"Piwna Nuta"

Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Kiedy tylko będziesz miała ochotę, Jiyuu. Znaczy... Wolisz, jak zwracają się do Ciebie całym imieniem? A może robi Ci różnicę, którego członu używam? - spytał, zaskoczony faktem, iż nie uczynił tego wcześniej. Wiadomo przecież, że mogła sobie nie życzyć jakiegokolwiek skrótowego traktowania jej miana. Spojrzał na nią zatem pytająco, aczkolwiek jasne wargi wilka nadal trwały uniesionymi w serdecznym uśmiechu.
- I wolałbym, byś zagrała tak, jak czujesz. Po prostu - zaproponował, chociaż nie miał najmniejszej pewności, czy wychodząc z ową alternatywą nie ośmieszy się w jej oczach tudzież, co zdaje się być jeszcze gorszą opcją, nie urazi jakkolwiek jej osoby. Miał nadzieję, że na obie swe wątpliwości odpowiedź była negatywną, na wszelki zaś wypadek wciąż uważnie obserwował jej reakcje.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna stała wraz ze skrzypcami oraz smyczkiem, nie siedziała. Słysząc wypowiedź Alastair'a, ta mrugnęła spostrzegawczo na gest przyjaznego nastawienia oraz wypowiedziała kilka zlepek słów, które ułożyły się w zdanie. Na jej twarzy pojawił się uśmiech, jeszcze bardziej naturalny, niżeli zwykle. Jej ogon machał niekontrolowanie, oczy nabrały blasku, ale nie z tego powodu, że znów płacze. Być może paczałki Jiyuu są niczym dwie najjaśniejsze gwiazdy na niebie, które okrążają planetę i dają innym szczęście. Nastolatka poruszyła łapką, tworząc gest Victorii, oznaczający "wygraną, zwycięstwo". Powiedziała swoim dziecinnym nader głosem oraz zachichotała, jednak nie w złym celu - nie miała zamiaru nikogo urazić.
- Różnica w tych dwóch członach jest - oznajmiła, kontynuując wypowiedź. - Ongaku to imię mojego mentora, który nauczył mnie bardzo wielu rzeczy. A Jiyuu... rodzice mi je nadali, wiedząc, że będę swobodnie chodzić po terenach ich, ale także innych watah!
Zarumieniła się, co było u niej bardzo, ale to bardzo konieczne. Gdyby mogła, ubrałaby teraz białą sukienkę, ale bez żadnych dodatków. Tyle by jej wystarczyło, by odegrać daną kompozycję, ale nie potrzebuje jej. Uważa jednak, że ładnie by w niej wyglądała - może niebiańsko, niczym Anioł, który z nieba wstąpił. Poruszyła nieznacznie swoją niewielką grzywką oraz ostrożnie stawiła pierwszy krok. Przed tym wydarzeniem zakomunikowała barmanowi pewnie to, czego nie wie.
- Dobrze! - przyjęła polecenie do uszka i odsunęła się od barku, by niczego lub nikogo nie zbić, nie uderzyć. Wiem, że w specjalnych salach muzyk ma bardzo dużo przestrzeni dla siebie - około tyle, ile pokój, w którym piszę. A ten jest ogromny, wręcz powiem. - Co powiesz na Ludwig'a van Beethoven'a?
"Znowu serce mi bije niczym młot pneumatyczny" - pomyślała. - "Oni wszyscy patrzą. Nigdy nie byłam w miejscu, gdzie jest tyle ludzi wilków. A może powinnam? Nie no, głupia Jiyuuś, robisz to dla siebie, ale i także dla innych. Radość i przyjaźń to najważniejsze rzeczy - ale nie powinnam zapominać o miłości. Niechaj nie zapomną tego występu, niechaj wypełni ich serca."
Nastolatka na chwilę zamknęła oczy, przy przypomnieć partyturę, wzięła smyczek do prawej ręki, skrzypce położyła na ramieniu, podtrzymując je lekko głową. Wtedy musiała stać - nie miała innego wyboru. Ogon jej lekko opadł na tę chwilę, a po niej nastąpił pierwszy dźwięk ze wspomnianego instrumentu. Początek był całkiem głośny, no ba, bo to instrument smyczkowy. Nie chciała zajmować 10 minut, więc skróciła to do połowy, przyspieszając w niektórych miejscach.
"Po co mi chwała, po co mi sława? Po co mi pieniądze, jak to niektórzy mówią? Czy jest mi to potrzebne do życia? Nie! Potrzebuję jedynie muzyki i przyjaciół. Niczego więcej!" - pomyślała, gwałtownie przyspieszając tempo. - "Jiyuuś, nie gniewaj się. Ongaku jest z ciebie bardzo dumny, pomimo tego, że jego dusza trafiła do Nieba."
Podczas swoich myśli zmieniała bardzo wiele razy szybkość, co spowodowało, że melodia przybierała nowych barw, między innymi gniewu, a następnie szczęścia i miłości. Uczucia bardzo wpływają na muzykę i jej brzmienie, jednak czasami mogą ją zniszczyć. Dziewczyna zachowała umiar, przechodząc do bardziej energicznej gry.
"A co, jeżeli jestem tylko sama? Bardzo brakuje mi akompaniatora..." - znów do jej głowy przeszły myśli, zbierając kolejny kolor - żółty, oznaczający samotność. Zastanawiało ją to, czy jest w tej Krainie jeszcze jakiś inny wolny muzyk, z którym mogłaby sobie porozmawiać, poznać jego ulubionych wykonawców. Mozart, Beethoven, Bach, Chopin, Vivaldi... Jest ich niezwykle wiele, ale ile jest ich ulubieńców? Tego nie wiedziała. Być może się nie dowie...
"Nieprawda, dowiem się!" - przyspieszyła znów, wprawiając potencjalnych gości lokalu w osłupienie. Brzmienie owego instrumentu było niezwykłe, dosyć niespotykane, pełne uczuć... Zielona barwa symbolizowała nadzieję, którą ciągle w sobie chowała, której jej brak nie było.
Po przedstawieniu działania skrzypiec, dziewczyna ledwo co się pokłoniła oraz usiadła na miejsce, cała rozgrzana i zmęczona - albowiem gra na skrzypcach to nie jest pstryknięcie palcem. Obydwie łapy ją bolały, zapewne będzie miała zakwasy. To pierwszy jej występ, na którym nie stosowała się do partytur - co uczyniło go wyjątkowym. Dla ciekawskich: utwór, który ona zagrała, nazywa się Violin Sonata No. 9 (Kreutzer) First Movement, jednak bez pianina. Dziewczyna najchętniej by się czegoś napiła, jednak nawet siły nie miała, by zapytać. Nastolatka musi sobie wyrobić mięśnie, ćwiczyć ciągle, a nie obżerać się jedzeniem, które okazało się być bardzo dobre, lepsze niżeli tradycyjna wątróbka czy żołądki. Jiyuu postarała się nie zwracać uwagi na niewielki ból, jednak na darmo - dawno nie ćwiczyła, a jedyne utwory, jakie zagrała, to "Twinkle, Twinkle, Little Star" oraz Marsz Pogrzebowy (wersja skrzypcowa), nie wiedząc, kiedy trafiła na Urwiska. Nie ma to jak przemieszczanie się w czasie, czas około 0,001 milisekundy. Pomijając to, dziewczyna uśmiechnęła się do barmana i zadała jasne pytanie.
