"Wilczy Kieł"

Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Shath uniosła uszy, uśmiechnęła się doń.
- To co, jesteśmy kwita?
Po chwili jednak spuściła łepek, wpatrując się w swoje wymalowane na pomarańczowo pazurki.
- Wiesz... Miałeś rację. Mało nie zginęłam... Ciężko zniosłam tą wyprawę. Nie za dobrze pamiętam nawet, co się stało... Ogółem sporej ilości rzeczy nie pamiętam. Miałeś rację...
Tyle utraciła... Pojęcia nie miała, kto może być ojcem jej dziecka, od tego zacznijmy. Od dwóch tygodni usiłowała odgadnąć szyfr do swojego sejfu. Zapomniała, kim był Wartownik. Nie mogła sobie przypomnieć, czemu właściwie ruszyła na tę wyprawę.
Wszystko jej się pomieszało...
Ale Barta pamiętała.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Posmutniała. Jak zachowuje się większość facetów, kiedy dama przy nich się smuci? No, własnie. Objął ją delikatnie, czując dziwne ciepło, wywołane jej obecnością, oddechem, bliskością. Świadomością, że była cała i zdrowa. Gdyby tylko nie był tak gruby... Poszedłby z nią, osłonił, wspierał, może nawet zginął... Ale wiedziałby, że ma jakiekolwiek szanse chociaż pomóc. Obecnie... Stanowiłby jedynie idealną tarczę i zapewne powinien był podjąć taką rolę, zamiast zostawiając ją samą...
- A mnie nie było przy Tobie... - zauważył, zły na samego siebie. Chyba już nigdy nie dorośnie... Musi sobie poradzić z samym sobą, a dopiero potem wyjść do wilków. Przekonał sie po raz kolejny, że na odwrót się zwyczajnie nie da.
- Może jestem w stanie jakoś Ci dopomóc? - zapytał jeszcze, odsunąwszy się nieco, unosząc delikatnie jej podbródek i - jeśli to się mu udało, oczywiście - spoglądając w jej oczka.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Z tego co zauważył jako osoba, która nie ma problemu ani ze wzrokiem, ani z ginącym w erze nowoczesności zmysłem empatii, został mianowany na nieproszonego świadka różnych, różnych rzeczy. Nie prosił się o to, lecz mimo to poczuł delikatne ukłucie w boku, w miejscu, które zawsze imaginował sobie jako siedlisko tej zmory zmór, co za nim chodzi w krok... sumienia głos, o nim mowa. Jedyne, co mógł wobec tego zrobić, a przynajmniej co czuł, że zrobić powinien, co utożsamiało się z tym, ku czemu z poczucia obowiązku dążył zdecydowanie jak koń dorożkarski z klapami na oczach, to wycofać się, oczywiście nie w sposób materialny, zabierając właścicielce przybytku możliwy dochód, bardziej symbolicznie, zabierając ze sobą tylko wszystkie swoje ewentualne kwestie. W taki oto sposób przeszedł z najwyższego poziomu gadulstwa na samo dno milczenia, naturalnie nie smętnego, nie zbolałego, nie porzuconego oraz nie osamotnionego, na swój sposób nawet sympatycznego, poniekąd towarzyskiego, zwinął się nieśpiesznie - miał jak dotąd mnóstwo czasu dla siebie, ale na piękne dziewczyny chłopaczkowi zawsze warto poczekać - w stronę fotela i tam właśnie wkrótce umościł, usadowił, wspierając łapę o stół, zaś o łapę mordkę, w efekcie wchodząc w pozycję myśliciela, by pomarzyć sobie o niebieskich migdałkach w serniku. Uśmiechał się pod nosem wciąż na znak pojednania ze światem.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Wtuliła się w jego ciepłe futerko, wdychając jego zapach. Faktycznie, i ona poczuła przy tym ciepełko na serduszku, które pojawia się zawsze, gdy przytulamy kogoś bliskiego sercu.
Owszem, spojrzeć się jej w oczy udało - odwzajemniła spojrzenie.
- Nie odchodź, proszę... - powiedziała cichutko.
Potrzebowała go. Bardzo potrzebowała.
