Jasna Polana

Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wadera zesztywniała, kiedy basior usiadł obok niej. Zwyczajnie wystraszyła się jego szybkiej reakcji. Cały stres zniknął po kilku sekundach. Znów rozluźniła się.
- Cóż, nic mi nie zrobił... Ale już samo zobaczenie go jest wielką krzywdą - rzuciła cichutko, jej głos przypominał teraz bardziej jęk niż zwyczajną mowę.
Spuściła nieco głowę. Momentalnie dotarło do niej, że może zaufać temu wilkowi. Czuła się bezpieczna, kiedy siedział obok. Wreszcie znalazła kogoś bliskiego - przyjaciela. Westchnęła cicho. Nie wiedzieć czemu, delikatnie wtuliła się w jego futro. Było za późno, by wszystko cofnąć. Nie przemyślała tego. Momentalnie odsunęła się i popatrzyła na niego zawstydzona.
- Wybacz... Nie wiem, dlaczego to zrobiłam... - spuściła wzrok.
Mefiante
Dorosły

Mefiante


Male Liczba postów : 17
Wiek : 24
Skąd : Szczecin

     
Wilk na moment stracił grunt pod łapami. - Uhm... Przecież nic się nie stało... - Teraz sam położył mordkę na jej łebku i liznął ją w ucho. - Wiesz... Nie wiem co to jest, ale w każdym razie cokolwiek by to nie było, to postarałbym się Ciebie obronić... Co, jak co - Ale wilki, które są dla mnie miłe odzyskują to z powrotem. Możesz być tego pewna. - Uznał, że bardzo dobrze się stało, że zjawił się akurat tutaj. Los? Przypadek? Chyba się zauroczyłem. To śmieszne, że jest to możliwe w tak krótki czasie znajomości. - Masz tutaj jakąś rodzinę Ma-rano? - Wymówił jej imię z przejawiającym się zająknieniem w połowie imienia.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Marano poczuła ciepło w swoim wnętrzu, gdy basior liznął ją w ucho. A na dodatek jego słowa - [...]postarałbym się ciebie obronić...[...]. Na jej pyszczku rozkwitł szeroki uśmiech. Wstałam i stanęłam na przeciwko niego. Patrzyłam mu w oczy z wdzięcznością.
- To urocze... Jeszcze nikt nigdy nie powiedział mi czegoś tak miłego... - mówiła cichym tonem.
Kolejna zmiana koloru ślepi. Tym razem zrobiły się fioletowe, a nawet jaśniejsze... coś w odcień lilii. Jej śnieżnobiałe kiełki ukazały się w szerokim uśmieszku, która nawet nie myślał o zniknięciu.
- A jeżeli chodzi o rodzinę... - usiadła, jakby przygaszona; wróciły wspomnienia, których tak bardzo chciała się pozbyć. - Nie mam tu nikogo. W Severynii, dawnej krainie, którą zamieszkiwałam wraz z rodzicami... Oni zginęli... podczas ataku naszych wrogów... - kolejne dokańczanie zdania powodowało, że coraz bardziej spuszczała głowę.
Mefiante
Dorosły

Mefiante


Male Liczba postów : 17
Wiek : 24
Skąd : Szczecin

     
Nachylił się tak, by mieć pysk przy jej pysku i podniósł jej łebek. - Ale to już było słodziaku. - Sam lekko posmutniał. - Ja zostałem wygnany, bo wdałem się w niepotrzebną dyskusję z Betą mojego Klanu. Chciałem stanąć w obronie szczeniaka, ale robiąc to podważyłem naszą zasadę. - Co się ze mną stało? Przecież byłem bezlitosną maszyną do zabijania... Wtem wilk nastawił uszu w stronę potoku.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Po raz pierwszy ktoś zwrócił się do niej pieszczotliwie, no... nie licząc zdrobnieć, którymi była nazywana przez rodziców. Mrugnęła dwukrotnie, gdy samiec opowiedział jej w skrócie swoją historię.
- To... nieciekawie, co nie? - niemalże szepnęła, wpatrując się w ślepia wilka. - Postąpiłeś właściwie. Nie rozumiem, dlaczego panowało u was tak okrutne prawo... Nie chcę cię wypytywać dalej o przeszłość. To przecież już minęło, a liczy się teraźniejszość, czyż nie? - posłała mu delikatny uśmiech. - Widzisz... obydwoje mamy ciężką historię. Moja jest nieco skomplikowana... - zaśmiała się cicho.
Autorka długo myślała, co jeszcze odpisać swojemu adoratorowi, jednakże nie wpadła na nic sensownego. Szczęśliwie dostała olśnienia i wpadła na ciekawy plan. Otóż to - Marano wstała i jakimś cudem potknęła się o własną łapę (każdy miewa moment debila, hehe), a przewracając się, wylądowała prosto na Meffym. Uniosła lekko łeb, roześmiana. Wyglądało to trochę dziwne - on leżał na plecach, ona na jego brzuchu. Lekko spoważniała, kiedy skupiła się na jego wielkich ślepiach. Potem na jej pyszczku, po raz milionowy, zawitał szeroki uśmiech. Zbliżyła swój pysk do jego, bardzo wolno.
Mefiante
Dorosły

Mefiante


Male Liczba postów : 17
Wiek : 24
Skąd : Szczecin

     
Wilk uśmiechnął się zaraz po tym, jak się to wszystko wydarzyło. Jest słodka... Pomyślał. Gdy jej pyszczek zbliżał się ku jego mordce, zamknął oczy i objął ją masywnymi łapami. Wilk pierwszy raz czuł, że ma kogoś, komu może ufać, obok. Wilk chciał coś powiedzieć, ale nie umiał. Jego ogon tak jakby objął jej. Jego mordka dotknęła jej pysk.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Tak, zetknęli się nosami. Marano poczuła jak jego masywne łapy obejmują ją. Poszerzyło to jedynie jej uśmiech. Mocniej ścisnęła swoim ogonem jego "kitę". Odsunęła kawałek swoją mordkę, niewiele. Zaśmiała się cicho i ułożyła łeb na jego szyi, wtulając się w puszystą sierść basiora. Nagle w górę, z nieco podłużnej trawy wzleciała gromadka świetlików. Zatoczyła krąg nad parą zakochańców. Po chwili wilczyca energicznie odepchnęła się łapami od gruntu i wylądowała obok. Wpatrywała się z nim w czarne niebo. Ciekawa była, czy aktualnie jest noc czy dzień. Nie dało się odpowiedzieć na to pytanie.
- Chciałabym, aby tego zaćmienia nigdy nie było... To strasznie. Nie wiemy przecież, czy słońce jeszcze kiedykolwiek powróci. A dodatkowo przybycie tego potwora... - kolejny raz przeszedł ją dreszcz. - Muszę przestać o tym myśleć. Koniecznie.
Mefiante
Dorosły

