Las, zwykły las

Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
/każdemu może się zdarzyć, jak się pisze w pośpiechu. Nie przejmuj się nie zauważyłam nawet żadnych ;P.

Kan położył po sobie uszka i przymknął oczka. Przypomniał sobie mamę jak Owa się obok niego położył i bardzo chciał się wtulić. Jednakże nie zrobił tego. Powstrzymał się, bo wiedział, że samiec nie jest jego mamą, a ona sama nigdy już nie wróci. Westchnął otwierając smutne, acz zdeterminowane ślepka i położył pyszczek na łapkach patrząc przed siebie.
- Jak się przez długi czas nie zmienia miejsca swojego pobytu to się umiera. Mama nam tak mówiła. - przerwał wilkowi wciąż gapiąc się tępo na drzewa, wysłuchując dalszych słów towarzysza.
- Chce być jak najlepszy by umieć sobie poradzić samemu i nie sprawiać panu kłopotów. - powtórzył już któryś raz z kolei jakby to dostarczało mu tlenu.
Nie zważając na nic chciał dać z siebie wszystko by szybciej i lepiej się nauczyć, a tym samym odciążyć Chinę z obowiązku zajmowania się nim. Kan już i tak odstawał od normy w porównaniu do innych szczeniąt, które zamiast słuchać teorii jakiegoś "starucha" (nawet jeśli opiekun w rzeczywistości stary nie był) brykały by za swoim ogonem, broiły i dokazywały żywo w każdy możliwy sposób grając starszym na nerwach.
Owachinashi
Dorosły

Owachinashi


Male Liczba postów : 150

     
Owszem, Owachinashi zdążył zauważyć jak na swój wiek nietypowo dojrzałe zachowanie Kantiagon'a. Choć wciąż było w nim jeszcze wiele dziecięcej logiki i był istotką żywą i wesołą, myślał również o innych. Nie brakło mu również determinacji w osiągnięciu określonego celu. Biały wilk nie miał wątpliwości, że kremowy wilczek wyrośnie na porządnego osobnika. Zdziwiły go jednak niesamowicie słowa malucha. Potrzebował chwili, by je przemyśleć.

- Jeśli czujnym na otoczenie pozostaniesz, nie umrzesz. Wiedzieć trzeba, kiedy miejsce zmienić. Wielu osiada się w miejscu jednym i żyje. Gdziem ja żył, pełno wiosek było. Mieszkańcy ich mieszkali tam do śmierci aż, nieraz. - powiedział wreszcie.

Po raz kolejny szczeniak powiedział, że nie chce sprawiać kłopotów. To nie tak, że Owachi'ego to irytowało. To znaczy, nie do końca. Słowa te, powtarzane jak mantra, mogły doprowadzić do szału kogoś chcącego pomóc. Jednak biały wilk potrafił zapanować nad swymi emocjami, będąc w tej chwili zupełnie spokojnym, jakby pewna jego część medytowała, sprowadzając spokój na resztę jestestwa. Nic się nie działo, więc powaga zdominowała całą jego osobę.

- By najlepszym być, potrzeba ci nauczyciela oraz życia lat wielu, spędzonych na treningu. Ucieszonym jest, że o innych myślisz, lecz rzeczy pewnych pośpieszać nie wolno. Mi kłopotów nie sprawiasz, w towarzystwie lepiej jest zawsze. Samotności doświadczanie to rzecz kłopotliwa, jeśli nie smutna. - odparł poważnie, wpatrując się w jakiś punkt w oddali - Twe słowa ranić mogą, powtarzane wielokrotnie. Nikt nie lubi samotności. Choćbyś chciał, kłopotem dla mnie nie będziesz. Potrzebujesz opieki.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kan sennie spojrzał na Owę i się radośnie uśmiechnął szczerząc ząbki, mimo zmęczenia.
- Mówiłem, że jak się jest długo w jednym miejscu to się umiera. - powiedział rozbawiony tym, że wilk zapewne nieświadomie przyznał mu rację. Kan był pewien iż samiec w ogóle nie spodziewał czegoś takiego, a szczeniaka rozpierała z tego powodu duma.
Jego radość minęła po wysłuchaniu kolejnych słów basiora i wtulił pyszczek między swoimi łapkami na ziemi kładąc po sobie uszka. Wiedział, że nie jest kłopotem i pewnie nigdy dla Kumy nie będzie problemem, ale jakoś nie umiał przestać. Cały czas miał takie dziwne przeświadczenie.
Nagle postawił zaskoczony uszka i podniósł główkę patrząc zdziwiony na opiekuna. Nie rozumiał czemu wilk był samotny skoro mówił o tym takie rzeczy. Mały nie rozumiał także jak samotność ma być zła skoro dzięki niej wilk staje się silniejszy.
- To czemu jest pan sam? - spytał przekrzywiając na bok główkę.
Owachinashi
Dorosły

