"Wilczy Kieł"

Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Zajęła więc drugie krzesełko, fotel, czy co to tam było. Po tylu latach wypadałoby chociaż przeczytać opis własnego lokalu, bo, przyznaję uczciwie - nie pamiętam.
Może za kolejne trzy lata przeczytam. Nie chce mi się. A teraz trza się skupić na odpisach.
Czy krzesełko było, czy nie, usiadła na nim.
To "poza współczuciem" zabolało. Nie powinna tak się zachowywać... Suka z niej. Pewnie dlatego Kein odszedł.
Nie miała pojęcia, że Kein czytał jej w myślach, tak, jak ona przed chwilą w myślach Barta. Spróbował spojrzeć na świat jej oczami... I dostrzegł, że wszystko ma plakietki z ceną. Nawet ich dzieci.
Cóż. Takie życie, nie?
Spróbowała się do Barta uśmiechnąć. Wyszło raczej mizernie, ale trudno. Dobre i tyle, nie?
- Nie ma sprawy. Jak ze wszystkim, to ze wszystkim.
Przez chwilę przyglądała się swoim pazurom, nim podjęła.
- Przepraszam, nie powinnam tak na ciebie burczeć na samym wejściu...
Zerknęła na niego spod grzywki, po czym wbiła spojrzenie w blat. Spojrzenie przeszło na wylot i zagłębiło się w podłodze. Dopiero betonowa wylewka je zatrzymała...
Cii. Za wiele analiz userka przeczytała.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Bart nie posiadał medalików, które dopomogłyby zrozumieć Shathow. Dlatego zapewne nie wiedział, że nawet jego myśli tak bardzo na nią oddziaływaly, a być może nawet i bardziej. Dopiero potem były zachowania. Medalion chyba już utracił moc (jak się mylę, walnij w łeb, post edytuję) więc będzie nieco mniej zanudzania przemyśleniami samca, który z pewnością nie zgodziłby się z kolei z myślami samicy. Nie zachowała się jak suka. Prędzej jak urażona kobieta, co było w pełni zrozumiałe i na co sobie zasłużył, zachowując jak ostatni sukinkot.
- Miałaś do tego pełne prawo, sam siebie zrugałbym z góry na dół - rzekł, starając się zabrzmieć wesoło, jakkolwiek to brzmi. Postanowił ukryć przed samicą, że zrobił to niejednokrotnie, nie tylko podczas pobyty w Kle, ale i wielokrotnie wcześniej. Kiedy zatem doszło do sytuacji, o której całkiem często rozmyślał, nie wiedział, jak się zachować. Widząc parodię uśmiechu na pysku samicy i on sam podjął próbę, choć wcale nie wyszła ona lepiej niż ta podjęta przez wilczycę.
- Poza tym wcale nie buczałaś, przeciwnie, byłaś dość beznamiętna, jakkolwiek to brzmi. Zasłużyłem na wiele więcej. Na kilka "kretynów", szczyptę jadu, może odrobinę gorzkich słów i wypomnienia tego, jak potwornie się zachowałem... - próbowal jakoś rozluźnić atmosferę czując, jak potwornie ciasno otula jego szyję pętla zażenowania i niepewności. Co teraz?
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Zakończył, zakończył. Spokojnie, już nie trzeba dawać esejów.
Shath pokręciła łbem.
- Nie. Nie powinnam... Na pewno miałeś ważny powód, by odejść.
Gdyby tak się nie zachowywała, bardziej ukrywała treningi... Może wtedy by nie odszedł? Nie wstydził się aż tak?
Mea culpa, mea culpa, mea maxima culpa.
Shath wina. Zawsze jej wina. Skoro ona mówi, że jej wina, to znaczy, że jej i kropka.
- Może zacznijmy od początku, co? Bez jadu, kretynów i temperatury pięćdziesiąt poniżej zera? - zaproponowała.
Ta rozmowa nie powinna tak pójść...
Dobra, może i w pierwotnym planie była miotła. Ale teraz... Cóż.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Wcisnął kawałek chleba do pyska. Czuł, że jest mu ciężko i oczy mogą się zaszklić, czego harda samica nie ma prawa dostrzec. Zwali zatem na działanie cebulopodobnego warzywa, które posiada w końcu podobne właściwości, jak i jego kuzynka. Przeżuł, przełknął i dopiero potem się odezwał.
