Leczenie

Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea uśmiechnęła się szeroko, prezentując lśniąco białe ząbki.
Sięgnęła do szafki i wyjęła rolkę bandaża elastycznego. Pokazała go Kein'owi i Amiru.
- Miejmy nadzieję, że nie będzie trzeba. Ale jest czym związać, na wszelki wypadek. Nie martw się słonko, Kein będzie grzeczny. Prawda? - zerknęła na basiora, robiąc groźną minę.
Następnie jednak zepsuła efekt, śmiejąc się serdecznie.
Z zaciekawieniem słuchała jego słów o zdolnościach. Nic nie wyjaśniły... A szkoda.
Brak weny i zamarzające palce nie ułatwiają pisania... Cóż, taki post lepszy, niż żaden.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Zrobilo jej sie przykro. Bardzo przykro. Na tyle, że zamknęła się, chociaż już rozwarła pyszczek, by uraczyć otoczenie kolejnymi 'zabawnymi' tekstami. Zagryzła dolną wargę, zastanawiając się, dlaczego? Dlaczego Kein robił jej wyrzuty? Owszem, nie wiedział, co się z nią działo - ale był sam sobie winien. Nie wiedział, co robiła przez ten czas, kiedy go nie było, poza tym, że została matką. Amiru też nie znała potomstwa Kein'a, ale nigdy nie pomyślałaby nawet, żeby się o to obruszyć. On nie potrafił utrzymać w spodniach tego i owego - a sam wymagał, że Amiru będzie wyczekiwać na niego, skazując się na celibat? Tak odbierała ostatnie jego słowa. Jako jego partnerka, miala chyba prawo zapytać o niego. Miała chyba prawo chociażby chcieć go poznać lepiej - i podzielić się z nim tymi pragnieniami. A on? Obraził się? Nie wytrzymała.
- Co znowu źle zrobiłam? Co Cię boli? Że mam potomstwo? Też nie jesteś święty, pragnę przypomnieć. Przykro mi, że czynisz mi wyrzuty, rozpamiętując przeszłość. Ja Twojej córki też nie znam, jakbyś zapomniał... - mówila, o dziwo!, spokojnie i wcale się nie unosząc. Nie była zła, nie gniewała się na niego... Jedynie było jej przykro. Poczuła się tak, jakby wszystko - zdaniem wojwnika - robiła nie tak, jak powinna i jakby jej winą było, że urodziła szczeniaki, których nie widział. A czy chociaż podzielił się z nią tym? Powiedział, że mu na tym zależy? Powiedział, że chce pomóc je wychować, po czym padł niczym martwy na ziemię... Tak, zamiast zaproponować mu lecznicę, powinna zaprowadzić do swojej jaskini i pokazać młode. Mogła się domyślić!
- Jeśli to Cię boli, powiem tyle tylko, że podczas, kiedy balowałeś u innej, ja tęskniłam. Nie miałam nikogo, a młode są owocem gwałtu, mam nadzieję, że nieco Ci lepiej z tymi informacjami. Zdrowiej. Przepraszam, wyjdzie, ze Cię skłamałam, ale... przemyśl, czego tak naprawdę chcesz. Leo... proszę, zajmij się nim... - powiedziała spokojnie, acz niemalże błagalnie, czując, jak łzy napływają jej do oczu. Nie mogła się rozkleić. Znowu... Postanowiła zatem opuścić to miejsce, zanim znów padną słowa, których usłyszeć nie chciała...

zt/
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Dla niego to był jedynie żart.. o co jej teraz chodzi, fakt Kein nie ma poczucia humoru i to jest tragedia, ale nie powinna tak robić i uciekać.. to jednak i jego zabolało.
Faktem jest też to, że idiota coś odwalił ponownie. Dobra, koniec tego.
Czas się zabrać do roboty bo oczywiście znowu coś odwalił, bo oczywiście wszystko ponownie spierdolił!
- Ku*wa.
Wstał i zniknął natychmiast.
Sprawa cienia, bo jakżeby inaczej?
Teraz czas gonić Amiru tak samo jak usera terminy.
Nie pozwoli aby to ponownie się stało! O NIE MA TAK ŁATWO.