Mefiante


Male Liczba postów : 17
Wiek : 24
Skąd : Szczecin

     
Również zaczął się wpatrywać w niebo - To dobry pomysł. Zapomnieć i nie wracać do tego. - Nagle wstał. - Przywędrowałem tu z myślą, że będzie zupełnie inaczej. Tymczasem tutaj jest wieczna-noc. - Wilk tak właśnie nazywał to dziwne zjawisko. - A kto wie... Może kiedyś będzie inaczej... No cóż. Jestem wilkiem Nocy i to właśnie powinien być mój żywioł; Ale bez przesady. Noc nie może trwać wiecznie - Wilka przeszedł ogromny dreszcz, gdy o tym myślał. Chwilę potem wilk wgapił się w waderę. Ciekawe czy wie, że w tym momencie całe myśli są pochłonięte przez nią...
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
//Ej, Mef, napisz wreszcie coś dłuższego... XD//

Samica obserwowała poczynania basiora. Przekręciła się jedynie na bok i spoglądała na niego uważnie. Spostrzegła, że on również wpatruje się w nią. Od kilku dni Marano miała ochotę, być może wyda wam się to nietypowe, ale autorka naprawdę przepada za muzyką, zaśpiewać coś. Jako iż była całkiem niezła w tworzeniu tekstów piosenek - niegdyś stworzyła kilka hitów. Niestety, nikt nie miał okazji ich usłyszeć. Wstała powoli z ziemi. Stanęła przednimi łapami na wywyższeniu, które powodował spory korzeń. Nabrała trochę powietrza do płuc. Popatrzyła z uśmiechem na Meffyego. Potem skierowała pysk przed siebie i przymknęła ślepka. W pewnym momencie zaczęła nucić coś pod nosem, najprawdopodobniej melodię owej piosenki. Postanowiła wyśpiewać jedynie refren. Gdy jej pyszczek delikatnie się rozchylił - wydobyły się z niego energiczne słowa:
I'm finally me
Got everything I need
What you get is what you see,
I, I, I'm finally me
And I've never felt so free
There's no one else that I'm trying to be
I'm finally me...
Była ciekawa, jak Mef zareaguje na jej "pokazówke". Zaśmiała się nerwowo i usiadła obok korzenia, po skończonym pokazie.

EDIT.
Wilczyca poczuła się źle, więc szybko pożegnała przyjaciela i umknęła z Jasnej Polany, najpewniej do lecznicy.

z.t.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
//Chyba nikt się nie obrazi jak się wtrącę co?//

Dobra. Tutaj przybył Kein tak jak zwykle, czyli bez celu, pomysłu na życie oraz właściwie bez sprzętu.. znaczy miał go przy sobie, ale był on bardzo głęboko schowany w plecaku. W teorii był bezbronny, ale w praktyce już nie. W końcu jak na wojownika przystało miał jakieś tam szkolenie oraz zdolności poza rzutem nożem co nie? W sumie jego walka nie będzie zbytnio honorowa skoro będzie bardziej atakować na odległości aniżeli w walce bezpośredniej. Jest dobry i tu i tu, ale jak to będzie? Tego się dowiemy podczas jakiegoś pojedynku kiedyś. O ile takowy będzie.
W każdym razie nigdzie mu się nie spieszyło więc spokojnie sobie przysiadł na czterech literach i czekał.. czekał na kogoś kto się może zjawi. Powinna tutaj być Kankami za niedługo co nie? W sumie nie powiedział jej gdzie to miejsce jest, więc nie wiadomo czy w ogóle tutaj dotrze! W każdym razie nie będzie siedział bezczynnie. Z nudów chwycił sobie nóż i rzucał nim o drzewo. Idealna tarcza. Nie rusza się oraz nie odczuwa bólu. Jeśli usłyszy jakiegoś wilka to od razu zaprzestanie swojego treningu. Nie da się go zobaczyć trenującego.
Co to jeszcze? Siedzi tak od jakiegoś czasu. Zimno, ponuro.. ale przynajmniej nie pada co nie? Nie wiadomo jak to będzie za jakiś czas. W końcu nikt nie powiedział iż to będzie jakaś piękna pogoda która utrzyma się do nie wiadomo kiedy. Poczekamy zobaczymy i najwyżej się na tym przejedziemy!
Kein mimo treningu nadal był bardzo czujny oraz doglądał otoczenia. Nigdy nie wiadomo jak coś wyskoczy zza krzaków! Ale chyba jeszcze nikt go nie próbował powalić dla zabawy..lepiej? Gorzej? Obojętnie.
Zobaczymy będzie. Teraz tylko czekać...
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Wilczki małe, wilczki duże
Bardzo lubią wąchać róże! ♪
A dlaczego? Dla zabawy!
I bo nie mam innych rymów! ♫
To właśnie mógł usłyszeć Kein, gdy Kankami dotarła na Jasną Polanę. Faktycznie trochę czasu jej zajęło nim ją znalazła, ale dzięki pomocy kilku osób trafiła tutaj bez większych przeszkód i szybciej niż sądziła iż trafi. Miała przy sobie starą torbę po babci i jej dziwaczną zawartość (torby, nie babci), z lekka roztarganą grzywkę i szeroki uśmiech na ustach. Można powiedzieć, że nie szła, a tańczyła w rytm pioseneczki, którą ułożyła. Gdy zobaczyła Keina natychmiast umilkła po czym rzuciła się biegiem w jego stronę i ledwo wychamowawszy tuż przed nim krzyknęła:
- Hajo Kein!! Miło Cię znów widzieć! Co porabiasz? Co będziemy robić? Jesteś tu sam? Ktoś jeszcze przyjdzie? Masz ochotę na rodzynki!? Ale będzie fajnie! - Zalała go gradem pytań, a wszystkie oczywiście wykrzyczała radosnym tonem pełnym energii i chęci do życia oraz poszukiwania nowych przygód i wrażeń.
Co prawda nie musiała krzyczeć, bo basior doskonale by ją i bez tego usłyszał, ale była bardzo podekscytowana, a z natury nigdy nie ukrywała swoich emocji i przeżyć wewnętrznych. Stąd też jej wylewność i żywiołowe, nieco nieułożone zachowanie - genialnie odzwierciedlało to, co dziewczyna ma w głowie.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Cichą polanę? Stop.. nieważne.
W każdym razie jak Kein usłyszał tą pioseneczkę to nie wiedział czy się śmiać czy płakać. W sumie nie była najgorsza... gdyby nie to, że śpiewa ją osoba dorosła! Tutaj też powinien się pohamować. W kontekście swoich własnych myśli. W końcu on po prostu nie miał rodziny i nikt mu nie wpoił do łba iż życie nie polega jedynie na wspominaniu przeszłości.. i innych takich pierdół. Mógłby go ktoś chociaż nauczyć jak to jest być wiecznie szczęśliwym i rozbawionym co nie? W sumie nie jest to nie do wykonania, ale to już akurat inna sprawa i pewnie dla innej osoby która nigdy się nie zjawi!
No to chyba trzeba tutaj podejść inaczej.. hmm. - pomyślał w momencie kiedy ujrzał Kankami.
-Ino hello. Również miło Cię widzieć. - rzucił tak jakoś mieszając 2 języki - polski i angielski. W końcu jest Anglikiem pełną gębą.... ale też i jest wilkiem pustyni co nie jest zbytnio.. jakby to określić? Potrzebna wiadomość? Raczej nie.
Przez kilka sekund myślał nad odpowiedziami aż w końcu doszedł do wniosku iż trzeba chyba coś powiedzieć co nie? Nawet najgłupszą rzecz, ale jednak.
-Ogólnie to nic nie robię. Myślałem, że sama coś wymyślisz idąc tutaj. W końcu tak wesoła osoba zawsze ma coś przygotowanego co nie? - to byłoby jeśli chodzi o zajęcie.
-Chyba nikt.. Ale jeśli nikt nie przybędzie to my pójdziemy do nich co nie? - uśmiechnął się po tej wypowiedzi. Wiedział iż nikt nie przyjdzie, ale.. może jest jakaś szansa?
-Rodzynki? Jasne. - powiedział to z entuzjazmem.
Nie wiedział co to do końca jest.. ale spróbować można tak samo jak kleik w lecznicy! Problem był tylko taki iż obawiał się, że zaraz sam zacznie wymiotować tak jak ostatnio...
Siedział z dobrym humorem na czterech literach i przy okazji machał radośnie ogonem. Ciekawe czy coś wymyśliła i czy ktoś jeszcze tutaj przybędzie?!
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
//'Cicha' była pomyłką ^^" Już poprawiłam x3//

