Szmaragdowy Strumień

Kuvirha
Dorosły

Kuvirha


Female Liczba postów : 190

     
Kuvirha kiwnęła głową. W sumie, była trochę zmęczona i miło byłoby się w końcu przespać. Do wytrzymałych nie należała, a drogę całkiem długą przeszła.
- W porządku. - stwierdziła obojętnie. Zależało jej jedynie na znalezieniu miejsca do spania. Mogłaby nawet pójść spać u boku rysia, i tak by zasnęła. To znaczy, w tej chwili. Nienawidziła być zmęczona, bo wtedy była słabsza i mniej zdolna do walki. Pewnie dlatego tak bezmyślne i słabe były jej ataki na Fantasme.
- W takim razie możemy już zacząć szukać. Im szybciej tym lepiej. - powiedziała. - Tylko - gdzie można znaleść jaskinię, albo coś takiego?
Niestety, Rahi nie znała się na geografii tutejszych terenów.
Gość
Gość




     
Zaśmiał się rozbrajająco, rozkładając łapy na boki w geście bezradności. - Nie mam zielonego pojęcia. - Odparł spokojnie, podchodząc do niej. Podał jej łapę, by pomóc wyjść z wody. - Prowadź gdziekolwiek... pójdę za Tobą. Będę... asekurować Ci tyły. - I przy okazji popatrzy. No co? Jak los daje Ci cytryny... no właśnie.

//Znajdź gdzieś coś, od razu wyjdźmy tam i tyle. Oki? ;]//
Kuvirha
Dorosły

Kuvirha


Female Liczba postów : 190

     
Kuvirha spojrzała na wyciągniętą łapę, po czym wyszła z wody. Obeszło się bez pomocy Fantasme. Sama potrafiła sobie poradzić. Otrzepała się szybko i skierowała wzrok ku basiorowi.
- Dziękuję, o swoje tyły sama potrafię zadbać. - stwierdziła sucho, po czym ruszyła w losowo obranym kierunku. - Ale jeśli chcesz, to możesz iść. Za mną, obok mnie, wszystko mi jedno.
Po tych słowach nieco przyspieszyła. Chciała jak najszybciej znaleźć coś suchego i w miarę ciepłego. Może przez ten czas jej sierść wyschnie do końca...

z t.
//napiszę w "Samotnicy". xd
Gość
Gość




     
- Jak wolisz... ale jak ktoś Cię przypadkiem zacznie macać po zadku, to na mnie nie patrz. - Uprzedził, jakby zupełnie nie miał zamiaru sam tego robić. Koniec końców, poszedł za nią.

z/t.
Nataniel
Dojrzewający

Nataniel


Male Liczba postów : 160

     
Nataniel w końcu musiał przyznać, że Aven nie jest zainteresowana dalszą zabawą z nim. Kąciki jego pyszczka opadły smętnie, ogon zwisł.
Spojrzał na nią jeszcze z miną zbitego szczeniaka, po czym poczłapał przed siebie. Do domu. Tam będzie nad drinkiem lizał rany.
Nie powinien w ogóle robić sobie żadnych nadziei, taka jest prawda. Był chudy, brzydki, nie mówił, a ona była piękna i doskonała. Miałaby chcieć się bawić z takim małym czymś jak on?
Poprawił grzywkę, by jeszcze bardziej spadała na oczy, po czym smętnie wyszedł z tematu.