Owachinashi


Male Liczba postów : 150

     
Basior odwrócił głowę w stronę szczeniaka i nadstawił uszu. Początkowo nie był pewien, czy dobrze zrozumiał słowa malca. Dopiero po chwili doznał czegoś w rodzaju niezbyt mocnego - ale jednak - olśnienia. Zdobył się nawet na krótki uśmiech, pomimo całej, ogarniającej go chwilowo, powagi.

- W takim razie i tak umrze się. Widziałem wielu, którzy w podróży ginęli. - odparł. - W miejscu jednym pozostawanie nie daje na przeżycie gwarancji. Każdy czas dobiegnie końca kiedyś.

Owachi wciąż nie był do końca pewien, czy dobrze zrozumiał malca. Jego umysł był dość prosty, nigdy nie szukał zbyt skomplikowanych rozwiązań. Filozofem też nie był, choć zdarzało mu się zachowywać podobnie jak takowy. Czasem. Na pytanie wilczka znów spojrzał daleko przed siebie, przez dłuższą chwilę milcząc, po czym wziął głębszy wdech, by udzielić odpowiedzi.

- Moi towarzysze nie żyją. Oto dlaczego. - powiedział najspokojniej jak potrafił. - Z resztą, daleko stąd żyłem do niedawna. Wciąż obcym w tej krainie jestem. Nie potrafię dla siebie miejsca tu znaleźć. Jeszcze nie.

Sprawa towarzyszy to wciąż świeża rana, która nie zdążyła się do końca zabliźnić, ale Nashi zdziwił się, jak mało smutku w nim w tej chwili pozostało. A może to wina tego, że w tej chwili zupełnie panował nad swoimi emocjami? Miał nadzieję, że tak. Nigdy w swym życiu nie zamierzał się stawać nieczułym draniem. Z drugiej strony, czy to nie było źle, że nie smucił się z powodu każdego zabitego przez niego wilka? Skoro nic nie czuł w trakcie śmierci dla niego losowych osób, to czemu miałby prawo smucić się z powodu śmierci jedynych towarzyszy? Tego nie wiedział. Dlatego starał się o tym zbyt wiele nie myśleć. Westchnął cicho, po raz kolejny nie odnajdując oświecenia w tej sprawie. Żałował, że nie spytał chociaż Tai'a. Choć był zdrajcą, Owachi musiał mu przyznać, że był bardzo mądry.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
- Ja nie wiem czy chciałbym zostać w jednym miejscu. Zanudziłbym się. - powiedział wstając i merdając ogonkiem radośnie przeciągając się. Miał ochotę pobrykać, ale na skakaniu w miejscu i przebieraniu łapkami się skończyło bo wiedział, że dorosły by mu nie pozwolił bo mają odpoczywać.
Przekrzywił główkę, gdy wilk odpowiedział. Nagle usiadł spuszczając główkę i przestając machać swoją kitą. Ze smutkiem położył po sobie uszka i lekko się przykulił. Żałował swojego pytania, bo myślał, że sprawił tym przykrość dorosłemu wilkowi. Niepewnie spojrzał na niego i podszedł, po czym polizał pysk samca. Nie chciał by ten się smucił.
- Przykro mi. - powiedział cichutko i kładąc łapki i główkę na łapie dorosłego. wtulił się do jego piersi.
Owachinashi
Dorosły