Kan z uśmiechem poczęstowała wilka rodzynkami, ze smutkiem (i radością zarazem) stwierdzając iż jest to jej ostatnia paczuszka tego przysmaku. Ze smutkiem wiadomo dlaczego, a z radością, bo to znaczyło iż ma kolejny powód by udać się do ludzi! Rodzynki, czajniczek (zwykły, brońcie byle nie elektryczny!), zapas ziółek i herbaty (dla jej nowej koleżanki) oraz... c o s i ę n a w i n i e .
Już niedługo wybierze się do siedzib dwunogów i z radością popatrzy na ich wypielęgnowane ogródki, znajomą architekturę i otwarte okna, przez które można wejść do dziwacznie i bogato wystrojonych wnętrz. Nie miała zamiaru ruszać od razu w głąb jakiegoś wielkiego miasta, o nie! Preferowała wsie i ciche, małe miasteczka na skraju lasu - były najlepszym celem. Nie mówiąc o tym, że nie były aż tak niebezpiecznie... w mieście nawet najlepszy wilczy bandyta by się nie uchował! A Kankami choć rabusiem była niezłym rytułu 'najlepszego' jeszcze zdecydowanie nie mogła używać.
"Ale to się zmieni" pomyślała z delikatnym szelmowskim uśmieszkiem.
Ale wracając do tematu...
- Ależ oczywiście, że jestem przygotowana! - Wykrzyknęła Kankami z dumą i rzuciła torbę na ziemię - Musisz być mądry skoro tak trafnie oceniasz wilcze możliwości! - Uśmiechnęła się i usiadła na ziemi po to tylko by zaraz wstać i zacząć chodzić szybko w tę i z powrotem.
- Mamy tak wiele możliwości! O! No i zarosiłam Aryę, może przyjdzie niedługo. Też jest z naszej watahy i tak jak ja jest nowa, wiesz? Poznałam ją w... Jaskini Płaczących Dusz, czy jakoś tak. Jest taka biała i miło się z nią rozmawia, mósisz ją poznać! I ma takie ładne, niebieskie oczy! No i wygrała ze mną jeden wyścig... Heh, nie uwierzysz co jej teraz jestem winna! Bo oczywiście zaproponowałam zakład... Może my też się o coś założymy? Ale to potem! Tak czy siak byłam z Aryą na plaży i wybieram się z nią na wyprawę! Ale przy innych jest dość cicha i trzeba będzie ją nieco ośmielić. - Paplała radośnie niczym kilkumiesięczne szczenie łażąc przy tym w kółko i wykonując energiczne wymachy to głową, to ogonem, a to jedną z łap kiedy chciała coś wskazać.
- Jeżeli chodzi o to co możemy robić to od razu powiem, że wszystko! Ale żeby było prościej to rzucę ci teraz kilka propozycji: Możemy urządzić wyścig, albo inny ciekawy mini-konkursik zręczności, szybkości, czy czego tam chcesz, pogadać, pośpiewać, albo - moje ulubione na noce przy ognisku - pograć w kościanego pokera! Oczywiście wszystko z zakładami, bo byłam na przymusowym odwyku już wystarczająco długo, a ta przegrana z Aryą mnie nie satysfakcjonuje! Możesz mnie też trochę oprowadzić, albo możemy pójść kogoś doprosić... najchętniej to bym zwołała wilki i urządziła małe przyjęcie przy ognisku. Ale nie mam nawet czego podać do jedzenia, więc... No i mam tylko kilku znajomych... Tak! Zdecydowanie muszę poznać więcej osób! A imprezę urządzimy kiedy indziej... Oczywiście mi pomożesz! - Uśmiechnęła się i swoim zwyczajem klepnęła wilka po łopatkach - A jak ty uważasz? Podobają ci się moje propozycje? Wybieraj stary, choć nie musisz się spieszyć, bo czasu mamy dużo - ja się nigdzie nie wybieram! - Stwierdziła radośnie i wreszcie trochę wyczerpana swoim słowotokiem usiadła na ziemi.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Widać, że ktoś uwielbia walić eseje..
Zabrał te rodzynki i natychmiast je zjadł. Nie czekał. Nawet dobre. Zaskoczył wilka ten smak.
No dobra Kein był jednak mimo wszystko przerażony tym słowotokiem. Pierwszy raz widział osobę która tyle nadaje.. masakra.
-Ta... mądry... - powiedział sam do siebie po cichu.
Kto normalny by go uznawał za mądrego? A no tak, wadera go nie zna w ogóle, więc stąd jeszcze ta pomyłka.. no cóż, wybaczalna w każdym razie na razie.
-No nie mów mi, że chcesz tutaj sprowadzić jeszcze całą watahę! Albo i Krainę.... - powiedział z lekkim niezadowoleniem.
-O nie od pokera broń Boże! Raz już przegrałem setki kości więc podziękuję. Teraz mam za mało, aby wpychać się w zakłady, no chyba iż chodzi Ci o takie za które nie będę płacić.. wolę robić coś aniżeli się wypłacać do końca życia.
I jedno info.. nie chodziło mu o to, że zrobi coś co by go poniżyło! On się nie będzie w nic wbijać.. w każdym razie nie sam.
-No to Kankami dobrej podróży! Ja chwilowo jestem wykończony tymi wyprawami. Za dużo ich ostatnimi czasami miałem. - westchnął i spojrzał się na polanę.
Co do wypraw.. to chyba można uznać, że już po nich jest co nie? Towarzysza jeszcze nie ma... (uznajmy, że sobie gdzieś poleciał) tak samo jak i skrzydeł. Chwilowo trzeba niestety z tym poczekać.
-Skoro zaprosiłaś tą ''Aryę'' to poczekajmy aż ona przybędzie. W 3 coś wybierzemy. Lepiej chyba poczekać na nią i wtedy zrobić to co wszyscy chcą aniżeli coś teraz wybierać i mieć potem problem co nie?
Nie reagował na żadne ruchy. Po prostu takie przyzwyczajenie.
-Mogę iść wszędzie byle nie na pustynię. Za długo tam siedziałem ostatnio.
Ogon spoczął na ziemi nieruchomy, zaś jego wzrok powędrował na waderę. Czekał.. na co? Łatwo to można odgadnąć.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kankami z zadowoleniem wysłuchała odpowiedzi Keina (bardzo lubiła gdy ktoś mówił, bowiem w jej rodzince niemal wszyscy byli tak gadatliwi jak ona, przywykła więc do ciągłego, radosnego, głośnego szumu wzburzonych rozmów) kiwając od czasu do czasu głową, po czym rozglądając się dookoła odparła:
- Racja, powinniśmy chwilę na nią poczekać, choć nie jestem pewna czy tu dotrze... sama nie znałam drogi więc nie umiałam jej dać żadnych wskazówek - Przyznała nieco zmartwiona, ale zaraz zmieniła temat, a na jej pyszczku znów zaczął wylegiwać się jej z lekka zwariowany uśmiech.
