że Lea miałaby jej pacjentowi pożałować. Stary wilk bardzo jej potrzebował.
Niestety, Lea wątpiła, by dało się tej konkretnej krwi zdobyć więcej. AM przyniósł wtedy pięć woreczków. Jeśli to nie smok (a nie, sprawdzała), utrata takiej ilości musiałaby zabić. To znaczy, że dawca nie żyje, więc nie odda więcej krwi. Szkoda... Pytanie tylko, czy Arthas wykrwawił go celowo, czy nie wiedział?
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wszystko działo się w zawrotnym tempie. Obserwowała każdego. Teraz musiała nieco odsapnąć. Jak widać nastała przerwa w pytaniach. Ten starszy wilk był o wiele ważniejszy, i to naprawdę nie jest ironia, choć tak wygląda! Dopiero co zaczęła tutaj swoją "pracę", a już coś się dzieje. Częściowo cieszyło ją to, ale również nigdy nie lubiła patrzeć na cudze cierpienia - czy był to wilk czyniący dobro, czy zło. Bez znaczenia. Wilk to wilk. Ma prawo do życia. Tempus wyręczył ją w zrobieniu zdjęcia rentgenowskiego. Kiedy Lea przyglądała się brązowemu basiorowi na łóżku, Marano podeszła do medyczki powoli.
Leo, czy przydam się na coś? Chcę pomóc. Zrobię wszystko, co każesz. Przynieść coś, a może przygotować jakieś zioła lub inne lekarstwa?
Również cieszyła się, iż została pochwalona za swą szybką reakcję. Dłuższą chwilę trzymał jej się z tego względu dobry humor.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Operacja, rozcinanie wilczego ciała oraz widok organów! Znalazł się w dobrym miejscu. Teraz mógł umierać w spokoju...chooodź... może tym razem się nieco uspokoi. Ostatnio był bardzo podekscytowany na samą myśl tego że jest świadkiem czegoś takiego. Czuje się dokładnie jak tego dnia kiedy był malcem i wraz z jego panem spędzał czas na nauce i odkrywał coś zaskakującego. Poczynając od tego że ziemia jest okrągła oraz na to jakie działają na nie siły, po różne techniczne ciekawostki. Przyglądał się poczynaniom Lei i notował sobie wszystko w swoim umyśle...zaczął się zastanawiać czy mógłby coś zrobić. Zasugerowałby glukozę ale bałby się spojrzenia osób naokoło które spojrzałyby na niego wilczym spojrzeniem...dosłownie. Nie dało się ukryć że korciło go do jakiś czynności ,ale...co za dużo to nie zdrowo. Póki co notował wszelkie poczynania i bacznie obserwował stan pacjenta. Rzucił okiem na wykresy...słabe tętno ale żyje. Pewnie skutek dużej utraty krwi.
Lee
Łowca

Lee


Male Liczba postów : 567
Wiek : 26

     http://theblackstarwolf.deviantart.com/
Światło, głosy.
Czuł się jakby jego ciało było piórkiem, które delikatnie unosi się w mlecznej przestrzeni otaczającą wszechmiar i bezmiar. Nie czuł nic, może poza tym, że nie ma ciała. Chwila, moment, ale przecież on posiada ciało. Nagle biała przestrzeń zatoczyła się czernią, głosy, światło - znikło.
Pierwszy był ból. Otępiający, chory, nieprzyjemny. Zapalił się szalonym ogniem w jego tylnych kończynach, tylko po to aby ujawniło się kolejne ognisko w jego klatce piersiowej.
Drugie było światło. Tym razem jednak inne, jakieś takie żółte dziwnie. Zgaduję, że wilki mają tutaj prąd skoro działa rentgen to i oświetlenie również. Czemu to tak razi? Paradoksalnie miast pozostać z ślepiami zamkniętymi, ten je otworzył i zastała go mgła, jasna, zbyt jasna. Zmrużył oczyska czekając aż się przyzwyczają do otoczenia, a świat nabierze wyraźnych kształtów.
Czego wkrótce potem pożałował. Wszystko wróciło wraz z bólem. Kaszlnął wypluwając tym samym trochę krwi. Za sucho miał w gębie aby cokolwiek powiedzieć, więc pozostało pytające spojrzenie - co z nim? Przeżyje?
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea wzruszyła skrzydłami odruchowo, nieświadomi właściwie, że to robi.
- Złap kolegę za łapę i idźcie ugotować coś pożywnego. Przyda się wszystkim, zarówno nam, jak i pacjentowi.
Następnie, zauważywszy, że się obudził, podeszła do łóżka.
