Łąka Pilnaguonos

Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
^ *userka od powyższego postu zakrztusiła się ze śmiechu paluszkiem*

A niech to! Działo się tu zbyt dużo jak na wytrzymałość Wheat. Nie żeby obecność stworzenia w jakikolwiek sposób wyprowadzała ją z równowagi, po prostu było tu zbyt wiele innych istnień. Ta, za dużo się działo i nie była w stanie dwojgiem oczu, choćby i zezowała rozbieżnie, zapanować nad pląsami każdego z wilków. Mogliby sobie pójść. Nie miałaby nawet nic przeciwko, gdyby Thing ich uśmiercił i pozwolił jej napawać się jego wspaniałością. I tu zadajmy sobie pytanie - dlaczego Wheat nie siedzi jeszcze w psychiatryku i kto, na miłość boską, dopuścił ją do stanowiska bety? Widać że ktoś tu ma skłonności autodestrukcyjne, jeśli bez większych problemów na stanowisku tak ważnym znalazła się nie do końca zrównoważona psychicznie przedstawicielka zbóż.
- Kim pan jest? - zaryzykowała nadanie stworzeniu płci, zwracając się do niego z nieadekwatną do wszystkich czynników tworzących temat sympatią i szacunkiem. Wszak jeśli zachowa elegancję, być może wyjdzie ze spotkania cało. A może nawet z autografem, kto wie. Jakby nie docierało do niej, że została pojmana przez coś, co najwyraźniej próbuje wszystkich ubić. Wszystkich bez wyjątków.
Niektórzy ludzie wolą książki od ludzi. Wheat zamiast wilków wolała mordercze, niezidentyfikowane istoty z czaszkami zamiast normalnych łbów. Co kto lubi, prawda...?
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Arthas padł na ziemię. Jego RIG wydał odgłos:

Warning! Detected critical wound. The recommended therapeutic intervention MED.

Zgodnie z radą wydaną przez komputer, wyciągnął jeden z swoich pojemniczków MED i wylał całą zawartość na twarz. Zanim lekarstwo zacznie leczyć ranę to minie trochę czasu, w tym momencie nie jest zdatny do walki. Podczołgał się do Sergeya albowiem podwładni dla dowódcy są niczym dzieci, a on nie chciał go stracić. Z trudem podniósł miecz - towarzysza nie da skrzywdzić! (chociaż jakby był przytomny to dałby sobie radę, po prostu widziałem taką fajną scenę w filmie).Ta wilczyca bardzo dziwnie się zachowuje, trzeba ją pojmać i przesłuchać.
Deebie
Demoniczny Wojownik