- Ograli cię? HAHA! A nie... wiem co czujesz. Niech to! Trudno. Zakład musi być! Ale nie musi być o kości - uśmiechnęła się - Coś się wymyśli!
- Nie chcesz imprezy? - Zapytała przypominając sobie jakim tonem Kein wspominał o ściąganiu tutaj calej watahy (co nie było takim złym pomysłem! Brawo dla tego pana!).
- No to na razie pozostaniemy w mniejszym gronie, choć kiedyś na pewno zorganizuję imprezę na swoją cześć (bo czy zalazłby się lepszy powód?) i wtedy was wszystkich pozapraszam! - Wykrzyknęła niezwykle zadowolona ze swych planów.
- Ty musisz naprawdę sporo podróżować... ciekawe masz życie, co? Ja też sporo łaziłam z moją rodzinką. W sumie nie chcę wyjść z wprawy, więc będę sporo łazić i tu. - Uśmiechnęła się i rozłożyła na trawie, by móc spojrzeć w pogodne, choć ciemne niebo.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Skoro wszyscy byli tak gadatliwi... Oh.. my ..God... Ino Kein by chyba w takim momencie chwycił broń palną jego właściciela i by sobie strzelił w łeb. Czemu? Bo on by nie dał rady wytrzymać więcej aniżeli kilkanaście osób mówiących.. właściwie to chyba można mu zrobić trochę na złość i sprowadzić trochę wilków co nie? W końcu on denerwuje się rzadko. Przeciwnie ma cały czas cechy samokrytyczne które o dziwo chwilowo nie dają o sobie znaku.
-Em... Więc... Poczekajmy jeszcze jakiś czas a potem my poszukamy jej! Będzie zabawniej. - uśmiechnął się.
W sumie to jest zły pomysł. Dlaczego? A co jak Ci ruszą to ona tutaj dojdzie? Miną się po drodze i bum! będzie problem.
-Jeśli mnie to nie poniży to okej. Ale w przeciwnym razie podziękuję.
-Znaczy się.. uh... Nie, że nie chcę, tylko po prostu to byłaby chyba lekka przesada aby sprowadzać całą Watahę tutaj co nie? W końcu nie każdy się pewnie lubi i byłby problemy.. może zróbmy kiedyś tak iż każdego napotkanego wilka weźmiemy przegadamy aby poszedł za nami i będziemy tak szukać pewnej ilości a jak nie będę się na siebie rzucać to wtedy można spróbować! Co o tym myślisz? - odpowiedział z jeszcze większym wyszczerzem na pysku. Co się z nim dzieje? Nie wiadomo.. nigdy taki nie był. Chyba coś mu odbija.. albo on po prostu chce wrócić do jakiegoś dobrego stanu.. wreszcie dać spokój smutkowi.
-Tak podróżuję dosyć sporo i nie jedno widziałem. Zresztą tak jak większość tutejszych wilków.
Przeciągnął się. Trochę chyba odpada z formy.
Spojrzał również na niebo. Ciemno i ponuro.. jak zwykle. Nudne to się już robi. W sensie ta pogoda. Nie rozmowa.
I coś mu jednak mimo wszystko nie pasowało. W momencie kiedy ta się spojrzała w górę, ten czarny basior niepostrzeżenie chwycił swoją chustę i przywiązał ją do zamka tak, aby każda próba otwarcia plecaka skończyła się fiaskiem. Nie, że jej nie ufał czy coś.. po prostu na wszelki wypadek jakby Mira wpadł.. wolał aby podczas walki nie wypadło mu by nic.
Ogólnie te ostatnie zadnia można ominąć, bo nie tyczą się w żadnej mierze Kankami.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kein wydawał się być w dobrym humorze - uśmiechał się i tak dużo mówił... Świetnie! Kankami uwielbiała takie towarzystwo! Najbardziej spodobał jej się wywód o zagadywaniu wilków tak by poszli wraz nimi.
- Masz całkowitą rację - Przytaknęła energicznie. - Przy okazji można trochę pozwiedzać! Ja znam póki co tylko Arthasa, Aryę i ciebie jeżeli chodzi o naszą watahę, a tak to Billego, Nemesis oraz Enney (chyba) i Danny'ego z Nocy. - Uśmiechnęła się.
- Ile jeszcze osób zostało do poznania! Wspaniale! A poza tym myślę, że za naszą dwójką sporo osób by poszło. A za nami i Aryą to już w ogóle! Choć przyznam, że zawsze w obcych watahach nie daje mi spokoju to o czym wspomniałeś: Że ktoś się z kimś nie lubi, nie może go znieść i się gryzą i ani oni nie są zadowoleni ani nikt. U nas czegoś takiego nie było. Może dlatego, że jeśli komuś przeszkadzał nasz styl życia to już jako młodzieniec uciekał gdzie kraby rosną i więcej się w naszym stadzie nie pokazywał! - Zaśmiała się - U nas nawet jak ktoś za kimś nie przepada to po poprostu mówi co myśli, sypie zza uszu wrednymi kawałami, a druga osoba robi to samo. I jest wrednie i super zabawnie, bo potem każdy chcę się przyłączyć i zamiast dwóch frontów nagle jest ich 10, a potem wszyscy zaczynają się tłuc i jest mega zabawnie! Zresztą nikt nikomu nie robi krzywdy, a nawet jeśli to jakoś to potem spłaca. Mamy dużo rzeczy by spłacać - Stwierdziła i aż zatęskniła do tych rodzimych bijatyk o duperele. - I tak po prawdzie wszyscy się potem ze wszystkimi godzą... a za tydzień znów się 'nienawidzą', ale to nie jest wasza nienawiść... - Zamyśliła się na chwilę - To taka... to taka bardziej... zaczepna chęć zrobienia komuś na złość, ale tak by można było potem spokojnie poprosić o paczkę rodzynek. - Na powrót się uśmiechnęła.
- Mamy wspaniałe tradycje i zwyczaje! - Stwierdziła z zadowoleniem - A tutaj macie jakieś tradycje? - Spytała z żywym zainteresowaniem i spojrzała z ukosa na czarnego wilka.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Dobry humor to u niego pojęcie względne które.. no po prostu pojawia się tylko w sytuacjach dla niego w miarę dobrych. Poza poznaniem 2 osób i swojej miłości.. nigdy się nie uśmiechał. Kankami tak jakoś chyba mu kogoś przypomina.. albo po prostu uznawał ją za osobę godną rozmowy normalnej.. bez skrycia etc.
Trzeba też zauważyć, że nie nazywa ją już szpiegiem a to już coś! W sumie bardzo dużo to znaczy. Tylko byle nie przesadzać.