- Witaj. Jestem Lea. Postaraj się nie ruszać, jesteś po ciężkiej operacji. Mrugnij dwa razy, jeśli rozumiesz, co mówię. Nic nie mów.
Poświeciła mu w ślepia kieszonkową latarką, oślepiając na moment. Cóż... Dla zdrowia warto trochę pocierpieć.
Reakcja prawidłowa. Z mózgiem wszystko w porządku.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
W lecznicy młyn. Przyda się nieco zamieszania, kiedy bogowie żądzą się własnymi prawami, prezentując, zgoła odmienne do wszędzie panujących, zasad czy priorytetów. Alastair przybył tutaj drogą powietrzną, na grzbiecie swym beżowym transportując Noish'a. Wylądował miękko, bez zbędnie podsycanych wstrząsów, zatrzymując niemal przed samymi drzwiami lecznicy. Postanowił do środka nie wchodzić, po co niepokoić cioteczkę? Ponownie przyjął pozycje wielbłąda, co zdawało się być trudniejszym z wilkiem na plecach niż... nie, nie bez, to zbyt proste! Wydawało się być trudniejszym, aniżeli wyprostowanie łap, podczas, gdy na grzbiecie znajdował się samiec. Tak, tak by było. A userka jest głodna i pisze bez sensu. Poza na kolację, syrop i tabsy. MWAHAHAHA.
- W sumie już teraz możesz się zrewanżować. Daj Lei, proszę, tę chustę - powiedział, zrywając z szyi chustę, którą kiedyś przypadkowo zwinął, a o którą dbał niczym o najcenniejszy dar na świecie. Była niezgnieciona, czysta i pachnąca Alkiem. Tak, tak, userka na śmierć zapomniała, iż mial ją na karku podczas tamtego spotkania. Dlatego odleciał, zanim ją oddał ;__; .
Nie chcial też spotkać AM. A spotkanie AM mizdrzącego się do cioteczki... To już szczyt jego wytrzymałości. Jak widać - wszystko przemawiało za tym, aby nie wchodził do środka. Siniaki sie pogoją, zadrapania także. Nic poważnego. Wygoi się; wyliże się jak pies.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Peszek, mocnego, nie przesadnie rosłego, acz i sucharkowi nie zanadto bliskiego chłopa przyszło Alowi transportować. Dobrzy cierpią, bo źli są na wiele czynników odporni, w tym na chęć niesienia pomocy, o ile nie przede wszystkim na to. Noish przednio czuł się w roli pasażera, odkąd przestał go boleć dziabnięty przy wznoszeniu się jęzor (dzięki Bogu zachowujący w pełni zdolność przez naturę mu przypisaną), nic nie mąciło mu humorku. Życie piękne jest, okazało się ni z tego, ni z owego. Też znowuż niech nikt nie myśli o zwątpieniu w tym temacie w jegu duszy, nie, nie, po prostu miło sobie tę świadomość co jakiś czas zaktualizować, o nic więcej nie chodzi. Wierzył w rozmaite bzdury i mądrości, pokarało go ciekawością oraz głodem wiedzy tajemnej - zarówno ichnie cechy, jak walory środowisk, w których się obracał, sprzyjały pogodnemu usposobieniu. No, niestrudony życiowy pielgrzym. Noish.
- Żyjemy. Tak przeczuwałem, że wciąż nie czas na mnie - oznajmił w zamyśleniu, dotykając z matczyną ostrożnością odpowiedzialnej za przykrości łapy drugą, masując niepewnie; dotąd tyle miał szczęścia, że z tak sporawym boli-boli nie przyszło mu stawać w szranki, jakkolwiek pozbierał dotychczas czeredę siniaków. Kości utrzymywały się całe i zdrowe. Lecz cóż, to było wczoraj!
Wysiadka. Koniec. Niemniej ubaw przedni, zatem trzeba będzie pomyśleć o wpakowaniu się w kłopoty ponownie, coby przyciągnąć kolejnego rycerza i białego konia w jednym. Białego beżowego konia. "Juhuu" mruknął, tuż po czym Ali mógł czuć, iże się ciężarek przymierza to schodzenia. Oparł się delikatnie, przesunął, odczekał momencik, by pośpiesznie odsapnąć, powtórzył starannie algorytm, aż wreszcie zszedł na ziemię. Nie, nazwijmy po imieniu... dostał się na ziemię dzięki spadnięciu, natomiast bez huku, co dało niezgorsze świadectwo, iź najprawdopodobniem nie nabył nowych złamań. A że westchnął niemal bezgłośnie, można sądzić, że ogólnie obyło się bez wartych odnotowania uszkodzeń.