W zasadzie... Potrzebowała kogokolwiek. Kogoś bliskiego. Samotność ją zabijała.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Reakcja wilczycy mocno go zaskoczyła. Nie wiedział przez moment, jak się zachować, więc pogładził ją lekko łapą po łopatkach, ważąc każde ze słów, które miało opuścić jego pysk.
- Nie odejdę - obiecał, nie mając jednak pewności, czy mu uwierzy. W końcu już to słyszała. A on? Odszedł, wbrew temu co mówił. Wiecznie odchodził i zawodził. Beztroska, którą tak wysoko cenił, pewnego dnia naprawdę go zgubi. Nie miał pojęcia, jak ma rozumieć jej zachowania oraz słowa. Nie chciał zbyt wiele sobie obiecywać ani ranić tej samicy, lecz miał szczególne szczęście do nieszczęść. Samo powtarzanie sobie, nawet z największym uporem, że "jakoś się ułoży, jakoś to będzie" przestało działać.
- Wiedz, że zawsze będziesz miała we mnie oparcie, słowo, a zrobię co w mojej mocy, aby Ci pomóc - szepnął jeszcze, delikatnie musnąwszy nosem jej policzek. Chciał dodać jej jakoś otuchy, czuł, że gnębi i trapi ją więcej, niż mu powiedziała. Nie dziwił się, w końcu miała pełne prawo, aby mu nie ufać. Bo czy taki lekkoduch i wieczny łazik był istotą sprawiającą wrażenie godnej zaufania?
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Shath przymknęła ślepia, żeby nie widział, że błyszczą od łez. Trudno stwierdzić, jakich. Smutku, szczęścia, czy wzruszenia? Nie wiadomo.
- Dziękuję. - powiedziała cichutko.
Przytuliła się do niego delikatnie, ostrożnie. Nie była pewna, czy jej wolno.
Zrobiła to jednak, bo bardzo w tym momencie potrzebowała bliskości. Potrzebowała czuć, że Bart jest obok.
Nie miała szczerze mówiąc pojęcia, co się z nią dzieje. Dawniej się tak nie zachowywała... Nie pomagał też fakt, że jej wspomnienia były dziwnie poszarpane, było w nich wiele dziur. Nie do końca sobie z tym radziła... Cóż. Takie życie. Kiedyś się ogarnie.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Już dobrze, nie dziękuj. To ja dziękuję, że mnie po tym wszystkim nie przegoniłaś jakąś miotłą czy co tam miałabyś pod łapą - powiedział, nieco mocniej i pewniej otulając ją tłuściutką łapą. Też nie był pewien, czy może. Czy powinien. Czuł się nieco tak, jakby wykorzystywał chwilę słabości Shathow, aby się do niej zbliżyć. Nie miał w żadnym razie takich zamiarów, niemniej nieco tak to mogło właśnie wyglądać. Oparł głowę o jej kark czy tam barki, pocierając lekko nosem futerko, które porastało owe miejsce. Zaraz jednak cofnął pysk czując, że posuwa się nieco zbyt daleko. Nieważne było, co czuł. Nie mógł wykorzystać słabszego dnia Shathow, nie w tak paskudny sposób. Może i byl niedojrzały, ale nie był gnojem. Przynajmniej nie chciał być i starał się unikać nazwania go w ten sposób. Przekonał się jednak, że to wcale nie aż takie znowu proste.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Leciutko poruszyła łebkiem, ot, namiastka kręcenia.
- Nie przegoniłabym cię.
Między nimi było sporo, trudno stwierdzić, kim na ten moment dla siebie byli. Ale bez wątpienia Bart był jej drogi.
Choć nie zaufałaby mu już do tego stopnia, by oddać mu swoje serce. Bardziej na ten moment pasowała jej opcja "dobry przyjaciel". Ktoś bliski, ale żadnych zobowiązań.
Jak się tak zastanowić, poskreślać z listy wszystkich, którzy zniknęli lub przestali być bliscy, miała tylko Barta.
A komuś musiała powiedzieć, że...
- Został mi jeden rok życia. - wyszeptała, wtulając się w miękkie, ciepłe ciało Barta.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Zamrugał nerwowo, uznając, że to pewnie żart. Nieśmieszny.