ZT.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
{Wycena szkód:
Prawa przednia łapa złamana w dwóch miejscach. Kość trochę się przesunęła. Mocno posiniaczony prawy bok. Osłabienie, jeśli i to warto nadmienić.}

Co zaś się Noisha tyczy - on się, tak się składa, zastanowił porządnie, rzekłabym, od deski do deski przeczytał, przestudiował zapisany na twardym dysku opis ostatnich zdarzeń. Relacja trochę mało wiarygodna, przecie subiektywna, ale wykorzystał ją i położył na szali, podejmując decyzję należącą do gatunku tych diabelnie kłopotliwych. Odpuścić sobie zbawianie zbawiciela od własnej głupoty oraz pozwolić mu zgnić gdzie tam sobie chce? Przejmować się oder nicht? Jest czym czy też bujda na resorach całe Noishowe przewidywania, jakie okropne rzeczy się staną, jeśli sam będzie żył po swojemu i pozwoli odejść, nie wścibiając nosa w sprawy innych? Gdybyż mógł nie mieć toku myślenia, który prowadził ku rozważeniom wszystkiego z każdej możliwej perspektywy; gdyby na ślepo mógł przeć ku jednemu, albo przekonany, że TAK, stuprocentowe TAK, albo gotów poświadczyć, iż całkowicie NIE, ale najczęściej był na MOŻE - cierpiał przez tę przypadłość. Byle codzienne wyzwanie mogło przerodzić się w tułaczkę po rozdrożach pomysłów na rozwiązania, gdy nie wiadomo, w którą stronę do Itaki, a często również nie sposób nikogo zapytać przez brak wiarygodnego delikwenta. Bo co, Alkowi ma uwierzyć, że dobrze jest i nie ma co? Niełatwo, mopanku, niełatwo; wypuścił w którymś momencie roztargnienia pomieszanego ze zwątpieniem koleżkę, ułatwiając niechybnie odzyskanie niezależności w obieraniu kierunków drogi, po czym przechylił w skupieniu łepetynę, lustrując pyszczydło Alka, przebiegając źrenicami od nosa po uszy.
Jeśli się nie wie co... to najlepiej nic. A później cokolwiek do przypisania temu funkcji wymówki się znajdzie, zresztą nie jest pewne, czy się będzie z czego tłumaczyć: z upływem czasu zaczynał wątpić, aby było możliwe, że druh podczas, dajmy na to, ataku bólu, którego nic nie zapowiadało, nikt nie przewidział, odczucia niewyobrażalnie wielkiego, przypadkiem będzie znajdował się nad urwiskiem, ledwie parę centymetrów od krawędzi bądź na niej w ogóle, po czym oczywiście zachwieje się i... ciąg dalszy - rzecz oczywista. Czerwono. Czerwień. Za dużo czerwieni dla wyobraźni. E, no bał się co nieco o tego zucha! Tyle że matki są od bania się, a o ile jest dobrze poinformowany, takiego dokonania w życiu nie ma. Na razie. Zależy, czy chrapka będzie, bez niej nie ma opcji.
Koniec bycia altruistom. Pokręcił jeno z wyraźnym potępieniem zamiaru wybycia łepetyną, gdy już skończył znamienity obrządek wgapiania się w jasnego, odwrócił łeb w stronę, w którą on jak grzeczne dziecko będzie zmierzał, nie darując na drogę ni krzyżyka, ni słowa o ciepłym odcieniu, chociaż widać, że w wielkim gniewie się nie żegnał, chłód, nic więcej. A w końcu stało się, podreptał, otulając się mantrą: "szkoda zachodu". Złota myśl na dziś.
A skoro już przy tym jesteśmy - to dziś mogłoby się wreszcie skończyć, bo nie przynosiło jegomości Noishowi wiele szczęścia, chyba że nazwiemy nim przejście ze stanu niemal fabrycznego w mocno zużyty oraz przemianę w chwiejącego się podczas chodzenia wilczurka, po pogodzeniu się z samotną wyprawą do jaskini l...ekarza i po utracie punktu, na którym dawał radę się skupiać, co ułatwiało walkę z gorszym i gorszym samopoczuciem, gasnącego w oczach z każdym krokiem. Dopiero za jakiś czas będzie mu dane się rozbudzić, po zdrowym, niekrótkim odpoczynku, to na pewno. I w przyszłości będzie ostrożny jak zając w sezonie łowieckim. Być może.
- Dzień... no ten... dobry - szepnął niemrawo, stanąwszy w drzwiach, zaglądając nieśmiało do środka. - Nie... ten... no... przeszkadzam? - Chyba tak, było brać przykład z Alastaira, jednak teraz mógł tylko westchnąć boleśnie. Samotną możliwość wykorzystał.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Uciekł. Zniknął, nim zdążyła zareagować. Niedobrze. Amiru będzie zła.
Nowy pacjent?
Cóż, nie ma czasu ganiać za Kein'em. Musi się zająć swoją pracą.
Pokręciła więc łebkiem energicznie.
- Nie, skądże. Wchodź, wchodź. Co się stało?
Stał w drzwiach, więc nie mogła jeszcze ocenić szkód. Bo odległość i bo drzwi zasłaniały.
Ruszyła w stronę wilka, gotowa pomóc, gdyby wejście okazało się problemem.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Aby nie blokować ,krótki odpis jako że Tempus póki co nie wiedział co zrobić. Widząc nowego pacjenta uśmiechnął się nieco w duchu na myśl że będzie mieć okazję po praktykować na kimś jeśli go dopuszczą do jakiejś pomocy na co szczerze liczył. Już nie mógł się doczekać...jednak nie nalegał. Nie chciał być nachalny czego sam nie lubił to też przyjrzał się beznamiętnie pokrzywdzonemu po czym spojrzał na Leę tak jakby chciał rzec. Melduje się na rozkaz! Jednostka sanitariuszy gotowa do akcji!
Rapish
Dorosły