- Idziesz już? Głupi jesteś albo altruista. O kogoś obcego zdrowie dbasz, o swoje nie. - Być szczerym. Bezcenne. Zawsze trzeba wyrażać się zgodnie ze swymi poglądami, choć tyle światu prawdy oraz honoru należy oddać. - Mogę dać, no ale... Ładnie to tak?
Lee
Łowca

Lee


Male Liczba postów : 567
Wiek : 26

     http://theblackstarwolf.deviantart.com/
Światło, błysk, ale już jest lepiej, niby. Jednak w miarę wygodne posłanie może zawsze coś dać. Wszystko lepsze od twardej i zimnej posadzki na dnie urwiska. Nnghh.
Ach, wilczyca do niego mówiła coś. Lea? Lea... Nie znał przypadkiem Lei? Imię uporczywie siedziało mu na dnie umysłu, próbując sobie coś przypomnieć, jednak nic z tego... Aczkolwiek słyszał to miano gdzieś, z pewnością. Nie należy do tych najnowszych.
Mrugnąć. Ile razy? Ach, dwa. Dobra, udało się. Mrugnął dwa razy, a nawet zdobył się na bardzo delikatny uśmiech.
A potem znowu zabrała go ciemność w swoje objęcia. Taka przyjemna była... kusiła go, aby został - ha! Nigdy, nie da się zabić tak łatwo, podle i niehonorowo. Musi żyć. Jego rola tutaj jeszcze się nie zakończyła. Pragnie na nowo pomagać swemu Stadu, a i szkoda byłoby mu Carls zostawiać w tak trudnej sytuacji... Słyszał o plagach. Co się dzieje z naszą Krainą? Co...?
Umysł się wyłączył. Objęcia Morfeusza kołysały nim delikatnie, coby spokojny sen miał. Kołysały oczywiście w sensie niedosłownym, samiec tak się czuł. Jakby coś nim kołysało, o.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea nieświadoma była niestety obecności Alka pod drzwiami Lecznicy. Z pewnością nie dałaby mu odlecieć od razu! Po pierwsze, bo ranny. Zajęłaby się nim, pocałowała, żeby nie bolało, nakarmiłaby kleikiem. Wypadałoby również odbyć z nim rozmowę, tą z półki Bardzo Poważnych i o Dużej Wadze. Biedna Lea, nie pozbierała się jeszcze po spotkaniu jej partnera i siostrzeńca w tamtym lesie... Nie rozumiała w ogóle, co się stało. No, może trochę rozumiała, ale... Bardzo chętnie na spokojnie pogadałaby o tym z Alastair'em. Nie chciała, by jej dwaj ukochani basiorowie skakali sobie do gardeł... Kochała ich obu i gorąco wierzyła w to, że za się dojść jakoś do zgody.
Brak chusty ledwie zauważyła, pochłonięta pracą i przytłoczona problemami.
Z resztą... Co ona zauważyła? Nawet święta umknęły jakoś jej uwadze. Nie wiedziała wcale o tym, że nadeszły. Nadeszły, zaraz miną, a nikt starej lekarce życzeń nie złożył. Nikt nie wycałował cioteczki Lei, nikt nie zainteresował się nawet tym, jak spędza święta... Cóż, takie życie. Chyba lepiej przeoczyć święta, niż męczyć się w nie tak, jak userka, marząc tylko o sposobności do ucieczki od fałszywych uśmiechów i zanadto szczerych życzeń. Ech... Żyć się odechciewa z takimi rodzicami.
Lea nie miała na szczęście takich kłopotów. Może i sama, pominięta, zagubiona w czasie i przestrzeni, ale przynajmniej tego los jej oszczędził. Można ją więc uznać za szczęściarę w tej kwestii.
Wróćmy jednak do fabuły.
Lea Lee nie kojarzyła, jednak pamięć wilcza zawodna bywa. Kto wie, czy się nie spotkali, czy nie słyszała o nim kiedy? Userka niestety przyznaje się do niewiedzy. Po przebrnięciu przez dwa tysiące postów Lei przy adopcji jeszcze jako-tako to ogarniałam, teraz jednak... Cóż, tego po prostu było za dużo. Mam jednak pewność, że Lee nie mógł być ważną postacią w życiu Leośki, inaczej bym o nim pamiętała. Jeśli się spotkali, to jeno jeden raz. Jeśli rozmawiali, to o niczym ważnym. Przynajmniej co do tego jestem pewna. Lea więc ma raczej prawo go nie kojarzyć, wszak nie zapamiętujemy wszystkich napotkanych osobistości.
