"Wilczy Kieł"

Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Sklep ze wszystkim, prawda? Więc z pewnością i pluszowe kajdanki by się znalazły. I kisiel do walki w kisielu...
Shath skinęła łbem.
- Pewnie, wpadnij kiedyś i dostaniesz.
Przysmak był tak supertajny, że na próżno szukać go w cenniku. Tylko dla VIP-ów.
A Bart, jak by nie patrzeć, VIP-em był. Very Important Person, bardzo ważna osoba. Bo z pewnością ważny jest ktoś, kto uratuje życie, kto... Właściwie trudno sprecyzować tę plątaninę sprzecznych uczuć, które się z nim wiązały. Ale na pewno był ważny.
To, że podparł naprawdę pomogło odzyskać równowagę. Była też wciąż zbyt słaba, by podeprzeć się nie dać.
- Nic mi nie będzie. Na odpoczynek przyjdzie czas, gdy dorwę tego psychopatę, złapię za kark i potrząsnę jak szczurem.
Nie zamierzała dać się związać i wierzyła, że jest w stanie się obronić.
Spokojnie, sznurowadło przegryzie. Ale takich kajdanek to już nie dałaby rady, hmm?
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Tak, tak. Z pewnością. Na pewno masz na tyle sily, by to zrobić. Na lapach słaniasz się dla zabawy, rozumiem - odparł spokojnie. Skąd w Kluskowatym aż tyle cierpliwości? Trudno stwierdzić. W każdym jednak razie więcej w nim troski i obawy o los Shathow, niż złości na jej upór. Stąd też pewnie spokój, nie dający poznać, jak wielkie odczuwa zniecieprliwienie. Chyba wcale nie zmieniło się tak wiele. Może wokół Shath - ale nie w niej samej. Zawsze to cenił, chociaż jednocześnie nieco go to... przerażało. Miał czasem wrażenie, że wilczyca jest bardziej męska od niego samego, a tego wiedzieć żaden chyba facet by nie chciał.
- Uratowałem Ci życie, czy więc nie wisisz mi przysługi? Jestem skory zrezygnować z tego przysmaku na rzecz Twojego zdrowia i samopoczucia, doceń. Dokąd Cię doholować? - spytał, nadal pozostając u boku upartej jak osioł wadery.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
- Nic mi nie jest. Dostaniesz grzanki, jak zagryzę tego wariata z błyskawicami. Muszę iść, naprawdę.
Chyba tylko upór i wola walki pchały ją naprzód, zmusiła się do postawienia pierwszego kroku, rezygnując tym samym z podpory w postaci Barta.
Oczywiście skończyło się to nie najlepiej, bo łapy się pod nią rozjechały i zaliczyła glebę.
No chyba, że Bart ją złapał, kto wie?
Zamierzała iść, choćby nie wiem co. Teraz, zaraz, już! Wyprawa czeka.
Czy Bart pójdzie z nią? Przyda jej się towarzystwo kogoś, kto nie da jej się zabić.
- Dam radę. - mruknęła tylko. W obu przypadkach. Jeśli upadła i jeśli złapał.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Upadła. Pozwolił jej na to. W końcu...
- Widzę, że niepotrzebna Ci troska. Liczyłem, że fakt, iż zależy mi na tym, byś się nie zabiła, ma jakiekolwiek znaczenie. Widocznie zraniłem Cię bardziej, niż przypuszczałem. Przepraszam. Nie mam prawa próbować jakkolwiek wpływać na Twoje zachowanie. Rób, co uważasz za słuszne. Skoro słusznym jest zginąć w slusznej sprawie - bo przetrwać obecnie nie masz szans, idź. W końcu co tam, zdrowej dał Ci radę, więc może to jakaś metoda? Może umarlaka nie dobije, może jakiś żal w nim wzbudzisz? Do zobaczenia, mam nadzieję - rzekł nie bez żalu, opuszczając lokal. Swój honor miał, a i narzucać się nikomu nie zamierzał. Skoro Shathow chce zginąć - co jemu do tego?
Tylko... jakoś... coś boli, coś kłuje, coś uwiera. Czy to istotne? Wątpliwe.