Rapish


Female Liczba postów : 61

     
W miejscu tym zjawiła się Rapish, idąc ze zwiesząną głową i kiwając się, jakby była pijana. Jej stan prezentował się mniej więcej tak: ugryzienia na całym ciele, rozcięcia, ślady zębów, zakażenie krwi do odratowania, a tym samym osłabienie organizmu i zawroty głowy. Potrzebowała pomocy, to pewne. Tylko cudem udało jej się trafić akurat do lecznicy, niż spaść w jakąś przepaść, albo do dziury. Jakimś cudem weszła do budynku lecznicy.
- Potrzebuję... pomocy... - powiedziała, próbując się nie zataczać. Była dość osłabiona, zawroty głowy utrudniały nieco chodzenie. Poza tym, całe jej ciało paliło, jakby było całe w ogniu.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea natychmiast dopadła pacjentki. Tego wciąż stojącego w drzwiach ze względu na jego zachowanie uznała za mniej poszkodowanego.
W każdym razie załadowała skrzydlatą na pierwsze z brzegu wolne i czyste łóżko.
Dokonała szybkich oględzin ran. Oj, nieładnie...
Wyciągnęła strzykawkę i pobrała krew wilczycy do badań. Pełną strzykawkę podała Tempus'owi.
- Na dole i w lewo, takie małe laboratorium. Tam przebadasz mi tą próbkę. Ruchy, ruchy!
Tutaj, w ogniu pracy, łatwiej jej było zapomnieć o tym, że Arthas odszedł. Że ją zostawił...
Tutaj przejawiała jaką - taką energię nawet, choć chuda jak szkielet i ledwo trzymająca się na łapach. Cóż... Ale kto nie ma problemów? Każdemu się zdarzają. Póki nie zagraża to pacjentom...
W każdym razie Leośka wróciła do pacjentki i zaczęła czyścić rany, nakładać szwy, ogółem tamować upływ krwi.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Nagle dostrzegł jak do lecznicy weszła ledwo żywym krokiem wilczyca w dość słabym stanie. Tempus, przyjrzał się uważnie będąc w gotowości. Nim się obejrzał, Lea już trzymała fiolkę z krwią którą miał zbadać.
-Oczywiście, już się robi
Powiedział szarawym głosem, przeplatanym spokojem z nutką ekscytacji i pobiegł we wskazane miejsce gdzie dostrzegł laboratorium... przez chwile przestraszył się ,jako że miejsce przypominało jego koszmar. Szybko włączył światło by rozgonić ciemność, jaka panowała w pomieszczeniu. Nie było czasu. Jak zrobić badanie krwi? W książkach wszystko wydaje się proste... No nic, nie ma czasu. Wilk włożył próbówkę do odwirowania ,czekając jak krew rozdzieli się na poszczególne składniki...będzie łatwiej analizować. Po pewnej chwili ,wilk włożył próbówkę do maszyny analitycznej ,która zrobiła prosty wydruk danych...poziom krwinek, glukoza, ilość białych krwinek, takie tam. Kiedy z urządzenia było słychać głośny dźwięk drukowania wyniku, Tempus poczuł jak ostrze przejeżdża po jego szyi... Otrząsnął się i rozejrzał, ale nikogo nie było, a jego szyja była cała. Miał wrażenie że wpada w paranoję, tym bardziej że koszmar zawitał w jego krainie nie tak dawno. Koniec! Ostatnia próba ,która pomoże wykryć jakieś dziwactwa i ustrojstwa. Pobrał pare kropel krwi, które ułożył na jednym szkiełku, które pokrył drugim, tak że kropelka objęła cały kwadracik. W sam raz do zbadania. Wsunął płytkę pod mikroskop i zaczął na różnych obiektywach badać krew. Na nie wielkim zbliżeniu nic nie widać... krew jak krew. Przyjrzyjmy się osoczu i krwinkom. Powiększając obraz, dostrzegł po chwili jakieś szarawe plamki. Zbliżył jeszcze bardziej obraz by dostrzec coś niepokojącego. To dziwne... nie przypominał sobie aby tak wyglądała krew. Zaczął przyglądać się ustrojowi...wyglądało to jak wirus ,albo inne dziadostwo. Lepiej aby zobaczyła to Lea. Wydarł kartę z wydrukiem oraz pobiegł z powrotem do niej.