Deebie


Female Liczba postów : 5

     
Deebie skuliła się lekko, słysząc przeraźliwy pisk dochodzący od Cosia. Co to było za stworzenie?! Nie można się było pomylić, że magiczne i demoniczne to to jest... A ktoś z obecnego towarzystwa ma takie same cechy.
Samica uśmiechnęła się lekko, patrząc jak wilki spadają na ziemię. Z nieznanych jej powodów, wydało się jej to niezwykle zabawne. Opamiętała się jednak, widząc, że Arthas nieźle obrywa. Postanowiła nie stać już dłużej w miejscu i się zabawić...
...No, w każdym, bądź razie, chciałabym sama tego dokonać. W pewnym momencie zauważyła, że traci kontrolę nad ciałem i coraz bardziej "wnika" wgłąb swego ciała. Mogła widzieć, słyszeć i czuć, ale nic poza tym. Jej tułów powiększył się, a dym wraz z nim. Potem dało się usłyszeć diabelny rechot, którego właścicielem był nie kto inny jak Thanatos.
Demon zniknął w dymie, by nagle pojawić się na stworzeniu. Wbił długie pazury w jego ciało i wyszczerzył kły. Miał świadomość, że Deebie zdoła nad nim zapanować, gdy tylko ten rzuci się na wilki, więc przybrał sobie za cel stworzenie, za którym nikt raczej płakać nie będzie. Niewiele więcej myśląc, zatopił zęby w karku Cosia, chcąc dokończyć robotę poprzedniego wilka... który leżał teraz martwy. Nieważne.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Kiedy wszystkie wilki opadły na ziemię, całe napięcie ociupinkę się zmniejszyło. Wilczyca poderwała się nieco w górę, zaciekawiona dalszym biegiem wydarzeń. Mrużyła ślepia, by dojrzeć jak najwięcej. Zmarszczyła nos i mlasnęła z niezadowoleniem, zdenerwowana słabą widocznością. Chwilowo jej strach odpłynął, a na jego miejsce wstąpiła ciekawość. Nie wiedzieć czemu - pragnęła więcej informacji na temat dziwnego Cosia. Mruknęła z niezadowoleniem. Mimo wszystko nie wstała, nadal kuliła się w trawie. Zadziwiające było to, że stwór najwyraźniej "upodobał sobie" jedną ze swych... ofiar? Inaczej tych biedaków nazwać nie można. Marano zachichotała pod nosem, widząc jak zmęczony już "maltretowaniem" basior wykrzykuje coś do potwora. Kiedy czarny, bo tak go sobie nazwała, wydał z siebie bardzo dziwny, piskliwy odgłos - jej uszy oklapły. Położyła na nich łapy i zacisnęła kły. Dźwięk drażnił jej bębenki oraz umysł. Szczęśliwie nie trwało to długo. Unikanie tych fal dźwiękowych odebrało jej sporo energii. Kolejna ważna informacja, która może się przydać, by pomóc watahom pokonać stwora...
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
Serce Sunset tłukło w jej piersi jak oszalałe. Jeszcze nigdy w życiu nie była tak przerażona. Skradając się poprzez otuloną ciemnością łąkę dostrzegła właśnie Thinga. Omal nie pisnęła. Pomalutku, drobnymi kroczkami zaczęła się wycofywać. Potwór powoli znikał z jej pola widzenia. Szczęśliwa, lecz nadal śmiertelnie wystraszona, przyspieszyła kroku. Wtem poczuła pod łapami coś przypominającego... ciało. Upadając, pisnęła donośnie. Pod sobą poczuła gwałtowny ruch. Wstrzymała oddech, oczekując najgorszego.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Pochłonięta obserwacją Maro całkowicie zapomniała o reszcie świata. Teraz liczyła się tylko jak największa ilość zebranych informacji. Oczywiście - na temat Thinga. Jej ślepka niemalże wyskoczyły z orbit i praktycznie wcale nie mrugała. Nie pytajcie jak to zrobiła, userka najzwyczajniej nie miała pomysłów, a chciała pozostawić pościk długi i schludny. W pewnym momencie poczuła ból, występujący w tułowiu. Warknęła gardłowo, podrywając się z ziemi i patrząc na rudą wilczycę, leżącą tuż przed nią. Oddychała szybko i niespokojnie.
- Wystraszyłaś mnie! - wybuchnęła gwałtownie, a kolor jej oczu zmienił barwę na złociste. - Przydałaby ci się chyba wizyta u porządnego okulisty, rudzielcu - ostatnio zrobiła się straszliwie nerwowa i wredna; nie odczuła, że jest to pozytywna zmiana.
Pomińmy fakt, iż wokół panowało wieczne zaćmienie. No, ale tym bardziej nasza szara miała rację! Sunset powinna przecież zachować większą ostrożność. Tymczasem autorka szybko publikowała post, by jej siostrzyczka - inaczej zwana jako rudzielec - wracając ze sklepu mogła go przeczytać. No i również musi mieć czas na schowanie się przed nią, by nie oberwać byle czym, co wpadnie jej do łapek!
Vanessa
Dorosły