- Okej, prawie udało Ci się mnie wkręcić - rzekł nie bez troski, odsuwając się od niej lekko i spoglądając w te piękne, dwukolorowe oczy. Móglby w nich utonąć, tak przynajmniej się czuł. Nie wiedział jeszcze, że został zepchnięty do magicznej 'friendzone', jednak podejrzewał mimo tego, że wszystko to, co ich łączyło i co pomiędzy nimi zaszło, przekreślało tę dwójkę jako parę. Wiadomo jednak, że póki nie dowiedział się o tym oficjalnie, nadal gdzieś tam się łudził. Zaniepokojony pokręcił łebkiem. A jeśli to nie żart? Spojrzał na samicę. Była może słabsza i raczej w słabej formie, ale nie wyglądała na umierającą. Jednak wiem już, że wyglądać nie trzeba, bo zmarł doktor uczący moją siostrę, z którrym jeszzce rok temu miała zajęcia. Rak jest potworny. Czy Shathow była chora? A może to wina tego przeklętego 'leku', który jej zaaplikował? Szlag!
- O czym mówisz? - szepnął.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Shath spuściła łepek.
- To nie żart. Parę dni temu władca świata zmarłych przyszedł po moją duszę. Ze względu na mojego syna zgodził się zaczekać rok. Przykro mi...
W jej oczach błysnęły łzy, chyba trzeci czy czwarty raz w życiu.
- Czy za ten rok zajmiesz się wszystkim? Keith'em, restauracją... Proszę.
Nie zostawi przecież tak tego wszystkiego, prawda? Rozpaczliwie potrzebowała pomocy.
Tylko rok życia... Zamierzała wykorzystać ten czas jak najlepiej.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Przede wszystkim za rok chętnie sobie z nim pogadam. Z Władcą, w sensie - rzekł spokojnie, chociaż wewnątrz czuł, jak narasta w nim determinacja. Oto bowiem postanowił. Misja "schudnij w rok, ćwicz z Chodakowską" została rozpoczęta. Westchnął krótko. Klucha sobie może pogadać, ale kto potraktuje go poważnie? Tyle czasu, tyle prób, tyle wyrzeczeń... A nie zrzucił nawet dekagrama! Wątpił,aby rok najgorszej nawet harówki mógł cokolwiek zdziałać. Łapą delikatnie pogładził plecy samicy, następnie leciuchno masując jej kark.
- Nie oddam Cię tak łatwo - szepnął, zupełnie, jakby nie życzył sobie, aby wilczyca w ogóle usłyszała jego słowa. Cóż, ucho wilczycy było na tyle blisko, że bez większych trudności mogła wyłapać poszczególne słowa, więc nieco mijał się z przeznaczeniem. Biedak. Nie pierwszy już raz. Olać friendzone. Kochał ją i nie zamierzał pozwolić jej odejść. Nieważne, jakie relacje miałyby pomiędzy nimi istnieć. Nieważne, czy go lubi, czy nienawidzi. Ten raz mógł ignorować jej uczucia, prawda? Nie odda jej, nie bez walki. A walka ta... cóż, wiadomo pewnie, jak się zakończy.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Userka za Chiny Ludowe nie ma pojęcia, kimże jest ta tajemnicza Chodakowska jest. Czyżby trzeba było częściej oglądać telewizję, wychodzić z domu?
Niiii. Skądże. Marnowanie czasu na zdobywanie wiedzy o świecie... I co, że kartkówki z WOS-u? Telewizja robi pranie mózgu. Najlepszym sposobem na spędzenie ostatków wolnego czasu jest pisanie.
Shathow, która również o Chodakowskiej nie słyszała, wtuliła się mocniej w Bart'a.
Friendzone. Przyjaciel. Czemu? Przyczyna była dość prosta - bo pozostał rok. A strata przyjaciółki zaboli mniej, niż strata ukochanej. Ponadto, Keith mógłby nie być zachwycony wizją nowego tatusia.
Poza tym...
Oj, przyczyn było mnóstwo.
- Dziękuję... - powtórzyła więc tylko, szeptem, głosem drżącym nieco od emocji.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Chodakowska znana jest chyba głównie z internetów, taka tam... Od fitnessu, katuje biednych ludzi - rzekomo w dobrej wierze. Nie dam się nabrać, ja tam hoduję sadełko na zimę.