zt
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Była już tutaj, pamiętała. Dawno temu, na raptem kilka chwil, spotykając dwójkę dziwaków: nie sposób orzec, który z nich w kategoriach dziwactw rozmaitych dzierżył koronę, a który jedynie kroczył za nim ze szmatką do czyszczenia butów. A, nie, butów wilki nie noszą. Obeszłoby się więc na zwyczajnym lizusostwie, banalnymi słówkami i tekstami godnymi pożałowania, którymi karmi się łase pochlebstw jednostki. Ale, ale! Po cóż koncertować się na dawnym spotkaniu z Gęsią i Abrahamem, kiedy mamy przed sobą jeszcze niezliczoną liczbę dni, które należycie wypadałoby wykorzystać.
Długie, aczkolwiek mocarne i umięśnione nienagannie łapy, kierowały sylwetkę nieco większą od przeciętnego wilka wprost w stronę jednej z jabłoni. Nozdrza, ulokowane na krańcu szkaradnej mordy, poruszały się ospale i leniwie, jakoby bez pewności wyłapując kolejne zapachy, uderzające w czuły nos łowczyni. Długi, szczupły ozór od czasu do czasu wypełzał spomiędzy przymkniętych warg, aby oblizać kufę niespiesznie. Jako byt nieśmiertelny, jako byt nie z tego świata, jako byt pozbawiony większości standardowych potrzeb, jako Gehenna - nie potrzebowała pożywienia, tak błahej i przyziemnej kwestii. Jabłka kusiły zapachem, próbując jakoby zmusić do zatopienia kłów w soczystym owocu, pozwalając słodkiemu sokowi oblepić pysk. Ona jednak, na przekór wszystkiemu, obojętną na te "zaloty" pozostała, parsknąwszy pogardliwie. Może by i skosztowała, czemu nie, łaknęła nowych doświadczeń. Niemniej jednak spadów jak na lekarstwo, wszystkie nadgniłe, a ona nie miała nastroju się produkować po to jeno, by zaspokoić własną ciekawość. Jak na istotę opętaną była momentami aż do przesady leniwa. Heńka zaś uważała to za taktyczną zagrywkę: nie marnowała energii na głupoty, zachowując ją na ewentualne akty bestialstwa; te zaś wymagają jej co nie miara, czyż nie?
Ostatecznie więc przysiadła gdzieś przy samym strumieniu, zamoczywszy w niej przednie łapy. Uważne wejrzenie (o ile można nazwać tak skierowanie w konkretnym kierunku tlących się w pustych oczodołach płomieni) lustrowało otoczenie, jakoby wypatrując jakiejkolwiek namiastki życia.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Oto i jestem. Kolejne konkretne miejsce, i znów woda. Co ja mam z tymi wodnymi terenami? Przecież nie jestem aż tak spragniony...
Do jego wyczulonych na wszelkie szmery uszu dotarł szum strumienia. Wyczuwał też w powietrzu zapach wody, albo też wilgoć, która krążyła w powietrzu.
Hm... jest dzień. Dalej czuję słońce, które grzeje mi plecy, albo to może resztki ciepła? Chyba znalazłem się w cieniu. Słyszę szum drzew.
Basior nawykł do tego, by mówić do siebie w myśli. Pozwalało mu to zachować pozory normalności. No, o ile były seryjny morderca i zarazem psychopata ma możliwość chociaż udawać normalność. Nie żeby dalej był anormalny... no dobra, był.
Hm, przynajmniej już nie morduję. Głupio by było, pojawić się w nowym miejscu i na wstępie sobie nagrabić u tutejszych.
Jego gardło opuścił chrapliwy dźwięk, który mógł przypominać śmiech. Szedł ciągle przed siebie, nie spiesząc się. Ostatnio nie był zbyt szybki w działaniu, ale nie była to wina lenistwa. On nigdy nie był leniwy.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Anomalności nie można wytępić. To nie są karaluchy w simsach, które wystarczy przydepnąć, by się ich pozbyć. Tutaj potrzeba specjalistycznej pomocy - a i ona może jeno nieco neutralizować przejawy zakorzenionego u psychopatów wypaczenia. Psychopata zawsze pozostanie psychopatą; wedle badań, na które powoływali się autorzy jednego z podręczników, który wpadł mi w ręce kilka lat temu, 1 na 10 osób ma skłonności psychopatyczne. Brzmi zabawnie, zważywszy na to, jak wiele osób przewija się przez nasze historie każdego kolejnego dnia.
W każdym razie: przybycie nieznanego jej dotąd osobnika nie mogło ujść uwadze Gehenny. Zapach, nawet jeśli subtelny, bezbłędnie dotarł do nozdrzy Henny. Podobnie jak dźwięk, który wyrwał się z gardzieli tamtego, szybko i sprawnie odnalazł ucho opętanej, zwiastując czyjąś obecność. Ostatnim zaś ze zmysłów, które uniemożliwiły Lost'owi pozostanie niezauważonym, był w końcu wzrok. Wbity w postać wilka, za dnia na pewno nieźle widoczną, mógłby zaiste być niemal odczuwalnym. Dziwny, oceniła go niemal od razu, wszakże jako demon miała pełne (nadane sobie przez samą siebie) prawo do tego, aby wysnuwać wnioski o innych już po kilku sekundach. Kto ośmieliłby się jej zabronić?
- Uszanowanko - mruknęła obojętnie, łechcąc radar tamtego niskim, chrapliwym głosem, z pogranicza wręcz męskiej barwy. Na szczęścia brzmiała już mniej "męsko" niźli wcześniej, bo demon stworem jest wyuczalnym oraz bystrym, zatem podołał bez problemu i zadaniu zmiany głosu. Wszakże ciało zmienia co rusz, czemu miałby się wahać w przypadku wymiany wydawanych swoją gardzielą dźwięków? Mlasnęła głucho, uśmiechając lubieżnie.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Lost zamyślił się na tyle, by po raz kolejny utracić kontakt ze światem. Prawda, że słyszał narastający szum strumienia, ale przestał zwracać na niego uwagę. Wtedy to wydarzyły się dwie rzeczy, niemal jedne po drugiej: poczuł nagły chłód wody w łapach i usłyszał głoś kogoś obcego. Tak wyrwany ze swego świata, przestraszył się. Nie było to jakieś mocne uczucie, ale dostatecznie silne, żeby z jego teoretycznie zakrzepłych krwią oczodołów pociekła szkarłatna ciecz, przybierając nieco lepką konsystencję. Spływała powoli, nie było jednak tego tak dużo, żeby zabrudziło maskę. Wilk tego co prawda nie widział, więc był zły. Ta krew rzadko wypływała sama z siebie, i zazwyczaj zdążyła zakrzepnąć, nim w ogóle wypłynęła dołem, pod maską. Minusy były taki, że musiał wtedy myć sobie pysk.
Teraz też będę musiał.
Skrzywił się, ale zdecydował, że nie ma sensu się złościć. To pogorszy sytuację. Potrząsnął ostrożnie głową, co robił zazwyczaj, gdy był zdenerwowany. Dziwne, że mu nie spadła jeszcze ta maska... była zawieszona na dość cienkim sznurku, miała do tego pełne prawo. Rzadko z niego korzystała Przylepiała się też czasem dzięki krwi.
Nie żeby ciężko to było zdjąć, ale wtedy trzeba na ślepo czyścić tę głupią czaszkę. Paskudna robota, ale lepsze to niż odbnoszenie się tym... defektem. Nie żeby był brzydki, bo przecież ja jestem piękny...
No, basior zwykł uważać siebie za niezwykle pięknego, choć nie za ósmy cud świata.
- Dobry. - przywitał się, nie uraczywszy nieznajomej nawet spojrzeniem.
Jakby to w ogóle było możliwe, pff...
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Znajdę cię, weno. Znajdę cię, weno. Znajdę cię, weno. Powtarzam niczym mantrę, licząc, iż to zadziała. Jak dotąd się nie udało - ale nie można się poddawać, nieprawdaż?
Głowa Gehenny przekrzywiła się lekko w lewo, podobnie, jak jeszcze wyraźniej wykrzywiły się wargi samicy; tym samym na jej dostatecznie i bez tego szkaradnej mordzie odmalował się doprawdy koślawy wyraz. Ni to szyderstwo, ni czysty cynizm, ni nawet przejaw poczucia wyższości, które - notabene - wypełniało jej zapyziałe jestestwo do cna, niemalże wypływając każdym otworem, którego tylko doszukać się można bylo w jej cielsku. Poruszyła nosem, nieco jakoby niespokojnie, mając wrażenie, iż czuły zmysł węchu podrażniła doskonale jej znana, uwielbiana przez nią od zawsze, woń. Zapach świeżej krwi. Baczniej mu się przyjrzała, podchodząc doń raptem na dwa kroki, okrążając go i bacznie mu się przyglądając. Siłą rzeczy mogła go pochlapać, wszakże aby go obejść dookoła musiała wejść nieco głębiej do wody - a że łapy stawiała ciężko, nierzadko także nimi szurając bezwiednie, musiała poderwać kilka drobin wody w powietrze. Te zaś, totalnie podatne na grawitację, musiały z powrotem, uparcie, dążyć w dół.
- Obcy. Co tu robisz? - mruknęła oschle, spojrzeniem próbując doszukać się świeżo otwartych ran. Niemniej jednak niczego podejrzanego (poza sylwetką wilka, oczywiście) nie dostrzegła, co wywołało u niej pewne niezadowolenie. Czyżby nozdrza kłamały? Czyżby była to najwyższa pora na zmianę ciała na mniej zużyte i zawodne?
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Gdyby basior miał oczy, spojrzałby w tej chwili na samicę jak na idiotkę.
Idę nawiedzać małe dzieci, wiesz?
Ale nie powiedział tego na głos. Nie nawykł do drażnienia się z innymi, z resztą, gardło by go bolało. Niepotrzebnie.
- Jestem, jak widzisz. - odparł, słuchem "namierzając" pozycję dziwnej nieznajomej.
Nie czuł się zagrożony, choć powinien. Zapewne. Wszystko było mu jedno, czy ją zdenerwuje. Nie umiał się obchodzić z innymi, nie był nawet miernym rozmówcą. Pewnie w przyszłości się to dla niego kiepsko skończy, szczególnie w połączeniu z faktem, że uważał się za kogoś cudownego i pięknego, choć - Bogu dzięki! - nie za ósmy cud świata.
Ciekawe, czemu chodzi tak dookoła mnie... Ciekawy zwyczaj. Będę musiał zapamiętać, by obserwować zachowania tutejszych wilków. Może kiedyś napiszę książkę?
W tym momencie skrzywił się, przez co kąciki ust odsłoniły równe, trójkątne zęby.
Zabawne, ile się nasłuchałem o książkach. I to tylko po to, by i tak nic o nich nie wiedzieć. Chyba ich nikt nie nauczył, że ślepi nie potrafią czytać. Ani nikt im nie wspomniał, że od dzieciństwa byłem ślepy. A przynajmniej z dzieciństwa pamiętam tylko dźwięki i wonie...
W tym momencie potrząsnął głową, a gdyby był sam, strzeliłby sobie z liścia w pysk. Powinien się ogarnąć. Nawet w myślach nie lubił poruszać tematu swych wspomnień, szczególnie tych, kiedy był jeszcze szczeniakiem.
Chyba czas się skupić na czymś innym. Może nawet na tej dziwnej, hm, samicy. Może sprawia tylko pozory takiej oschłej, a tak naprawdę miło będzie jej posłuchać.
Zapewne się łudził, ale gotów był nawet jej podpaść, gdyby było inaczej. Tylko po to, aby poczuć ból. Całkiem dobrze przywracał do rzeczywistości.
Ale warto jeszcze poczekać. Może uda mi się przenieść uwagę na coś innego.
I choć wyciszenie jego myśli było niemal niemożliwe, postanowił częściowo spróbować. A przynajmniej myśleć o czymś innym, zupełnie bezsensownym.
Cóż za piękne, NIEBIESKIE niebo.
Miła jest ta ZELONA trawa, prawda?