Vanessa


Female Liczba postów : 50

     
Zadrżała. Była przerażona, wszystko działo się tak szybko. Nie nadążała już. Atakują. Whiskey został ponownie pojmany. Jakiś wilk padł w bezruchu przed stworem. Kolejny zaatakował Cosia i co? Oberwał paskudnie po pysku. W okolicy zaczęło się zjawiać coraz więcej wilków. Kolejny. Całkiem inny od reszty. W pewnej chwili się rozpływa i pojawia na grzbiecie pierzastego potwora. A Vanessa patrzyła jak idiotka na to wszystko. Było jej głupio, że tyle wilków stara się coś wskórać, a ona tylko siedzi, trzęsie portkami i patrzy. Nieładnie, Van. To bardzo niekulturalne z twojej strony.
- No dobra, dobra, dobra. - Zaczęła podskakiwać w miejscu i kręcić głową na boki. - Nie boisz się. Dasz sobie radę. Nic ci nie grozi, nic ci nie grozi... Najwyżej oberwiesz. - Napięła mięśnie i wypuściła powietrze ze świstem. Póki nieznajoma jej samica atakuje stwora, to Vanessa może działać.
I ruszyła jak z procy, gnała w stronę dziwadła. Jej cel był prosty. Jedna z macek potwora. Ta która więziła samca. Oszalała. Ona pomaga komuś, to już jest dziwne. Ale to, że pomaga wilkowi przedziwniej płci jest jeszcze dziwniejsze. I zupełnie nie w jej stylu. No dobra, przynajmniej próbowała.
Wybiła się w powietrze i uczepiła kłami za tą dziwną mackę, która więziła Whiskey'a. Zaczęła targać i szarpać. Rany, jak ona się bała...
Thing
Zwiastun

Thing


Liczba postów : 25
Skąd : From your darkest nightmares

     
Gdy kolejny wilk zdecydował się ukrócić jego życie uznał, że to czas, by przyspieszyć działanie swojego  planu. Już teraz posiada kilka niezbyt przyjemnie wyglądających ran i nie ma ochoty na kolejne. Posługując się mackami, zajął się obiema napastniczkami i z uszczerbkiem na zdrowiu czy nie - wyrwał się z ich objęć. Ilość piór którą przy owych atakach stracił jest przerażająca, może starczy nawet na Poduszkę Zagłady. Demonicą rzucił w stronę Athrasa, [Deebie - zależnie od tego co wolisz, złamania lub obicia] mając nadzieję, że to chwilowo ich powstrzyma szarżę. Vanessa nadal wisiała jednak w powietrzu, szczelnie owinięta cienistą macką. Pytanie Wheat było już drugim dyplomatycznym podejściem do jego osoby i tym razem postanowił odpowiedzieć. Tylko pytającej, znaczy, reszta ponownie spotkała się z niezrozumiałymi szeptami.
-   Zwiastunem. Zwiastunem całego zła, które nadejdzie. Chowajcie się, zapchlone kreatury, nadchodzi wasz koniec. - cóż, chyba nie był z grupy tych, którzy groźni wydają się tylko kiedy milczą, cały on niezbyt utrzymywał się kategorii 'bezpieczne'.
I tak, wciąż utrzymując Whiskey'a i Vanessę - zniknął, jakby nigdy go tu nie było.

z.t

/Każdy kto zaatakował bestie otrzymuje 40 kostek za odwagę, pozostali [Którzy napisali więcej niż 1 post] 10 w ramach nagrody pocieszenia. Do porwanych niedługo przesłane zostanie PW z miejscem, gdzie mają napisać. c: /
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Pierwsze, co można było zauważyć, to to, że pierś wilka uniosła się, gdy ten nagle nabrał powietrza. Potem, niby zasunięte niewidzialnym suwakiem, zamknęły i zagoiły się rany.
I dłuższą chwilę nic.
Gdyby ktoś z obecnych nagle zechciał mierzyć Sergey'owi puls, z początku nic by nie wykrył, tak duża przestrzeń czasowa dzieliła kolejne uderzenia serca. Jednak ulepszony organ rozpędzał się z wolna. Jedno uderzenie na minutę, potem dwa... W momencie, gdy wrócił prawidłowy rytm 001 otworzył oczy. Przewrócił się na brzuch, usiadł, wstał.
Rozejrzał się, z wysuniętymi szponami, gotów ponowić atak.
Ale potwora tu nie było.
Nie będzie zupy, choć na poduszkę zagłady jest jeszcze nadzieja. Wilkopodobny zaczął zbierać wszystkie pozostawione fragmenty Cośka.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Jak nie urok, to przemarsz wojsk. Pani Deebie wybaczy.