Owachinashi


Male Liczba postów : 150

     
Oczywiście, że Owachi nie zamierzał się na razie ruszyć. Trzeba trochę odpocząć, żeby mieć siły na dalszą część dnia. I tak biały wilk przywykł do odpoczywania w każdej dostępnej chwili, chyba że był w trakcie treningu, mającego na celu utrzymanie dobrej formy. Ale widać, że maluch zaczynał powoli regenerować siły. Jeszcze trochę i będzie trzeba się podnieść, huh. Za to po chwili poczuł się odrobinę skołowany, bo nie był pewien jak ma zareagować na smutek Kan'a z jego powodu. Zebrawszy całą pogodę ducha jaką posiadał, uśmiechnął się lekko.

- Nie smuć się, Kan. W życiu rzeczy gorsze dużo się dzieją, a w przód i tak brnąć trzeba. Świat dla osoby jednej nie zatrzyma się nigdy. - powiedział zupełnie spokojnie i poczochrał główkę szczeniaka - Chwile złe silniejszymi nas czynią.

Skoro nie miał go kto poprowadzić w tym labiryncie myśli, zdecydował się sam go rozwiązać. To prawda, że brakowało mu towarzyszy. Tęsknił za nimi. Ale skoro nie miał obok nikogo silniejszego, to on musiał objąć to miejsce. A skoro musiał być silny, to musiał również się pogodzić ze swoimi uczuciami i pozwolić im być. Przecież nie zabijał dla przyjemności. Robił to, bo musiał zarobić. Z resztą, wiele innych rzeczy robił, takich jak pomaganie, ochrona. Te chyba były określane jako dobre. I choć win to wciąż nie wymazywało w oczach społeczeństwa, to w jego własnych robił po prostu to, co musiał. By móc przeżyć dziś. By jutro móc w pełni sił pracować. By zarobić. Biały wilk ponownie odzyskał dobre samopoczucie. Jednak myślenie czasem prowadzi do czegoś konkretnego. Jeden problem mniej. Pozwolił sobie się zrelaksować i ziewnął.

- Powiedz Kan, jak będziesz wypoczęty. - rzekł, zmieniając temat.