Wilczyca w każdym razie uważnie obserwowała pacjenta. Z ulgą zarejestrowała mrugnięcie i uśmiech, z troską malującą się na pyszczku zaś obserwowała późniejszą utratę świadomości. Na szczęście pacjent jednak nie kopnął jeszcze w kalendarz.
Przez dłuższą chwilę przyglądała się wykresom obrazującym czynności życiowe.
A jednak będzie potrzebna glukoza. Miała nadzieję nakarmić pacjenta kleikiem, ale skoro odpłynął, nie ma na to szans. Potrzebna glukoza.
Przygotowała więc szybko kroplówkę z glukozą i podłączyła do niej nieprzytomnego.
Poprawiła bandaż unieruchamiający skrzydła. Rozejrzała się, czujnym spojrzeniem przeczesując Lecznicę.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Na dobry początek userka da znać, że wie, że Alkowa ma zapowiedzianą nieobecność, zaś jeśli czegoś nie posiada, to nie niewiedzy, ino pretensji za to i nie pisze w celu robienia wyrzutów czy ukojenia zniecierpliwienia, lecz dlatego, że ma pomysł, co jeszcze od siebie włożyć w sytuację toczoną pomiędzy dwoma samcami i robi to teraz, skoro może czasowo i wenowo wyrobić.
Dodajmy za to, iż Noish nie posiada za dużo cierpliwości, coby nie rzec - nie posiada jej wcale. Udawajmy na potrzeby ukojenia Noishowego sumienia - nie nieprzeciętnie wrażliwego, ale zawsze coś może mu podpaść, więc bądźmy ostrożni - że wierzymy w istnienie resztek tego cennego przymiotu gdzieś tam, hen, gdzie nawet świadomość zainteresowanego nie sięga. Każdemu jak świat szeroki wyjdzie to na lepsze, bo nieoskarżony o niecierpliwość, nasz wilczek nie będzie musiał zbulwersować się, że kalumnie, do tego bezpodstawne, plując siarczystymi obelgami, ot, czym głowa bogata, a oskarżyciele zwalczać jego dzielnej i ciut zdesperowanej obrony też nie będą zmuszeni. Wielce więc prawdopodobne, że minimalnie cierpliwy jest chociażby wtedy, gdy to rzecz konieczna, pod przymusem, jak nie trzeba, to nie ma czemu się wysilać; tym ten wywód kończę.  
Zmierzamy bowiem do tego, co nastąpiło: ów niecierpliwy samiec postanowił brać sprawy w swoje ręce, odwdzięczając się przy okazji, może w sposób troszeczkę inny, aniżeli zlecił mu Al. Pierw przymierzył się do zadania, które przed nim zamajaczyło, trącając beżowego barkiem od niechcenia oraz tylko na tyle mocno, na ile wyszło bez poważnego ryzyka zachwiania się. Wtedy już upewnił się, że to nie starczy do zrealizowania zamierzeń, zatem wyrwał z łap towarzysza chustę, zarzucił ją sobie na kark dość udanie, aby nie zleciała za szybko, nie wiążąc co prawda (dzięki czemu miała wedle jego zamiarów pozostać dostatecznie czysta, niezgnieciona, że mucha nie siada), aczkolwiek efekt tako czy owako był taki, iż spoczęła... powiedzmy, stabilnie, nie spadła przy dalszych poczynaniach, które miały się tak: zębiska Noisha zacisnęły się na jasnym karku, co nie powinno objawić się paskudnymi przypadłościami, bo nie wbijał ich, postępując raczej w podobny sposób, jak matka względem szczeniaka, którego należy przetransportować w inne miejsce wbrew jego woli lub bardzo chyżo. Oczywiście, nie został Alastair oderwany od ziemi, jednak szarpnięty w bok, w stronę lecznicy, przy czym z okolic tyłu jego głowy i w tej sytuacji również paszczy limonkogrzywego doszedł pomruk, bardzo niepodobny to pełnego wyrzutu "nie wygłupiaj ty się", lecz tym zdaniem w istocie był, rodząc się w postaci zbliżonej do "newyrhhhhhhrrupsee". Prędzej lub później może dojdą, alternatywa - zabiją się po drodze.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Okej, Kein może jednak faktycznie przybył w złym czasie, ale mówi się trudno.
Problem? Prosty - Złamana lewa łapa, 4 otwarte rany oraz jedna dosyć poważna na prawej łapie przez którą wilk nie może za bardzo chodzić. On się właściwie nawet czołga...