Powiedział kaszląc i ściągając z siebie Deebie. Trzeba będzie zrobić sobie masaż, on jest na to za stary. Wstał z lekkim trudem, krew poleciała strumykiem z jego twarzy. On się jednak nie podda, co to taka mała rana dla niego, MED zaraz zacznie działać i zatamuje krwawienie. Podszedł do macki którą sam odciął - idealny obiekt do badań. Po chwili krzyknął.

- R727!

Z krzaków wyskoczył mały robocik (podgląd w podpisie), przejechał obok samic Marano i Sunset i dojechał do Arthasa.

- Całe zdarzenie zostało nagrane w celu dalszych analiz. Udało mi się utworzyć ciekawe wnioski.

AM kiwnął głową i złożył bota wieszając go sobie na plecach niczym plecak. Oficer teraz tylko poczeka na swojego towarzysza i mogą iść. ZARAZ. Ten stwór powiedział coś wilczycy, należy ją przesłuchać. Podszedł do Wheat i powiedział.

- Witam, jestem Arthas Merethil, oficer SBW. Muszę z tobą zamienić dwa słowa.

W razie nieposłuszeństwa mamy Serka ;>
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
- Cholera, ciszej! - pisnęła Sunset, podnosząc się niezgrabnie z ziemi. - Chyba nie chcesz stać się kolejną ofiarą. I przy okazji skazać na to samo mnie. - dodała po chwili, już spokojniej. Puściła mimo uszu uwagę dotyczącą koloru futra, choć osobiście wolała być nazywana "miedzianą". Podczas gdy wraz z nową "znajomą" szamotała się w trawie, Thing zdążył po raz kolejny zasiać spustoszenie wśród wilków. Nie zauważyły nawet, że obok nich przejechał robocik, tak zaaferowane były przypadkowo powstałym wśród nich zamieszaniem. Zanim się obejrzały - tajemniczy Coś zniknął.


// Tak, wiem, moje wyjście do sklepu i generalnie całe zw trwało grubo ponad 24 godziny, no ale... wina internetu, siła wyższa, jakby nie patrzeć. //
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
//Barano to możesz wołać na siebie, rudzielcu. ;w;//

Wilczyca machnęła ogonem z oburzeniem.
- Na pewno nie będziesz mi rozkazywać! Jeżeli najdzie mnie taka ochota, to zacznę nawet śpiewać i krzyczeć! - spojrzała w stronę Thinga, który znów zaczął siać grozę i niepokój. - Ale... może innym razem - dodała, już nieco ciszej.
Mlasnęła z niezadowoleniem i usiadła, wzdychając przeciągle. Zajęta rozprawianiem się z ślepawą wilczycą nawet nie spostrzegła, że obok przejechał dziwny robocik - R727, dzielny towarzysz Arthasa Merethila. Zlustrowała wzrokiem waderę - od stóp do głów. Zapamiętała wiele szczegółów.
- Co tutaj tak w ogóle robisz? I błagam, tylko nie mów, że trafiłaś tu przypadkiem w tych ciemnościach - zaśmiała się delikatnie, jednakże po chwili ponownie spoważniała.
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
Sunset żachnęła się słysząc ironię w głosie towarzyszki.
- Dobrze, więc skoro nie POWINNAM trafić tu przypadkiem, może uwierzysz w to, że specjalnie, na własne życzenie pędziłam przez pół świata, by wpaść wprost w łapy tajemniczego potwora i cudem wyjść z tej opresji cało. - odparła, uśmiechając się jednym kącikiem ust. Teraz, gdy w zasięgu wzroku nie było widać nikogo podejrzanego (to co, że wokół panowały egipskie ciemności!), wilczyca usiadła wyprostowana i zaczęła doprowadzać do porządku roztrzepane przez bliższy kontakt z ziemią futro.
- Tak swoją drogą, gdzie moje maniery - odezwała się po krótkiej chwili, patrząc wzrokiem przepełnionym aluzjami na waderę siedzącą tuż obok. - Nazywam się Sunset. - dodała, wyciągając w jej stronę łapę.