-Lea! Powinnaś to zobaczyć, coś jest nie tak. Albo źle pobrałaś próbkę, albo w jej krwi pływa coś czego nie powinno być.
Powiedział ,co chwile patrząc na nią ,to na poszkodowaną, podając jej kartę z testu. Na nim było wszystko w porządku...co najwyżej zawyżony poziom adrenaliny ale to raczej nie było nic dziwnego.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Poklepała go po barku.
- Brawo, świetnie się spisałeś. Dokończ łatanie według wzoru, zaraz wracam.
Popędziła przyjrzeć się krwi pod mikroskopem. Stwierdziła to samo, co uczeń - zakażenie. Konkretnie, bakteriemia. Na szczęście jeszcze nie sepsa.
Przygotowała odpowiedni antybiotyk, po czym wróciła do pacjentki. Zrobiła dożylny zastrzyk. To powinno póki co poprawić sytuację, kolejne badanie krwi za kilka godzin.
Zostawiła Tempusa przy pracy, niechaj sobie radzi, zdobywa doświadczenie. Poszła zamiast tego umyć łapy, brudne od krwi.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Kiwnął głową i uśmiechnął się onieśmielony. Ktoś go pochwalił... o jeju, to jest takie wyjątkowe! Wilk lekko zarumieniony, z uśmiechem na mordce zaczął poprawiać bandaże na jej ciele. Właściwie Lea wiele dla niego nie zostawiła...choć przeoczyła kroplówkę która mimo wszystko przyda się. Teraz kiedy jej stan jest w miarę stabilny powinno się zadbać o glukozę i takie tam, aby poziom krwi powrócił do normy oraz nasz pacjent nie umarł z braku suplementów. Ostrożnie wbił wenflon...bał się nieco że nie trafi, jednak na szczęście dostrzegł żyłę, a właściwie kropkę po pierwszym kłuciu. Na tej linii powinno być miejsce na umieszczenie igły. Kiedy już skończył, podwiesił kroplówkę oraz podłączył ją pod nią. Chyba Lea nie obrazi się o to. Tymczasem wymienił lekko zakrwawione opatrunki ,zakładane w chaosie by uratować wilczycę. Otarł ślady krwi, za pomocą ręczniczka z wodą ,spłukując zabrudzenia i zaschniętą gdzie nie gdzie krew. Pozostał drugi pacjent. Naszykował mu łóżko gdzie go powoli usadowił i podał mu coś do picia, przyglądając się.
-Nie martw się, lekarz zaraz przyjdzie.
Dodał z lekkim uśmiechem i usiadł obok, w oczekiwaniu.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Obserwowała pracę Tempusa. Dobrze sobie radził. Już gdy do niej przyszedł miał solidne podstawy i sporą wiedzę. W sumie wystarczy mu kilkaset godzin praktyk, może na koniec jakaś drobniejsza operacja, i będzie gotów do testu na Pomocnika.
Potem znów kilkaset godzin praktyk... I niech zdaje na Lekarza.
Lei bardzo przyda się pomoc. Gdyby Lekarzy było więcej, ktoś mógłby polować, byłoby świeże mięso na rosół. Byłoby komu pozbierać ziół leczniczych.
Najgorzej było podczas epidemii. Wszyscy byli chorzy, wszystkimi na raz trzeba było się zająć, a sama Lea również się zaraziła.
Gdyby nie Arthas... On i Alek uratowali sytuację.
Podsumowując - przyda się drugi Lekarz i Tempus prawdopodobnie nim zostanie.
Post o niczym w zasadzie, nic nie wnoszący. No cóż.
Rapish
Dorosły