- Wyśmienite, dawno nie jadłem czegoś równie wybornego, nie licząc oczywiście sarniny... Cóż, Twój wariant jej podania okazał się zdecydowanie najlepszym - próbował zażartować, jednocześnie wbrew własnej woli serwując jej odrobinę bajery, której wszakże chciał uniknąć. Dlaczego ten raz nie mogło mu wyjść?! Odchrząknął zaraz, tuszując zakłopotanie. Nie chciał się wybielać...
- Cóż, pojęcie "ważny" bywa dość... względne - rzekł nieco niepewnie, obawiając się kompromitacji. Nie powie, że się wstydził, bo uzna to za śmieszne. Może nawet i jego samego uzna za śmiesznego? Nie, nie może... Nie potrafi się przyznać...
- Wiesz, zawsze czułem przymus wędrowania, bez spędzaniu czasu na zobowiązaniach... Widocznie wbrew temu, co sądziłem, nie wyplewiłem tego dostatecznie. Bardzo mi przykro, Shathow, że musiałaś przez to cierpieć... - skłamał, nie wiedząc, że Shathow wie na temat powodów jego zniknięcia o wiele więcej...
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Kłamał. Oczywiście.
Ale... Czy powiedziałaby w takim przypadku prawdę?
Nie dała więc po sobie poznać, że zauważyła kłamstwo.
- Nic się nie stało. - powiedziała w końcu.
Skoro on skłamał, to i ona może, prawda?
- Sporo się zmieniło od czasu twojego zniknięcia... - zaczęła.
Nie wiedziała, co powiedzieć dalej. Więc czekała na jego odpowiedź.
Żałowała, że nie wzięła i dla siebie czegoś do pochrupania. Chociaż chętniej zajęłaby łapy butelką piwa. Do takich rozmów powinno być gratis.
Wszelkie nieprzemyślane stwierdzenia można potem zwalić na procenty.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Tak, nie wątpię... - zaczął niepewnie, spoglądając na nią ze skruchą. Źle czuł się, kłamiąc. Nie chciał jej okłamywać, jednak kompleksy i poczucie wstydu dawały się we znaki, komplikując rzeczy z pozoru łatwe i oczywiste. Jednak kiedy powiedziało się "A", nalezy przebrnąć i przez resztę alfabetu. Przymus wyjaśnienia tej sprawy przygnał go w to miejsce, teraz jednak zdawał się nieco ucichnąć.
- Wyglądasz olśniewająco, bardzo podoba mi się Twój wizerunek. Skoro rzeczy tak powierzchowne, ja wygląd, zmieniły się w tak dużym stopniu, podejrzewam, że to tylko wierzchołek góry lodowej. U mnie też wiele się zmieniło... - rzekł spokojnie, przełknąwszy niewybredne żarty poruszające kwestię jego wagi. Przy innych żartował na ten temat stosunkowo często, jednak przy Shathow... Nie potrafił.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
odpis z fona.

Pokiwała łebkiem.
- Masz rację, sporo się zmieniło.
Wdech...
Wydech...
Przekaże wszystko w największym skrócie.
- Dołączyłam do elitarnej jednostki zwanej SBW. Awansowałam na Dowódcę Wojowników. Próbowałam założyć rodzinę, ale nie wyszło. Zostałam ze szczeniakiem. Kieł prosperuje świetnie. To wszystko.
Uśmiechnęła się. A w każdym razie spróbowała.
- A co u ciebie?
Nie chciała drążyć tematu rodziny. Jeszcze nie.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
SBW. Chyba był na spotkaniu, na którym powołano to coś? Chyba. Och, pamięć słaba, starość nie radość. Tyle w kwestii userki, bo Bart czuł się młodo. Jedynie otyłość powodowała, że werwy młodzieniaszka już nie miał. W sumie zawsze wolał leniuchować, zbierając energię oraz siły pomiędzy wędrówkami.
- Ach, gratuluję awansu! Wiedziałem, że Twoje ambicje oraz zapał daleko Cię powiodą - powiedział z uznaniem, nie poruszając kwestii rodziny. Raz, było to dla niego ciężkie. Niełatwo słucha się o tym, że miłość jego życia znalazła kogoś innego, z kim chciała układać życie. Dwa, bo czul, że znajduje się na tyle niestabilnym gruncie, że tak poważne kwestie nie powinny stanowić tematu rozmowy. Nie byli przyjaciółkami, które mogą popaplać o wszystkim. Nie byli też przyjaciółmi, którzy wspólnie podziwiają kobiece wdzięki, nie szczędząc przy tym uwag. Kim w zasadzie dla siebie byli?