- Nie masz za co - szepnął jedynie, nieco mocniej obejmując jej ciałko łapą. Po to, by dodać otuchy i pokazać, że ją wspiera. Pomimo ponadprogramowych kilogramów wciąż mógł być opoką, nawet, jeśli dawno wypracowana sylwetka przepadła, pochlonięta zwalami tłuszczu. Jako łowca wiele biegał, sporo trenował. Wszystko trafił szlag.
Strata Shathow z całą pewnością boleć będzie równie mocno - zarówno, kiedy będzie jego przyjaciółka, jak i gdy posuną się dalej. Na razie jednak Bart nie czuł się nawet godnym, by chociaż myśleć o czymkolwiek poza przyjaźnią. Był niezmiernie wdzięcznym za sam status "przyjaciela", czy chociaz powiernika. Skoro zwierzyła się, ba, poprosiła o tak wiele, oddając wszystko, co miała najcenniejsze... Musiała mu jeszcze trochę ufać. Pochlebiało, a jednocześnie dobijało. Ufala. A on zawodził.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Cóż... Ja tam żadnych fitnesów nie potrzebuję. Choćbym nie chciała, waga leci mi w dół. W tym tempie do wakacji całkiem zniknę. Ale co zrobić?
Nawet jeśli strata zabolałaby tak samo... Shath o tym nie wiedziała. Każdy ma prawo popełniać czasem błędy, nawet ona. Nawet, jeśli jej założenia były kompletnie błędne, nie miała o tym pojęcia. Trwała w swym błędzie, bo nikt nie mógł wyjaśnić jej, że się myliła. Skoro nikt w myślach nie czyta...? Bo ona o tym nie powie. Nie zmieniła się aż tak, by potrafić mówić o uczuciach.
I dobrze w sumie. To prowokuje trudne rozmowy. A trudne rozmowy są... Trudne właśnie.
Trwała wtulona, lekko przymykając ślepia.
A wena z wolna się kończyła.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Pogładził ją lekko łapą, zastanawiając już teraz całkiem poważnie nad tym, jak mógłby pokonać samego WŚZiD. Jako, że to byt nieżywy, z pewnością fizyczną siłą (nawet, gdyby mial jej choć nieco) niewiele by zdziałał. Sprytem? Cóż, może sobie nie poradzić. Może nie jest głupi, jednak mistrzem ciętych ripost nigdy nie był. Brać na litość? To się w życiu nie uda!
- Już dobrze. Nie umrzesz, chyba, że będziesz tego chciała. Nikt nie ma prawa ograniczać Twojej wolności i autonomii, pozbawiać wolnej woli - szeptał, stopniowo odsuwając się od niej. Ucałował czubek jej głowy, co pewnie Klusce sprawiało nieco trudności, bo zwały tłuszczu trwające tu i ówdzie niemal niczego nie ułatwiały, spojrzał jej w oczęta, o ile i ona spróbowała zerknąć na niego. Jeśli nie, podziwiał jej czoło. Czemu nie? Grzywka była piękna.
- No, już. Wracamy do rzeczywistości - zaproponował wesoło, zastanawiając się, czy przypadkiem nie mówił tego sam do siebie. To on za bardzo odbiegał od tego, co tu i teraz. Nawet, jeśli za rok faktycznie będzie musiał spotkać się z WŚZiD, uczyni to. Jednak nie ma co się nad tym zamartwiać. Miał rok, aby odpokutować swoje winy. Nie miał więc czasu do stracenia. Tak, powie jej wszystko, co powinien! Wyzna, co czuje! Ale... jeszcze nie teraz.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
W którymś momencie Noish westchnął z nutką smutku, z tej przyczyny, że to nie tak miało być... Poruszył się wreszcie na swoim miejscu, bowiem dotąd poniekąd wczuł się w głaz, jako że choć jego serce biło, myśli przebiegły do niematerialnych światów spoza ziemi, pozostawiając tymczasowo tylko to puste, bezużyteczne cielsko. Przeważnie spotykało go to, jeśli skazany był na dłuższy okres oczekiwania, niekoniecznie nudnego, ale w jakiś sposób wybrakowanego, bo pozbawionego akcji. W jakiś sposób nielubianego. W końcu i palce jednej łapy - w tych czasach jeszcze obie miał sprawne - poczęły popukiwać w pierwszą powierzchnię, która im się nawinęła, a była do oznaka zachodzenia w nim procesów podobnych do mąk Tantala. Aj, jak źle, jak niedobrze. Westchnął raz jeszcze niczym błagający o litość, poruszył subtelnie łbem, próbując bez gwałtowności zmotywować kosmyki włosów do migracji w inne rejony makówki, jeszcze gdzieś na boku zdołał stwierdzić, że jest wybitnym aktorem, zachowując taki spokój, mimo że według wymyślonego licznika znudzenia, który miał wmontowany nie wiadomo gdzie, winien obecnie tarzać się po ziemi i w tym położeniu wywijać coś na kształt hołubców, tyle że raczej jak epileptyk niż ludowy tancerz.