- Jak mi poszło...? - zapytała się, będąc czerwona na twarzy. To chyba nie dla niej wysiłek, ale ona i tak będzie uparcie grać na drewnianym pudle. Zarumieniła się, ale teraz to z powodu wysiłku, lecz i szczęścia, że jej się udało. - Uff, nie pomyliłam żadnego chwytu!
Ongaku położyła się na barku przednią częścią ciała, znacznie zmęczona.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Alek zaś był na tyle rozgarnięty oraz domyślny, by jeszcze w czasie jej koncertu, nie odrywając od niej spojrzenia, otworzyć cichuteńko lodówkę, z której wygrzebał dwie dobrze schłodzone butelki soku: jedną o smaku jabłkowym, drugi natomiast pomarańczowy. Sok, nie nektar, by nie było wątpliwości. Postawił się na blacie, uważając, by szklane naczynia przypadkiem nie stuknęły o ladę, co zapewne oznaczałoby brak szacunku zarówno wobec muzyki, jak i skrzypaczki. Ach, biała suknia, aż człek ma przed oczyma występ Edyty G. na Eurowizji. Taka śliczna była z niej panienka, pełna naturalnego piękna, o wspaniałym głosie i naturalnej wspaniałości w każdym wydanym dźwięku. Co show biznes robi z ludźmi - czasami żal patrzeć. W każdym jednak razie, Ongaku Jiyuu na pewno nie wybierała się na Eurowizję, ba, wilki chyba nawet nie mieli pojęcia o istnieniu tejże imprezy. Pewnie to i dobrze, jak mniemam.
Słuchał jej z zapartym tchem, jakoby jakaś siła chwyciła oddech samca i zamknęła go w płucach w  klatce na tyle szczelnej, iż jeno krótkie wdechy i szybkie wydechy były w stanie prześlizgnąć się pomiędzy prętami, niczym dezerter opuszczając pysk maga. Spojrzenie szmaragdowych ślepi niepewnie i powoli przemykało pomiędzy pyszczkiem nastolatki, na którym malowały się zapewne emocje, które następnie przesyłała za pomocą smyczka na struny, by te donośnym krzykiem informowały o każdej smutnej czy gniewnej myśli; by delikatniejszym brzmieniem zaś okazywać jej spokój, próby opanowania, zadowolenie z siebie. Kiedy zakończyła, zaczął klaskać, bo jakaś siła zwyczajnie mu nakazała (siłą tą są palce userki, stukające raz po raz w klawisze - ale czy to istotne?). Co prawda w podobnej sytuacji był po raz pierwszy, zatem nie sposób orzec, skąd wiedział, jak oddać szacunek, cześć oraz wyrazy podziwu wobec gry muzyka. Minęła chwilka, nim się odezwał, bowiem zachwyt skutecznie ścisnął jego gardło. Uśmiechnął się koślawo, przypominając skrzeczenie, które skrzypce wydały, kiedy to jego - niewprawiona wcale - łapa odważyła się zbezcześcić struny instrumentu. Niebo a ziemia.
- To było wyśmienite, Jiyuu - orzekł szczerze, potrząsnąwszy następnie głową. Próbował powrócić do rzeczywistości, co nie było dla niego łatwe. Wewnątrz niego trwał bowiem romantyczny marzyciel, wrażliwy bardziej, niźli pospolitemu facetowi przystoi, także wystarczyło kilka dźwięków, by samiec poważnie się wzruszył. Tak, to była ta chwila. Zresztą nie tak dawno wzruszyla go postawa Nataniela, co już wyraźnie zaczynało sugerować, jak bardzo był uczuciowy. I nadal sam, niech to szlag, najlepsi zawsze są odtrącani - bo baby wolą łobuzów.
-  Wolisz jabłkowy czy pomarańczowy? Tylko nie waż się płacić, swoją grą zrobiłaś mi świetną reklamę, wartą o wiele więcej, niż byle buteleczka soku - zażartował lekko, sięgając po dwie szklanki. Sam też musiał się napić, emocje dzialają na jednostki rozmaicie. Od nadmiaru przeżyć zapomniał nawet nawiązać do miana samicy, zapytać o jej mentora - być może to i lepiej, wszakże przywołałby jedynie (nieświadomie!) sporą liczbę zaiste przykrych, nieprzyjemnych wspomnień. A po co?
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna po chwili wyprostowała się, bo nie chciała mieć krzywego kręgosłupa - jeżeliby owy miała, nie mogłaby grać, co by ją kompletnie załamało - przecież muzyka to jej życie, bez niej nie może wytrwać ani chwili. W jej głowie są zawsze jakieś kawałki popularnych piosenek, nawet tych mniej, jednak je polubiła. Te, które zostały puszczone w lokalu, oczywiście. Westchnęła ciężko, biorąc kolejny wdech - zapewne dlatego, gdyż trwająca nieustanna walka z ciepłem chyba nie jest zbyt dobra dla niej. Zauważając to, jak Alastair wyciąga szklanki, ta lekko się rozluźniła, opierając się jedną ręką o łepetynę - niemniej jednak bardzo dbała o swoje zdrowie. Pomyślała o występie - czy nie zostanie zapomnianym? Czy muzyka, nie ona, wzbudziła zachwyt, ale też i emocje w sercach zebranych tutaj wilków? Uśmiechnęła się, jednak tym razem nie pokazując ząbków. Najwyraźniej była zadowolona nie z siebie, lecz obecnych tutaj panów i pań, że wytrzymali taki występ. I te oklaski na końcu! Nie oczekiwała ich, nawet nie wiedziała, że po tym występie, aczkolwiek krótkim, otrzyma serdeczny gest. Do jej uszek dotarła pochwała, na którą zareagowała już troszeczkę bardziej leniwie, ale nadal z entuzjazmem. Gardło ją bolało od tego ciągłego mówienia, mięśnie od występu, a głowa od optymizmu i słońca. Kiwnęła tylko znacząco głową, jednak energicznie, by basior mógł to zauważyć. Najchętniej by się rozpłakała ze szczęścia, jednak powstrzymała słone łzy radości i oddała się całkowicie pytaniu pracującego tutaj jedynego barmana. Zapewne czekał kilka sekund, zanim ta odpowiedziała, jednak dosyć dziwnie.
- Biorę to, co ty! - rumieńce na jej twarzy znów zawitały, a raczej na pysku, ale pomijając anatomię psa, ta była niezwykle zadowolona, natchniona nadzieją oraz optymizmem. Ucieszyła się bardziej, niżeli kiedykolwiek - w watasze sprzed półtora roku jej rodzice zabronili doskonalenia diamentu, doszlifowania go, jednak ta postanowiła złamać zasady - bo przecież jest wolnym stworzeniem, które nie znajduje się pod niewolą innych. - Lubię ten i ten, więc nie mogę się zdecydować.