Prychnął cicho, nie dbając o to, że nieznajoma nie znała powodu wydania przez niego tegoż dźwięku.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Och, nie! Od nawiedzania jesteśmy MY! I zapewne gdyby tylko wilk podzielił się takową uwagą z Gehenną, ona nie wahałaby się przed sprowadzeniem go na ziemię. Czy nie ma bowiem czegoś przyjemniejszego, aniżeli znęcanie się nad słabszymi i dobitne pokazywanie, gdzie ich miejsce? Oblizała z wolna kufę, całkiem lubieżnie, jakoby właśnie nie na basiora, a na stek na nóżkach spoglądała. Ogon wadery, długi i przesadnie puszysty (nienawidziła jego budowy, serio!) poruszył się ospale, przemykając z boku na bok, jakoby przesadnie ciężkie i leniwe wahadło. Usiadła niedaleko, bo i cóż lepszego miała do roboty, poza udręczeniem tego skrytego przed światem w bluzie oraz pod maską samca? Bo chyba samcem był, nieprawdaż? Niedyskretnie zerknęła w okolice wiadome, pospiesznie stwierdziwszy, iż aby w tej kwestii nie pomyliła się w początkowym osądzie. W zasadzie nawet gdyby było inaczej, demon prędzej ulokowałby bezimiennego wśród kastratów aniżeli samic, bowiem przyznawanie się do błędu lub pomyłki nie należało do zadań, które wykonywalby należycie.
- Pieprzony filozof - skwitowała mruknięciem; te z kolei poprzedziła pełnym niezdrowego rozbawienia parsknięciem. Taki mądry, tak? Płomyczki, które zaiste ongiś były oczyma, zaświeciły mocniej, stając się jednocześnie większymi - czego, owszem, Lost nie zauważy. Może jednak odczuje subtelne zawahanie temperatury; niewielkie, bo i ileż powietrza ogrzać mogą takie tam dwa punkciki?
- Inteligenci na pokaz. Dawno powinniście gryźć piach - dodała z jawną dezaprobatą, z pogardą pokręciwszy łepetyną. Jakiś z kręgów szyjnych ozwał się niepewnie, strzyknąwszy wyraźnie na skutek zbyt gwałtownych zachowań. Zapewne mogłaby, niczym w "Egzorcyście", przekręcić głowę dookoła własnej osi; mimo wszystko jakoś nigdy nie próbowała takowej sztuczki, uważając ją jeno za zbędny przejaw szpanu. Na co to komu?
- Jak słucham tego pseudo-mądrego pieprzenia, mam ochotę zmienić Twoje "jestem" w moje "byłeś" - podsumowała, tym razem w ramach totalnej odmiany zupełnie obojętnie i niebywale chłodno. Mlasnęła jeszcze głucho, po to tylko, by post liczył minimum 300 słów. To taka piękna liczba.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Lost nie przejął się szczególnie słowami wadery. Nie zamierzał się kłócić, gdyż takie zachowanie było dla niego, hm, przejawem braku własnego zdania. No, agresja to brak argumentów, prawda?
- Oj, do filozofa daleko. - powiedział powoli, gdyż zachrypnięty głos i ból gardła nie pozwalały mu mówić zbyt szybko.
Chyba jest nie w sosie, ale jeśli zawsze się tak zachowuje, to cóż, współczuję tylko jej znajomym.
Nie żeby kiedykolwiek te słowa miały ujrzeć światło dzienne, bo zazwyczaj tylko w myślach bezimienny był taki złośliwy, i to tylko i wyłącznie dlatego, że lubił napawać się faktem, iż jego myśli są niesłyszalne dla innych. A nawet gdyby były, to ich okropne rozbieganie sprawiłoby, że ciężko byłoby wyłowić z nich sens. Prawdopodobnie. Bo nawet jemu nie przychodziło szczególnie łatwo myślenie, musiał się przyzwyczaić do tej "gonitwy". Choć nie było tak źle, prawdę mówiąc.
Bo gdybym nie myślał, to bym zwariował. A tak, jestem sobie zwyczajnym, ZUPEŁNIE NORMALNYM wilkiem. No, i byłym mordercą, cóż.
- Już będę grzeczny - dodał, po długiej chwili namysłu - obiecuję!
Po raz kolejny na jego pysku pojawił się krzywy grymas, który w ogólnych zamierzeniach miał być uśmiechem. No, basior nie umiał się uśmiechać, zdecydowanie. Dobre i tyle, że przestał myśleć o tym, o czym nie chciał myśleć.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Weny nie ma nadal. Złośliwy to twór, znika - gdy najbardziej potrzebny.
- Kłamczuszek, nieładnie - mruknęła cynicznie, oblizując po raz już kolejny wargi. Woń krwi, którą przecież na pewno czuła jeszcze raptem moment temu, nie dawała jej nadal spokoju. Ponownie zmierzyła wejrzeniem samca, od czubka nosa po kraniec ogona, zastanawiając się, gdzie owa tajemnicza rana. Pod bluzą? Cóż, nie wiedziała, jak gruba jest bluza, niemniej jednak gdyby szkarłatnej cieczy było dostatecznie wiele, a materiał nie byłby grubszym od przecietnego, zaiste mokre plamy pojawiłyby się to tu, to ówdzie, jako oznaka przesiąknięcia wdzianka osoczem. Pozostawała druga opcja - pysk. Bezpardonowo mogłaby właśnie podejść i zerwać dziwne coś z jego mordy, podobnie, jak i mogłaby rozerwać na szwach materiał, by tylko zaspokoić własną ciekawość. Zarówno jedno jednak, jak i drugie, wymagało pewnego nakładu sił i energii.
- Morda zakryta - wiadomo, bandyta. Co takiego masz na sumieniu, łamago? - mruknęła chrapliwie gdzieś niedaleko ucha wilka, ot, pochylając się ospale w jego kierunku. Krańcem ozora przemknęła delikatnie po policzku basiora, ot, przy samej granicy jego nadprogramowej czaszki.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Lost zmarszczył lekko nos pod maską, gdy nieznajoma naruszyła jego sferę prywatną. Na jego szczęście, dość szybko się opanował. Raczej daleko mu było do jednego z tych dziwnych wybuchów, kiedy to nie kontrolował samego siebie.
Jeśli chcesz, to mogę mieć na sumieniu ciebie.
Nie żeby był aż taki zuchwały, gdyż w tej samicy było coś dziwnego, niepokjącego. Nie przejął się tym specjalnie. On rzadko się czymś przejmował.
- Zakrywam tylko me piękno. - odparł, szczerząc zęby.
Trójkątne, równej wielkości zęby, które w tej chwili były całkiem widoczne spod maski. Nie zachowywał się, jakby coś ukrywał. Nie denerwował się. Miał wprawę w kłamstwach, jeśli chodziło o jego przeszłość. Zazwyczaj tylko w takich przypadkach kłamał. Taki w miarę uczciwy psychol, choć i tak dotrzymywał tylko tych obietnic, które mu pasowały. Miał takie zasady - własne zasady. I nie zmieniał ich, jeśli w nim samym nic się nie zmieniało. Nie akceptował żadnych innych, nie dostosowywał się za bardzo. Wbrew pozorom, lubił siebie. PRzynajmniej dopóki nie złamał swych własnych reguł. Wtedy sam sobie zadawał karę, a sądził siebie dość okrutnie. Słowa, nawet te wypowiedziane w myśli, to świętość, której nie wolno naruszać. To tak jak obiecał Jiyuu, że obroni ją przed dręczycielami, jeśli usłyszy na ten temat choć jedno słowo od niej - był gotów dotrzymać tej przysięgi nawet, jeśli musiałby walczyć przeciwko całej armii upiorów i demonów. Taki po prostu już był.