-Ja znam jeszcze kilka wilków spoza naszej Watahy... - i wtem przerwał słysząc NOC....- dobra.. jeśli się nikt z innych watah nie będzie podskakiwał do innych to niech będą. ALE POD ŻADNYM POZOREM NIE MA SIĘ TAM ZJAWIĆ PUSZCZYK, BETA NOCY! - te ostatnie zdanie wypowiedział trochę jakby głośniejszym i nerwowym tonem.
Zaraz jednak po chwili otrząsnął się o zniżył swój łeb...
-Ja... - zatkało go na kilka sekund. Nie wiedział jak się zachować w takim momencie.
-Nieważne. Uznajmy, że tego nie było dobrze? - starał się ponownie uśmiechnąć.. ale nie dał rady. Wszystkie próby były nieudane.
-Fajnie macie. U mnie to przy małej sprzeczce wybuchła walka przy której zginęła cała moja rodzina. - powiedział trochę zniżonym tonem.
Jednak po chwili padło też i inne pytanie.
-Tra..tradycje? Em.. Nie mam bladego pojęcia. Ja swoich nie mam a na tradycjach Watahy Wiatru się nie znam. Jestem tutaj zbyt krótko aby cokolwiek wiedzieć. Zapewne wiem tyle co Ty, a może i mniej. Może spytamy wtedy kogoś po drodze? Ktoś chyba powinien wiedzieć co nie? - w końcu się uspokoił i machnął troszkę radośnie ogonem. Nie wiedział.. jak ona zareaguje.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kan przymknęła oczy, by przywołać z pamięci twarze swoich bliskich oraz scenki wspólnych napadów oraz przyjęć, które często ciągnęły się przez całą noc, aż do białego rana. To były czasy! Jakby nie było wcale nie tak odległe. Cały czas jednak dziewczyna uważnie słuchała Keina.
Zaciekawiło ją kim jest ten cały 'Puszczyk', którego tak bardzo nie chce widzieć, oraz co się między nimi wydarzyło, ale na jego prośbę, by otym zapomnieć odparła:
- Dobrze, ale i tak się kiedyś dopytam - No tak, co się odwlecze to jeszcze bardziej zainteresuje Kankami. Teraz jednak machnęła na to lekceważąco łapą i słuchała dalej.
A dalej było raczej smutno. Jednak jak to miała wzwyczaju nie przestała się uśmiechać i spojrzała na niego ponownie swoimi pełnymi życia oczami.
- Coraz więcej takich historii słyszę. - Na chwilkę jej uśmiech zmalał, a ton stał się łagodniejszy - Przykro mi. - Dodała tym samym głosem, by potem powrócić do normalnego stanu ducha i dokończyć:
- Czyli teraz zaczynasz wszystko od nowa tutaj, tak? To daje wiele możliwości! - Uśmiechnęła się i wyciągnęła łapki ku mrocznemu obliczu nieba - Ta kraina zdaje się być niesamowita! A co dopiero będzie jak w końcu pokaże się słońce?! Gdyby tylko moje stado mogło tu żyć! - Zaśmiała się - Ale jesteśmy rabusiami i nie ma dla nas miejsca pośród stałych watah - Dodała przytomnie choć z nieadekwatnym do tej informacji wyszczerzem. I tak uwielbiała styl bycia swojej rodziny i sama go z resztą nie raz sobą reprezentowała (toteż może lepiej, że Kein zatroszczył się uprzednio o swoje rzeczy).
- Ty też nie jesteś tu długo!? To kto jest!?? - Zerwała się z miejsca po usłyszeniu kolejnych zdań wypowiedzianych przez znajomego. - Dobrze by było popytać, ale na kogo się nie natykam, to mówi, że nic nie wie... dziwnie - Stwierdziła i zaczęła intensywnie myśleć co można było poznać po tym, iż pocierała sobie łapą podbódek i marszczyła brwi. Jej dziecięca mimika zachowała się jak widać w stu procentach!
- No nic, jeżeli kolejne 3 napotkane przeze mnie osoby nie będą nic wiedzieć to, jak kocham babci torebkę, wszystkie Alfy i Bety zaciągnę na brutalne przesłuchanie! Kłaki im powyrywam! Tradycje są NAJWAŻNIEJSZE! - Ryknęła gdyż faktycznie stada Wędrowne takie jak jej życia bez tradycji, kultury i obyczajow sobie nie mogły wyobrazić.
- Masz dzieci? - Zapytała niespodziewanie i pochyliła się nad wilkiem posyłając mu szeroki (szalony) uśmiech.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Kein nie chciał aby chociaż na chwilę się zrobiło smutno.. no, ale takich rzeczy nie da się niestety przewidzieć. Niektórzy przy takiej historii śmieją mu się w twarz, inni współczują.. a inni po prostu się nie odzywają. Lepiej jednak zachować ten stary standard i nie odzywać się na ten temat.
-A to pytaj śmiało, ale pamiętaj, że to moja sprawa czy Ci odpowiem czy nie. - rzekł trochę cwanie.
Fakt. Przecież ona tej informacji z niego nie wydusi. Nie ma najmniejszych szans.
-Nie każdy ma w życiu łatwo... ale też i nie można się tym zadręczać na wieki co nie? Zapomnijmy o tym i cieszmy się tym co mamy! - powiedział z 1 łzą w oku. Zapomniał całkowicie, że to jest jedyny temat który wywołuje u niego uczucie które nie potrafi nijak schować i ukryć przed całą resztą świata. Co innego inne tematy.. ale to akurat wykracza poza jego zakres zdolności kamuflowania humoru etc.
-Od nowa... W sumie można to tak rzec. - powiedział trochę zamyślony.
Chyba czas jednak, aby przemyślał parę spraw i trochę się opanował. Za szybko darzy innych zaufaniem i to jest u niego największy problem.
I w momencie kiedy Kein usłyszał słowo ''rabusiami'' natychmiastowo się cofnął o kilka kroków i od razu jego mina się zmieniła. Wyglądał już bardziej agresywnie.
-Kankami.. Nawet nie próbuj się do mnie zbliżać. Zaraz po zabójcach nienawidzę rabusiów. - rzekł już będąc coraz bardziej zdenerwowanym.
-Jak się tylko dowiem, że kogoś okradłaś.. to będziesz miała wielki problem.
Zaraz.. zaraz... Trochę jednak przesadził. Po około 1 minucie się uspokoił i skinął przepraszająco łbem.
Czy mu wybaczy to zachowanie czy nie.. to jej sprawa.
-Dzieci? Nie... - odparł trochę ze smutkiem.. ale też i agresją czającą się cały czas w rogu jego świadomości. Kein już stracił zaufanie do wadery. Nie odzyska i mówi się trudno. Chociaż może jest szansa? A może i nie.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Dziewczyna spojrzała na niego dziwnie. Czy sposób życia jej rodziny, aż tak bardzo go poruszył? I to w negatywnym znaczeniu tego słowa...