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Wierzył w nią? Miło. Nie spodziewała się tego.
Kim dla siebie byli... Tego userka, równie wiekowa, nie wie. Na pewno nie byli parą. Chociaż trudno zaprzeczyć, że oboje coś czuli.
Zwykłymi znajomymi też raczej nie...
Nie wiadomo. Może okaże się z czasem?
Wyciągnęła z noszonej gdzieś tam sakiewki wisiorek ze znakiem Szarej Straży.
- To dostałam, gdy zdałam na Dowódcę.
Nie nosiła go od czasu rozstania z Kein'em. Czemu? Przyczyna prosta - świecił jasno, gdy odczuwała silniejsze emocje. Nie mogła sobie na to pozwolić, prawda?
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Przyjrzał się uważnie wisiorkowi. Czy widział kiedyś podobny? Och, ostatnio skupiał się tylko na wielkim tyłku i równie niemałym bębnie, które kroczyły za nim (i, jednocześnie, przed nim) krok w krok. Część wspomnień zdawała się ulotnić, zniknąć, przepaść. Czeka mnie przekopanie się przez stare posty na starym adresie, bo aż niemożliwe, jak mało wiem o własnej postaci!
- Dlaczego trzymasz go w ukryciu? Tak ważne oznaczenie powinno przyozdabiać Twoją szyję, przykuwać spojrzenie i wywoływać respekt. Nie czujesz płynącej z posiadania tego wisioru dumy? - spytał, nieco zdziwiony tym faktem. W końcu po to zdobywa się nagrody, by się z nich cieszyć. Bo to Cię odznaczają, by inni wiedzieli, że nie jesteś byle kim. Spojrzał na samicę, nieco nieufnie, gubiąc się w lazurze jej spojrzenia. Dopiero teraz dostrzegł też kolczyk, co znów przyczyniło się do narośnięcia jego zaskoczenia. Shathow? Piercing? POWAZNIE? Oho, chyba zmieniło się o wiele więcej, niż Klucha przypuszczał.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Kolczyk był żartem jeziora. Nie miała pojęcia, jak go wyjąć, a brak palców nie pomagał.
Wzięła wisiorek i zawiesiła na szyi. Rozbłysnął jasnym, błękitnym światłem.
Tęskniła. Cieszyła się, że go znów widzi. Nie miała pojęcia, co powiedzieć, stresowała się.
- Czasem świeci - wyjaśniła - To czasem przeszkadza.
Zdjęła wisiorek. W momencie, gdy stracił kontakt z jej szyją, przestał świecić. Wisiał spokojnie w jej łapie, zimny i ciemny.
Spowrotem położyła go na blacie stolika.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Fakt, świecąca ozdoba szyi może nie pomagać w kamuflażu. Dowódczyni Wojowników nie może sobie na to pozwalać - powiedział spokojnie, uśmiechając delikatnie. Oczywiście nagłe rozświetlenie naszyjnika spowodowało, że samiec musiał zmrużyć oczy, nagle zaatakowane większą niż dotychczas porcją światła. Błękitnego, bardzo ładnie komponującego się z ogólnie rozumianym wyglądem samicy.
- Swoją drogą podarowanie komuś o Twoim stanowisku cudeńka, które może przyczynić się jedynie do utrudnienia zadań, nie jest szczytem inteligentnych, blyskotliwych rozwiązań... - zauważył z zamyśleniem, nie mając nawet pojęcia, że "czasem świeci" rzeczywiście oznacza "czasem świeci". W określonych okolicznościach. Że, być może, przyczynił się do tego, że zaświecił się tym razem.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Pokręciła łbem.
- To skutek uboczny. To cudeńko może raz wyleczyć wszystkie rany, uratować życie. To akurat się przydać Wojownikowi może. Zużyty przestanie świecić.
Bawiła się wisiorkiem. Starała się przy tym dotykać wyłącznie łańcuszka. Gdy łapą dotykała wisiorka, zaczynał świecić.
W pewnym momencie przesunęła wisiorek do Barta.
- Ciekawe, czy jak ty dotkniesz, to zaświeci?