bw :F
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Chciałabym, aby moje posty, wysylane przy braku weny, były w choć połowie tak dobre.

- Piękno - parsknęła Gehenna, ni to z rozbawieniem, ni też dezaprobatą - choć pomiędzy jedną oraz drugą tkwi zaiste cała paleta rozmaitych emocji. Nie sposób orzec więc, co to za iskierka cynicznego brzmienia stanowiła podstawę emocjonalnego nacechowania wypowiedzi samicy. Jedno zaś pewnym było: ton jej mógł przysparzać o pewne poczucie niepokoju, co z kolei pozwala niemalże od razu odrzucić opcję radości czy podziwu. Skrzywiła się także niemiłosiernie, nieświadoma nawet tego, iż jej rozmówca nawet nie może tego ujrzeć. Ogon Gehenny, przesadnie być może długi i nadmiernie puchaty, zaniedbany, poruszył się ospale po podłożu niczym leniwy boa po pożarciu o wiele większej ofiary, by finalnie spocząć niedbale tuż obok jednej z tylnych łap wadery. Nie odpowiadała jej pyszałkowatość tego tutaj, nawet, jeśli była ona jeno wymuszoną i nieszczerą. W zasadzie brak autentyczności drażnił ją jeszcze bardziej, niźli irytowałaby ją szczera i naturalna zuchwałość tego tutaj.
- Jak mniemam ten świat nie jest gotowy na przyjęcie samego Apolla w Twojej postaci - mruknęła cynicznie, nawet nie podejrzewając, iż nie każdy wilk zna ludzkie bóstwa - i to z rejonów jakże odległych, niemalże niedostępnych. Demon w końcu pochodzi nie z tego padołu, także uznać można, iż świata nieco zwiedził, ot, jakoby podróżnik, łazik pod prąd. Poruszyła głową, a głuchy trzask gdzieś w okolicy karku zasygnalizował, iż najwyższa to pora na wymianę cielska. Zdecydowanie.
- Cuchniesz krwią - skwitowała jeszcze chłodno.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Bezimienny przyjął słowa wadery całkiem obojętnie. Z ust wilków na jego temat padały o wiele gorsze rzeczy. Pamiętał to, jakby to było wczoraj. Był w czymś, co mogłoby być nazwane psychiatrykiem. Tam starali się pomóc tym, co mieli jakieś problemy z zachowaniem, psychiką... naprostowywali, tak przynajmniej twierdzili. I podobno pomagali. Ale nie jemu. Tylko przyspieszyli jego, hm, utratę kontroli nad sobą.
Myśleli, że jestem upośledzony, ha!
Powiedzenie, że śniany mają uszy, nabierało sensu w jego przypadku. Wystarczyło stanąć w odpowiedni miejscu i się skupić. Niezwykle łatwo było usłyszeć, jak mówili na temat pacjentów.
Ha! Ślepy, ale nie głuchy! Ani tym bardziej upośledzony, pff. Swoją drogą, ciekawe, cóż to jest "Apollo"...
Nie zamierzał się jednak o to zapytać. Widać, że "rozmówczyni" była w paskudnym nastroju. A może już taka była? Chyba o tym myślał, bo doznał czegoś, co się nazywa deja vu, albo jakoś tak.
- Bywa. - odparł krótko, usłyszałwszy wzmiankę o krwi.
Zdarzało mu się, i co? Jemu samemu to nie przeszkadzało, niepotrzebnie inni się tak czepiali...
Chociaż fajnie było czuć i słyszeć przerażenie u tych, hm, "uzdrowicieli umysłów". I te ich żałosne próby zatamowania krwi. Hehe.
Mało im mówił, to dlatego niewiele o nim wiedzieli i sądzili, że coś mu padło na umysł. To znaczy, nie żeby tak nie było... ale w zupełnie innym sensie. Poza tym, wspominał, że nie cierpi wzmianek o czymś, czego nie mógł zobaczyć. Ze dwie osoby drażniły go później w ten sposób.
Oszaleć można było.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Obojętność wilka poczynała drażnić Gehennę. Ta jednak - na szczęście - po wielu treningach samokontroli nauczyła się panować nad gniewem i nie wybuchać za każdym razem, ilekroć pojawi się ktoś, kto wyraźnie nie liczy się z jej potęgą. Czemu to podobne, aby demon nie mógł odbierać szacunek, na który zasłużył z całą pewnością? Nikt się z istotami jej pokroju nie liczył, wszyscy tacy dziarscy i odważni, a nierzadko te największe kozaki nie wyrażają zgody na zadawanie ran - przykra rzecz. Bezkarność, której userka nie pojmie najprawdopodobniej już nigdy. Kiedy zaczynała przygodę z wilkami, kwestia ta wyglądała zgoła odmiennie. Sam Taharaki od Sasoriego dostał w łeb dwukrotnie i nikt do nikogo o nic żalu nie miał. Dzisiaj byle zadrapanie - a już trzeba się liczyć z fochem. Z tego powodu Heńka nie może być nawet demonem w pełnym wymiarze, prędzej pokraczną wilczycą, która ma swoje moce demoniczne, lecz niewiele jest okazji, by je wykorzystać przeciwko istotom żywym.
Jedynym wyjściem okazał się wspomniany wyżej trening. Dzięki niemu nie obawiała się, że zada nazbyt wiele ran w amoku, przeciwnie - każdy z zadawanych ciosów był przemyślany, tak, aby ofiara cierpiała możliwie najbardziej. Lubowała się także w dręczeniu natury czysto psychicznej, wszakże przemoc na umyśle dotkliwszą aniżeli ta w ciało wymierzona. Jednakże by skutecznie udręczyć duszę, potrzeba poznać słaby punkt. Każdy taki posiada. Wykorzystanie go daje niesamowitą przewagę oraz niemalże nieograniczone niczym możliwości. Jednak jaki ten tutaj może mieć słaby punkt? Zaiste związany on będzie z tym, co ukrywa. Z jego pięknem. Uśmiechnęła się leniwie, postanowiwszy jednocześnie, iż nim uderzy, wybada go dokładniej. Chociaż bowiem było jej to ciężko przyznać przed samą nawet sobą, było w naszym niedoszłym Apollu coś, co nie tylko irytowało, lecz także - albo przede wszystkim - intrygowało i ciekawiło. Inny. Dziwny. Odmienny. Przyjemnym jest raz na jakiś czas spotkać kogoś, kto nie jest kopią spotkanego wcześniej wilka - bezbarwnego, słabego, nieciekawego. Uśmiechnęła się ospale, zaś koślawy grymas, który wyłonił się na jej pysku, zapewne nie przypominał przyjaznego gestu. Nie oszukujmy się - Henna nie należy do osóbek serdecznych oraz promiennych, tak więc cóz w tym dziwnego?