Wzięła ostatni głęboki oddech w tym poście, bo ileż można? Przetarła łapką oczko oraz spojrzała do tyłu na inne typki, których nie znała. Tym razem trochę inaczej się zachowywali, nie tak, jak wyobraziła sobie Jiyuu. A co do mentora - dla niej nie są to przerażające wspomnienia, ale fakt faktem, śmierć była dla niej traumą, jednak posłuchała nauczyciela, spełniając jego jedyną prośbę. Żeby się zawsze uśmiechała, niezależnie od sytuacji.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Pewnym jest jedno; by muzyka byla wspaniałą oraz niepowtarzalną, niezbędny jest wyśmienity muzyk. Jedynie to połączenie stanowi gwarancję niezapomnianych wrażeń, jedno bez drugiego jest niczym. Najpewniej więc w pamięci zapadnie nie tylko sama muzyka, wspaniała oraz wyjątkowa, lecz i młoda skrzypaczka, utalentowana oraz darząca instrument oraz jego dźwięki jako pasję, niepowtarzalny budulec tego świata. Cegiełka do cegiełki, a powstanie coś niesamowitego, nieprawdaż?
- Weź zatem oba! - rzucił wesoło, zgrabnym i szybkim ruchem (w koncu nie musiał już aż tak uważać, by nie hałasować, także w czyny mógł włozyć więcej energii, mniej natomiast uwagi) wydostają z czeluści lodówki jeszcze dwa soki. Jabłkowy i pomarańczowy. Skoro pije, to co on, wypadałoby uraczyć siebie tym samym, co i jej zaoferował. Na jego pysku wciąż gościł uśmiech, przeprosił jednak samicę i zniknął na chwilę na zapleczu, aby zaraz wstawić do lodówki kolejne butelki. Latem schłodzone schodzą lepiej; będzie jeno musiał pamiętać, by ewentualnym klientom zaserwować soki z głebi, nie zaś brzegu - te bowiem moga nie byc jeszcze dostatecznie schłodzonymi. Włączył głos w telewizorach, recital samicy najpewniej uważając za zakończony. Nie śmiałby jej dalej katować, wymagając gry - choć muzyka była mu lekarstwem na wszelkie problemy. Już to wiedział. Klasyka, przede wszystkim!
- Dlugo ćwiczyłaś? - zagaił, chwytając otwieracz, by następnie pozbawić oba pomarańczowe napoje kapsli. Zawartość jednej z butelek przelał do szklanki, by następnie wziąć łyk. Fala wzruszenia spowodowała, iż - paradoksalnie, byc może - i Alastairowi zaschło w gardle.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Albowiem liczy się to, jak dana osoba bardzo kocha muzykę, nie to, żeby tylko zagrać i tyle. Emocje wprowadzone w najmniej spodziewanych momentach powodują, że owa melodia staje się być wyjątkową, niezapomnianą. I pomimo tego, że dziewczyna złamała tabu, ta się tym nie przyjmowała - niechaj się nadal uczy, żeby następnie przekazywać każdy dźwięk ze strun inaczej, bardziej emocjonalnie, niżeli z partyturą, której inni kurczowo się trzymają. Teraz nagrania można odsłuchać sobie w interneci, ale takiego występu na żywo się nie zapomina - niemniej jednak zdarzają się takie osoby, które często zapominają o przeszłości. Ale powiem jedno - twórz, dziel się za darmo tym, od serca. Bowiem co jest lepszego niżeli uśmiech na twarzy dziecka, które nie musiało płacić, by usłyszeć ten piękny dźwięk? Nastolatce nigdy nie zależało na jakiejś kasie, pomimo tego, że jest ona ważna. Jiyuu ma prawo twierdzić, że szczęście jest bardziej ważniejsze, niżeli tam pieniądze - nawet wtedy, gdy całkiem długo się uczyło. Dziewczyna kiwnęła głową i uśmiechnięta wzięła łyk boskiego napoju, jednak dopiero po tym, jak basiora uraczył się nim sam pierwszy. Tym razem muzyczka wypiła troszeczkę pomarańczowego, a po chwili cały - zapewne nieźle będzie chodziła do ubikacji, ale to tak na marginesie. Po chwili do jej uszka dotarło pytanie dorosłego, dlatego więc odpowiedziała na nie spokojnie i z uśmiechem na twarzy.
- Półtora roku będzie, pod skrzydłami mojego nauczyciela, Ongaku - powiedziała, nie tracąc tym razem uśmiechu z jej żółtego pyszczka. Dziewczyna spojrzała swoimi niebieskimi oczyma na basiora i jego charakterystyczną cechę - białe, puchate kończyny, które pokrywały śnieżne piórka.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Jaki jest Twój nauczyciel? - zagaił, używając odruchowo formy czasu teraźniejszego, wszakże nie miał pojęcia, iż mentor samicy nie żyje. Sprawdziłam posty, nie padło tego typu zwierzenie - o ile przejrzałam je dość uważnie, coby nic mi nie umknęło. W każdym razie Alastair wziął kolejny łyk napoju, pozwalając zimnym kroplom schłodzić cały przełyk, nim ostatecznie dotrą do żołądka. Przyjemne poczucie blogości i orzeźwienia rozeszlo się po całym organizmie, powodując ciepło łatwiejszym do zaakceptowania. W zasadzie Ali, jako pelnoprawny członek Watahy Ognia, znosił całkiem dobrze wysokie temperatury. Jednak - nie ma to-tamto! - z powodu przedłużającego się zaćmienia i jego tolerancja na gorąco ucierpiała; organizm począł przystosowywać się do chłodu, mroku.
- Aż niemożliwym się wydaje, że przez raptem półtora roku można pokonać przepaść dzielącą moje skrzeczenie od Twojego grania - rzekł z podziwem, skinąwszy jej z szacunkiem glową. Polubił ją, prawda. Jednak nie zapominajmy, iż nie trafiła się chyba istota, której by sympatią nie darzył. Nawet Fantasme, choć ściął się z nim w nieprzyjemnych okoliczność, gdzieś tam w głębi serca polubił i żałował, iż był dlań niemiłym. Podobnie było z Puszczykiem, znaczy... Tutaj jest inna historia. Początkowo miał ochotę go zagryźć za to, ja potraktował tę, którą kochał ponad życie, Salome. Potem jednak zauważył, iż Szpieg nie była tego warta, a jego stosunki z rudzielcem uległy kompletnej zmianie, obrócone jakoby o 180 stopni.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna uśmiechnęła się nieznacznie do basiora, ciągle myśląc o swoim mentorze, który został odrzucony przez społeczeństwo. A przez co? Przez to, że był wiecznym stworzeniem, jednak i jego dosięgnęła kościstą łapą sama Śmierć. Każdy kiedyś zakończy żywot - nieważne, jak się postara, będzie musiał umrzeć. I choć ktoś odda swoją cenną duszę w ramiona Boga Zmarłych, ta druga osoba żyć wiekami nie będzie. Nie miała nikomu za złe, że ktoś mówił w czasie teraźniejszym o jej nauczycielu, gdyż wierzyła, że ten żyje w jej pamięci - i chociaż już dawno zdążył opuścić tą planetę, nadal znajduje się w jej wspomnieniach. I to jest najważniejsze.
- Więc... Mentor na stówę był bardzo fajny i miły! Jego grzywa była mięciutka, i to jak bardzo! - oznajmiła, myśląc o wierszyku, który stworzyły dzieciaki oraz inni sprzed kilkudziesięciu lat. W sumie - nikt nie znał dokładnie jego wieku, także dziewczyna, z którą obecnie Alastair rozmawia. Żadna osoba nie poznała jego wieku, jednak było to prawie 300 lat. - Żył wiecznie, poznając wiele kultur, jednak został znienawidzony przez bardzo wiele osób. Między innymi za to, że był lwem, chyba jedynym na tych terenach. Ongaku jednak nie rósł razem ze mną - po jakimś czasie go przerosłam...