- HAHAHA! - Wybuchła nagłym, ostrym śmiechem - Ja nie mogę, aleś ty przewrażliwiony! - Krzyknęła ocierając spływającą jej po policzku łzę radości. - Nie bierz tego [rabusiów] tak do siebie, zwłaszcza, że teraz jestem jedną z was - Uśmiechnęła się podchodząc do niego najpierw z łagodnym, a potem cwanym uśmiechem.
- Jakoś nie wszyscy to lubią... - Zastanowiła się nagle przybierając dziecinny wyraz twarzy - Gdy się im zabiera coś co do nich należy... Ale prawda jest taka, że mamy ich opinie gdzieś. - Palnęła z zadowoleniem i machnęła ogonem.
- Ale i my mamy swoje zasady cokolwiek byś o nas nie sądził - Uśmiechnęła się z dumą - Po pierwsze: Nie zabijamy. Między nami też nie ma krwawych konfliktów. Ogólnie moja wataha jest jedną z najbardziej zgranych jaką znam! Żadko się trafia coś takiego jak zdrada, chociaż mamy bardzo dużo rzeczy, z którymi możnaby zwiać. Oczywiście jak to się zdarzy to bardzo boli i zazwyczaj nikt nie może w to uwierzyć. I cały czas kantujemy innych i mamy z tego świetną zabawę! - Dodała zgodnie z prawdą, której niemal nigdy nie skrywała choćby była bardzo kontrowersyjna.
- Ale zdaża się i tak, że ratujemy mniejsze watahy od upadku, albo dajemy schronienie samotnym rodzinom. Nie zawsze myślą tak jak my, ale nas szanują. Nie znasz nas jeszcze chłopie! - Puściła do niego oczko znów dając mu w łopatki.
- Choć oszustw na swoim końcie mamy tyle, że by się z bezdennego worka wysypało, to wiedz, że z naszego powodu nikt nie stracił życia, bo co jak co, ale życie szanujemy jak nikt inny!
O taaak... Kankami uwielbiała mówić o swojej rodzinie i jej dumnych zwyczajach!
- No i posiadamy niezłe zasoby wiedzy... którymi za drobną opłatą możemy się podzielić - Przeciągnęła się z rozkoszą i ciągnęła dalej:
- Przy okazji ratując tych, którzy tego potrzebują... Nawet nie waż się porównywać nas z kimś takim jak zabójcy! - Mruknęła odwracając głowę niczym urażona panna, ale zaraz potem znów wybuchnęła gorącym, serdecznym śmiechem.
- Serio, gdybyś miał szansę... nas spotkać... Dobra, okradlibyśmy cię, ale w innych warunkach na pewno byś nas polubił - Uśmiechnęła się pewnie i usiadła obok. Zerwała źdźbło trawki i zaczęła się nim bawić, by zająć czymś łapki.
- Jeżeli chodzi o mnie, to nie musisz się bać... jak ci coś zakoszę to oddam po paru minutach - gdy sobie przypomnę, że należysz do tej samej watahy co ja. - Zaśmiała się.
- Musisz wiedzieć, że uwielbiam obdarowywać 'swoich'. Tak się nauczyłam. A poza tym nie jestem głupia - spojrzała mu w oczy i jeden jedyny raz pojawiły się w nich niebezpieczne błyski.
- Wiem doskonale, że teraz gdy nie mogę się przemieszczać na większe odległości obrabowanie sąsiedniej watahy byłoby głupotą. Nie jesteście ze mną tak zżyci by mnie nie wydać. - jej ton był niski, chłodny i mrocznie informujący - Jeżeli okradłabym kogoś 'maluczkiego' z obcego stada to mógłby też iść do swojego 'szefa', a ten 'szef' do naszego. Wszystko z mojej winy, więc miałabym przerąbane u was. A, że mam zamiar chwilę tu zostać to nie mogę sobie na to pozwolić. Z rozrywek więc zostają mi zakłady i polowania. Tak czy siak próbuję uszanować wasze zasady. - Ostatnia groźna iskra w szczerym spojrzeniu.
- Dlatego teraz zaczajam się tylko na ludzi! - Wykrzyknęła nagle słodkim, radosnym głosem i uśmiechnęła się promiennie niczym szczeniak, który dostał cukierka.
- Trzeba mieć tu! - Popukała się palcem w głowę - Kankami nie zaliczy klęski! - Powiedziała pewna siebie i rozciągnęła się na ziemi.
- Myśl co chcesz i tak się już od ciebie nie odczepię! - Mruknęła z szelmowskim uśmiechem i zamknęła oczy. Kiedy ona zdążyła już kogoś polubić nie było szans, by a) obrażała się za bzdety b) dała tej osobie normalnie żyć.
- Jak będziesz mieć dzieci (i pozwolisz mi się do nich zbliżyć) to chętnie się trochę z nimi pobawię. Myślałam nad zawodem niańki... Nie martw się, nie ukradnę ci ich. - Oznajmiła i znów zaczęła sobie przypominać twarze swoich krewnych.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Faktem jest to, że Kein jest arcygłupi więc nie można się po nim spodziewać niczego dobrego w takiej sytuacji jak ta.
-Skoro masz innych opinię gdzieś to po co mi mówisz tyle rzeczy na temat swojej rodziny? Albo nie.. Nieważne. - mruknął z coraz większym niezadowoleniem. Jednak coś z agresji mu zostało. Jednak jak na wojownika przystało... nie da jej za dużego pola do manewru. Właściwie to chyba nawet i ona nie wie, że Kein jest wojownikiem. Daje mu to małą przewagę nad waderą. Odsunął się ponownie od Kankami. Nie chciał mieć niczego z nią wspólnego.
-Trudno. Może i zabójcami nie jesteście, ale to nie zmienia faktu iż jesteście dobrzy.
Potem coś na temat zakoszenia...
-Spróbuj podejść to urwę Ci tą złodziejską łapę. Nie mam zamiaru Ci zaufać. To, że jesteś w tej samej wataszy to nic nie znaczy. Każdy potrafi kłamać, więc nie mam zamiaru Ci wierzyć ani na słowo, że mi to oddasz. Proszę bardzo.. chciałaś kogoś okradać to masz, ale ode mnie trzymaj się z daleka. A i od razu odpowiem na Twoją propozycję - NIE. Nie dojdziesz ani do mojej ukochanej ani do moich dzieci nigdy. Nie pozwolę.
I tak oto Kankami już tego nie odkręci. Zresztą po co? Kto by chciał tego wilka za znajomego co nie? Prędzej pewnie zdechnie aniżeli spróbuje ona cokolwiek od niego wyciągnąć.