Oczywiście, że tak. Wiedziała to. Ale... Cóż. On nie wiedział. Chciała zobaczyć jego minę. I kolor, na jaki zaświeci. Mogło świecić na różne, zależnie od osoby.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Bart zaśmiał się krótko, pokręcając nieco łbem.
- A to jak tak, to zmienia postać rzeczy - powiedział wesoło. Zawsze zastanawiały go tego typu przedmioty: o magicznych właściwościach, leczące rany czy jakkolwiek inaczej wpływające na osoby, które je posiadają. Niekoniecznie pchał się pierwszy w miejsca, o których mawiają, że ociekają magią z każdej strony, bo i nieco się jej lękał, nieco czuł jakby niechęć: od momentu, gdy gwałtownie przytył, nie mogąc pozbyć się nadprogramowych kilogramów, stracił po części zaufanie do tego, co niemożliwe do wyjaśnienia przy pomocy narzędzi logiki.
- Nie jestem pewien, w końcu Ty jesteś pełnoprawną posiadaczką tego medalionu, dlaczego miałby świecić, kiedy ja go dotknę? - spytał nieco podejrzliwie, przyglądając się Shathow spod przymkniętych lekko powiek. Coś kombinowała? Czy to podstęp? Ufał jej, wierzył, że mimo krzywd, które jej wyrządził, nie mściłaby się na nim. Nie tak pośrednio. Gdyby chciała, załatwiłaby to 'po męsku', skacząc do gardła czy odgryzając mu uszy. Za daleko nie ucieknie, zbyt wiele przeszkód, by swobodnie się turlać...
- Dlaczego w sumie on się świeci? - zapytał jeszcze, przybliżając łapę do medalionu. Ciekawość dawała się we znaki. Zdecydowanie. Musi pocwiczyć silną wolę.
Na jaki kolor powinien się zaświecić? Nie mam pojęcia, na jakiej zasadzie kolor jest dobierany, więc lepiej, jak Ty - jako właścicielka - wypowiesz sie w tej kwestii. ; )
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Obserwowała jego działania. Wisiorek zaświecił, owszem. Na zielono. Zawsze ten kolor kojarzył mi się z Bartem. Dobierany nie jest na żadnej podstawie, ot, przeczucie.
- A czemu miałby nie zaświecić? Nie jestem jakaś wyjątkowa. Działa na osobę, która go dotyka i tyle.
Dlaczego świeci? Arthas jej wyjaśnił, oczywiście. Dając wisiorek powiedział, kiedy świeci, a kiedy nie. Ale czy ona powinna mówić o tym Bartowi?
A niby czemu nie?
- Ogólnie świecenie jest spowodowane nadmiarem energii zgromadzonej w środku. Ale żeby zaświecił, ten, kto go nosi musi odczuwać silne emocje. To jakby uruchamia wisiorek.
Przyglądała mu się, czekając na reakcję.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Też myślałam o zielonym - w końcu przez dlugi okres posiadał grzywkę, która była własnie zielono-niebieska. Piękne to były czasy!

Klucha wysłuchał uważnie słów samicy, kiwając łbem od czasu do czasu. Oczywiście świecenie medalionu wywołało w nim spore zaskoczenie, bo przekonany był, wbrew temu, co później mu wyjaśniła Shathow, że nie będzie świecić. Że tylko dotyk samej jego właścicielki może uaktywnić wisior. jak widać pomylił się znacznie, co też szybko wyjaśniła mu wilczyca.
Jak opisać minę? Cóż. Poza oczywistym zaskoczeniem, był też mocno zafascynowany zielonym światłem. Jego pojawienie się zszokowało go na tyle, że od razu oderwał łapę, zupełnie, jakby medalion nie tylko świecił, ale także parzył nie wiadomo jak bardzo. Zamrugał nieco nerwowo, próbując przywrócić siebie do stanu pełnej świadomości oraz jednocześnie wyprowadzić się z transu, w który wprowadził go medalion. Potrafił - mimo wieku i tuszy - cieszyć się z małych rzeczy.
- Faktycznie, działa. Te emocje, które go "uruchamiają", muszą być jakieś konkretne? Pozytywne? Negatywne? - pytał nieco nerwowo, jakby miał coś do ukrycia.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Pokręciła łbem.
- Wszystkie się nadają, byle byłyby odpowiednio silne.