Ale taki suprise, bo nie miał szans aby dojść w ogóle tutaj normalną drogą. Nawet latać nie mógł ze względu na rany, bo to za duży ból mimo wszystko.
Pęknięta czaszka? Zrośnie się na pewno, więc trzeba jedynie poczekać. No dobra, nie pęknięta aż tak... w każdym razie.
Jego przybycie nie było jakieś niezwykłe, jedynie musiał ponownie użyć swojego ''Cienia'' i tak jak nazwa wskazuje, pojawił się zwyczajnie z ciemnego kąta wychodząc.
Nie był straszydłem czy czymś... nieważne. W każdym razie info dla usera - Pozostało 1 użycie cienia; Reset 01.01.2015.
No czarny basior to sobie nowy rok przywita wystrzałowo....
Dobra, szybko zbadać trza kto tutaj jest. Lea po standardzie. Hmm.. ta go chyba jednak ochrzani za przybycie znowu. Może karta stałego klienta będzie kiedyś?
Lee... kojarzy jedynie z baru, nic więcej. Nie wie nawet jak się nazywa właściwie.
Marano.. kojarzy jakoś tam.
Alastair. Nie zna za bardzo, ale wie iż jest kimś ważnym w ogniu. Szczerze mówiąc Kein nawet nie wie o jego awansie na Alfę.
Nie będzie się wtrącał do tego co tam się dzieje. Zwyczajnie usiądzie i będzie się trzymał z daleka.
W sumie i tak nie myśli, tylko same szumy ma teraz w głowie. Skupienie jego równa się 0. Krwawienia jakieś? Jest jedno, ale chwilowo nie aż tak mocne.
Skąd rany? Lepiej nie mówić.. jeszcze lepiej nie mówić.
Jak to jest, że wojownik wiatru jest aż tak słaby co? No cóż, najwidoczniej ktoś nie do końca kompetentny go brał, albo przeciwnik był za mocny. Nieważne w każdym razie.
Cisza... piękna cisza. Oby nie wieczna.
Kolejne błędy? Popełnił jak zwykle.
Dzieciak? Gdzieś jest.. na pewno.. a jak zginął to trudno. Nie dowie się nawet kto go zostawił. Tak, tutaj Kein był brutalny. A nie chwilka, to nie on miał go wychowywać. Trudno, ten wilk nic nie wie nawet.
Kto zginie a kto przetrwa, o tym zdecyduje tylko to kto żyje na górze. Nie jest tutaj mowa o bogach, o nie.
Tylko... jedna ciekawostka dla osób które znają tą postać. Basior zawsze miał ze sobą sprzęt cały swój jeśli potrzebował lub nawet i nie. Tylko w krytycznych momentach niczego nie miał. Tutaj jedyne co zabrał to jeden jedyny nóż który był związany przy tylnej łapie w ramach jego chorej psychiki.
Nie przetrwa to upadnie, jak upadnie to mu to łapę przetnie.
Przetnie to nie wróci. Ani duch ani zombie.
Po co to wszystko się dzieje, dlaczego on ma obrywać za istoty których nawet nie zna i nie są z jego watahy? No cóż, nie wszyscy są idealni.
Fabuła która pytacie? Jakaś.
W każdym razie siedział lekko się kołysząc na boki. Był na holu, tak jak zawsze. Nie szedł do nikogo. Siedział i czekał na swoją śmierć.
Tak naprawdę nie chciał pomocy. Wolał tutaj zdechnąć.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Leośka zobaczyła Kein'a pierwsza. Zobaczyła, rozpoznała. Podbiegła.
- Co się stało?
Nie czekając na odpowiedź schyliła się i wsunęła łeb pod jego brzuch. Następnie wyprostowała, unosząc go. Z wielkim trudem, oczywiście. Nie była najmłodsza, a Kein nie był najlżejszy. Miała jednak jako - taką wprawę w targaniu pacjentów.
Zatargała go więc i położyła na którymś z pustych łóżek. Zbadała szybko. Odwiązała nóż i położyła na szafce obok.
- Tempus, przygotuj krew do transfuzji. Ruchy, ruchy!
Zaklaskała w łapy, chcąc jeszcze bardziej podkreślić pilność zadania. Następnie zajęła się Kein'em. Założyła opaskę uciskową powyżej złamanej łapy oraz powyżej rannej. Obejrzała szybko łeb.
Niedobrze... Trzeba będzie mu tomografię zrobić.
Obejrzała jego oczy. Rozszerzone... Ale nie aż tak bardzo. Rokują poprawę.