- Nie jesteś szczególnie wygadany. Ach, ileż to przykrości napotkać Cię musiało, byś przed każdą znajomością murem stawał! - rzuciła bez wyrzutu, a że aktorką była wyśmienitą - idealnie wyważyła brzmienie głosu pomiędzy pewnym, subtelnym współczuciem (mało kto "po przejściach" nie reaguje złością na zbyt jawne współczucie) oraz wyraźną chęcią dodania otuchy. Dusza nieczysta była sprytnym tworem; bestią, której okiełznanie zaiste zajmie wiele czasu; cwanym, aczkolwiek w pewnym znaczeniu tego słowa także prymitywnym, potworem. Nie cofnie się, bo to nie w jej naturze. Nie zaatakuje, bo najpierw cierpliwie przyczai się, wyczekując na odpowiedni moment. Grała nieźle, a i jakieś podstawy manipulacji pojęła, choć zważywszy na realia forum - nie jest prostym ich wykorzystanie. Userzy nierzadko (znając treść całego postu) zmieniają losy oraz postępowanie postaci, wszakże przed bystrym spojrzeniem Gracza nic się nie ukryje, zaś przywiązanie do prowadzonej istotki nakazuje modyfikować jej zachowania tak, by przypadkiem za mocno nie oberwała... Ale, ale! Skąd tyle żalu i marudzenia w treści tego postu? Och, ogarnij się, Cammy!
- Największe nieszczęścia zawsze spotykają tych, którzy najmniej na nie zasługują, bo i niczym nikomu nie zawinili - dodał niski głos, zaś w jego brzmieniu nie pojawiła się żadna iskra, mogąca wskazywać na to, jak bardzo rechocze jej wnętrze. Na zewnątrz jednak otaczał ją jeno chłodna obojętność, ewentualnie jakieś namiastki imitacji pozytywnych emocji - pojawiających się nie dlatego, by je czuła, lecz dlatego jedynie, by pozyskać choć minimum jego zaufania czy sympatii. Usiadła ciężko, oblizując anemicznie kufę po raz już, zdawałoby się, niezliczony. Och, tak, nieszczęścia zawsze spotykają tych niewinnych - wszakże jedyną ich winą jest pojawienie się w złym miejscu w nieodpowiednim czasie, ot, stając na przykład na drodze Gehenny. A ona? Ona przecież nie wymagała wiele: szacunku, służenia jej osobie, wychwalania jej pod niebio... tfu! nie, nie wypowiemy tego nigdy! Wychwalania, po prostu. Liczenia się  z jej potęgą i oddawania należnych jej honorów, łącznie z dobrami materialnymi. Być na każde jej skinienie palcem, by wypełniać wszelkie kaprysy i fanaberie (nawet te niedorzeczne i absurdalne), bez narzekania i marudzenia. To przecież tak niewiele - a świat jednak nie zamierza tychże wymogów wypełnić. Biedna Heńka, żadnej dobre duszyczki, która by skromne potrzeby demonicznej waćpanny wypełniła...
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Na współczucie nieznajomej bezimienny zaśmiał się nerwowo, choć jak śmiech to nie brzmiało - było zbyt chrapliwe.
Hehe, ona mi współczuje. Hehe. Cóż za niesamowita zmiana nastawienia.
Nie potrafiłby jednak jej zaufać. Było jej coś dziwnego, co go w pewien sposób, hm, zadziwiało. Z sympatią byłoby jeszcze gorzej. Nie zapominajmy, że to - w pewnej części, może nawet sporej - psychopata, a także były seryjny morderca. Tacy nie nawykli do ufania innym, raczej do oceniania swych ofiar i poziomu trudności zabicia ich. No, przynajmniej tak było w jego przypadku. Poznawał kogoś, nim go mordował. Jakiś tam spryt posiadał, atakował z zaskoczenia. A polubił dotąd jedynie niewinną i delikatną Ongaku Jiyuu, która była dobrą osóbką i zamiast okazywać nadmiar niepotrzebnego współczucia, po prostu z nim rozmawiała. Chyba, bo ostatnio jestem zmęczona i słabo z moją pamięcią - jeśli było inaczej, to przepraszam! Tak to jest, jak się chodzi przez ponad tydzień spać koło czwartej nad ranem. Ech!
Dziwna osoba. Nie chciałbym musieć z nią żyć.
Współczucia było mu już zdecydowanie w nadmiarze. W miejscu, gdzie próbowano go wyleczyć, za dużo go miał. Nieraz zupełnie sztucznego. To dlatego zareagował nerwowo: współczucie kojarzyło mu się z "psychiatrykiem", psychiatryk z drogą, którą przebył, aby tam dotrzeć(nie w z własnej woli! No i chodzi o lata, niż o taką drogę drogę), a drogę tą kojarzył z dzieciństwem, które było dla niego wspomnieniem ciemności, smrodu i upiornych odgłosów, które go otaczały, bólu fizycznego i psychicznego, który mu zadawno.
Ale nie chcę o tym myśleć. Nie chcę wspominać! Arg, nienawidzę cię, głupi umyśle!
Bezimienny skrzywił się groźnie, wypierając "obrazy" ze szczenięcych lat. Nie lubił o tym myśleć. Nie lubił żyć przeszłością, bo była dla niego bolesna. Kiedyś to była klatka, w której nieświadomie się zamknął i nie potrafił znaleźć kluczy do niej, ale w końcu poszedł inną drogą - zniszczył kraty. Tylko, że utknął gdzieś po drodze, i wciąż nie mógł zaakceptować tego, co się wtedy stało. To dlatego mina mu zrzędła. To było wredne ze strony wadery, że mu współczuła. Taka logika Lost'a. Bo ci, co współczują, są wredni i okropni.
Nie licząc Jiyuu. Jej mógłbym wybaczyć. Jest młoda.
Tak naprawdę, to szkoda byłoby mu zrobić coś złego komuś tak dobremu. On sam wiedział już, ile stracił będąc mordercą. Jedyne czego nie wiedział, to to, że wciąż otaczał go ten stabilny, pewny mur; zwyczajnie nie był tego świadom.