Znalazł na to tylko jedną radę - więc ukradkiem oczęta bezczelnie mu uciekały w stronę Barta i Shathow, mimo woli. Sęk w tym, że obserwowanie ich nie należało do szczególnie łatwych, a już nie pewno nie wtedy, gdy chciał to zrobić równie nieznacznie, jak chciał.
Pod koniec już zapomniał, czemu tu tak długo siedzi i zdecydował się tę odsiadkę zakończyć, toteż dźwignął się żwawo, chętnie, podreptał w stronę wyjścia, gdzie przystanął na chwilę, myśląc, o czym zapomniał. I jakkolwiek się nie postarał, nie wymyślił tak czy siak. Ani nie przypomniał sobie o oczekiwanej od pewnego czasu towarzyszce, ani o dobrych manierach. Na szczęście głupota nie boli, za to pozwala iść w spokoju ducha.

z. t.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Owszem, napotkał jej dwubarwne spojrzenie. Oczy wadery wydawały się nieco bardziej wilgotne, niż zwykle.
Z wahaniem skinęła łebkiem.
- Masz rację... Nie powinnam się tak zachowywać przy klientach.
Puściła Barta, nie odsunęła się jednak, czekając, aż ten puści. Nie chciała się wyrywać.
Z resztą... Bardzo miło było, nie chciała również przerywać przytulenia.
Ona również go kochała. Ale nie powie, nie potrafi. Zawsze miała problem z wyrażaniem uczuć. Teraz, po wyprawie, zmieniła się, lecz pewne rzeczy zostały stałe.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Nie powinnaś się przejmować ich obecnością. Masz prawo do emocji, każdy rozumny to zrozumie. Opiniami głupców nie warto sie przejmować - rzekł półszeptem, delikatnie gładząc łapką jej policzek, pod prawym okiem. Uśmiechnął się do niej łagodnie, jakby licząc, że tym gestem może co najmniej zbawiać cały świat.
- Chętnie napiłbym się herbaty w Twoim towarzystwie. Myślisz, że możesz sobie pozwolić na krótką przerwę? - spytał pogodnie. Cóż, Bart także się zmienił. Nie chodziło już nawet o sam wygląd i wagę, lecz fakt, że sprawiał wrażenie bardziej dojrzałego, odpowiedzialnego. A może to tylko pobożne życzenia userki? Niełatwo stwierdzić. Pewnym było, że był przekonany co do własnych uczuć i tego, że dzielnie będzie jej towarzyszył, kiedy tylko będzie taka potrzeba. Postanowił się jednak przy tym nie narzucać, więc w czasie jej nocy poślubnej z całą pewnością zniknie, usunie się w cień, ale dopilnuje, by potencjalny facet jej nie skrzywdził. Klucha stojąca na straży Dowódczyni Wojowników. Stan idealny.
- I pamiętaj, zawsze możesz na mnie liczyć - zapewnił, usuwając łapkę z jej facjaty, puszczając ją czy pozwalając wyswobodzić się z jego objęć. Tuląc ją czuł się jeszcze bardziej rozerwany. Chciał jej szczęścia, jednak kiedy była tak blisko, fakt, że nie była 'jego' przytłaczał jeszcze bardziej. Na wyciągnięcie łapy, a zarazem tak daleko, jakby nieosiągalna, niczym gwiazdy na niebie, które w końcu zdają się być niewielkimi punktami zawieszonymi raptem kilka metrów ponad głowami...