Rapish


Female Liczba postów : 61

     
Rapish nie zdawała sobie do końca sprawy z tego, co się wokół niej działo. Tylko przyszła do lecznicy, została gdzieś położona, chyba się nią zajęto... To ostatnie wywnioskowała stąd, ze była podłączona pod kroplówkę, oraz obandażowana. Tak przedstawiał się jej stan, gdy odzyskała w pełni świadomość. Najważniejsze, że czuła się lepiej. A może czuła się tak źle, że już w ogóle tego nie zauważała? Kto tam to wszystko wie... Rozejrzała sie jedynie po obecnych tutaj. No nic, posiedzi sobie trochę, tudzież poleży.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Mógł wejść - no proszę. Miało to swoje uzasadnienie, koniec końców był... no, znośnym obywatelem Krainy, więc coś mu się należało, taki drobniutki przywilej, więcej naprawdę nie wymagał. Mógł wejść, cudownie, choć jak najbardziej spodziewanie, więcej wątpliwości napędziłoby mu, gdyby takowej możliwości nie miał. Ale mieć możliwość nie znaczy - spieszyć się zbytnio, by korzystać. Nie, nie, nie brał z pewnego głupca przykładu - nigdy, z nikogo, oryginalność w jego piramidzie wartości zajmowała uhonorowane miejsce - za to lubił cyfry, a w związku z tym lubił sobie również wszystko przeliczyć. To łatwiejsze, niż późniejsze modlitwy na paciorkach żalu, iże się czegoś nie zrobiło bądź jakaś sprawa rozwinęła się nie tak, jak się od niej oczekiwało. On po prostu przepędzał stadko swych myśli kilka minut życia w przód, aby pierwszy rekonesans mieć już za sobą, tak jak czynią to urodzeni szachiści, chuchając na zimne poprzez pieczołowite usiłowania rozpracowania pełnego tajemnic osobnika za szańcem figur. A co najważniejsze - on przeważnie miał czas. Obecnie nie doszło do obalenia tej tezy - przecież się nie wykrwawiał! Raczej.
Ogół złożył się na to, że pozwolił swojemu otoczeniu żyć, sam nietrącany przez nurt, stał, stał; dłuższą chwilę potem nadal stał. Kufa jego prezentowała harmonię, czoło miał myślą nieskalane, w którymś bowiem momencie z rozważania, czy wejść warto, zaś jeśli tak, to kiedy, przeszedł w gdybanie o niebieskich migdałach, nie bardziej kreatywne od pospolitej bezmyślności. Leciutko kołysał się w takt niedostępnej dla przybyszów zza dalekich stron: granic jego skóry; uległy temu przede wszystkim dwa skrajne elementy "konstrukcji" Noisha, ogon i łeb. Ten pierwszy najenergiczniej wędrował w lewo i nie tracił werwy po zawróceniu na ten sam co poprzednio tor, prowadzący go tym razem w prawo, wycinając raz po raz sierp. Drugi kołysał się również, ograniczany jedynie szyją, żadnym tam "czy wydam się wariatem?", zaliczał bujnięcie w lewo, bujnięcie w prawo, w wyniku których głowa przechylała się zgodnie z kierunkiem bujania, przy czym włosy i uszy poruszały się na swoje dziwne sposoby, lecz o to już w sumie mniejsza. Tak oto doszedł do nirwany, a łapa stała się problemem naprawdę maluteńkim, pchełką, która gryzie, acz nieszczególnie mocno.
- Idziemy, druhu? - zapytał swojego przyjaciela z lustra przyjaźnie, nadto zbyt głośno, jako że po kąpieli w jeziorze marzeń nie zaakceptował jeszcze wszystkich norm realności. Przystosowanie się do klimatu wymaga paru sekund. - Idziemy, idziemy - odmruknął - najwyższa pora.
Kosztowało to od groma wysiłku każdego rodzaju, aczkolwiek swój exodus wreszcie podjął. Wsunął się do środka, wzdychając z głosem pofarbowanym cierpieniem - wyłącznie po to, aby wpasować się w atmosferę, wczuć. Było o tyle łatwiej, że jeszcze system nie do końca działał, jak powinien (ciekawe czemu, no nie?) i ruch kosztował ciut, wymagał sprostania ze dwóm wyzwaniom. Udało mu się, wszedł, znalazł dla siebie w kilku pośpiesznych rzutach okiem jakieś miejsce, w którym nie naraziłby się na krzywe spojrzenia z racji zawadzania komuś, zajął je. Uznał swą misję za zakończoną.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Załóżmy, że Marano... ah, sama nie wiem. Długa nieobecność, nie potrafię tego nadrobić. Może wyszła na jakiś czas, tam gdzieś straciła przytomność i jak się obudziła to wróciła tutaj, nie mówiąc o niczym nikomu. Sporo się działo. Post ten długi nie będzie, albowiem Marano postanowiła podejść do Lei i spytać ją o wszystko. A, no i przeprosić także.
- Leo, wybacz mi tę nieobecność. Po prostu miałam coś ważnego do załatwienia i... przepraszam, strasznie mi głupio. Streścisz mi szybko to, co się działo? W dwóch zdaniach nawet, aby wiedzieć. I mów natychmiast, co mam robić w ramach kary. Wyszorować całą lecznicę? Cokolwiek, zrobię wszystko. - patrzyła na lekarkę skruszona, podkulając lekko ogon i kładąc uszy po sobie. Wyglądała teraz jak szczenię, które podpadło rodzicom.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Lea skinęła krótko łbem, w wyniku czego grzywka spadła jej na oczy.
- Witaj Marano. Jedna z zakażeniem i jeden ma coś z łapą. Twój kolega już się wykazał, twoja kolej. Zbadasz pacjenta i zdasz mi relację, uzupełniając ją tym, jakie kroki byś podjęła. A w ramach kary... Sprzątanie tutaj to i tak twój obowiązek. W ramach kary zapolujesz. Przydałaby się dostawa świeżego mięsa.
Dobrze mieć uczniów... Wszystkim się zajmą, odciążą.
Wadera poprawiła skrzydła, by jak najbardziej zasłaniały wychudzoną sylwetkę. Nie czuła się najlepiej... Ale musiała pracować. Ratować innym życie. Nie ma prawa myśleć o sobie.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Okey, Marano zajmuje się tym w gorszym stanie...w takim razie on będzie dbać o tą taką...no...tą zatrutą. Niestety nie znał imienia ,to też nie wiedząc jak się do niej zwrócić, przyjrzał się jej ,dostrzegając że powoli powraca do świata żywych. Niestety mimo wszystko musi darować sobie oferowanie jakiś potraw czy tym podobnym. Wyjął z szuflady małą latareczkę do sprawdzania reakcji gałek ocznych i poświecił jej po oczach ,chcąc przyjrzeć się. Jedno jak i drugie reaguje...zatem wszystko w porządku.
-Hey. Jeśli mnie słyszysz mrugnij jednym okiem, bądź przedstaw się jeśli jesteś w stanie to zrobić
Zobaczymy czy pacjent jest w stanie mówić i takie tam. Zabawne...ma jakiś kolczyk w uszku co uroczo wygląda. Przyjrzał mu się i lekko zachichotał. Ludzkie nawyki oraz stroje czasami pojawiają się w wilczych wersjach, chociażby jak to małe ustrojstwo. Tempus uśmiechnął się od siebie po czym dostrzegł skrzydła. Kolejny wilk co je ma...powoli zaczynał mieć wrażenie że jest jakiś niedorozwinięty bo prawie każdy wilk ma skrzydła, a on nie! Matka natura sobie robi z niego żarty. Przekręcił oczkami i powrócił wzrokiem na pacjentkę.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 22
Skąd : Severynia