- Niekoniecznie. - odparł.
I tu pragnę powiedzieć, że znów parsknął śmiechem, który tym razem byłby szczery, ale przez bolące gardło był krótki i chrapliwy. Niewiele różnił się od poprzedniego. Co go tak rozśmieszyło? Wspomnienie, że największe nieszczęścia spotykają tych, co nic nie zawinili.
Ale ja zawiniłem za każdym razem, kiedy łamałem dane słowo. Przyszłość o tym wiedziała, więc przeszłość zawczasu pomyślała o karze.
Oczywiście, że to nie był zbyt logiczny tok myślenia, ale kto mógłby poręczyć za to, że basior nie miał od początku jakiejś choroby psychicznej?
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Cóż, u mnie chodzenie spać o czwartej było normą, póki nie wybiłam się z rytmu, zarywajac ostatnią noc - aby nie spać, jak rodzinka z wakacji przyjedzie, bo psa trzeba było ogarnąć. Jazgot i siusianie pod siebie z radości - z tym lepiej zejść na podwórko, niz czekać w przedpokoju. No i noszenie bagaży, przy okazji. Ale do rzeczy!
Cóż, widocznie nawet subtelna nuta współczucia, o której wyraźnie wspomniałam, była zbyt mocno odczuwalnym, przesadnie nacechowanym uczuciem. Widocznie była słabszą aktorką, niźli przypuszczałam - a szkoda, bo demon na pewno należy do istot na tyle ekskluzywnych, że nie powinno się tego tak beznadziejnie marnować. Mlasnęła głucho. Owszem, nie spodziewała się, by ten się nagle rozgadał. Normalna rozmowa? Może by i próbowała, ale jak, skoro ten tutaj najzwyczajniej w świecie jej to uniemożliwiał? Dobrze, że nie miała pojęcia o tym, iż to ją o to obwinia. Mogłoby wszakże wtedy wypełznąć daleko poza rozmowę. Nad gniewem panowała, jednak chęć ukarania niektórych za zniewagę traktowała już zgoła odmiennie. Przekrzywiła nieco głowę, oczekując reakcji. Zaraz, zaraz... To już? Doprawdy? Raczył podarować jej ślicznym uszom aż jedno, zdawkowo rzucone, określenie? Z trudem powstrzymała ostrzegawcze warknięcie - choć też nie do końca pojmowała, dlaczego miałaby traktować go ulgowo. Jeszcze - bezczelnie! - ją wyśmiał. A nawet, jeśli nie ją, to napad śmiechu {a moze to po prostu atak astmy?} stanowił reakcję na jej słowa i postawy. Podsunęła się, blisko, bliziuteńko, ot, pysk miała koło samego ucha samca. Ewentualnie koło kaptura, pod którym schowany byłby radar samca. Odór krwi nasilił się, zupełnie, jakby czujny nos łowczyni znalazł się blisko jego źródła. Zastanawiające!
- Nie nauczyli Cię choć odrobiny szacunku dla silniejszych, prawda? Nie masz za grosz wyobraźni, skoro nie wiesz, czymże taka lekkomyślność może się zakończyć - wyszeptała spokojnie. Jedną z przednich łap uderzyła o podłoże, zaś pod jej kończyną pojawiła się szpara. Ot, jakoby ziemia rozstąpiła się z cichym trzaskiem. Z tejże szczeliny wyjrzała namiastka krzewu cierniowego, rosnąca w zadziwiającym tempie, aby po krótkiej chwili delikatnie opleść się wokół jednej z przednich łap samca. Uśmiechnęła się cynicznie, odsunąwszy na kilkadziesiąt centymetrów od samca, siadając wygodnie. Czas na przedstawienie.
- Mawiają, że na naukę nigdy nie jest za późno - zauważyła tonem mędrca, nauczyciela, mentora. Płomyki w ślepiach zdawały się szaleć - nasycone złością oraz chęcią zadania bólu. Udręczenie kogoś słabszego zawsze ją napędzało. Póki co gałązka cierniowa ledwo-ledwo przylegała do ciała bezimiennego, tak więc nie odczuwał on bólu - jeno poczucie pewnego dyskomfortu, związanego ze skrępowaniem łapy twardą odnogą krzewu.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Może nie tyle słabą aktorką, bo nie zrozumiałam do końca, jak chłoptaś miałby zareagować na współczucie Heni. Wybacz, ostatnio nie myślę zbyt dobrze, powinnam obrać regularną porę snu, na przykład drugą w nocy. Gorzej, że nieraz czas na sen zarywam tylko po to, aby dać ujście mej wenie twórczej, wtedy nic mnie nie zmusi do tak "niskiej" czynności jak spanie. To dziwne, bo zazwyczaj chętnie się kładę spać.
Ale, ale! Wróćmy do fabuły.
Otóż bezimienny(nie miał aktualnie kaptura na głowie, żeby nie było) niezbyt lubił, gdy ktoś naruszał jego przestrzeń osobistą, ale z czystej grzeczności to zignorował. A może nie miał ochoty się kłócić? Przecież kłócenie się jest takie... ech, niskie! Dla słabych. Chociaż, czy można to podpisać pod kłótnię? Wadera była zwyczajnie niemiła i wredna, o! Do takiego wniosku właśnie doszedł. Wtedy też usłyszał jakiś dziwny dźwięk, cichy trzask, gdy samica tupnęła łapą o podłoże. Jego uszy poleciały do przodu, w geście zaciekawienia. Słyszał, jak nieznajoma się nieco oddala, poczuł też, iż jego łapa została skrępowana przez coś. Nie żeby się nie zdziwił, bo pierwszy raz się coś takiego przydarzyło, a on nie przypominał sobie, by przed chwilą w tym miejscu było coś, ani by tamta zrobiła coś poza tupnięciem.
Dziiiwne. Może ona to, hm, wyczarowała? Podobno czary są możliwe.
Jego głowa przekrzywiła się nieco na bok, a on sam spróbował pomocować się z tym czymś. Nie był specjalnie silny, toteż zapewne niewiele uczynił, jeśli w ogóle.
- Co to? - zapytał, kryjąc ciekawość.
Na ogół rzadko okazywał coś takiego jak zainteresowanie, toteż zakrył je maską obojętności, którą tak dobrze nakładał na swój chrapliwy głos. Nie było to trudne, bo i tak nie był zbyt wyraźny.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Weny wciąż zero, przepraszam.