Melvine
Dorosły

Melvine


Liczba postów : 217
Wiek : 27

     
Pech pechem. Jedyny lokal, gdzie 'dają' jedzenie i nie wstyd pojawić się z nastoletnim wilkiem, który - jaką mam nadzieję - zaraz dołączy. Melvine przystanęła przed drzwiami lokalu, podciągając się na parapecie w stronę okna, aby zajrzeć do środka.
- Wygląda przytulnie - zauważyła, opanowując nieco oddech. Trucht zmęczył ją trochę, ale nie da tego po sobie poznać. Dawno nie biegła, kondycja spadła. W końcu szaleńczy bieg, kiedy z trudem widać to co poza czubkiem własnego nosa, nie jest dobrym wyjsciem. Chociaż jeśli to nadal tyle trwać będzie, niebawem ewolucja poprawi wzrok psowatych tak, że będą widzieć w ciemnościach.
Rozejrzała się za Kal'em, który powinien się tutaj pojawić już jakiś czas temu. Uśmiechnęła się w jego stronę zakładając, że się tutaj zjawi(ł).
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilk zjawił się tu zaraz za swoją towarzyszką. Nie mógł pokazać, że jest gorszy, a nie ukrywajmy, dla Kalumeta, taki bieg to był jak skoczenie do sklepu po bułeczki. Nawet się nie zdyszał. Wszedł spokojnie do sklepu. Spojrzał się na wilki które przebywały w tym lokalu. Spokojnie.... Łapy się pod nim ugięły.
- Spokojnie Kal...- Przełknął ślinę. Nie może się bać na widok każdego wilka. Spojrzał przepraszająco na wilczycę oraz skinął powoli łbem gdy wilczyca pochwaliła miejsce.
Nie wiedząc co zrobić siadł niepewnie a przynajmniej miało chyba to tak wyglądać. Jego tyłek unosił się delikatnie nad ziemią aby w razie czego mógł szybko uciec.
- Nie ma tutaj lokaja który przydziela miejsca siedzące? Ja zamawiam przy oknie - Powiedział wilk całkowicie nieświadomy, że to co powiedział mogło by być złe. Będąc handlarzem pozwalał sobie i swojej drużynie na odwiedzanie tylko wykwintnych restauracji. Nie ukrywajmy, dawał wysokie ceny dzięki czemu stać go było nie tylko na restauracje ale na stroje z satyny, bronie z szlachetnych metali. Uśmiechnął się na wspomnienie tamtych czasów.
Melvine
Dorosły

Melvine


Liczba postów : 217
Wiek : 27

     
I ona znalazła się w końcu w środku, rozglądając po lokalu. Na zapytanie o lokaja nie była w stanie zareagować inaczej, niż stłumionym parsknięciem śmiechu, którego o mało co nie przepłaciła nieprzyjemnym uduszeniem się. Zakrztusiła się na szczęście jedynie, szybko odganiając myśli dotyczące śmierci ze śmiechu, która wydawała jej się dotąd szczytem fikcji. Spojrzała przepraszająco na przyjaciela.
- Nie wydaje mi się. Chyba masz prawo zasiąść tam, gdzie chcesz. Ale skoro przywykłeś do wyznaczania siedzisk... - urwała Melvine, by zaraz przywołać całkiem poważny wyraz pyszczka, odejść kilka kroków, skłonić się nisko oraz z niebywale zabawnie wyglądającą szarmancją, zupełnie do niej niepasującą, wykonała zamaszysty ruch łapą.
- Witamy w 'Wilczym Kle'! Serwujemy wyśmienite dania oraz przepyszne napoje! Dodatkowo zakupić można u nas dosłownie wszystko. Zapraszam, mości Panie, proszę zająć miejsce przy tym stoliku! Proszę, śmiało! - wołała dość oficjalnym tonem, zbliżając się do jednego ze stolików, znajdującego się (zgodnie z oczekiwaniami samca) nieopodal okna, po czym raz jeszcze się ukłoniła i wskazała siedzenie, będące bezpośrednio przy szybie. Chociaż nielatwo w to uwierzyć, nie zaśmiała się ani razu. Nie uśmiechnęła się nawet bardziej, niż było to konieczne. Ot, grzecznościowy grymas, aby zaprezentować, jak wspaniale można tutaj zjeść!
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Kilka głębokich wdechów pozwoliło jej się ogarnąć w stopniu wystarczającym, by ryzyko wybuchnięcia płaczem minęło.