// Nie dałaś mi się popisać, siostrzyczko... //
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
//Ano może nie dałam. .3.//

Prychnęła na wilczycę. Rany, jaka kulturalna. Szkoda, że nie ukazała tego wcześniej. Typowe, jak każdy rudzielec.
- Skoro już się sobie przedstawiamy, to zdradzę ci moje imię. Marano - wypięła dumnie klatę i uniosła lekko pysk do góry, ukazując swą wyższość.
Widząc łapę wyciągniętą w jej stronę, skrzywiła się z niesmakiem. Miała wielką ochotę rzucić tekst typu "Gdzie z tą łapą, syfie?". Jednakże dobre wychowanie nie pozwoliło na to. Postanowiła więc zaszczycić Sunset uściśnięciem swojej łapy. Trwało to może dwie sekundy. Potem Maro zerknęła kątem oka na miejsce, w którym przed chwilą widniał Thing. Nie było go. Jego brak sprawił, że po grzbiecie szarej przeszedł dreszcz.
- Zauważyłaś, że... kogoś tu brakuje? - jęknęła, po czym przegryzła dolną wargę, niemalże doprowadzając do niewielkiego krwotoku.
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
Zaśmiała się krótko, gardłowo.
- Gdybyś nie próbowała na siłę ukazać swej potęgi, prawdopodobnie zauważyłabyś, że jest nas o jednego osobnika mniej już parę minut temu. - to mówiąc, odrzuciła w tył swą długą grzywkę. Już dawno nie spotkała tak zarozumiałej wilczycy. Czuła, jak z każdym kolejnym słowem wzrasta w niej irytacja. Mimo tego nie potrafiła ugasić w sobie niewytłumaczalnego strachu. Przecież Stwór zniknął, więc skąd to dziwne przeczucie?
- Czy tylko ja nie potrafię zdusić w sobie przerażenia? Wydaje mi się, że to cisza przed burzą. Dosłownie. - odparła Sunset, spoglądając w stronę, gdzie do niedawna tkwił jeszcze Thing. - To wszystko jest chore... - dodała, a w jej głosie czaiła się ledwie dostrzegalna żałość i coś jeszcze... przeogromny, wręcz morderczy, nadludzki strach.


// Szkoda, że poszłaś spać. Pomęczyłabym Cię jeszcze, huehue. //
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
- Nie tylko twoim zdaniem cała ta akcja jest chora... - wilczyca rozejrzała się, a w jej ślepiach dało się dostrzec paniczny strach.
Mogłaby bez problemu stwierdzić, że jeszcze nigdy nie doznała uczucia tak wielkiego przerażenia. Uznała, że najwyższa pora opuścić Łąkę Pilnaguonos. Zbyt dużo złych wspomnień. A żeby nie błądzić w samotności - postanowiła zaprosić do wędrówki nową znajomą.
- Do niczego nie zmuszam. Jak chcesz to możesz tutaj zostać - rzuciła, stojąc już tyłem od niej i przechylając jedynie łeb w stronę [s]rudej[/s] miedzianej. - Jak się namyślisz i zdecydujesz, żeby ruszyć stąd cztery litery... Znajdziesz mnie w Zakątku Myśli.
Po wypowiedzeniu tych słów wbiegła w mgłę i zniknęła z pola widzenia nowo poznanej wilczycy.

z.t.
Sunset
Dorosły

Sunset


Female Liczba postów : 19
Wiek : 30

     
Spojrzała na odchodzącą Marano, zastanawiając się chwilę, co tak naprawdę powinna zrobić. W końcu, widząc znikającą we mgle postać towarzyszki, podniosła niechętnie zadek z ziemi i ruszyła jej śladem.