Oczywiście, miał świadomość, że szczeniak mógłby mu skłamać w tej kwestii. Ale wtedy poniesie konsekwencje tego, bo szybko się znów zmęczy. Doświadczenie to najlepszy nauczyciel, jaki istnieje. Teoria też jest ważna, ale przydatna tylko wtedy, jeśli potrafi się ją wykorzystać w praktyce. Z resztą, Owachinashi i tak nie pozwoli młodemu się przeforsować. To by tylko spowolniło naukę. Ciężka praca jest dobra, ale w nadmiarze może naprawdę zaszkodzić zdrowiu.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
-Dobrze proszę pana. - powiedział wciąż smutny poruszonym tematem i bardziej się wtulił do samca zamykając oczka. Nic więcej nie musiał dodawać, a tym bardziej nie chciał bo dobrze wiedział, że smutne doświadczenia tylko wzmacniają. Jednakże coś za coś. Równa wymiana. Przykre sceny życia zostawiają piętno, które może odbić się na charakterze, umyśle czy uczuciach.
Mały westchnął i wgramolił się między łapy białego samca zwijając się w nich w kłębek przykrywając sobie pyszczek ogonkiem. Był wtulony w pierś białego by czuć, że nie jest sam i by było mu cieplej.
Był strasznym pieszczochem nim został sam. Zawsze lubił wtulać się do mamy i być przez nią głaskany. Wiedział, że był oczkiem w jej głowie, większym od jego braci i sióstr, ale nie wiedział dlaczego.
Zamykając oczy przytulony do tego samca mógł choć przez chwilę wyobrazić sobie, że nic się nigdy nie stało i jego bliscy wciąż żyją, a on tuli się do mamy. Znów cichutko westchnął rozbijając swoje myśli w drobny mak. Musiał być silny, a silni się nie użalają nad sobą i nie wtulają do obcych. Z tym przekonaniem szczeniak wstał i odszedł od basiora ułożył się na trawie kawałek od niego i przykrywając pyszczek ogonem usnął. Dając do zrozumienia, że zrozumiał prośbę starszego osobnika.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Nie wiem, czy ta dwójka nadal tam jest, ale ten las jest pewnie tak duży, iż Ignisea i Asgore ich zapewne nie znajdą. Albo i znajdą, a następnie zjedzą na obiad, co jest raczej niemożliwe. Ale powracając do tematu przewodniego. Przecież tutaj ma się odbyć polowanie, które ma na celu zwiększenie umiejętności obydwóch wędrujących przedstawicieli własnych gatunków, a przy okazji zapewnić mięso dla Lecznicy. Fiu, fiu. Będzie chyba co tam wnosić! Chyba.
Także... ten, no. Dotarli tutaj. Ignisea postanowiła przebyć tę drogę za pomocą właśnie swoich całkiem silnych łap. Przecież nie będzie całe życie latać, co nie? Należy trenować i to, i tamto, żeby każda kończyna była przygotowana na większy wysiłek. A jak to z zielonym towarzyszem gryfki - nie wiadomo. Być może po prostu się zmęczył, a następnie postanowił wykorzystać swoje skrzydła. Może to dla niego jest dziwne, iż takie stworzenie, co ma możliwość lotu, postanowiło przejść te kilka kilometrów (?) właśnie na łapach, jednak dla Igni całkiem normalne. Ta się przyzwyczaiła do takiego trybu życia, zaś skrzydeł używa jedynie na dłuższe dystanse.
- Oto jesteśmy. Las pełen zwierzyny - powiedziała spokojnie, by echem się nie rozniosło, iż właśnie tutaj dotarli. Nawet jeśli to nie są pełne majestatycznych krajobrazów góry, to i tak powinni zachowywać się cicho. A również i nie śmiecić, inaczej Matka Natura się na nich zezłości! Kobieta spojrzała dookoła za pomocą swoich oczu, które wyglądają niezwykle strasznie - nie ze względu na mrożące spojrzenie, lecz właśnie jego brak. Bo o ile posiada oczy, to w ogóle nie ma źrenic. Teoretycznie powinno to uniemożliwić widzenie zabójczyni, zaś i nawet pozwoliłoby zostać ślepotą, jednak w praktyce jest ciut inaczej.
Asgore
Dorosły