Syndrom Highlandera jest niczym tutaj ranga "Wieczny Dzieciak". Nauczyciel znał jednak bardzo wiele minusów owego nadprzyrodzonego daru - nie mógł znaleźć sobie kogoś bliskiego, gdyż nie rósł, nie tracił swojej energii oraz zawsze był młody. Chociaż uznawał to za grzech, jaki ktoś dał mu na ramiona, barki, starał się normalnie żyć, jednak nie udało mu się. Wymyślono i nim legendę, między innymi dlatego, gdyż w nocy widziano jego żółte oczy, ale ciało nadal było zbyt małe. Ktoś zauważył nad ranem ciało jednego z basiora, które leżało bezwładnie na trawie pokrytej rosą, a obok niego Lwa, który bardzo szybko uciekł. Od tego się zaczęło. Te fałszywe opowieści o jego żądzy krwi, jednak ten jej podczas nauki opowiedział, że takiego już znalazł, w takim stanie - i nic nie mógł zrobić. Biedak zapewne umarł na zawał serca, widząc go, trochę groźnie wyglądającego. Jednak jedna waderka z watahy się nie bała i wyruszyła w nocy do najbardziej opustoszałej części lasu, wpadając do głębokiej studni, w której znalazło się zielone światełko. Tak oto zaczęła się jej historia ze skrzypcami, instrumentem nader wyjątkowym. To usłyszała, gdy odzyskała przytomność - melodię z brązowego pudełka, które oparte było o ramię lwa oraz smyczek delikatnie przesuwał po strunach, słysząc piękne dźwięki.
- Myślę, że jakbyś zaczął się uczyć tej gry, osiągnąłbyś lepsze wyniki ode mnie - uśmiechnęła się do barmana, oddychając bardzo głęboko. Zbyt gorąco, zbyt gorąco dla niej! Szczególnie dlatego, gdyż przez większość życia przystosowała się do zimna oraz panujących na terenach starej watahy zimna.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
"Był", "była", "nie rósł". Wszystkie czasowniki, które bezpośrednio odnosiły się do mentora, użyte zostały w czasie przeszłym. Alastair idealnym i nader wspaniałym osobnikiem nie był - niemniej posiadał na tyle spostrzegawczości, bystrości oraz umiejętności łączenia faktów w logiczną całość, by domyślić się, iż nauczyciela - z jakiś przyczyn - już nie ma. Chyba, iż samica mówiła o nim w czasie przeszłym z racji na to, że - najzwyczajniej w świecie - opuściła go i nie miała z nim już kontaktu. Czuł jednak, iż nawet w takiej sytuacji mówiłaby o nim w czasie teraźniejszym. Póki jednak nie miał absolutnie żadnych dowodów, które mogłyby poprzeć lub odrzucić jego tezę, postanowił nie wyciągać żadnych, nazbyt daleko idących, wniosków; aczkolwiek na wszelki wypadek postanowił obracać się w temacie nauczyciela ostrożniej, ot, zapobiegawczo, gdyby miało się okazać, iż ten faktycznie nie żyje. Po co sprawiać komukolwiek ból czy przykrość? Tak, mag wierzył w to, że wspomnienie zmarłego (nie dajcie bogowie!) mentora mogą przyprawiać wilczycę o pewne poczucie dyskomfortu. Nie wypadało jednak także uciąć rozmowy w trakcie, zatem opcja: "Okej, to teraz porozmawiajmy o pogodzie" odpada - i to już w przedbiegach. Uśmiechnął się łagodnie, nie za szeroko, by nie wyglądało na to, aby cieszył się czyimś nieszczęściem lub wyśmiewał przerośniętego przez nastoletnią waderę Ongaku. Oczywiście na bazie skojarzeń uznał niemal od razu, że tamten był wilkiem. Nie przeszłoby mu przez myśl, iż mogłoby być inaczej.
- No i musiał być wspaniałym muzykiem oraz posiadać dar przekazania tejże sztuki dalej, nauczając Ciebie - odpowiedział po krótkiej chwili, uznawszy, iż oddanie podziwu mentorowi, nawet zmarłemu, powinno być odpowiednią formą komentarza na jej słowa. Obserwował cały czas jej reakcję - słyszał bowiem, iż artyści są wrażliwi, a on nie chciałby jej skrzywdzić w jakikolwiek sposób ani w jakimkolwiek stopniu.
- Och, nie sądzę, Ongaku Jiyuu. Nie mam do tego smykałki, poza tym nie należę do cierpliwych istot. Słomiany zapał, mawiali - dodał w ramach odpowiedzi na jej dalsze słowa, skinąwszy nisko białym łbem. Prawda. Cierpliwości, wytrwałości w nim ni w ząb. Szybko się zniechęcał, dlatego jedynymi zajęciami, którym poświęcał uwagę, były te, których efekty widoczne były od razu: magia, miksowanie drinków, lot ponad Krainą. Nic, czego efekty miałyby przyjść po czasie, nie przyciągało jego uwagi na dłużej, aniżeli raptem kilka dni. Dodatkowo całkiem szybko się nudził, ach, ognisty temperament i narowistość zdecydowanie leżały w jego naturze. Słysząc dźwięki, będące efektem pierwszej próby, prawdopodobnie zniechęcił się na dobre. Lata treningu zdecydowanie odpadały, zapomniałby albo wręcz znienawidzil muzykę i sam instrument, jako przyczyna "marnowania czasu". Bo skoro efektów brak, czas uważał za zmarnowany. Nie wierzył, iż kiedykolwiek zabrzmi lepiej, nie dostrzegałby maleńkości, leżących u podstaw długofalowego rozwoju, poprawiania umiejętności, treningu. Może, gdyby gra na skrzypcach była jego pasją - tak, jak magia - kwestia szkolenia wyglądałaby inaczej.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna nawet nie pomyślała, żeby na jego myśl popłakać, posmucić się. Pamięta dokładnie jego słowa, które nie brzmiały zbyt dobrze (pod względem głosu), ale dały jej motywację do dalszego życia na tej planecie, tu i teraz, w tej Krainie oraz gdzie indziej, gdzie tylko by się udała. Warto wspomnieć, że Jiyuu to typ optymistki - stara się zawsze cieszyć, uśmiechać się do bliskich i nieznajomych, do nieprzyjaciół także. I chociaż może wydawać się to głupie oraz beznadziejne, Ongaku znalazła poparcie w tym wyrazu pyszczka (a nie twarzy), ale kiedy trochę stanie się nieszczęśliwa, zawsze stara się suszyć te ząbki, pomimo sytuacji, w jakiej obecnie się znajduje/znajdowała. Dla innych może być naiwna, i być może jest, jednak w głębi serduszka waderka jest dobrą istotką, która zawsze znajdzie jakieś pozytywy, niezależnie od sytuacji. I choć świat miał się palić, niszczyć, wilczyca zapewne by starała się znaleźć sposób, by przerwać wojnę oraz niepotrzebny rozlew krwi. Drugą opcją jest oddalenie się nieznacznie, gdzieś, gdzie tereny są niczyje, wolne od wszelakiego zła i usiadła, opierając się o ogromne drzewo. Jeszcze tylko czapka i zostałaby słynnym Włóczykijem z Muminków. Niemniej jednak, zapewne nie wzięłaby udziału w walce - ani z A'lel, której nie zna, ani ze żadnym osobnikiem. Bo po co?