Z resztą... Shathow nie płacze. Never. Nie i już.
Odwzajemniła uśmiech Barta.
- Jasne. Jaką herbatę lubisz?
Chyba w ogóle nie zauważyła przybycia klientów. Na ten moment widziała tylko Barta. Rozsądek nie pozwalał jej na coś więcej, niż przyjaźń... Ale trudno zaprzeczyć, że jej uczucia znacznie nad tą przyjaźń wybiegały.
Ale cóż.
Ani Bart, ani żaden inny. Gdy ma się tylko rok życia, nie można tak robić. Jej odejście zraniłoby zbyt wiele osób, a nie chciała, by raniło kogokolwiek.
Post z fona, mimo nieobecności. Bo już tej przerwy od forum wytrzymać nie mogę.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
To już chyba nazywa się uzależnienie? Wyobraź sobie, że ktoś daje wybór: albo kawa, albo forum. Chociaż.. nie, to bez sensu, cofam wyzwanie!
- Zwyczajna zielona z odrobiną cukru będzie w sam raz. Nawet woda bylaby okej, jeśli napijesz się jej ze mną. Pomóc Ci? - zaoferował, zupelnie, jakby na ten krótki moment zapomniał o uprzykrzającym życie, zawadzającym tu i ówdzie, bębnie, który Klucha nosił dzielnie od... od dawna. Bardzo dawna. A tutaj przyjdzie mu wyskoczyć na solo z Mass'em i co wtedy?
- W zasadzie... Duży masz tutaj ruch? Masz kogoś do pomocy? - spytal, rozglądając się dookola. Może w ten sposób jakkolwiek odpokutuje dawniej wyrządzone krzywdy? Chociaż ułamek?
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Trudny wybór... Kawa, czy forum? Chyba drobny problemik, problemiątko z kawą udało się zwalczyć. Z pomocą i wsparciem, bez którego nic by się nie udało. A forum... Cóż, parę dni wytrzymałam, nie jest tak źle. Przez całe wakacje nie miałam dostępu. Wytrzymałam, więc chyba jako uzależnienie się nie liczy, co?
Ale mniejsza. Wróćmy lepiej do fabuły, dużo ciekawszej od moich uzależnień.
Shath uśmiechnęła się do Barta ciepło.
- Miło, że proponujesz. Może rozejrzysz się po kuchni za jakimiś ciastkami? A ja zaparzę herbatkę.
Wstawiła wodę na kaaaaweeeę herbatkę i wyjęła dwa kubki.
Zapytana, pokręciła łebkiem.
- Nie, jestem tu sama. Miałam pomocnika, ale odszedł szukać czegośtam. Oświecenia, zbawienia... Coś w ten deseń. Teraz muszę radzić sobie sama. Jest ciężko, ale jakoś daję radę. Ruch faktycznie bywa spory.
Nie zatrudniła na razie nowego pracownika. Może liczyła, że Tsuku wróci? Był dobrym pracownikiem, lubiła go. Było w nim coś takiego... Coś w jego sposobie zachowywania się, co wzbudzało sympatię. Ciepły, wesoły, miśkowaty... Słodki. Trudno było go nie lubić. Choć nie byli raczej blisko, on zawsze był w stanie przejrzeć ją na wylot.
Gdyby nie wyjadał kremówek, byłby pracownikiem idealnym.
Ale odszedł. Zauważyła jego brak, nawet nieco żałowała. A to nie zdarza się często. Shathow bardzo rzadko przywiązywała się do innych. W stosunku do Barta było to przywiązanie silne. A Tsu lubiła dość, by odczuć jego brak, choć nie rozpaczała z tego powodu specjalnie.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet widząc zachowanie wilczycy zrobił coś na kształt faceplam.
- Ale ze mnie debil...- Powiedział i siadł za stolikiem.
- Zacne miejsce milordzie - Powiedział poważnie zadzierając pysk do góry i odganiając grzywkę.
Rozejrzał się po lokalu. Był naprawdę bardzo ładny.
Spojrzał a cennik. Nie było tu łodzi. Zmarszczył brwi i przeczytał cennik jeszcze raz.
- Ja zamówię sobie lody czekoladowe, a ty co chcesz?- Spytał i podał wilczycy cennik

b.w
:<
Sponsored content