Tym razem zrobił inną rzecz. Wyciągnął chustę z zamka i założył ją na pysk. Wyjął również i nóż którego wbił w zamek tak, aby się zablokował na stałe. Zaraz po tym swoją broń białą chwycił do pyska i stanął wyprostowany i gotowy do drogi.
-Ratuj sobie kogo chcesz, ale ja nie znam żadnej osoby która potrzebowałaby pomocy jaką WY oferujecie.
Problem jest tylko taki, że czym bliżej będzie Kankami tym bardziej Kein będzie miał ochotę ją dźgnąć. Może nie tak, aby zabić.. ale jednak.
-Jedną z ''nas'' będziesz dopiero w tym momencie jak udowodnisz, że mnie nie okradniesz. - rzucił nerwowo. Może nie tyle nerwowo co agresywnie.
-Ech.. zapomnij.. zaczynam się zachowywać jak tamten dureń Billy....
Zaczął kiwać niezadowolony głową. Lewo prawo.. etc
-Za dużo spraw miałem ostatnio na głowie co się bardzo na mnie odbija jak zresztą sama widzisz.... - rzucił uspokajając się.
Coraz dziwniej.. raz jest zły i agresywny a raz.. po prostu taki.
-Jednak nie zmienia to faktu, że nie mam do Ciebie zaufania i nigdy nie poznasz mojej rodziny.
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Kankami stała niemal w bezruchu obserwując wściekającego się samca. Najpierw szeroko otworzyła oczy ze zdumienia, a potem uśmiechnęła się krzywo i uniosła jedną brew.
- Tobie naprawdę coś na mózg strzela - Westchnęła ciężko - A tłumaczę ci tyle dletego, bo teraz JESTEŚ moją rodziną. Moja wataha to ZAWSZE moja rodzina, czy ktoś sobie tego zażyczy czy nie - Mruknęła sennie - Z mojej strony grożą wam tylko przyjęcia i dzikie uczty - dodała.
- I pamiętaj - nie okradam rodziny (nie na stałe). - Dodała i coraz bardziej miała wrażenie, że nie mówi do dorosłego wilka, a do uprzedzonego dzieciaka. Z pozoru pod pozór... Najpierw wydawał się jej agresywnym emo, potem sympatycznym gościem, a teraz znowu tępym mięśniakiem... i jak tu takiego gościa ocenić? Najlepiej wcale. Kan uśmiechnęła się, ale jedna z jej brwi nadal wznosiła się bardziej ku górze.
- Faktycznie zaczynasz się zachowywać jak tamten kolega! - Zakrzyknęła radośnie widząc podobieństwo.
- A i jeszcze jedno: Nie potrafię kłamać - Przyznała z uśmiechem za to dość poważnym tonem - Jakbym umiała kłamać tak pięknie jak wy teraz bylibyśmy w lepszej komitywie, bo nieznałbyś prawdy, a może jakąś ciekawą historyjkę, która by ci podpasowała. Wy tak właśnie robicie. A ja nie uznaję - Pokręciła głową i uśmiechnęła się dziarsko.
- Chcesz mnie tym dźgnąć? - Zakpiła patrząc na jego pozycję oraz błyszczącą broń i zaśmiała się w duchu - Jeżeli się nadstawię to dam ci dowód, że nie stanowię zagrożenia? Że jestem po twojej stronie? - "Jakie bzdury" pomyślała ze smutkiem. Czekało ją to szybciej niż się spodziewała. Szczerze mówiąc kilka jej kuzynek popłakałoby się na jej miejscu. Tyle niemiłych słów od kogoś komu nic złego się nie zrobiło... Trudno. "Taki nasz los". Kan była na to przygotowywana. Normalnie nie dałaby się dźgnąć i miała nadzieję, że mimo wszystko Kein jej niczego nie zrobi, ale wolała to niż teraz przegrać. A dla niej zdobywanie znajomych ich zaufania i akceptacji zawsze było najważniejszą walką. Chyba nawet ważniejszą niż spory o łup... Ale tu by się musiała zastanowić. A teraz nie miała do tego głowy.
- Wal stary - Powiedziała zbliżając się do niego z błyskiem w oku i uśmiechem jakie to przypisuje się kowbojom ze starych westernów.
Trudno ocenić czy jest bardzo odważna, uparta czy może głupia, ale to był typowy przykład jej - o dziwo - wściekłości. Nie lubiła pośrednich, nic niewyjaśniających sytułacji - wolała mieć szybko wyjaśnione sprawy, położone przed nią otwarcie na talerzu.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
-Fakt.. masz rację.. przepraszam. Wiem, że to kolejny raz mi odwala.. ale po prostu nie potrafię zaufać komuś kto próbuje innych okradać. Może i dla Ciebie to jest normalne, ale w moich stronach... walić moje pochodzenie! Po prostu mam dość kiedy ktoś próbuje zabrać dorobek mojego życia. Co z tego, że taka nie jesteś skoro w każdej chwili może się pojawić ktoś z Twojej rodziny i zabierzecie wszystko.. wszystko na co pracowałem latami!
To akurat padło po jej słowach.. tych pierwszych.
-Rodziną? Ja...? - w tym momencie popadłby normalnie w paranoję.. ale nie było tak. Zero szczęścia smutku oraz agresji.. stał i po prostu go zatkało. On nie znał nigdy pojęcia ''Wataha - Rodzina''. To nie dla niego było dane..
Nie chciał być znany jako idiota. W momencie kiedy ta podeszła i była gotowa przyjąć cios.. zrozumiał co zrobił.
-Prze...praszam.... - po tych słowach upuścił nóż na ziemię.. nie chciał go przez chwilę podnosić. Patrzy i patrzył..
-Ja tej broni nie używam do walki za często.. ona przypomina mi mój dom.... Nie wiesz przez co przeszedłem.. więc nie reaguj jak się zdenerwuję... po prostu całe życie było dla mnie.. nienormalne. Dzieciństwo zatracone, rodzina zabita.. wychowywany byłem przez człowieka psychopatę który również zginął.. walczyłem z przyjaciółmi bo stanęli przeciwko mnie... Naprawdę nie chcę nikogo tracić... ja... mi zaczyna po prostu przez te wszystkie wspomnienia odbijać... Nie wiem już co mam robić. - powiedział cichym tonem.
Położył łapę na swojej broni.. dawno czegoś takiego nie było. Jego zwierzenie się jest bardzo rzadkie. Jego historię znają tylko 2 osoby. Z czego nikt tak szczegółowo. Kankami zyskała psychopatę w pewnym sensie...
-Możemy zapomnieć o tym co się wydarzyło? I zacząć... normalnie rozmawiać?
W takim momencie można powiedzieć, że Kein zdobył zaufanie. Wadera może mieć już spokój. To był jego test. Odbija mu to się zawsze na psychice, ale jest warto.
Tylko czy to nie podziała przypadkiem w drugą stronę?
Kankami
Dorosły