     
Oh, czyli nie tak źle. Dobrze, że Lea tu wojskowej dyscypliny nie wprowadziła. Dopiero by się działo, ha! Marano skinęła posłusznie głową, lekko już się rozpromieniając. Najwyraźniej się nie gniewała, co bardzo ucieszyło szarofutrą. Polowanie odłożyła na potem. Po prostu przyniesie ze swoją jaskini kilka kawałków mięsa, bo jej zostało. Świeże były, więc się nadadzą. Następnie podreptała do przydzielonego jej pacjenta. Cóż, prawdę powiedziawszy to nie znała go. Ani z widzenia, ani z imienia. Nie kojarzyła. Przyjrzała mu się.
- Hej, hej. - powitała go z przyjacielskim uśmiechem. Starała się być jak najmilsza dla wilków odwiedzających to miejsce.
Spostrzegła, że niezbyt potrafi ustać na prawej przedniej łapie; zaobserwowała to, kiedy się przemieszczał. Oho, złamanie. Lub skręcenie. To się okaże. Poprowadziła go zatem w stronę maszyny rentgenowskiej i usadziła wygodnie basiora, oczywiście w odpowiedniej pozycji, by móc bez przeszkód strzelić fotę. Gotowe. Szybko poszło. A potem podprowadziła go do łóżka, cały czas milusińsko się uśmiechając. Na widok zdjęcia lekko się wystraszyła. Złamanie w dwóch miejscach i to z przesunięciem. Wzięła fotkę i podbiegła do lekarki, pokazując jej ją.
- Złamanie zamknięte, w dwóch miejscach i z przesunięciem. Uważam, że konieczna jest natychmiastowa operacja. Wygląda to dość poważnie - skwitowała, mając nadzieję, iż dobre kroki zamierzała podjąć. - Dodatkowo zauważyłam, że prawy bok tego samca jest mocno posiniaczony. - dodała jeszcze, uznając tę informację za równie istotną.
Lea
Latający Doświadczony Lekarz