zt.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
I ją zabolało, że odszedł. Racjonalna część jej mózgu zakrzyczała jednak natychmiast uczucie, nakazujące poczołgać się za nim, przepraszać. Musiała skupić się raczej na ratowaniu Krainy przed tym szaleńcem, prawda?
Ponownie wstała, rozglądając się rozpaczliwie. Bart miał rację. W obecnym stanie nie miała szans...
Jej wzrok zatrzymał się na nożu i butelce. Butelce, w której coś jeszcze zosrało.
Upadła, próbując doń dotrzeć. Dalszą część trasy przebyła czołgając się. Wydawało jej się, że trwało to całe lata, nim łapą sięgnęła butelki. Przyciągnęła ją do siebie niczym bezcenny skarb. Zębami zdarła korek, po czym wypiła całą zawartość. W końcu ile może się mieścić w strzykawce? Butelka była wciąż prawie pełna.
Wadera opróżniła ją w rekordowym tempie. Odczekała chwilę, po czym wstała. Tym razem łapy z łatwością ją utrzymały.
Zgarnęła spod lady swój ekwipunek i pobiegła na spotkanie śmierci... Ptyanie brzmi, czyjej?

zt.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
NLS pojawiła się i tutaj. Nowa, Lepsza Shathow.
Pojawiła się krokiem raźnym, pomimo poniesionej klęski, która przestała się wydawać aż tak ważna. Pojawiła się... Choć szalenie jej się nie chciało. Choć wolałaby zostać w domu i trochę poleniuchować.
Pojawiła się, wpadła, szybkim spojrzeniem ogarnęła wnętrze. Pusto.
Posprzątała po ostatnich... wypadkach, nucąc pod nosem.
- Więc proszę wróć do domu, nie każ czekać więcej. Do serca kombinację złóż...
Głos miała ładny, miły dla ucha.
Szybko doprowadziła lokal do porządku, poustawiała poprzewracane krzesła, posprzątała resztki posiłku Barta, starła ślady krwi z podłogi. W lokalu znów było ładnie, jakby nigdy nic się nie wydarzyło.
Usadowiła się na swoim stołku, spod lady wyciągnęła butelkę Okocimowskiego Radllera. Bo i czemu nie? Nikogo nie ma, Shath ma wolne, może sobie pozwolić na trochę przyjemności. Piwo nie było specjalnie mocne i tak.
- Więc proszę wróć do domu, wróć na swoje miejsce. Ja zdmuchnę z serca kurz... Proszę wracaj tu.
Otworzyła butelkę i napiła się, czekając aż coś się wydarzy. Cokolwiek.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Dobra, skoro czas leci to i w końcu sam wilk musi się wzmocnić. Nie ma mowy o tym żeby wyskoczył na boga bez żadnego mówiąc w teorii sprzętu. Przecież noże nic nie dadzą w takiej sytuacji czyż nie?
Przybył też więc i do Kła, bo tylko tam kupował jakieś przedmioty. A z resztą... problem polega na tym iż to jest jedyny sklep w tej Krainie który faktycznie posiada wszystko. Ciekawe jedynie skąd to bierze... będzie musiał się potem podpytać.
Pierwsze wejście nie było aż takie złe szczerze mówiąc.
Tylko.. tak jakby to miejsce się nie zmieniło od ostatniego wejścia. No może trochę mniej właścicielka śmierdziała potem.
Podszedł dokładnie tak samo jak kiedyś do stołka.
- Witaj Shathow. Długo cię nie widziałem. - rzekł niespokojnie.
Nie wiedział jak zareaguje na jego widok.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
No i wrócił. Ale przecież ona tak sobie tylko śpiewała... A niebiosa zesłały jej całkiem przystojnego basiora. Na dodatek wyraźnie basiora znającego jej imię.
Pogrzebała w pamięci. Baza. Noże. Kein.
Uniosła butelkę w powitalnym geście.
- Cześć Kein! - zawołała wesoło.
Dokończyła piwo kilkoma łykami.
- Dobrze, że jesteś. Akurat potrzebuję meskiej pomocy. - postawiła dwie buteleczki na ladzie - Pazury na pomarańczowo, czy na niebiesko? Które lepiej by pasowały?