- Z tym się muszę zgodzić, chociaż każdy próbowałby na moim miejscu go zabić - teraz troszeczkę się skrzywiła w duszy, ale postarała się zachować przyjazny wyraz twarzy. Tego lwa każdy się bał, szczególnie jego ślepi, które były koloru złota, tak bardzo widocznego w nocy!
Machnęła ogonkiem to góry, a on lekko tupnął o siedzenie, nie powodując wielkiego hałasu, lecz Jiyuu starała się teraz skupić, patrząc cały czas na basiora. Ten znacznie się różnił od osób, które zdążyła spotkać w tym samym czasie - nie ma to jak łamanie prawa czasoprzestrzeni. Przypominając sobie ich wygląd, wyglądali na groźnych, smutnych, ale także i psychicznych. Lost okazał się być kimś tajemniczym, ale całkiem przyjaznym - zachowywała się tak, jak do innych, jednak ten gość utkwił w jej pamięci, ale nie z tego powodu, że krew lała się mu z maski, powodując niewielką kałużę. Po prostu go polubiła, niezależnie od jego przeszłości, ślepoty, ogromnej czaszki. Nadira także okazała się być podobna, aczkolwiek opanowana przez demona w jej głowie. Jest dosyć niebezpieczna, ale Jiyuu przerwała granicę strachu po tym, jak zauważyła sylwetkę i oczy lwa w nocy. Biała jest niezwykła - w szczególności zwracając uwagę na możliwość jej telepatii oraz podniesienia prawie dowolnej rzeczy. Tak oto została rzucona o taflę lodu, która nie złamała się pod jej ciężarem, jednak delikatność dziewczyny (szczególnie po wędrówce) zwiększyła się, przez co otrzymała siniaka. Wadera nie pogniewała się na nią, gdyż to nie ona wtedy była, lecz ktoś inny. Lilith.
- Hmm... Słyszałam, że niecierpliwe istoty należą do Watahy Ognia! Zgadłam? - oznajmiła, pytając się na końcu. Niestety, ale nie wiedziała, że przed nią stoi sam Alfa tego ugrupowania, jednakże i tak z tą myślą mogłaby z nim normalnie rozmawiać. Nie obchodzi ją przeszłość tej osoby, że popełniła coś złego, lecz to, żeby starała się naprawić te błędy. Nawet tytuł dla niej jest nieważny, albowiem traktowała wszystkich równo. Niemniej jednak stałaby się trochę bardziej spięta, jednak na chwilę.
Także nie miała w ogóle pojęcia o tym, że stający naprzeciw niej barman to Mag. Rzadko miała styczność z owym przedmiotem, jednak intrygował ją jak każdy inny, którego nie zna. Ona się nie może zniechęcić, ona musi poznać sens tego hobby, czegoś innego, by ostatecznie osądzić, czy warto nad nim było poświęcać tyle czasu. Niemniej jednak wiem jedno - wszystko ją interesuje. Ze wszystkim ma po części styczność.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Mam niewiele czasu. Albo inaczej: czas mam, ale poza odpisaniem tutaj mam jeszcze parę rzeczy do ogarnięcia, przepraszam.
Alastair wysłuchał jej uważnie, na moment zaś przez jego facjatę przemknął wyraz niezrozumienia, być może nawet zaskoczenia. Zabić? Czyżby więc nie grał tak dobrze, jak sobie mag właśnie wyobraził? Przekrzywił nieco jasną lepetynę, popijając sobie jeszcze nieco soku, bo w końcu sporo tego mu w szklance pozostało. Spojrzał na waderę, uśmiechając łagodnie.
- Zabić? Dlaczego? Z zazdrości? - zapytał w końcu, nie mogąc dłużej utrzymać ciekawości na wodzy. Chęć poznania prawdy była silniejszą od wychowania i grzecznego wyczucia, w końcu mówienie o zmarłym (a może wcale nie?) nauczycielu z pewnością było dla Jiyuu trudne i niewygodne - nawet, jeśli starała się tego nie okazywać. Ogon wilka powoli zakołysał się, leniwie przemknąwszy z jednej strony ciała na drugą, potem zaś powrócił. Nie pojmował, skąd u wilków chęć mordu na innych. Za co? Czy Alastair byłby zdolnym do zadania śmiertelnego ciosu? Cóż, podobno człowiek wie o sobie tyle, na ile go sprawdzono, nigdy nie wiadomo, jak człek zachowa się w sytuacjach na tyle ekstremalnych.
- Ha, nie wiem, jak inni członkowie Watahy Ognia - ja na pewno nie jestem cierpliwy. Wiesz, cechuje nas ogólnie ognisty temperament, wysoka pozycja emocji, czasami zbytnia porywczość. A Ty, znalazłaś swój kąt w którejś z watah? - odparł z uśmiechem.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Z całą pewnością nie było to najlepsze miejsce, w którym mogłaby się pojawić. Jednak odczuła potrzebę wypicia czegoś mocniejszego, co zdarzyło jej się pierwszy raz w życiu. Nie radziła sobie z własnymi emocjami, zatem kiedy wychodząc z "Wilczego Kła" postanowiła przejść się Placem Handlowym, niemal od razu zwróciła uwagę na lokal. Bar. O, tak. Nawet, jeśli się niczego nie napije, to przynajmniej nie będzie siedziała sama w jamie. Dostrzegała cienie i sylwetki, w lokalu były jakieś wilki. Uśmiechnęła się leniwie, opuszczając kaptur na pyszczek, by zaraz pojawić się w lokalu. Podeszła do lady, siadając niedaleko Ongaku, nie widząc niemal niczego, bo szparka pomiędzy kapturem była niewielka. Zaczęła przeglądać kartę, zaś po jej nosku powoli toczyła się łezka, którą szybko przetarła. Nie jest dobrze, Taimi. Nie jest.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Zdaje się, że kiedy widział ją po raz pierwszy i ostatni, wyglądała zupełnie inaczej. Dlatego nie poznał jej, zwłaszcza, że ta ukrywała oblicze w gęstwinie kaptura. Czyżby płakała? Cóż, chciałby jej pomóc, jednak mógłby ją poważnie wystraszyć, dlatego zatem nie uczynił niczego, trwając w miejscu. Żonglował spojrzeniem pomiędzy nastolatką a starszą od niej (jak mu się wydawało!) waderą. Przeprosił ostatecznie młodszą z kobietek, wszakże minęła już chwila, być może czas przyjąć zamówienie tamtej zakapturzonej postaci. Poruszył ospale nozdrzami, zdając sobie nagle sprawę, iż zna zapach dorosłej wilczycy. Ale... nie, musi mu się wydawać. Nie widział jej od dawien dawna, niemożliwe, by przypadkiem wpadła do lokalu, w którym sobie, biedak, dorabia.