Lea


Female Liczba postów : 496
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
- Przemieszczeniem. - poprawiła machinalnie, przyglądając się zdjęciu.
Nieładnie, nieładnie... Marano miała rację, trzeba operować.
Wadera wstała wreszcie, następnie wyszorowała porządnie łapy. Naszykowała odpowiedni sprzęt.
- Pomożesz przy operacji, przygotuj się.
Drogi nasz Noish zostanie wykorzystany w charakterze pomocy pedagogicznej... Biedak.
Cóż, ktoś cierpieć musi. Marano z Tempus'em mają szansę zostać Lekarzami, uratować wiele żyć. Muszą się uczyć.
Poza tym da pacjentowi znieczulenie i będzie mu obojętnie, kto go kroi.
Tylko uwaga dla Marano - nie galopuj, poczekajmy na post Noishowej, dobrze?
Lea naszykowała strzykawkę i podeszła do pacjenta.
- Witaj. - przywitała się - Trzeba będzie podać narkozę i operować. Jesteś na coś uczulony kochanieńki?
Następnie zerknęła na Tempusa.
- Poprowadzisz operację. To będzie twój debiut. Powodzenia. Ja zaraz wrócę.
I wyszła. Bo nie wytrzymywała. I bo istnieje ryzyko śmierci (spore całkiem), a nie chcę zostawiać nikogo na lodzie.
zt. (czemu ja zawsze zapominam o tych dwóch literkach? xD)
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Noish dał mu w końcu spokój, można wracać. Nie chciał martwić cioteczki tym, iż znów wpakował się w tarapaty. Tak to już jest, że kłopoty spotykają nas w najmniej oczekiwanym momencie, niezależnie od naszej woli czy nadziei. Specyfika tarapatów.. Oblizał nos, rozłożył poobijane skrzydła, po czym odleciał, próbując w mroku nie roztrzaskac sie na pierwszej lepszej przeszkodzie. A łatwo wcale nie było!

zt.
Rapish
Dorosły

Rapish


Female Liczba postów : 61

     
Ajć, chyba się Rapish odrobinę zamyśliła. Zamrugała nerwowo, gdy fala światła zalała jej oczy, po czym spojrzała na nieznajomego, który dokonał tegoż gwałtu na jej paczadełka.
- Ach, wybacz. Jestem Rapish. - przedstawiła się, lustrując wilka wzrokiem. - Dziękuję za pomoc.
Uśmiechnęła się krótko, po czym rozejrzała po lecznicy. Trochę pacjentów tu było, no cóż. Dobrze, że ktoś się interesuje chorymi, bo padłaby przez zakażenie krwi i jej utratę, prawdopodobnie. Userka zbytnio nie znała się na medycynie. Tak więc, obadawszy sytuację, wadera się uspokoiła, mimo że podłączona była do jakiegoś ustrojstwa. Rapcia znała się na medycynie jeszcze mniej niż użytkowniczka, niestety. Albo i na szczęście, tak właściwie. Kto tam ją wie.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Wyłączył latarkę i schował ją do kieszonki ,widząc że pacjentka ma się dobrze. Skinął główką i również się przedstawił.
-Miło mi Ciebie poznać. Tempus, praktykant. Mam nadzieję że wszystko będzie w porządku i wkrótce powrócisz do zdrowia.
Powiedział entuzjastycznie z miłym uśmiechem na twarzyczce by podnieść nieco na duchu. Nie musisz się niczym martwić, zadbamy o ciebie ,a jeśli coś nie wyjdzie... twoje zwłoki posłużą wyższym celom na rzecz nauki i medycyny! Ou...tego raczej nie wypada mówić. Zły Tempus.
-W razie gdyby się coś działo, daj znać. Zawsze służę pomo...
Przerwał, słysząc Lee ,która wspomniała że ma...prowadzić...operację?! Szczerze mówiąc autor jak i on sam nie mógł uwierzyć w to co usłyszał. Domyślam się że pacjent ma na pieńsku z nią czy coś skoro daje kogoś w takim stanie pod jego opiekę. Chciał skakać z radości jednak nie wypadało. Trzeba wykazać chociaż pozory profesji!
-Pani wybaczy.
Powiedział do Rapish, po czym poszedł w kierunku Lei i skinął główką ,widząc że nie ma za wielkiego wyboru. Właściwie sam się o to prosił, jednak teraz kiedy to dostał nie był do końca pewien czy podoła temu. Stanął przy łóżku gdzie leżał pacjent i spojrzał na niego z lekkim uśmiechem, jakby miało to zadziałać niczym znieczulenie.