Asgore


Male Liczba postów : 70

     
Asgore również przybył tu pieszo. Chociaż łapy dawały mu się we znaki i z trudem łapał oddech, zdołał pokonać całą odległość stamtąd dotąd pieszo. Co więcej, starał się ukryć swoje zmęczenie. Nie był z siebie dumny. Nie popisał się. Prawdopodobnie powinien chodzić częściej - wtedy niezbt długi spacer nie będzie go męczył tak jak teraz. Miał tylko nadzieję, że Ignasea nie będzie się z niego śmiać. O ile ona w ogóle potrafi się śmiać... As nie był tego pewien.
- Od teraz lepiej będzie używać skrzydeł. Bo... Bo nas nie wywęszą. Właśnie. Nie wywęszą nas, jeśli będziemy wysoko.
Każda działająca wymówka to dobra wymówka. Łapy smoka krzyczały ze zmęczenia. Nie wyobrażał sobie pościgu za zwierzyną, gdy łapy pełne zakwasów i ciężko się ruszyć.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kiedy się obudził coś zmieniło się w otaczającym go lesie, a konkretnie do jego noska docierała inna woń niż te, które wcześniej były wyczuwalne w okolicy. Mały spojrzał na śpiącego przy nim basiora po czym wstał i ruszył zaciekawiony w stronę gryfów. Chciał by starszy wilk sobie odpoczął, dlatego go nie budził, a dodatkowo chciał pokazać, że jest duży i umie sobie poradzić. Ostrożnie zakradając się do dwóch nieznanych stworzeń, zbliżał się do nich chcąc je upolować by Owa był z niego dumny. Pisnął wystraszony kiedy zobaczył jakie te stworzenia są wielkie i niebezpieczne. Nie mógł przestać się na nie patrzeć z krzaków, gdzie nie zdawał sobie sprawy z tego iż widać jego ogonek. Kan był równie zaciekawiony tymi istotami co przerażony.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
Ignisea rozglądała się nadal po otoczeniu. Coś tu było nie tak. Jakaś dziwna woń docierała do jej dzioba. Jednak wpierw zajęła się odpowiedzią dla Asgore'a, jeżeli chodzi oczywiście o to, że lepiej będzie poruszać się w powietrzu. Owszem, jest do dobra wymówka, jak i również dobry pomysł. Dlatego nie musi się teraz z niego śmiać. Złote oczy spojrzały gdzieś w miejsce, gdzie znajdował się mały szczeniak. Ta woń była dla niej tak rozpoznawalna, iż bez problemu zdołała wywnioskować, iż jest to jedynie młoda istota, zapewne zagubiona, jak również i nieświadoma niebezpieczeństwa, jakie niesie ze sobą chodzenie w samotności po gęstej buszy.
- Już trochę za późno, gdyż nas wywęszyli - odpowiedziała cicho, a następnie przybliżyła się do krzaczka, spod którego wydostawał się ogon, co ma kolor słomy. Czy w jakiejś innej barwie. Jednak kończyna, która była na widoku, należała do młodego osobnika. Gdyby Ignisea była okrutna, no i też miała swoje prawdziwe umiejętności, które wykorzystała na wybicie resztek społeczeństwa psychopatów, zapewne podpaliłaby liście oraz resztę. Były obiad za darmo. Jednak nie po to przybywała do Krainy, by siać terror, zatem jedynie westchnęła głęboko, mówiąc spokojnym, opanowanym głosem do młodego. Złote oczy cały czas spoglądały wszędzie i nigdzie. - Widzę cię - oczywiście była przygotowana na wszelaką agresję skierowaną w ich stronę, zatem przygotowała łapy do nagłego odskoku w bok.
Czyli las jest albo mały, albo znaleźli się w niewielkiej odległości od nich. Prawdopodobnie. Bo skoro tutaj szczeniak dotarł i nadal żyje, zapewne musi być z kimś. A z kim? Tego nie wie.
Asgore
Dorosły