z.t.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Tak podnieconej Wheat dawno seiat nie widzial. Przebierala nogami, muszac koniecznie zamienic na energie caly tloczacy sie w niej entuzjazm. Bo oto Thing przemowil! Wiedziala, zawsze wiedziala, ze kultura jest dobra na wszystko. Grzecznie zapytala, a stwor grzecznie odpowiedzial. Na dzwiek jego slow po jej karku przebiegl chlodny dreszcz, a oczy jej zamigotaly. Nawet nie przejela sie zbytnio ich trescia - po prostu sluchala, tal jak wnuczek slucha opowiesci dziadka.
Ale zaraz potem Thing zniknal. Pal szesc dwa uprowadzone wilki, Thing byl o stokroc wazniejszy i blizszy jej sercu w tym momencie! Tak bardzo chciala rozmawiac, dowiedziec sie wiecej, odkrywac tajemnice tego pieknego stworzenia! Rozejrzala sie szybko w nadziei, iz moze Thing pokazal jej tylko magiczna sztuczke i zaraz wyskoczy zza krzakow z balonikami, po jedmuym w kazdej lapie. A potem zabierze ja do wesolego miasteczka, kupi jej lody i razem wsiada na diabelski mlyn, by z gory podziwiac panorame szarego, umarlego swiata.
Nie bylo go. Wheat, gdy tylko upewnila sie, ze Thing nie czeka na nia za zadnym krzakiem, jeknela z rozpacza, westchnela i przygarbila sie nieco, spogladajac smetnie ku umarlej ziemi - jedynej pamiatce po jej wspanialym zwiastunie zniszczenia i wszystkiego co zle. Namyslala sie moment, by nagle pochwycic szare rzeski Matki Ziemi, wyrwac sporo z nich i wpakowac je miedzy faldy swojej chusty, ktora jak zawsze zawiazana miala na lbie. Dobre i tyle, oprawi sobie te trawe w ramke i powiesi w domu.
A zaraz potem ktos zaklocil spokoj jej egzystencji. Podniosla glowe i zwrocila ja powolnym ruchem ku samcowi. Uniosla pytajaco brew (lewa, jako ze prawa tak robic nie umiala) i poprawila lapa chuste.
- Czesc - powiedziala wyjatkowo swobodnym tonem jak na kogos pozeranego zywcem od srodka przez rozpacz po utracie ukochanego. Dotarla do niej tylko druga polowa z tego, co do niej mowil. Imie wilka przelecialo jej mimo uszu, nie zwrocila na to jednak uwagi. Usmiechnela sie jeno, odslaniajac przy tym smutny ubytek w piejscu jednego z przednich zebow, ktory byl zreszta przyozdobiony przez prostopadla, dluga, cienka szrame. Spotkanie z drzewem. Jedna z pomniejszych uszkodzen Wheat, jesli zwazyc na to, iz brakowalo jej tez nogi - k tora, w przeciwienstwie do zeba, byla teraz zastapiona metalowa, solodna proteza. - Moge zamienic z toba tyle slow, ile chcesz.
Choc i tak wolala zamienic je z Thingiem.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Metalowa proteza, w jakiś sposób są do siebie podobni. Arthasowi jednak zawróciło się w głowie co zniechęciło go do dalszej rozmowy. Skoro MED ledwo daje sobie radę z raną to znaczy że ten stwór jest naprawdę potężny. Zachrypniętym głosem odpowiedział Wheat.

- Nie nic już, przynajmniej nie teraz. Ale się jeszcze spotkamy.

Powiedział i podszedł do Sergeya. Egipskie ciemności to masakra, dobrze że nawigacja działa prawidłowo.

- 001, świetnie się spisałeś. Możesz wracać do swoich obowiązków. Gdybyś mnie jednak szukał to będę zawsze tam gdzie ostatnio. Teraz jestem zmuszony załatwić parę spraw w związku z tym zdarzeniem.

Kończąc to zdanie rozłożył swoje metalowe skrzydła i wzbił się ku niebu. Nawigacja powinna go doprowadzić do lecznicy. Ewentualnie wpadnie na jakiegoś ptaka i na tym się skończy.