Ciekawiło ją, co go trapi. Nie chciała jednak używać medalionu po raz drugi. Potrzebowała go. Przyda się w walce, prawda? Poza tym... Jeśli Keith będzie się do czegokolwiek nadawał, najpewniej dostanie go w spadku.
Ale prawdopodobnie nadawał się nie będzie. Cud, jeśli przeżyje treningi. Nie miała pojęcia, co z nim począć... Nie mówił, nie otwierał oczu, prawie się nie ruszał...
Ale cii. Jego userka zrobiła sobie wakacje, a i tak wciąż go olewa. Jak tak dalej pójdzie, Shath wywali szczeniaka w jakimś lesie i po kłopocie. Bo i po co trzymać, jak nigdy nie odpisuje?
Odgarnęła stanowczo za długą grzywkę, zakładając ją sobie za ucho. Nie lubiła grzywek. Wkurzały ją.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Trapiło? Cóz, emocje zwykle wiele utrudniają. Nie wiedział, jakie były fundamenty tego, że z wolna odbudowują kontakty. Nie miał bladego pojęcia o tym, że dowiedziala się już o wszystkim tym, co obecnie chciał jakoś zatuszować. W końcu Shathow podjęła próbę założenia rodziny. Nie wnikał w to, że wyszło. Miała prawo próbować, miała wręcz obowiązek bycia szczęśliwą. Zniknął, nawet nie powiedzial, czy wróci. Sam nie wiedział. Podejrzewał, że zaszyje sie w jakimś kącie i zdechnie samotnie, albo z przejedzenia, albo z zagłodzenia organizmu, z przemęczenia lub starości. Co go pchnęło w stronę Krainy? Chyba nie wiedział, albo przynajmniej nie miał co do tego pewności.
- Widzę, że stare nawyki nie tak łatwo wyplewić? - rzucił żartobliwie widząc, jak zmagała się z grzywką. Zmarszczył czoło w zamyśleniu.
- Może wystarczyłaby jakaś spineczka albo wsuwka, aby włosy nie spadały na oczy? Wiesz, jakoś nie jestem specjalistą w tej branży, to dość kobiece zabawki - zauważył z rozbrajającą szczerością.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Nie mogła się nie uśmiechnąć. Właśnie to w nim kochała. Takie teksty, to jego podejście do życia. Proste, wesołe, optymistyczne...
Pokiwała łebkiem. Skutkiem tego ruchu było ponowne opadnięcie grzywki na oczy.
Westchnęła, zrezygnowana.
- Chyba powinnam ją obciąć. Tak naprawdę wcale nie chciałam jej mieć. Wpadłam do jakiegoś magicznego jeziora. Dziwnie wyglądam.
Przez zasłonę grzywki patrzyła na Barta. No, w każdym razie się starała, bo widziała głównie grzywkę.
Dopiero teraz z wolna zaczynała wierzyć w to, że wrócił. Szok z wolna mijał.

EDIT:
Bart... Tutaj...
Nagle ją to przytłoczyło. Potrzebowała odetchnąć świeżym powietrzem, rozprostować łapy...
- Przepraszam, ja... Zaraz wrócę, okej?
Musiała to wszystko przemyśleć.
A tak na prawdę, to walczy gdzieś tam w fabule i nie chcę robić zamieszania. Co, jak zginie? Będzie trudno to wszystko ogarnąć.
Spokojnie, przeżyje, czy zginie, wróci do Barta na pewno.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
Ona ma dwukolorowe ślepka?  Cudna postać! <3 Albo... żółte, jak w polu profilu?

Spojrzał na nią z uśmiechem, by zaraz zacmokać z udawaną dezaprobatą. Pokręcil przy tym nieco łbem, by zaraz powrócić spojrzeniem na samicę. Odetchnął głęboko, po czym sięgnął do skórzanej sakwy, w której trzymał zdobywane podczas wędrówek skarby.
- Daj mi chwilkę - poprosił, grzebiąc chwilę w torbie. Miała długi pasek, także tłuścioch dawał radę się w nią zmieścić. W zasadzie torbę też zwinął po drodze, będąc niedaleko ludzkich osad. W końcu wydobył z niego grzebyk do włosów. Ślubny, owszem, znalazł niedaleko położonej nad zalewem sali. Pewnie panna młoda zgubiła, kiedy jej wesele odbywało się nieopodal. Albo podczas sesji zdjęciowej. Nieważne! Grunt, że się nie zbrudził i dość ładnie wyglądał.