Mrugnęła do niego wesoło. Czekała na werdykt.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Dobra tego basiora totalnie to zbiło z tropu. Jakby tutaj zareagować... no cóż, spróbujmy jeszcze się jakoś dogadać, a może i uda mu się wpaść do friendzone w końcu? Ciekawe czy wie kto jej szczeniaki zrobił skoro ledwo rozpoznaje go...
Na pierwsze słowa jedynie lekko się zaśmiał. Nigdy nie widział jej z piwem szczerze mówiąc.
To drugie totalnie go zszokowało co było widać po jego pysku.
- Hmm myślałem, że dowódczyni i tak silna kobieta sobie da radę ze wszystkim, ale okej. W czym mogę pomóc? - rzekł już lekko spokojnie.
Ale potem... i to mrugnięcie totalnie go zwaliło z łap.
Cóż, trzeba odpowiedzieć pannie.
- Aha... ja myślę, że pomarańczowe.
Nie znał się... ciekawe jedynie czy trafił.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Uśmiechnęła się do niego serdecznie.
- Dzięki!
Schowała niebieski lakier do szuflady, a butelkę po piwie wrzuciła do kosza. Brzęk szkła oznajmił światu siłę tego rzutu.
Wilczyca zaś odkorkowała buteleczkę z lakierem i zaczęła lakierować pazurki u lewej łapki. Musi przecież pięknie wyglądać, prawda?
Na chwilę uniosła wzrok, spojrzeniem dwubarwnych oczu mierząc Kein'a.
- Co u ciebie? - zapytała wesoło, chcąc nawiązać konwersację.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Dobra musiał skorzystać w pewnym sensie.
- Skoro już pijesz to czemu nie mogę i ja skorzystać? Jak pomalujesz to zarzuć czymś mocnym co masz na stanie. Cena nie gra roli jeśli nie przekroczy 50 kości. - rzucił od tak sobie z lekkim uśmiechem.
To był swego rodzaju test. W końcu dla starej Shathow nie liczyło się słowo klienta a jedynie to ile płacił. Jeśli cena będzie wynosiła powyżej 40 kości to oznacza iż nie zmieniła się ani trochę pod względem materialności.
Zachowanie... inne, albo po prostu nie znał jej od tej strony.
Przy okazji się rozsiadł jak pan na krześle i myślał nad pewną rzeczą. Dopiero jednak po chwili przyszedł czas na odpowiedź.
- Życie jakoś leci. Jak na wojownika to faktycznie nie mam nic do roboty. A poza tym i tak mam urlop.
Powiedział już coraz bardziej się uspakajając.
BTW - User pisze z zajęć zawodowych, więc i posty są krótkie.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Zabrała się za prawą łapkę.
- Wiesz, że dzisiaj wszystko za darmo, prawda? - Machnęła lewą łapką w stronę kalendarza. - Urodziny dawnego pracownika, zdaje się. Odszedł, więc muszę zmienić tę datę. Ale dzisiaj jeszcze obowiązuje. Więc... Na co masz ochotę? Piwo, drink, wino, metaxa, whiskey, szampan, sake... A dalej nie pamiętam. Dużo tu tego.
Zamachała ogonkiem, uważnie obserwując swoje pazurki.
- Masz szczęście. Ja w tym tygodniu dwa razy otarłam się o śmierć. Ryzyko zawodowe.
Skończyła malowanie pazurków i pokazała Keinowi.
- I jak? Ładnie?
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Ach tyle do wyboru! Szkoda jedynie, że nie wszystko będzie mógł brać.. w końcu Karmel w każdej chwili będzie musiał się zabrać za rządzenie a to oznacza więcej roboty dla tego czarnego basiora.
- Wszystko za darmo... ciekawe... no dobra to zarzuć mocną wódkę i do tego coś na uzupełnienie mojego sprzętu. Skoro jest za free to trzeba się jakoś zabawić... heh
Roześmiał się porządnie próbując jakoś ją skłonić do zmiany zdania. Czyżby faktycznie się zmieniła aż tak? jest to w ogóle możliwe? Patrząc na to jak ją Kein znał to nie.
Co do listy to dam znać na gg. Nie napiszę, bo chcę aby mieli użytkownicy małą nie tyle niespodziankę co.. coś innego, nieważne.