Wstrzyknęła miejscowe znieczulenie i zaczęła opatrywać rany. Zaszyła wszystko, oprócz złamanej łapy. To będzie wymagało prześwietlenia...
- Będzie dobrze. Nie ruszaj się. Wyjdziesz z tego. - mruczała pod nosem, ni to do siebie, ni to do Kein'a.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Śmieszne jest to uczucie jak nie możesz w ogóle zrozumieć co się dzieje wokoło.
Żyjesz? Jesteś martwy? To wszystko nie ma znaczenia kiedy jest ci dosłownie wszystko jedno.
Wilczyca jakaś.. kto to? Chwilka, Kein skup się w końcu. Lea.
Kojarzy.
Żyje. Przetrwał.
- Daj spokóóóóój... przeżyję. To tylko małe dra...
Słowa jednak nie dokończył, bo zaczął syczeć aż z bólu.
Ciekawe jest to, że nie jest aż tak ranny. Może jednak coś innego się w nim dzieje?
Tego za szybko się nie dowie nikt. Nie chciał operacji, nie chciał pomocy. Wolał zostać tam i przemyśleć wszystko. Tak to jest jak się działa pod wpływem chwili.
Myśli. Nie ma. Zniknęły wraz z świadomością kilka minut temu. Co widzi? Tylko wilki, już cały obraz zaczyna się zamazywać. Kontaktuje? Ledwo.
Życie mu ucieka, a czas leci. Zegar tyka. Ten zwykły i biologiczny. Czy przetrwa? Są na to bardzo małe szanse.
Jednak.. wszystko leży w ich rękach.
- Nie próbuj nawet dopuszczać do mnie kogoś niedoświadczonego. - rzekł z ogromnym zdenerwowaniem.
Odbijało mu.
Łapa która ledwo się trzymała dotknęła jego pyska. Ból głowy.
Gorączka i pocenie się. Serce coraz wolniej bije.
Jest teraz sam. Amiru została gdzieś tam z tyłu i pewnie mu się za to odbije. Trudno, ale nie chciał jej teraz martwić tym stanem.
Kruk gdzieś poleciał.. chyba dać znać, że jest w lecznicy.
Jednak pojawił się jeden mały problem. Cień. Jego cień nie był normalny, naturalny. Został zniekształcony. To jest jakiś znak.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea niestety nie była szamanem. Była tylko lekarką, mogła leczyć jedynie rany cielesne.
Dostrzegła cień. Nietrudno domyśleć się, co pomyślała.
To, czego tak strasznie się bała dzieje się znowu.
Ktoś zostaje opętany. Ktoś jej znany, przyjaciel, Kein.
A ona nie potrafi zrobić nic.
W końcu machnęła łapą na Tempusa. Dopadła biurka i zaczęła wywlekać szuflady.
No gdzie to jest...
Ma! Buteleczki Arthas'a.
Szybko przygotowała jedną do podania kroplówką. Podała. Nastawiła złamaną łapę i po prostu ją tak trzymała, czekając, aż lek zacznie działać.
Na tomografię czas przyjdzie później. Jeśli buteleczka z niepozorną, przezroczystą cieczą zadziała...
Niech zadziała.
- Nie ruszaj się. Będzie dobrze. Nic ci nie będzie. Masz rację, to tylko draśnięcie. Proszę, niech to zadziała...
Teoretycznie ciecz powinna zasklepić rany i rozpocząć proces zrastania się kości.
Opętywani są tylko słabi... Ranni, chorzy, zmęczeni.
Czy ten dziwny specyfik przyniesiony bóg wie skąd zadziała? Wzmocni wystarczająco?
- Proszę... Niech to zadziała... - mruknęła ponownie, przyglądając się wężykowi łączącemu Kein'a z specyfikiem.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Specyfik.. pamiętał Kein.
Szkoda jedynie, że go nie rozpozna. Za dużo czasu minęło oraz za wiele się wydarzyło.
To wszystko zaczyna go już naprawdę przerastać. Wszystko może minąć, ale nie to co on może zostawić.
Opętanie? Nie, to już raczej nie. Cień z niego jest już dawno, więc za późno jest już na jakikolwiek ratunek. Szamani też odpadają, bo tych czarny basior nie zdzierży.
Magowie? Zabić.
To co podała Lea jakby zaczęło skutkować. Powoli wszystko się zrastało, ale problem polegał też na tym iż nasz wilk odleciał z bólu.
Śpiączka? Raczej nie.. jednak, zwyczajnie zemdlał.
Nie odzywał się, bo nie wiedział nawet co powiedzieć. W takich sytuacjach kto by wiedział? Nie jest się nawet pewnym, czy przeżyje czy nie.