Demoniczna nie podejrzewała nadal, że ma do czynienia ze ślepcem - bo i skąd, kiedy nikt nie zasugerował jej czegoś tak, hm, nieoczywistego? Pod czaszką, skrywającą w zasadzie całość jestestwa niezakapturzonego kapturnika, ukryć można było doprawdy wiele. Nie tylko ślepotę, lecz nawet dziurę w łbie, z której wyciekałby mózg. Smakowity obraz, nieprawdaż? Gehenna oblizałą się zatem lubieżnie, bo widocznie i ona doszła właśnie do podobnych wniosków.
- To? Jedynie próbka tego, jak można skończyć, podpadając niewłaściwym istotom - odpowiedziała zdawkowo, wpatrując się w niego z bezpiecznej odległości. Dla niego, oczywiście. I w zasadzie nie tyle 'bezpiecznej', ile 'względnie bezpiecznej', wszakże wystarczył jeden gest demonicznej, by ciernie mocno przyległy do jego łapy, wbijając w tkankę kolce. Na razie jednak nie drgnęła, podobnie jak krzew, niczym lina przytrzymujący jego kończynę.
- Liczę więc, że ładnie mnie przeprosisz, wyrażając jawnie, jak jesteś marnym pomiotem, niemogącym nawet mierzyć się z kimś mojego pokroju - oznajmiła spokojnie, nie próbując nawet ściskać jego łapy. Co to by była za gra, która zakończyłaby się tak szybko? Zero w niej zabawy, zero ubawu, zero jakichkolwiek pozytywnych doznań. Satysfakcji też niewiele. A nie o to zwykle Heńce chodziło!
Berenika
Latający Wojownik, Przewodnik
Latający Wojownik, Przewodnik