- Ładnie. Pasuje ci szczerze mówiąc. - odpowiedział i się lekko uśmiechnął.
Ciekawe czy plan mu się uda.. przybył tutaj tylko sprawdzić co z nią a tutaj nagle.. można skorzystać.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Podmuchała na pazurki lekko, by je wysuszyć. Uśmiechała się przy tym.
Gdy uznała, że wyschły, zeskoczyła ze stołka. Podążyła do kuchni, a potem na zaplecze. Przyniosła butelkę Finlandii i dwa noże. Te śmieszne, zakrzywione takie, które zawsze podobały się userce. Rękojeści miały czarne, a ostrza czerwone.
Położyła to wszystko przed Kein'em.
- Takich chyba jeszcze nie masz, co?
Przetarła kieliszki i postawiła obok butelki.
- Odkręcisz? Lakier jeszcze nie dosechł.
Schowała buteleczkę z lakierem do szuflady.
Co do listy... Userka pojęcia nie ma, o jaką listę chodzi. Ale ok.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Kein westchnął jedynie jak Shathow zniknęła. To było dosyć.. wielkie powiedzmy sobie szczerze zaskoczenie jak ją taką widział. Po niej spodziewał się wielkich bitew, walk setek które mogłyby zniszczył doszczętnie Krainę.. ale nie malowania pazurków!
Ciekawe.. tych noży nie było na liście i nie za bardzo się przydadzą, ale no skoro za darmo się dostaje to raczej narzekać się nie powinno czyż nie?
- Jeszcze nie mam i są... - przerwał i chwycił jeden z nich do ręki aby dokładnie go sobie obejrzeć...-... specyficzne? Chyba mógłbym tak je nazwać szczerze mówiąc.
Po chwili jednak i pokazała się nasza wódka wyczekiwana!
Chwycił butelkę i natychmiast odkręcił nie za bardzo zastanawiając się nad tym czy się upije czy nie. Po tym co się działo przy tych bogach... ma prawo się nawalić tak aby i mu film urwało. Poza tym przecież od jednej wódki nie będzie aż tak źle.. patrząc w końcu na jego historię takich wypadów.
Wypił gdzieś około połowę po czym jedynie odłożył na chwilkę i powiedział wprost:
- Też chcesz? - rzucił ze śmiechem.
Pewnie nie wypije.. nie, to nie byłaby zapewne ta sama Shathow.
I tak jej zachowanie go dziwiło.. no ale cóż.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Finlandię sprzedaje się w całkiem sporych butelkach. Niewiele mniejszych od butelek z np wodą. I to nie taką małą, a tą zwykłą, sprzedawaną w sześciopakach. Skoro Kein wypił pół butelki drogiej i dość mocnej wódki... I to ciągiem...
Ale ok.
Lista, lista... Załóżmy, że jej ją dał. Skompletowała wszystkie potrzebne rzeczy i wrzuciła do dwóch siatek z logo "Wilczego Kła". Następnie postawiła gdzieś tam obok Kein'a.
Potem usiadła naprzeciwko niego, nalała sobie wódki do kieliszka i uniosła lekko, jakby wznosząc toast, a następnie wypiła.
Brak weny... No cóż.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
No cóż, żeby nie przedłużać i nie zanudzać userki to trzeba jak najszybciej skończyć.. patrzył ledwo przytomnym wzrokiem.. dwa wory? Ojojoj.. trochę do roboty będzie z tym noszeniem ale sobie da radę na pewno. Musi dać bo inaczej skończy tak jakby.. powiedzmy iż... a nieważne.
Nie ma właściwie dokąd wracać więc chociaż trochę załatwi spraw.. ale to potem.
Zostawił jedynie kruka, po czym wstał chwycił to co miał i kierował się (w jego mniemaniu) do domu na terenach watahy.
Jaka była prawda? Gdzie zawędrował?
Nie jest już to wam dane wiedzieć więc nawet nie pytajcie chwilowo.
Skinął łbem i wyszedł.

ZT.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Trochę przykro jej się zrobiło, że wyszedł tak nagle... Trochę nawet bardzo.