- Czy chcialaby pani złożyć zamówienie? - spytał, skłoniwszy jej się szarmancko. Na pysku wilka gościł wciąż uśmiech, chociaż woń, bijąca od tej istotki, dobrze mu znana i zapamiętana, nie dawała mu spokoju. Niemniej nie zapyta przecież: "Hej, czy to ty?". Poczeka, zobaczy jak wydarzenia sie potoczą.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Ten głos... Czy to możliwe? Gwałtownie uniosła oczy, łapka pomagając kapturzysku opaść na jej łopatki. A jednak. Otworzyła pyszczek w niemym okrzyku zdumienia. On z kolei zmienił się niewiele, o ile dokonała się w nim zmiana jakakolwiek. Takim go zapamiętała: anioł. Nie wiedziała, czy obecność wilka ją smuciła, czy weseliła. Z jednej strony była w dostatecznie ciężkiej sytuacji i niepotrzebne były jej spotkania kolejnych kochanków czy byłych partnerów, z drugiej jednak miło bylo spotkać kogoś znanego, bo ostatnio o to było coraz trudniej. Uśmiechnęła się delikatnie, skinąwszy mu głową.
- Witaj, Alastairze. Raduje się me serce na to spotkanie - przyznała po krótkiej chwili. Brzmiała szczerze i autentycznie, to pewne, jednak na pewno nie kipiało w jej tonie głosu prawdziwą wesołością. Tej emocji brakowało jej ostatnio - i to bardzo. Odkąd powróciła do Krainy, ma za sobą masę trudnych rozmów: Mort, Tsukuyomi, teraz napotkanie Alastair'a. Jedynie z Ayakashi'm i Keinem było weselej, choć podczas rozmowy z tym drugim wypłynęły pewne informacje, które gdzieś tam ją dotknęły.
- Prosiłabym o mohito - rzekła. O tak, czy jest coś przyjemniejszego niż orzeźwiający drink, zwłaszcza w tak upalny dzień? Polożyła na blacie pięć kostek.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
A jednak. Nie ma rzeczy niemożliwych.
- Witaj, Taimi! - niemalże zawołał, podekscytowany wizytą dawnej znajomej.Skinął nisko głową na znak, iż przyjął zamówienie, po czym na moment zniknął za ladą, dobywając kruszonego lodu, mięty, białego rumu, wody gazowanej, nieco brązowego cukru trzcinowego i limonki. Szybko przygotował zimny napój, podając Taimi mojito.
- Służę. Na koszt firmy - oznajmił, nieco jakoby demonstracyjnie odsunąwszy kostki w stronę szamanki. Byłej szamanki, znaczy. Przyzwyczajenia bywają silniejsze ode mnie. Na jasnych wargach samca gościł serdeczny uśmiech.
- Pozwól, że przedstawię Ci Ongaku Jiyuu, wspaniałego muzyka. Żałuj, że nie przyszłaś kilka chwil wcześniej - usłyszałabyś, jak pięknie gra! Ongaku, to Taimi, moja dawna... znajoma - zawahał się na moment, bo jakże mial ją zaprezentować? Jako samicę, która naprawdę mu się podobała, ale po wspólnie spędzonych, upojnych chwilach uciekła, nie zostawiając do siebie żadnego kontaktu, niczym w tanich romansidłach? W określeniu "znajoma" mieściło się w zasadzie wszystko, choć mogłoby ono urazić kogoś, kto czułby się przez to nieco zdegradowany.
- Ach, olśniewająco wyglądasz - przyznał.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Mimowolnie się zaśmiała w reakcji na komplement.
- A Ty jak zwykle szarmancki. Dziękuję za drinka, jednak źle bym się czuła z myślą, że naraziłam Cię na koszta. A przynajmniej brak zysku. Weź, proszę - powiedziała, przesuwając po blacie zapłatę w kierunku tego, który na nią zasługiwał. Za miękkie miał serce. Z takim podejściem nigdy nie dorobi się fortuny. Nie daj Boże będzie jeszcze stratnym, na domiar zlego,a tego Taimi nigdy by sobie nie wybaczyła. Nie chciała się przyczyniać do dziury budżetowej dawnego znajomego. Znajomego. Tak, to chyba odpowiednie określenie, chociaż po prawdzie przyczyną był wielu emocji: głównie wyrzutów sumienia i złości, wymierzonej w nią samą. Jak mogla się tak zachować? Jak? To już należy sobie dopowiedzieć. Uśmiechnęła się łagodnie.
- I dziękuję za komplement. To miłe. Och, ileż to już czasu minęło... Pewnie wiele się u Ciebie zmieniło? - zapytała. Zaraz poszukam ich spotkania na starym adresie, na pewno dam radę, przynajmniej odnaleźć partie w jaskini Alka. Nie pamiętam bowiem, jaką miał rangę ani ile o sobie się dowiedzieli. Pamiętam tylko, że się, biedak, poparzył. Moja wina, pardon.
- Hej, Ongaku Jiyuu. Wspaniale Cię poznać. Ach, tak, żałuję, że nie było mi danym tego usłyszeć, na pewno brzmiałaś przepięknie - powiedziała, zwracając się bezpośrednio do samicy. Posłała jej ciepły uśmiech.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Nie chciał brak kości od Taimi. Ta zaś nalegała i niegrzecznym byłoby wpychać jej je na siłę. Westchnął więc ciężko, ze sporą porcją zrezygnowania, pokręcając głową. Wrzucił kostki do kasy.
- Zemszczę się. Masz na to moje słowo - oznajmił groźnym tonem, obserwując ją spode łba. Krańce jego pyska uniosły się nieznacznie, ot, jakoby w złowieszczym uśmiechu. Kto zna Alka ten wie, że ten słowa dotrzymuje, zatem - zapewniam, Taimi - powinnaś zacząć się już bać. Cieszył się, że była obok, tuż-tuż, ot, na wyciągnięcie łapy. Nadal bolało go, że nie odnalazł jej wcześniej; uznał jednak, że skoro uciekła, mogła sobie nie życzyć oglądania jego facjaty. Poza tym gdyby było inaczej - wiedziała, gdzie go szukać. Nie pofatygowała się w jego rejonu ani jeden raz, co mogło świadczyć o tym, iż w poprzednich zdaniach miał rację. Nie chciała go oglądać.
- Ano, nieco się zmieniło. Głównie w sferze kariery, jeśli chodzi o życie prywatne... cóż, tu jest gorzej - wyjaśnił, westchnąwszy krótko. Prawdą było, iż awansował - i to znacznie. Niemniej jednak nie poznał żadnej kobiety, która by go zechciała. Najwidoczniej coś z nim było nie tak: jak nie uciekały albo go nie chciały, to go unikały. Słaba perspektywa, czyż nie?