- Wiem, że pewnie zbyt strojny jak na Twój gust, ale choć na moment pomoże sie uporać z grzywką - rzekł, delikatnie upiąwszy jej grzywkę nieco w bok. W "Mulan" czyn ten wyglądał na łatwy, jednak Bart'owi tak prosto nie poszło. Nie miał przeciwstawnego kciuka...
- Na pewno chcesz się jej pozbyć? Wyglądasz z nią doprawdy oszałamiająco.


EDIT:
- Jasne, poczekam - powiedział pogodnie, chociaż nagłe jej zniknięcie, czy nawet sama jego opcja, gdzieś tam zabolała pod żebrami...
Nie waż się zginąć! ;___;
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Wróciła.
Czemu tutaj? Czemu nie gdzie indziej?
Tylko tu miała pewność, że spotka kogokolwiek.
Czy tak właśnie myślała? Czy w ogóle myślała? Ledwo trzymała się na łapach, rozsiewając swąd spalonej sierści, z lewą stroną pyska pokrytą krwią.
W takim stanie nie da się myśleć.
Wróciła.
Czemu tutaj?
Bo lokal był jej domem. Bo tu zawsze wracała, tu czuła się bezpiecznie. Bo łapy same wybrały tę trasę, pozwalając resztkom świadomości na wyłączenie się.
Już nie czuła bólu. Już nic nie czuła. Tylko zimno, bezwładność łap...
Zwłaszcza zimno. Paraliżujące, obezwładniające zimno.
A po głowie tłukła się jedna myśl.
Zawiodłaś.
Zawiodłaś.
Zawiodłaś.
Zawiodłaś...

W kółko, nieprzerwanie. Jedna myśl. Nie do końca świadoma, ale z pewnością raniąca.
Nie starczyło jej sił, by otworzyć drzwi normalnie. Po prostu naparła na nie całym ciężarem, a gdy się otworzyły, upadła na podłogę z głuchym odgłosem.
I nastała ciemność...
Po raz drugi już straciła przytomność.
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- CHOLERA! - wrzasnął, widząc, w jaki sposób Shathow pokonuje drzwi. Ile mogło jej nie być? Kwadrans? Pół godziny? Gdzie zdążyła tak oberwać? Rzucił sie w jej stronę, przewracając bębnem stolik, zakładając oczywiście, że takie były. Nie przejął się tym wcale, niemal rozdeptując rozrzucone, czosnkowe pieczywo. Co robić? Podczas podróży zdarzało mu się oberwać po tyłku nie raz, nie dwa i nie pięc, ale nigdy nie był w aż tak złym stanie, w jakim zdawała się być wilczyca. Działał zatem instynktownie, chwytając szklankę wody, której ktoś nie dopił, albo nawet dopijał - nieważne. Miał wodę. Podbiegł do wilczycy, klękając przy niej. Chwycił przewrócone krzesło, na którym następnie ulokował jej nogi - byle były wyżej od głowy. Zwilżył łapkę i następnie zmoczył cieczą okolice karku, czoła i policzków samicy. Nie wiedział co robić.
- Shathow, Shathow. Słyszysz mnie? - pytał, próbując nie popadać w panikę, co z resztą nie przychodziło łatwo. Nie szarpał jej, nie okładał, a starał się jakkolwiek ocucić. Delikatnie uniósł jej łebek, przytykając szklankę w okolice pyszczka. Nie lał wody, jej mordka znajdowała się ponad linią cieczy.
- Shath, spokojnie. Spróbuj się napić. Jesteś silna, szybko się pozbierasz - mówił.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Nagle naszła mnie wielka ochota, by utopić Shath w tej szklance wody. Zasłużyła. Jest postacią nudną, raczej niemiłą, nie raz ktoś porównał ją do moich rodziców. A rodziców mam okropnych, zapewniam. Szczeniaki się jej boją. Wojowniczka z niej beznadziejna, głupiego cywila pokonać nie umiała. Stanowiska zdobywa tylko dlatego, że wilków jest zbyt mało.
Świat by skorzystał, gdyby przy próbie napicia się, zakrztusiła się wodą i zdechła.