Wypiła kolejny kieliszek, po czym wstała. Lekko jej szumiało w głowie, ale na szczęście nic więcej. W końcu nie wypiła dużo.
Sprzątnęła butelkę i kieliszki. Resztkę wódki wylała do zlewu.
A potem usiadła na swoim stołku, wpatrując się znudzonym wzrokiem w drzwi. Doskonale wiedziała, że przez długi czas nie przyjdzie nikt, z kim będzie mogła normalnie porozmawiać. Jeśli już ktoś wejdzie, to będzie to klient, interesujący się tylko zakupami.
Nie ukrywajmy - czuła się tutaj strasznie samotna.
Nie śpiewała już. Jakoś przeszła jej ochota.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Nie wiedział, gdzie idzie, wiodąc za sobą Rapish, bazował tylko na usłyszanym gdzieś w zamierzchłej przeszłości "Wilczym Kle", zatem szedł nieomal na oślep. Tym bardziej należały mu się brawa - trafił. Bywa, że trochę śmiałości, coby spróbować dojść, wystarczy za jakiegokolwiek przewodnika. Czasem, nie zawsze, rzecz jasna, ale szczęście raz na jakiś czas się uśmiechnie, a - jeszcze rzadziej - zdarzy się, że mina ta to szeroki uśmiech. Tym razem miał szczęście, może pecha? Wkroczył do lokalu, zadumał się u progu, dręczony jakimś obco-nieprzyjemnym przeczuciem, której jednakże nie powstrzymało go od zabrnięcia głębiej w salę, tak jak nie powstrzymałoby nic innego, taki już był z niego zdecydowany (uparty?) typ. Nie leciał jednak za szybko, wszakże zatrzymał się po kilku krokach, oglądając za Rapish, przez parę chwil nawet silił się na udawanie cierpliwego. Gdy owe przeminęły, postąpił jeszcze parę następnych kroków, coby wreszcie przydreptać do lady i tam z braku laku już czekać. W końcu gdzie indziej miał zawędrować?
Za to miał już teraz okazję uśmiechnięcia się wesoło do Shathow, której obraz coś mu przypominał - pozostawało to jednak niewiarygodnie zamglone, prowokując u niego zmartwienia o własną pamięć i przekonanie, iż niezwykle głupio byłoby wypytywać, kimże ona, a szczególnie, kim dla niego. Lepiej pozostanie szczęśliwym, nieświadomym niczego niby-matołkiem.
- Dzień dobry, cna pani! - Skłonił łebek, jako że uprzejmość nie kosztuje, a może dużo dać całemu światu.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Shathow nie skojarzyła głosu, woni ni wyglądu. To przecież było tak dawno temu... Zapomniała, zdarza się.
A teraz była w pracy, musiała wykonywać swoją robotę.
- Dzień dobry. Co podać?
Darmowy dzień minął już dawno, teraz trzeba płacić. Cóż, takie życie.
Za te kości Shath... Nie będzie mogła nic zrobić. Gdzie ta wielość lokali ze starego forum? Były sklepy, restauracje, nawet przedszkole było! Były pokoje do wynajęcia, sklepy dekoratorskie, salony tatuażu. A teraz nie ma prawie nic.
Cóż, takie życie.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Może i dobrze, stara miłość nie rdzewieje, lecz lepiej jest, jeśli dawne rany przekształcają się w blizny, a perfekcyjnie, gdy te blizny w ogóle odchodzą w niepamięć i pozostaje gładka skóra, gładka przeszłość.
- Dzień dobry, dzień dobry! - odrzekł z pełną świadomością, że się powtarza i pewnością, iże to nic a nic nie szkodzi, głosem zwiastującym dobry humor, co z kolei dawało znać, że w swoich progach ma się klienta raczej pozytywne nastawionego do personelu. To dobrze, prawda? Tymczasem już zerkał przez ramię i w tym na przykład był znać oczekiwanie na kogoś. Kogosia jeszcze, jak widać, nie było, toteż skierował całą swą uwagę z powrotem na właścicielkę lokalu, nie tylko dlatego, że nie miał najmniejszego celu w patrzeniu w pustkę, która dopiero za jakiś czas zapełni się miłą mu towarzyszką, acz i ze zwykłej ciekawości.