Asgore


Male Liczba postów : 70

     
As spojrzał na wskazane przez nią miejsce.
- Następnym razem może po prostu latajmy zamiast chodzić? - zaproponował.
Nie chciał, żeby zabrzmiało to jak "a nie mówiłem", ale trochę chyba zabrzmiało. Cóż, zielony smoczek też ma prawo pomarudzić. Łapki go bolą.
Pochylił się w stronę krzaków.
- No już, wyłaź. Nie zjemy cię. - rzekł łagodnie.
Lubił małe istotki, niezależnie od rasy. Były słodkie i urocze. Poza tym, czułby się jak potwór, raniąc tak kruche stworzonko, jak wilcze pisklę.
Miał nadzieję, że Ignasea również nie zamierza zjadać maluszka. Była nieobliczalna.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kan początkowo skulił się bardziej w krzakach ale po chwili wyszedł niepewnie. Bardzo bał się ogromnych istot, ale nie chciał tego za bardzo pokazywać by nie być tchórzem. Na słowa zielonego gryfa nieco się uspokoił.
- Um... Ja przepraszam, że przeszkodziłem. Nigdy nie widziałem takich ptaków jak wy... - powiedział cieniutko patrząc na stworzenia. Nie wiedział czego się może spodziewać z ich strony i szczerze nie zamierzał się przekonywać co do tego.
Odetchnął głęboko i się uspokoił, siadając naprzeciw nich. Badał oczkami oba gryfy skacząc wzrokiem to z jednego to z drugiego. Miał nadzieję, że wyjdzie z tego cało.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
No cóż można zrobić: Ignisea nie zna się na wychowywaniu dzieci, tudzież i na relacjach z nimi, lecz spotkała na razie ich najwięcej podczas pobytu w Krainie. Te o dziwo ją bardzo lubiły, co prowadzało w lekki zamęt naszą ognistą kobietę z nieognistym już temperamentem. Na razie nie próbowała wilczego mięsa, no ba! Nawet nie ma zamiaru spróbować. Jako gryf ma swój honor oraz dumę, które mogą być z łatwością splamione poprzez nawet najzwyklejsze uczynki, jak również i słowa. Zabijanie czegoś dla zabawy również nie jest w jej stylu. Owszem, jeżeli ktoś zapłaci porządnie za pozbycie się danego osobnika, chętnie to zrobi, jednak na razie nie rozwiesiła żadnego ogłoszenia, zatem nie może działać jako najemnik. Musiałaby wpierw zdobyć jakąś popularność, żeby ktoś zechciał dać jej jakieś poważniejsze zlecenie.
- Jednak przyznać musisz, iż latanie przez całe życie również nie jest dobre - dodała na słowa Asgore'a, który po chwili wybawił stworzenie z krzaczków, gdzie pewnie było dużo robali oraz innych tego typu rzeczy, ale mniejsza o to. Zadowolona usiadła na zadzie, śmiejąc się w duszy z tego, co powiedział mały przedstawiciel rasy wilczej. Nazwał ich ptakami. Owszem, ona wie, że jest w połowie ptakiem, a w połowie lwem, jednak zapewne zielony smok nie będzie mógł tego przetrawić. Najwyżej utknie mu ta informacja w gardle lub się nią zakrztusi - do koloru, do wyboru. Oczywiście to nie ode mnie zależy, jak zareaguje Asgore. - Widzisz, mało jest nas w Krainie - mruknęła na słowa malca, patrząc wszędzie i nigdzie. Zatem złym wyborem samczyka było patrzenie na ich oczy. W przypadku zielonego nie należy się aż tak bać, ale przyglądanie się w złote oczy ognistej nie jest zbyt dobrym rozwiązaniem. Prędzej więcej strachu wprowadzi, ale to nie jest do końca jej wina. Nie ma źrenic, a to jedynie przez dwunożne stworzenia. No dobra, gdyby nie zadawała się ze znajomymi, nie skończyłaby tak. Może i by jej tutaj nawet nie było.
Asgore
Dorosły