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna ledwo co zdążyła zareagować, a rozmowa starszych od niej wilków bardzo szybko się rozwinęła. Nie chcąc, czy chcąc, jej ciekawość zmuszała Jiyuu do słuchania, pomimo odtworzenia w głowie idealnej kompozycji skrzypiec z jednej muzyki. Tylko skinęła głową, gdy owa postać weszła do sklepu, zakapturzona w dziwnym płaszczu. Przekręciła nieznacznie łebkiem, gdyż zaintrygowała ją przybyła kobieta, niemniej wyczuwała dziwną atmosferę od niej, jakby połączenie smutku i braku nadziei. I choć może się to wydawać dziwne, muzyczka zdołała jakoś odbierać każde z uczuć, chociaż nie było pokazane. Skrzypce znajdowały się w niewielkim futerale, skryte sprytnie pod ladą. Uśmiechnęła się lekko do podróżniczki, której wcześniej nie miała okazji spotkać. Jej puste oczy trochę młodszą przeraziły, ale spotkała przecież gorszą rzecz - jeden basior był ślepy, a każde spięcie powodowało, że z miejsca jego oczów, których nie ma, płynęła szkarłatna ciecz, która najwyżej go denerwowała. Tak oto skrzypaczka zarumieniła się zdrowo oraz swoim nader dziecinny głosem odpowiedziała przybyłej.
- Miło mi cię poznać! - także posłała dorosłej ciepły, przyjacielski uśmiech, uważnie ją obserwując, aczkolwiek nie pokazywała tego aż bardzo. Oczywiście pomachała łapą na przywitanie, ponieważ zwykła się tak witać. - Dziękuję za komplement!
Jiyuu zaczęła jeszcze bardziej suszyć ząbki, jej ogon poruszał się niczym wiatrak, ale nie robił kulistych ruchów - niemniej jednak ta się ucieszyła, gdy ktoś wreszcie wszedł tutaj i postanowił odświeżyć atmosferę. Warto dodać, że poczuła swoim noskiem dziwny, ostry zapach, którego nie potrafiła określić. Tak, to alkohol, jednak muzyczka nie zdołała jeszcze tego czegoś spróbować. I dobrze, bo nie wie, jakie są skutki uboczne.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Zaśmiała się ponownie, wetknąwszy sobie następnie słomkę do pyska, by wziąć łyk mojito.
- Nie uwierzę! - rzuciła wesoło, kiedy już przełknęła schłodzony płyn. Wspaniale napić się czegoś zimnego! Dodatkowo Taimi, jako była szamanka, uwielbiała wszelkie zioła i inne rośliny uchodzące za lecznicze. W ogóle nie przeszkadzał jej ich zapach ani smak, przeciwnie, bardzo go lubiła, co nie dla każdego jest zrozumiale czy wręcz normalne.
- I uważaj, bo się tej zemsty przestraszę. Znowu ucieknę i nie zobaczysz mnie przez kolejne miesiące - odparła podobnym tonem, jakby faktycznie i ona zamierzała grozić znajomemu. Zastanawiała się, czy powinna mu opowiedzieć o pewnym "szczególe", jednak póki nie pytal, postanowiła milczeć.  Poza tym i tak problem poniekąd sam się rozwiązał, co boli nie tylko Taimi, lecz i mnie, bo wiązałam z Gaethem, Eileen i Aenasem pewne plany. Nie wyszło. Nigdy nie wychodzi. Westchnęła ciężko, przegrywając batalię z własnymi myślami.
- U mnie z kolei wszystko się pomieszało. I prywatnie, i zawodowo. Zresztą... W zasadzie niczego o sobie nie wiemy, więc nie sposób o tym wspomnieć, nie częstując historią całego życia - a tego wolałabym uniknąć - wyznała. Nie sposób się nie zgodzić, że jest to dobre wyjście. Nie wiadomo, jak zareagowałby Alastair, gdyby wiedział o kilku aspektach. Nie o wszystkim można rozpowiadać w barze.
Odwróciła się do Jiyuu.
- Ależ nie ma za co, moja droga - powiedziała do niej ciepły głosem, uśmiechając znów, choć jakaś tam krążąca w niej iskierka smutku sprawila, że grymas ten nie był tak bardzo wesołym, jakim być by z pewnością mógł.
- Na jakim instrumencie grasz? - spytała jeszcze. Swego czasu bywała wśród ludzi. Z przymusu, ale jednak nieco ludzkiego świata liznęła, poznając rozmaite przedmioty ich codziennego użytku.

Alastairowa sobie poszła (to moja siostra, mieszkamy razem, więc wiem), zatem jak nie masz teraz możliwości - w żadnym razie nie spiesz się z odpowiedzią!
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Wróciłam wreszcie do domu, gdzie mam sporo czasu, zatem mi się nie spieszy. Fajnie jest mieć siostrę, która Cię wysłucha, jednakże moją interesuje tylko i wyłącznie komputer - przedłuża sobie czas, nie zwraca uwagi na moje słowa, wyrzuca mnie z pokoju. Ale kiedy nie ma swojego PC, nagle staje się miła, chce ze mną oglądać filmy. I to uważam za głupie - kiedy jej przeszkadzam, ta na mnie krzyczy, ale kiedy ona nie ma niczego do roboty, staje się nagle jakaś przyjacielska. Nie kumam tego. A filmy to przykrywka, żeby mogła pisać że swoim chłopakiem na Facebooku. Następnym razem jej nie pocieszę. Dzisiaj chciała ze mną biegać o szóstej rano, jednak nie zgodziłam się - sama sobie poszła. A gdy ja wcześniej chciałam ją wyciągnąć z tego domu, żeby nie skisła, ma mnie gdzieś i pozostaje na kanapie z telefonem. Lodów nie lubi, no chyba, że jej narzeczony nie przyjedzie. Wtedy mnie jakoś nie zaproszą.
Pomijając jednak wszystkie moje wyżalenia na temat rodzeństwa, Jiyuu uśmiechnęła się jeszcze bardziej, machnęła ogonkiem oraz położyła dwie przednie łapki na blacie, patrząc raz na Alastair'a, raz na starszą od niej waderkę. Ale to nie z powodu zakłopotanie, lecz wtedy, gdy oni rozmawiali. Jak się odzywał basiora - patrzyła na basiora. Jak mówiła była Szamanka - gapiła się na Szamankę. Po chwili spojrzała szybko na skrzypce, które znajdowały się we futerale na guziki. Ongaku spojrzała na swoje niewielkie, przecięte pazurki - nie mogą być one długie, gdyż haczyłaby nimi o struny instrumentu.
- Na skrzypcach! - oznajmiła radośnie, spoglądając na waderę, która niedawno tutaj przybyła. Nie znała jej dokładnie, więc także nie wiedziała nic o niej. Jednak coś w uśmiechu Taimi znajdowała się tą iskierka smutku, samotności. Tak oto jedno uszko młodej opadło, a po chwili, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, stało się normalne.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Oj tak, starsze siostry - jak wnioskuję po Twoim poście? - bywają nieznośne. Ale jednak, nawet jeśli mają na te młodsze wywalone, jeśli pojawi się ktokolwiek, kto im dokuczy - zawsze gotowe rzucić się niczym waleczne lwy w obronie siostrzyczki. Wśród starszego rodzeństwa panuje bowiem niepisana zasada: Dokuczać mojej siostrzyczce mogę tylko ja. Nieważne, czy przyznają się głośno do jej stosowania, czy raczej spławiają pytających zdawkowym wzruszeniem barkami - tak po prostu jest.
Alastair na słowa niańki uśmiechnął się szeroko i teatralnie wywrócił oczyma, ot, jakoby uznał właśnie, że ta gada głupoty. Oczywiście w reakcji na pierwsze jej słowa, nie miejmy co do tego wątpliwości. Wszakże dalsza część jej wypowiedzi zdecydowanie nie należała do nader optymistycznie się prezentujących. Pomieszanie chyba nigdy nie zwiastuje niczego dobrego - chyba, że mamy na myśli wymieszanie składników sałatki. Westchnął.