- Mam nadzieję, że nie obrazi się pani za chwilę zwłoki, nie chcę podejmować decyzji bez skonfrontowania jej z mą lubą. - Rzecz najpewniej wcale nie tak zabawna, by z gardła buchnęła fala śmiechu, tym niemniej u Noisha właśnie do tego doszło. I znów miał świadomość, że jego reakcje się aż przesadnie wesołe, i znów nie wydawało mu się to groźnym. Cieszmy się z małych rzeczy, kiedy tylko mamy taką możliwość - wyrówna to średnią, bo gdy w wiecznie niepewnej przeszłości okaże się, że przyjdzie mu płakać (czy to przez niepojętej miary cierpienie, czy podobnie jak teraz, gdy suszył ząbki, tak po prostu, na pierwszy rzut oka bez powodu, który można wetknąć między przyczyny mające sens), w pamięci pozostanie kilka ciepłych chwil, a więc nie będzie tak źle, jakby być mogło i w końcu wyjdzie na to, że jestestwo na tym ziemskim padole miał w sam raz na ocenę pięć.
Lecz nic nie trwa wiecznie, zwłaszcza śmiech, bo w końcu albo się milknie, albo się dusi, przy czym w gruncie rzeczy też się wreszcie milknie.
- Ja przepraszam, że rżę jak osioł, acz tak mi dobrze na ziemi! - Są osoby charakteryzujące się tą coraz rzadziej tolerowaną przypadłością, że pod wpływem emocji podnoszą głos, są i tacy, którzy go podnoszą nawet bez mocnych oddziaływań wywieranych przez uczucia, zaś do którejś z tych grup Noish zapewne należy, wszak co sekundę, co głoskę przemawiał głośniej, aż doszedł do apogeum, które pozwalało na słyszalność mówiącego nawet za drzwiami. Oczywiście ni w ząb się nie połapał, cieszą niezmącenie dalej.
- Zobaczy pani zresztą dlaczego, kiedy Ona się zjawi. - Na szczęście tym razem miał w planach zamruczeć, więc odgłosy wrzaskowi podobne wypadły z gry. Wreszcie ogólnie począł się wyciszać, zastępując radosne szaleństwo, którego był obrazem, względnym spokojem, rozległy uśmiech ledwie uśmieszkiem, a austriackie gadanie wertowaniem karty leżącej na ladzie. Ciężka sprawa. Jedzenie w restauracjach bądź lokalach to jedno z najtrudniejszych przedsięwzięć, jakie przychodzi podejmować w życiu. Westchnął smętnie, wyrzucając z siebie żal... no cóż, do samego siebie, iż nie jest mistrzem szybkich decyzji, podźwignął niby od niechcenia wzrok.
- Da się pani wciągnąć w rozmowęęę? - zapytał z proszącym dodatkiem w użytym do tego tonie, również - nieświadomie - nie podnosząc głosu. - Jak zdrowie?
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Skinęła krótko łebkiem.
- Tak, jasne. Nie spieszy mi się. - uśmiechnęła się do klienta.
Uśmiech jej urósł nieco, gdy tamten się roześmiał. Ot, z uprzejmości, bo pojęcia nie miała, co go rozbawiło.
Dopiero na pytanie o rozmowę drgnęła, przyjrzała mu się uważniej nieco, większy procent myśli kierując na sytuację teraźniejszą.
- Jasne - powtórzyła - Ze zdrowiem na szczęście w porządku. Zwariować można z tą pogodą... Nie pamiętam, kiedy ostatnio widziałam słońce - zwierzyła się klientowi.
Uśmiechała się wciąż. Bez przerwy. Taka robota, że trzeba, nie?
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Najprawdopodobniej nie powinien tutaj znów przychodzić. Jednak było to jedno z miejsc, gdzie był niemal pewny, iż spotka Shathow. Wyrzuty sumienia nie dawały mu spokoju, bo w końcu nie powinien był pozostawiać jej w tak lichym stanie, pozwalając ruszyć na kolejne spotkanie z tamtym psychopatą. Musiał ja zobaczyć, tylko tyle. Plan był prosty: wejdzie dyskretnie, rozejrzy się, upatrzy Shathow i zniknie, bo co tu po nim? Chciał tylko wiedzieć, że żyła. Że przeżyła. Że była cała. Że nie skazał jej na śmierć.