Czy ktoś by za nią płakał? Pojawiłyby się setki wilków pragnących rozgrabić jej fortunę, to pewne. W końcu biedna to ona nie jest. Może ktoś wspomniałby ciepło lokal z najlepszymi kremówkami w Krainie. Ale czy ktoś zapłakałby za samą Shathow?
Wątpię.
Czy nie lepiej zakończyć to tu i teraz?
Ech...
Otworzyła niebieskie oko. Pomarańczowego otworzyć nie mogła, bo zaschnięta krew jej to uniemożliwiała. Spojrzała na pochylonego nad nią wilka.
- ...Bart?
Co on tu robi? O nie, zaspała! Musi lecieć na trening! Do pracy! Alkohol w tygodniu? To musiało skończyć się źle...
Nie... To nie jaskinia. To "Wilczy Kieł".
Co on tu robi?
Co ona tu robi?
Miasteczko. Widma. Wariat z dziwnym urządzeniem.
Zawiodła...
Przymknęła ślepie. Powinna tam zostać. Powinna tam zdechnąć.
Zawiodła...
Bart
Dorosły

Bart


Male Liczba postów : 220

     
- Tak, to tylko ja. Pij, pij. Woda, nie zaszkodzi. Pomoże nabrać nieco sił - mówił, nie mogąc zapanować nad wywołanym troską o los samicy drżeniem głosu. Dla niektórych Shathow może przypominać rodziców userki, jednak Bart widzi w nią niezależną, silną, bystrą i pewną siebie waderę. Do tego teraz jeszcze piękniejszą, niż w czasie ostatniego ich spotkania. Zmieniło się o wiele więcej, niż przypuszczał. Jego przyjaciel utracił pamięć, jego byla partnerka wyraźnie ma kłopoty. Dlaczego tak długo zwlekał z powrotem? Nie powinien był w ogole opuszczać bliskich! Powinien był ich wpierać oraz pomagać...
- Już, już dobrze. Nie przejmuj się niczym. Masz na zapleczu jakieś łóżko? Wyglądasz na zm... zmęczoną, powinnaś odpocząć - mówił względnie spokojnie, przynajmniej jak na kogoś, kto czuje się co najmniej tak potwornie, jakby najbliższa mu osoba umierała na jego łapach. Czytam poprzednie zdanie i widzę, jak niepoprawnie jest zapisane, jednak sens można - mimo wszystko - jakiś z niego wyciągnąć. Interpunkcja i skladnia, aha.
Mało brakowało, a wrodzona szczerość samca wzięłaby górę. Na szczęście w porę się zreflektował, zamieniając określenie 'zmasakrowana' na 'zmęczona'. Bal sie o nią. Dotąd nie pomyślał nawet, że ktokolwiek odważylby się podpaść Shathow... Może nie byli razem i nic ich nie łączyło, jednak wciąż czul, że ma prawo się o nią martwić i troszczyć. Tego nikt mu nie wydrze.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Łóżko? Na zapleczu? To restauracja, nie hotel. Owszem, nocowała tu nie raz - na podłodze. Bo łóżka drogie, a z niej okropna materialistka.
A w ogóle kto by spał? Przecież można pracować. Spanie jest nieopłacalne.
Tak, wiem, nie powinnam pisać, jak mam zły nastrój. Ale lepsze to, niż nierobienie nic, prawda? Nawet, jeśli odpis z fona, z błędami, bez sensu zwyczajnie.
Shath póki co nie reagowała na szklankę wody.
- Zostaw mnie... Nic mi nie jest.
Mówienie sprawiało jej problem. Dostała błyskawicą, cóż się dziwić?
Niech ją zostawi. Zdechnie tutaj, w lokalu, jedynym miejscu, które nazwać mogła domem.
Nikomu nie powie, gdzie schowała wszystkie kości. I tak nie ma ich komu zostawić. Czemu? Bo wszyscy zdążyli się już na niej poznać. Wszyscy zrozumieli, że jest niewarta uwagi. Że jest materialistką i pracoholiczką, dla której na pierwszym miejscu są zarobki. Że nawet, jak coś czuje, to nie pokaże. Jest złą matką i okropną partnerką. A Wojowniczka z niej żadna. Chyba jedyną jej zaletą jest ładny zadek, efekt kąpieli w Jeziorze Zmian.
Po co taką ratować? Niech zdycha. Przynajmniej już nie zawali niczego, nie zawiedzie.
Sponsored content