ZT.
Sergey
Dorosły

Sergey


Male Liczba postów : 314
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
001 w tym czasie wyzbierał wszystkie czarne pióra. Schował je w tą kieszeń przestrzenną, gdzie trafiają wszystkie przedmioty posiadane przez postaci.
Gdy towarzysz Merethil odlatywał, wilkopodobny uniósł łapę w geście pożegnania.
I jemu czas w drogę, ma, po co przyszedł.
Ruszył więc przed siebie, zwalniając tym samym jedno miejsce.
Szedł powoli, skradał się. Ogonem, jak zwykle zacierał za sobą ślady.
Tylko ulotna woń dowodziła jego tu obecności. No, może jeszcze nieco krwi, zmieszanej z krwią stwora.
Odszedł, zniknął, nie ma go.

zt.
Taharu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Taharu


Female Liczba postów : 95

     
Nie stąd ni zowąd na łące zjawiła się Taharu, poruszając się standardowym truchtem. Jeszcze brakuje, aby zaczęła radośnie podskakiwać. Cudownie. O nie. Nie może sobie na to pozwolić, gdyż siły powoli ją opuszczały. Choroba coraz częściej daje o sobie znać. Obowiązkowo będzie musiała wybrać się do lecznicy. Po chwili spowolniła kroku i nie zdawała sobie sprawy z mało istotnych przeszkód, które może napotkać po drodze. Zatem idąc, potknęła się na sterczącym, niewielkim głazie, jakby nagle wydostał się spod podziemi, lecz się nie wywróciła, gdyż kamień zamortyzował upadek, zajmujący przestrzeń, na który mogłaby wpaść. Burknęła coś pod nosem lekko zirytowana. Jak dziecko, ale nikt nie widział, nikt nie słyszał, a poza tym można zwalić na tę wredną ciemność, dominującą nad bezradnym światłem, które nie może się wydostać ze szponów mroku. Następnie przysiadła przy nim bez namysłu, tak jak stała, tak klapnęła. Zaczęła nasłuchiwać cały, otaczający ją las. Panująca cisza nieco ją niepokoiła, ale czego mogła się spodziewać, czy bać. Na pewno nie straszliwego wilka z lasu. Chyba, że na kogoś czeka. Ewentualnie jakiegoś smoka, choć ich liczebność nie sięga do wysokiej skali, a poza tym jest przyzwyczajona do tych potężnych gadów. 
Tak cicho i spokojnie. Zamiast słuchać świergoczących ptaków, mogła jedynie nasłuchiwać świszczący wiatr, przeszywający swoim chłodem futro samicy. Wadera poczuła się słabo. Akurat teraz. Musi być twarda, lecz nawet jak będzie dzielna, nie ma szans groźnym, a może i nawet śmiertelnym wirusem. Położyła się na miękkiej trawie, układając łeb na ziemi.
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilczyca cicho kroczyła wśród maków.Jej czarne futro ślicznie kontrastowało by z makami gdyby nie ta ciemność. Tak więc idąc wśród kwiatów uważała aby nie wdepnąć na któregoś. Uniosła pysk. Czy tylko jej się wydawało, że w powietrzu wisi dziwnie znajoma woń? Być może być to od kwiatów. Nie raz wąchała te czerwone cuda natury. Siadła gdzieś na uboczu gdy nagle dostrzegła ciemną sylwetkę wilczycy. Może by zagadać? Spojrzała się w niebo i westchnęła. Powoli, melancholijnym krokiem podeszła do wilczycy. Znajoma woń była teraz bardzo mocna. Zignorowała ją i szeroko się uśmiechnęła.
- Witaj - Powiedziała i pomerdała ogonem.
Wilczyca wydawała się znajoma no ale skąd miała ją znać. Nie ma możliwości by ją skądś znała. Poprawiła grzywkę i uśmiechnęła się do wilczycy.
- Nazywam się Selwa - Powiedziała machając znów ogonem i uśmiechając się szeroko.
Taharu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Taharu