(Lea, na pewno on ma to zrobić, czy Marano? ;-; Bo sam nie wiem .-. Co do operacji to może mistrz gry by się przydał ? .-.  )
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Podziwiam cierpliwość, na Noishową się niejednokrotnie długo czeka. ^-^ Noishowa ma dziurawy łeb i zawsze jej coś wypada, ale za to odkryła, że bez snu od biedy da się żyć.

Świat Noisha zarazem istniał i nie istniał. Niewyjaśnioną sprawą pozostanie też kwestia jego przytomności, pod tym mianowicie względem, czy nie mamy aby do czynienia z jej brakiem - trzeba rzec po prostu, że diabli go wiedzą. To coś powie, to odpowie, to zdaje się schodzić tu i teraz z tego padołu łez w objęcia Morfeusza albo, co grosza, do podziemi Hadesa, a równolegle do tego nawet się nie opierał, kiedy go przeprowadzono na nowe stanowisko, wręcz przeciwnie, skoro wówczas łapy przez pewien czas pracowały u niego składnie, jakoby nie chcąc adeptom medycyny przysparzać kłopotów, ot, z szacunku, bo i tak mają zastrzyk zmartwień wystarczający do wyhodowania kilku wrzodów na żołądku, jednak i to najwyżej półświadomie, siłą pędu, na bazie niespisanego prawa fizyki - jak mnie ciągną, to idę.
Świadomość otoczenia poczęła nawiedzać jego skołatany umysł dopiero przy wykonywaniu zdjęć rentgenowskich, przy czym jego rola ograniczała się oczywiście do minimum, czyli znoszenia tego procesu, który zresztą kłopotliwy nie był. Ambitnie, prawda? Siedział, łypał, zastrzygł jednym z radarów, polując na komunikaty, między którymi zawsze mogło się kryć coś ciekawego. Tak oto, nie wnikając głębiej w nic, chociaż zalegały mu na wątrobie trzy niewiadome (gdzie jestem? kim jestem? co jest grane?), spowodowane oszołomieniem, czekał na swój ruch.
Po którymś razie odbito piłeczkę w jego stronę i dzielnie, poważnie, godnie i pod każdym względem zasługując na pochwałę, odezwał się bełkotliwie:
- Nie jestem na nic uczulony.
I na szczęście nie był, i na szczęście tutaj zaczął się progres, przełomowe dla epoki słowa, od których zaczął wreszcie obejmować umysłem siebie samego i wszystko, co nim nie było nawet. A, taka to melodia. Tak, najwyraźniej sens tego wszystkiego wciąż się kręcił w pobliżu, zaraz go znajdziemy.
- Cześć - dopełnił jeszcze, uśmiechając się do Marano przede wszystkim i każdego troszkę, mimochodem, w przeczuciu, że bez tych dwóch drobnostek czegoś wciąż jest mu brak.
Mort
Upiór

Mort


Male Liczba postów : 237
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
I w to miejsce zawitał Mort. Choć droga się dłużyła i nawet łapa zaczęła dawać o sobie znać, to dotarł tu cudem bez większych problemów, a u boku towarzyszył mu Samczyk o imieniu Azazel.
Wszedł do lecznicy  i w pierwszej zaczął rozglądać się za jakimś lekarzem, choć nie wiedział czego i kogo tu może się spodziewać. Miał rozciętą przednią, prawą łapę, prawdopodobnie coś ostrego na ziemi wbiło mu się w Nią, lecz na szczęście nie zostało wewnątrz. Jedyne co mu dolegało to średni krwotok z łapy, który trzeba by było zatamować oraz odkazić ranę.
- halo ? Jest tu ktoś ? - rzucił pytanie, ale jak na razie nikogo nie dostrzegł.
Azazel
Dojrzewający

Azazel


Male Liczba postów : 51
Skąd : Świat

     
Az podążał za Mortem, nawet wszedł za nim do lecznicy. No lecz tutaj to bardziej chował się za Mortem, wiadomo jego strach przed poznawaniem innych. Oraz spędzaniu czasu w miejscach zamieszkałych, to jest coś do czego jeszcze nie przywykł. Dlatego też stanie w cieniu będzie odpowiednie.
- Pierwszy raz widzę to miejsce, wygląda na dość przyjazne.
Dodał, następnie zaczął się rozglądać.
Sponsored content