Proste plany mają jednak to do siebie, że zwykle... sie nie udają. Nie zapomniał o swej tuszy, bo o tym zapomnieć się po prostu nie da, jednak jakoś nie wziął pod uwagę, jak bardzo może mu ona pokrzyżować plany. Kiedy bowiem doszło już do fazy odwrotu, ciamajda potknął się o nogę jednego ze stołów, po czym wywinął zgrabnego orła, lądując na wielkim brzuchu tuż obok drzwi lokalu. Zaklął pod nosem, bo przy okazji narobił tyle hałasu, że nawet jeśli dotąd udało mu się pozostać niezauważonym, teraz na pewno stan ten uległ radykalnej zmianie. Tłuścioch, niedorajda, niedojda... Po cholerę się tu pchał? Pozbierał się z podloża, czując na sobie złośliwe spojrzenia wszelkich istot, znajdujących się w lokalu. Wspaniale!
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Patrzałki dwubarwne naszej drogiej Shath nie spoglądały bynajmniej złośliwie, a raczej z wyraźną troską.
- Przepraszam na moment. - powiedziała do klienta, po czym pognała ratować samca.
Dopadła Barta w dwóch, może trzech skokach.
- Nic ci nie jest? Co się stało? Co tu robisz? Gdzie byłeś? Tęskniłam! Czemu nie podszedłeś się przywitać? Jesteś na mnie zły za wtedy? Bart, kurczę, przepraszam! Musiałam. Przykro mi, że postawiłam cię w takiej sytuacji... Naprawdę, nie chciałam cię zdenerwować... Już nie będę, słowo!
Położyła po sobie uszy, oczekując ostrych słów, na które z resztą zasłużyła.
Ciekawe, jaka będzie reakcja Barta na Nową Lepszą Shath. Na wyprawie nieco się jakby zmieniła... Stała się nieco bardziej znośna.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Słowotok samicy nieco go zaskoczył. W sumie wcale nie nieco, a bardzo mocno. Można nawet powiedzieć o osłupieniu, a nie tylko zaskoczeniu. Rozwarł lekko pyszczek, próbując pozbierać myśli. Nie przyszło łatwo. Pewien był, że będzie na niego zła, że znów sie pojawia i rozdrapuje stare rany, nie pozwalając im się porządnie zabliźnić, a tymczasem... Troszczyła się? Tęskniła? Przepraszała? Za...co...? Za to, że poszła na pewną śmierć, na którą nie chciał jej puścić, a która okazała się wcale nie pewną, lecz wątpliwą? Miał wrażenie, że Shathow była... inna... Że miała mu mniej za złe, a więcej zaś pozytywnie o nim myślała. Może to tylko pozory? Spojrzał na nią, przypominając sobie o otwartym pyszczku, który natychmiast zamknął.
- Nie, nic mi nie jest. Przywykłem... Ja... chciałem tylko zobaczyć jak się czujesz, czy jesteś cała. Martwiłem się i nie dawało mi to spokoju. Nie chciałem przeszkadzać, dlatego jak zobaczyłem, że świetnie wyglądasz i nie jesteś poobijana tak, jak się mogłem spodziewać, postanowiłem subtelnie wyjść. O efektach się nie wypowiem, bo wstyd... - mówił spokojnie, próbując uśmiechem kamuflować narastające z każdą chwilą zażenowanie. Gdyby nie futerko na jego policzkach, oczom Shathow ukazałby się bardzo soczysty rumieniec. Miało byc tak pięknie, miał uspokoić sumienie i zniknąć... A tymczasem skompromitował się i znalazł w sytuacji, w której znaleźć się nie zamierzał...
- I nie jestem zły, już przestań. Masz prawo przeżyć swoje własne życie w sposób, w jaki chcesz. I otoczeniu nie powinno być nic do tego. To ja przepraszam Ciebie, zachowałem się jak smarkacz znikając... Czułem, że narażam Cię na paskudne niebezpieczeństwo, a jednak... nic z tym nie zrobiłem, zostawiając ledwo żywą na posadzce...
Sponsored content