Female Liczba postów : 95

     
Na przywitanie przybyłej wadery uniosła głowę - Hej - Odwzajemniła się uśmiechem, lekko kiwając głową - Ja jestem Taharu - Kolejna rozmówczyni do pogadania, ale Taharu nie tylko wyczuwała woń, która kojarzyła jej się z kimś bliskim i miała pewniejsze przeczucie co do Selwy, jakby znały się kilka, dobrych lat. To już nie był zapach rozpoznawczy klanu. Odczucie było silniejsze, niż przy innych, napotkanych wilkach. Nie, to niemożliwe. Rodzina jej się pozbyła, tak jak pewnie rodzeństwa, o którym istnienia nie wie.
W każdym bądź razie, wilczyca zamyśliła się na chwilkę tym samym wpatrując się prosto w oczy znajomej. Po chwili otrząsnęła się z namysłu i skierowała wzrok na trawę. No cóż. Zaraz się dowiemy, kim jest dla niej ów wilczyca. Czy przyjaciółką? Rodziną? A może wrogiem? Zbadajmy to - Jesteś z Watahy Ognia? - Spytała, ponownie kierując oczy na Selwę. Nie wiedziała z jakiej grupy pochodzi, lecz zapach wystarczył, by poznać swojego. Sama należała do tego stada, toteż woń była jej znana, lecz wolała się upewnić. Skrzyżowała swoje łapki i wyglądała niczym jakiś piesek salonowy, właśnie okupujący wygodną kanapę. Ale nie znaczy, że zachowywała się jak jakaś dama, czy księżniczka. Przeciwnie, nie lubiła takich "panienek". W jakiś sposób działały na nią negatywnie, a może nawet i na nerwy, lub po prostu irytowały. Mimo tego akceptowała każdy charakter.
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Wilczyca skinęła łbem
- Miło mi cię poznać Taharu.- Powiedziała i zamyśliła się. Imię coś jej mówiło ale nie wiedziała co. Takie blade światełko na końcu tunelu które chce się odkryć ale coś ciebie blokuje. Uśmiechnęła się i pomerdała ogonem. Znajoma woń krążyła wokół niej i dałaby sobie łapy poobcinać, że kiedyś ją czuła. Było to dawno. Bzdura. Nie może jej znać. Jej rodzeństwo nie lubiło jej. Przecież przynosi pecha jak twierdzili wszyscy wkoło. Spojrzała się na nią zaciekawiona.
- Tak, jestem z watahy Ognia. - Powiedziała stawiając uszy na sztorc. - A ty?- Spytała poprawiając grzywkę. A co dyby powpinać sobie w nią kolorowe koraliki. Wyglądało by to ślicznie. Musi kiedyś odwiedzić jakiś sklep to kupi sobie ich parę. Powróciła do rzeczywistości. Do znajomej woni i do nowej znajomej. Skoro woń jest znajoma, pewnie musi również należeć do te samej watahy. Przecież musiała gdzieś znać ten zapach. Uniosła pysk w stronę ciemnego nieba. Zimny wiatr rozwiał jej grzywkę. Tak bardzo chciała już słońce. Tak bardzo chciała czuć to ciepło rozgrzewające jej futro. Poszła by na pustynie. Gdyby było słońce było by tam gorąco. Lubiła takie klimaty. Teraz, gdy słońce spadło, na pustyniach jest niezwykle zimno. Niestety.

// Dzisiaj i najpewniej do niedzieli, przykro mi, ale nie będe w stanie ci odpowiedzieć bo jadę nad jezioro. Najwcześniej odpisze co około 7-8 w poniedziałek//
Taharu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Taharu


Female Liczba postów : 95

     
- Także - Odparła z uśmiechem. Zauważyła, że wilczyca była bardzo przyjazna, ale ten smutas nie pomacha wesoło ogonem. Na razie. Może z lenistwa? Choć to nie był jakiś wielki wysiłek, właściwie to w ogóle nie. Najlepszy humor ma, kiedy jest ciepło i świeci słońce. To nie tylko dotyczy pochodzenia watahy, ale i również samej osobowości. Stety tak już miała. Mimo to w tym momencie, także nie brakowało jej entuzjastycznego zachowania w stosunku do Selwy. Bo czemu miałaby jej nie polubić. Siedziała w ciszy i zaraz zwróciła się do wadery - Hm...długo przebywasz w tej Krainie? - No już lepszego pytania nie mogła wymyślić. Bo taka prawda, ale dlaczego, by nie zmienić dotychczasowych zadanych pytań. Tahu zaczęła zamiatać ziemię ogonem. No nareszcie, postanowiła naśladować kitę Selwy. Nadal miała podejrzane przeczucie do towarzyszki. 

//Ok nie ma problema ;)//
Sponsored content