Berenika


Female Liczba postów : 296
Wiek : 23
Skąd : Nie wiem. :v

     
Sloneczne, cieple miejsce? Calkiem dobry wybor. Pominmy już fakt, ze Ber trafils tu przypadkowo, lecac sobie niespiesznie. A jednak milo bylo tu odpoczac. Mogla nawet napic sie wody. Z tej opcji zreszta skorzystala chetnie. Rozprostowala skrzydla, po czym je zlozyla i rozejrzala sie. Byla juz tu kiedys? Byc moze. Pewnie dawno temu, jesli juz. Gdyby nie pewien przypadek, mialaby juz zdrowo ponad szesnascie lat, a tak miala szesc. Choc nie, moze ciut wiecej. A mimo to wciaz czula sie troche jak taka, powiedzmy, babcia? No, na pew o bardzo doswiadczona osoba. Przeciez naprawdę duzo w swym zyciu przeszla. Jedyne czego zalowala to fakt, ze nie mogla odnaleźć reszty swej rodziny. Shinq, Barta i reszty jej wnukow, a takze te trojke dzieci, ktore kiedys wychowywala sama po tym, jak jej partner zginal. Pozniej byl Gress, ktory tez gdzies zniknal. Bialorozowa wadera westchnela gleboko, siadajac w losowym miejscu. Byla sama, wiec miala czas dla siebie, by porozmyslac. Szkoda tylko, ze jej mysli obraly tak nieprzyjemny kierunek. Chociaz? Juz nie bylo jej smutno. Miala wciaz cale zycie przed soba i nie zamierzala go zmarnowac na uzalanie sie nad swym losem. Byla przecies silnym wojownikiem! Kiedys nawet dowodzila wojownikami, choc zbyt wiele do roboty nie bylo. Za malo wojownikow w watasze, zadnych wojen. To w sumie dobrze. Moglaby zaczac szkolic przyszlych wojownikow. Niezaleznie od watahy. Na pewno byliby pomocni w tej Krainie, gdyby znow pojawilo sie jakies zlo. Tak bowiem slyszala, choc jej nie bylo. Wpierw pewien potwor ja polamal, pozniej opuscila na troche Kraine by odpoczac od tych okropnych ciemnosci. I teraz znow wrocila, miala tylko nadzieje, ze juz na stale. Bo nawet jesli w zyciu bywalo roznie, to tu byl przeciez jej dom.
Vincent
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik
Dorosły Przedsiębiorca, Przewodnik

Vincent


Male Liczba postów : 369

     
Tam, tadadam! Fanfary zapowiedziały przybycie rycerza w lśniącej zbroi. Dzierżył on klejnot jasny niczym słońce, a wszystkie potwory umykały przed nim w popłochu.
No chyba, że tylko to sobie wyobraził, tak jak smoki grające na trąbach i ogłaszające jego przybycie. Miał bujną wyobraźnię. Całe szczęście, że z tego się wyrasta. Jeszcze większe - że do momentu wyrośnięcia jeszcze dużo czasu. Na razie może się bawić i korzystać z życia na całego, cieszyć się młodością. To cudowny czas i trzeba go dobrze wykorzystać, zwłaszcza, że docenia się go dopiero, gdy przeminie.
Przybył więc. Przynajmniej sam fakt pojawienia się tutaj był realny, niezmyślony. Przybył. Rozejrzał się w poszukiwaniu smoków, które mógłby pokonać, ale żadnego nie dostrzegł. Zauważył za to wilczycę. Czyżby dama w opresji?
Ostrożnie chwycił klejnot w kształcie jaja w zęby i ruszył w kierunku wadery. Wydawał z siebie przy tym radosne piski, ani trochę nie ukrywające jego obecności.
Dopiero tuż przed samą waderą rozpoczął gwałtowne hamowanie. Nawet się udało. Rozciągnął się na ziemi, noskiem tuż naprzeciwko wilczycy, przyglądając się jej łapom z bardzo bliska.
- Można pani zadawać pytania? - zapytał, nie czekając na pozwolenie na zadanie pytania o zadawanie pytań.
Nie chciał przecież być niegrzeczny. Znaczy, bardziej, niż zwykle. Uważał się raczej za złego wilczka mimo starań, by stać się lepszym.
Berenika
Latający Wojownik, Przewodnik
Latający Wojownik, Przewodnik

Berenika


Female Liczba postów : 296
Wiek : 23
Skąd : Nie wiem. :v

     
Berenika byla zamyslona, wiec mlodego przybysza zauwazyla wtedy, gdy ten zaczal sie dosc szybko zblizac w jej kierunku, wydajac radosne piski. Choc bylo to dosc nagle, nie wystraszyla sie. Raczej zdziwila. Przyjrzala sie uwaznie malej, mknacej kuleczce. Coz taki maluch robil sam w takim miejscu? Wadera z doswiadczenia wiedziala, ze w Krainie nie zawsze bylo nw tyle bezpiecznie, aby maluchy mogly sobie hasac ile dusza zapragnie. Poza tym, ciezko bylo takiej istotce skombinowac dobre jedzenie. Poki co jednak zdecydowala sie siedziec spokojnie, gdyz szczeniak sam z siebie zdecydowal sie do niej podejsc. Choc, coz, w dosc zabawny sposob. Ber zasmiala sie cieplo, szczerzac lekko zeby. Takiego hamowania jeszcze nie widziala. I choc miala ponadprzecietny wzrok, to jeszcze dala sobie czas, aby z bliska przyjrzec sie mlodemu wilczkowi. Ale w tym samym momencie mlodzian zadziwil ja kolejna rzecza - dosc nietypowym pytaniem. Skrzydlata usmiechnela sie.

- Oczywiscie. - stwierdzila, nie kryjac nawet, jak bardzo zdziwily ja slowa wilczka. - A tobie można zadawać pytania? - zapytala pogodnie.

Ciekawe, coz taki maluch robil tu sam... Wciaz ja to gryzlo i nie dawalo spokoju. Juz teraz mogłaby sie zapytac, ale nie byla niecierpliwa. Nie az tak bardzo, by od razu wywalac z pytaniami do kazdego dopiero napotkanego stworzenia.
Sponsored content