W tym wszystkim najśmieszniejsze jednak jest to, że przetrwał tyle lat, tyle dał rady rzeczy przezwyciężyć. Chciał pomóc jednocześnie nie zważając na to co może się stać.
W jego głowie zaś rozgrywała się jedna wielka walka. Trzeźwe myślenie przyćmiewała jego cała ''odwaga''. Co zrobiłby teraz? Wstał i zabił. Kogo to już inna sprawa, bo lista jego ma koniec i to za dosłownie chwilkę. Jedna osoba pozostała.
Ci co znali go kiedyś na pewno by już nie potwierdzili, że to jest ten jeden prawdziwy Kein który niegdyś nie wiedział nawet, że istnieje takie zdanie jak ''spełniona zemsta''. Dla niego to była wieczna walka i rozpacz po utracie wszystkich. Teraz? Jest mu już wszystko jedno. Pomścił. Ma spokój ducha.
Ci co są tutaj jednak dają mu nadzieję. Szkoda jednak, że tyle się musiało wydarzyć aby to w końcu zrozumiał.
Szczerze mówiąc to ten nawet nie wiedział iż Lea uważa go za przyjaciela. Zawsze myślał, że jest dla niej zwyczajnie jakimś tam pacjentem. Zemsta w Anglii faktycznie ją tak przekonała? No cóż, to akurat dobrze. Jedno zaś go dobijało wiecznie.. cokolwiek by nie chciał zrobić to i tak jakby nadeszła wojna... będzie musiał wybierać.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Z ulgą obserwowała poprawę. Na wszelki wypadek dorzuciła drugą buteleczkę. Trzymaną dotąd łapę ostrożnie odłożyła na łóżko, niech się zrasta spokojnie.
Własną łapę, brudną od krwi Kein'a, przytknęła do tętnicy basiora, mierząc puls.
Nie było dobrze... Ale następowała wyraźna poprawa.
Ponownie przyjrzała się obrażeniom łba. Te najbardziej ją niepokoiły...
Cóż. Jak stan wilka stanie się stabilny, zrobi tomografię.
Spojrzenie jej wciąż jednak wracało do cienia basiora. A może do Cienia z litery dużej? Widać przecież, że wyraźnie żył własnym życiem.
Trzeba mieć nadzieję. Będzie dobrze.
On nie zostanie opętany. Nie teraz, nie tutaj. Nie!
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Blisko jednak było. Za blisko. To się odbije na tym wilku bardzo porządnie. Nigdy więcej aż tak ryzykownych walk. I teraz w ramach wyjaśnienia - te obrażenia były z wyprawy starej z Anglii. Po prostu niektóre objawy wciąż się nie ujawniały lub zostały zignorowane przez wojownika.
Tak to jest jak się bawisz w wielkie walki a potem dostajesz po zadzie od każdego kto się trafi po drodze. No cóż, przecenił swoje możliwości. Nie zginął. Dziwne.
Wilk zaś ledwo żywy otworzył jedno oko próbując zrozumieć co się właśnie dzieje wokół.
Wszystko wraca do normy poza niektórymi sprawami które tyczą się cienia. Cień czarnego basiora tak jakby ustawił się do spojrzenia na lekarkę. Może się śmiał może i nie, ale po chwili zniknął.
Dlaczego? Bo nie było aż takiego oświetlenia aby mógł się zjawić normalnie. Obserwować też nie może.. niech wie, że ten w kim siedzi jeszcze dożyje następnego dnia. Tak to jest jak się oddajesz czystej niesprawiedliwości.
Dusza za możliwości. A może jednak się myli? A może faktycznie Kein ma nad sobą kontrolę? Ta ostatnia opcja jest najbardziej możliwa. A w każdym razie do momentu aż nie pojawi się deszcz. Ten to działał na niego jak upiór na niewinne istoty.
Skurcz. Nic więcej.
Nagle jednak otworzył oczy... nie mógł się ruszyć w ogóle, ale słowa jakieś tam poszły.
- Więc jednak mam jeszcze tutaj coś do zrobienia skoro żyję....ach...
Dziwne, że nagle udało mu się mówić. Potem znowu ten sam ból. Chować się można za osłonami oraz ścianą bólu. Każdy tak potrafi, ale kto ma siłę aby zza tej ochrony wyjść i stawić czoła temu co zagraża życiu? Niewielu i na pewno do tych osobników nie należy ten wilk.
Trudno, nie wszyscy wojownicy są żądni krwi i chętni do walki oraz zatracenia wszystkiego co mają. Nie można myśleć stereotypowo o wszystkich, bo inaczej się przekonać trzeba również do istnienia wielu bogów, co jest nieprawdą.