Kankami


Female Liczba postów : 324

     
Dziewczyna stała twardo przed nim słuchając jego wywodu i w miarę jak jego słowa docierały do jej uszu coraz bardziej się rozluźniała. W końcu podeszła do niego tak blisko, że jego pysk miała na wyciągnięcie łapy. Jednak zanim tak się stało uważnie analizowała jego wypowiedź. Wbrew pozorom w niej też kotłowały się emocje. Tyle, że ona była wspaniałą ignorantką i nie dopuszczała ich do głosu, chyba że była to zaprzyjaźniona z nią radość, wdzięcznośc, albo życzliwość. Innych nie chciała znać. Kiedy pochodzi się z watahy o złej sławie trzeba nadrabiać charakterem i 'kodeksem', bez tego... bez tego można być tylko kryminalistą. A Kankami zdecydowanie nie chciała kimś takim się stać. Chyba nikt z jej rodziny nie chciał.
Słuchała też o rodzinie Keina... a w sumie dzieciństwie, bo o rodzinie dowiedziała się tyle, że już jej nie ma na tym świecie. W ogóle Kein z tego co mówił nie miał lekko. Ale kto miał? Każdy swoje przeżył. Nawet ona.
Z jej oczu wyparowała zaciętość, a uśmiech stał się pogodny i przyjazny jak zwykle. Zamrugała kilka razy by zetrzeć z oczu obraz rozwścieczonego basiora i widzieć go takim jakim jest teraz.
- Spokojnie stary - Kiwnęła głową jakby tym samym zgadzając się na zapomnienie o sprawie i przebaczając mu - Każdemu czasem odbija! Jakbym ja była od tego wolna! - Zaśmiała się, ominęła go i usiadła na sporym kamieniu leżącym tuż obok.
- A ze swoją ukachaną jeszcze musisz mnie poznać! - Uśmiechnęła się zawadiacko. O tak! Wyłowiła tę informację!
- Tylko wreszcie zapomnij o przeszłości. A właściwie zapomnij o tym co było złe. Myślisz, że po co żyjesz? Masz osobę, którą kochasz, przyjaciół i rodzinę [watahę] to wystarczająco dużo, by tańczyć z radości! - Stwierdziła w lekkiej zadumie. - Nie uwierzę, że dane ci było przeżyć to wszystko byś teraz to popsuł wspominkami - Uśmiechnęła się. - Masz szczęście, że trafiłeś na mnie! - Dumnie wypięła pierś i uniosła głowę czując się wręcz znakomicie.
- Ale schowaj ten nóż, bo kusi - Powiedziała poważnym tonem zerkając na błyszczące narzędzie po czym wybuchnęła śmiechem tak gwałtownym, że zleciała z kamienia. Nigdy nie potrafiła być poważna zbyt długo, a i cechowała się tym, że żartowała z tych najbardziej ponurych, albo nieprzyjemnych rzeczy, zamieniając je w zwykły dowcip.
- Sorki, musiałam ci palnąć jakimś morałem. - Nawiązała do swojej przemowy na kamieniu - Chciałam się poczuć mądra. - Przyznała i spojrzała na niego od dołu ze szczenięcą radością igrającą w ciemnych oczach.
- Lubisz może herbatkę? Mam zamiar niedługo się wybrać na 'zakupy' do ludzi i przyniosę trochę. Co prawda u Arthasa też jest... Ale co tam, może trafię na owocową! - Uśmiechnęła się przymykając oczy i wyobrażając sobie nowe 'herbaciane przyjęcie'.
Sponsored content