- Wiem, że w sumie jesteśmy sobie całkiem obcy... Jeśli jednak chciałabyś porozmawiać, zawsze służę dobrą radą - zaoferował pomoc, delikatnie dotknąwszy łapą jej ramionka. Nie chciał, by miała go za skończonego gnojka - choć miała ku temu powody. Wykorzystał ją. Dobrze, że nie miał pojęcia, iż owocem tejże nocy są urocze trojaczki - lub raczej były, póki nie zostały postaciami porzuconymi przez właścicieli. Przykre. Chyba żadna z moich postaci nie doczeka się rodziny: dwa adoptowane szczenięta bez rodziców, aspoleczny demon, szczeniak, którego wataha zginęła i Madame, bojąca się zbliżyć do kogokolwiek. I Taharaki, który niebawem i tak kopnie w kalendarz, także szkoda nawet próbować - po co ma osierocić jakieś niewinne, biedne szczeniaki, zakładając, że w ogóle byłby w stanie jeszcze cokolwiek spłodzić.
- Ja widziałem skrzypce po raz pierwszy. Po raz pierwszy w życiu też je usłyszałem. W zasadzie zakochałem się w dźwiękach, które wydobywały się spod łapek tej uzdolnionej panienki! - zawołał wesoło, próbując jakby oczyścić atmosferę.
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
Skłoniła nisko łebkiem. Była wdzięczna za to, że zaoferował pomoc. Pomoc lub chociażby samą chęć wysłuchania. To naprawdę wiele dla niej znaczyło, zwłaszcza, że (jak sam nawet wspomniał) byli sobie całkiem obcy. Łączył ich jedynie miot, który istniał jedynie teoretycznie, być może nawet nigdy go nie było, a ona sobie go tylko wymyśliła? Może pragnienie posiadania rodziny do tego stopnia rzuciło jej się na umysł? Jeśli faktycznie miała jakieś omamy, czas się leczyć. W sumie i tak musi zajrzeć do lecznicy, po jakieś środki na uspokojenie skołatanych nerwów, bo niestety sama sobie już nie radziła. Kubeczki wypijanej dziennie melisy też zdawały się nie wystarczać. Niestety, nie radziła sobie.
- Och, nie wątpię, Alastairze. Sama byłam oniemiała, kiedy usłyszałam skrzypce po raz pierwszy. Albo dźwięk harfy! Wspaniała rzecz, zupełnie, jakby anioł zszedł na ziemię racząc ucho śmiertelników niebiańską muzyką - wyznała. Zawsze charakteryzowała ja wysoka wrażliwość, jednak zwykle okazywała się ona nie zaletą, lecz poważną wadą, utrudniającą funkcjonowanie na niemal każdym kroku.
- Nie dziwię się, że Twój wybór padł na ten właśnie instrument - przyznała jeszcze, skinąwszy Jiyuu głową.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Moja starsza siostra by mi nie pomogła - ma w tyłku mnie (za przeproszeniem). Interesuje się mną tylko wtedy, gdy nie ma komputera lub/i telefonu. Niestety taka jest prawda - okrutna i głupia, raczej inaczej nie będzie. Jednak wtedy przypominam sobie słowa jednego człowieka z branży IT: "Aby zepsuć Linuksa, trzeba nad tym popracować, a żeby Windowsa - trzeba na nim popracować". Wiem, że słabe, ale i tak mnie to śmieszy - chociażby dlatego, gdyż to jest czysta prawda. A GIMP jak działa na Windzie - okropnie. Dlatego poświęciłam minutę, żeby wybrać inny system, bo bym nie wytrzymała. Szybciej laptop by wyleciał przez okno, niżeli zrobiłabym te awatary. Ale omińmy ten nieprzyjemny temat i wróćmy do świata, gdzie Alastair dotknął ramienia Taimi. Ta jednak nie rozumiała, o co w tym chodzi - jeszcze nie wie, że facet musi kochać się z kobietą. No i dobrze, niechaj w dorosłość tak szybko nie wchodzi. W jej oczach pojawił się dosyć niespotykany blask, ale nie z powodu przyjacielskich gestów, lecz z powodu opowiadania o lirze, którą zapewne kiedyś usłyszała dorosła. Ucieszyła się niezwykle, patrząc na Niańkę, ale ta niestety nie wiedziała, że ta zajmuje się czymś takim. Nie zwracając jednak na to szczególnej uwagi, bo i nie miała jak, dziewczynka odpwiedziała swoim dziecinnym głosikiem na słowa.
- Lira też ma piękne brzmienie strun, takie powolne, spokojne! Uważam, że pianino też jest instrumentem wartym uwagi, jednak każdy z nich ma swoje zalety i wady - oznajmiła, wymachując ogonkiem w górę i w dół. Zaintrygowała Jiyuu spotkana osóbka i to jak bardzo!
Taimi
Dorosły

Taimi


Female Liczba postów : 303
Wiek : 27

     
U mnie gimp na windzie śmiga. Tylko długo się włącza, bo zawalony brushami, czcionkami, teksturami. Ale to wina siostry, która też zwykle ma mnie w nosie. Wierz mi jednak, podpisuję się pod jej słowami - jak przychodzi co do czego, okazuje się, że wcale tak nie jest.
Taimi nie słyszała liry, lecz harfę. Albo ja już zgłupiała. Taka duża, za którą się siada. Lira kojarzyła mi się dotąd z mniejszym instrumentem, trzymanym w dłoniach? W każdym razie Taj uważnie wysłuchała słów dojrzewającej istotki, skinąwszy głową.
- Powiem szczerze, że nie słyszałam ani liry, ani nawet pianina. Jedynie marny keyboard, jednak... To nie to samo, w ogóle. Disco, ha - rzuciła wesoło, przekrzywiając nieco głowę i mrużąc pogodnie oczęta. Dobrze, że wstąpiła do Nuty. Nastrój lepszy, troski jakby schodziły na dalszy plan, błahostki raptem. Nie wiedziała, czy to zasługa alkoholu, czy też towarzystwa, jednak drinka wypiła raptem jeden łyk - zdecydowanie zbyt mało, aby mówić chociażby o upojeniu. Z pewnością więc do poprawy humoru byłej szamanki przyczyniła się obecność Jiyuu oraz Alka.
- Gdybyś została zmuszona do zmiany instrumentu, jaki byś wybrała? - zagaiła z czystej, niewinnej ciekawości.
Najk
Dojrzewający

Najk


Male Liczba postów : 44

     
Najk wreszcie się obudził. Trochę tu posiedział ale no cóż. Spojrzał na wilki wokoło. Teraz było ich tutaj sporo jednak basior nadal sam siedział przy stoliku. Ile to już jest w krainie? Miesiąc. Może dwa. A co przeżył? Był na arenie ale nie walczył, pił alkochol oj mało tego. Jednak basior nie może sapomnieć o swoim głównym zadaniu jakie zadał mu szef. Wtedy będzie mógł wrócić do lasu i zajmie tron. Obejmie władzę. Wystarczy zabić pare osób i po sprawie. Teraz chyba tylko 2 takie ospby zostały.
Sponsored content