- Proszę nie mów mi tylko, że zaraz będę musiał zjadać kleik made by Lea. - zaśmiał się, jednak po chwili zaczął się krztusić.
Uspokoił się i leżał jak gdyby nigdy nic.
Może jednak tamten lek działa na wszystkich i wszystko? W bazie zostało to już bardzo dawno udowodnione.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Wilczyca energicznie pokiwała łebkiem.
- Tak, masę rzeczy do zrobienia. Nie możesz jeszcze umierać i ja ci na to pozwolić nie zamierzam.
Kroplówka się skończyła, cień zniknął... Sytuacja opanowana najwyraźniej. I dobrze. Kolejnego leku zużywać na Kein'a nie chciała, i tak dostał jeden nadwyżką. Wolała je oszczędzać... Nie wiedziała, skąd jej partner je wziął.
Na pytanie o kleik uśmiechnęła się. Od razu widać, że czarnemu basiorowi się poprawia.
- Oczywiście, że będziesz musiał kochanieńki.
Krztusi się... Niedobrze. Ale kryzys został zażegnany. Teraz można stopniowo doprowadzić go do porządku. Prześwietlenia, tomografie...
Na wszystko będzie czas.
- Jak się czujesz? - pytanie wszak najważniejsze.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Hmm, a więc ktoś jest jednak szczęśliwy z powodu, że ten żyje.
Ciekawe to jest na pewno ale trzeba również dodać iż nie jest w najlepszym możliwym stanie.
- Dzięki Leo.
Nawet nie będzie wspominał AM, bo to.. słabo się odbija na niej. Kilka rzeczy jednak lepiej przemilczeć póki się da.
Tak więc jedynie trochę się zmarszczył na wieść o tym, że dostanie ten nieszczęsny kleik.
Ajć będzie umierał w mękach i to porządnych jedząc to co stworzone zostało przez ludzi.. coś co jest gorsze niż ZUS i przez co śmiertelność w szpitalach wzrasta o 0,001%!
- A wiesz co ci powiem? Jak trup, ale jakoś to będzie na pewno.
I tak się spojrzał martwym wzrokiem na nią. Ciekawe....
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea pokiwała łebkiem ponownie. Bo i dość często to robiła. Ten typ tak ma, jak to mówią.
- Nie ma sprawy.
Na jego następne słowa zacmokała z dezaprobatą.
- Oj tam, jak trup. Trupy charakteryzują się pewną sztywnością i oziębłością wobec innych, nie sądzisz. Poza tym są dranie nieczułe. A ty na pewno coś czujesz. Powiedz więc cioteczce Lei, co cię boli? I nie, odpowiedź "wszystko" mnie nie zadowala. Jest dość nieprecyzyjna, nie sądzisz? Nie uważam na ten przykład, by bolały cię teraz koniuszki uszu.
Wyszczerzyła się do niego radośnie. Taki miała sposób odreagowywania stresu, co poradzić? A Kein jej niezłego stracha napędził. Bała się, że ten jej zejdzie na rękach. Na szczęście tego nie zrobił, więc... Cóż. Zarzucała go swoją wesołą paplaniną o niczym.
A jest to o wiele bardziej zabójcze, niż kleik!
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
'' Cóż. Zarzucała go swoją wesołą paplaniną o niczym.
A jest to o wiele bardziej zabójcze, niż kleik!'' - O.O

Kein zaś też zrobiłby te same oczy co user słysząc te zdanie, jednakże tak się nie da czyż nie?
- Leo, przecież wiesz iż żartuje.
Wilk obserwował sufit. Brzydki.. nie w jego guście, na pewno zarywać do tego nie będzie no co? Chwilka, stop. Widać, że mu jednak trochę odbija ale mówi się trudno. Po takim przeżyciu to można powiedzieć iż życie się zmienia, ale tylko i wyłącznie na gorsze.
Próbował się lekko ruszyć. Nic to jednak nie dało, więc zaprzestał tej próby ucieczki przed KLEEEEIIIKIEM.
NIE MA, NIE DA SIĘ!
User już współczuje temu basiorowi.
- Poza czachą i łapą.. raczej nic. No może jeszcze najwyżej.... emmm nieważne.
Tutaj woli przemilczeć tą sprawę ze względu na to, że wyszłoby jaki jest puszczalski ostatnio.
W sumie sam nie wiedział czy to prawda. Większość chyba po pijaku była...
No nic, jakoś żyć trzeba.
Sponsored content