Asgore


Male Liczba postów : 70

     
As skinął łbem.
- To prawda. Ale chodzenie, gdy można latać, jest marnowanem czasu i energii. Chodzić należy, owszem. Ale tylko gdy to absolutnie konieczne.
Jak najbardziej widział sens w używaniu łap w ciasnych pomieszczeniach, lub gdy trwa burza. Ale tak bez powodu? To marnowanie czasu, ot co.
Nie spodobało mu się, że został nazwany ptakiem, to prawda. Ale nazwał go tak mały szczeniak! Co on może wiedzieć o smokach?
- Jesteśmy smokami. - wyjaśnił krótko.
Szczeniak szczeniakiem, ale z błędu trzeba wyprowadzić.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
- Smokami? - spytał nie rozumiejąc tego co powiedział gryf. Przyglądał mu się pytająco z przekrzywioną główką. - A smoki nie są czasem wielkimi, skrzydlatymi jaszczurkami ziejącymi ogniem z bajek dla ludzkich dzieci? - dodał patrząc na oba stworzenia.
Nigdy smoka na oczy nie widział, ale doskonale pamiętał jak mama mu raz o nich opowiadała i pokazywała obrazki z bajek dla dzieci jakie udało jej się znaleźć na śmietniku czy wysypisku szukając dla swoich szczeniąt jedzenia. Teraz jej już nie było i maluch nie miał jak ją spytać dla pewności, ale nie omieszka wyciągnąć informacji ze swojego opiekuna, którego drzemiącego zostawił kawałek dalej od tego miejsca.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
I Ignisea właśnie poczuła się tak, jakby oberwała dosyć mocno w dziób. Jasno i szczegółowo tłumaczyła ów smokowi, iż może zostać kim tylko zechce, zaś ona mocno i stanowczo broniła swojej rasy. Teraz ma prawo się odegrać za to, w jak spory błąd wprowadził młodego, przynajmniej w jej kwestii. Ona nie podlega nikomu. A jedynie sobie. Dążenie do dobra grupy to jedynie dążenie do władzy.
- Poprawka - to on przedstawia się jako smok. Ja jako gryf. Formalnie duetem nie jesteśmy - wyprowadziła z błędu młodą istotę, co mogło być dla niej nielogiczne oraz śmieszne. Wyglądają na tyle podobnie, iż powinni być tego samego gatunku, tutaj zaś jedynie walczą o słowo prawdziwe. Jeden uważa się za jaszczurkę ze skrzydłami, zaś drugi za krzyżówkę orła i lwa. Ignisea jest pewna swojego pochodzenia, zaś wszelakie odtrącenie tego jest niemożliwe. Prawdopodobnie gdyby nie eksperyment biologiczny, który przygotował ją do zabójstw oraz pełnienia rzeczy, które normalnie zdrowemu osobnikowi nie przyszłyby na myśl, zaczęłaby się z nim wykłócać. Jednak, jak wspominałam - ognista gryfica może zapanować nad swoimi emocjami w większej części. Nawet niemalże w całkowitej. Dlatego inaczej reaguje na wszystko, co ją otacza, jak również i zachowuje spokój. Prawdę rzecz mówiąc - ona już nawet nie ma prawa ani do krzty jakiejś radości czy złości, jak również i smutku. Jedynie do życia oraz pełnienia swojej roli w tym przedziwnym świecie, pełnym nieporozumień oraz wojen. Ona zdołała to doświadczyć najbardziej z całej trójki, będąc główną bronią zagłady, jak również i samozniszczenia psychicznego. - Tak, to jest prawda: "Istoty łakome na złoto oraz inne świecące rzeczy, zaś z trudem przyjdzie odebrać to, co ci zabrały. Smoki nie tolerują wyższości mniejszych od nich. Jak w naturze panuje zasada 'zjedz lub zostań zjedzonym', nie inaczej jest tutaj. Ich rozzłoszczenie spowoduje, iż gadzina obróci w pył wszystko, co się dookoła niej znajduje." Końcowym słowem mówiąc: ciesz się, że jeszcze żadnego z nich nie spotkałeś - Asgore nie musi się z nią zgadzać, jednak ona jest pewna swego. Dane te znalazła w wielu księgach, które poświęcone są gatunkom, jak i opowieściom fantasy, a niektóre z nich są nawet oparte na prawdzie. Mieszkając w ogromnym mieście, gdzie zamiast przyjemnego wiatru obrywało się kłębkiem dymu, gazów, popiołu, kurzu oraz innych rzeczy, najczęściej spędzała swój wolny czas, czytając przeróżne książki. Nie inaczej było przed przemianą. Dziewczyna uwielbiała czuć papier w swoich łapach, które nie kończyły się ostrymi szponami, zaś i zapach starych ksiąg powodował u niej uczucie szczęścia. Jeszcze zimna woda z rzeki i umierać można! Za to odbiło jej się to mniejszą znajomością roślin w lesie, jak również i drzew. Całkowicie oblałaby przyrodę: znajomość grzybów oraz roślin. - Prawdziwy smok zjadłby cię na kolację. No ba, nawet na przekąskę przed kolacją. Ale to zależy od tego, jak bardzo inteligentną jak ty gadzinę spotkasz.
Westchnęła głęboko, kończąc swoją przemowę na temat przynależności rasowej. Oczy nadal wyglądają tak, jak wyglądały, zaś ani krzta emocji nie plątała się w jej głowie. Jej głos nadal był zimny, nietypowy, wręcz odpychający.
- Następnym razem nie chodź sam po lesie. Licho wie, co może stanąć na twojej drodze. Sam pewnie nie jesteś, przynajmniej tak myślę.
Asgore
Dorosły

Asgore


Male Liczba postów : 70

     
As poczuł się urażony słowami smoczycy.
- To nie tak, mały. - rzekł. - Smoki są różne. Niektóre mają łuski, inne pióra, a jeszcze inne tylko skórę. Ale żaden smok nie jest takim potworem, jak to raczyła nam opisać Ignasea. Nie zjadamy młodych wilczków. Jesteśmy cywilizowaną rasą, nie mającą nic wspólnego z stereotypami, które ona wyznaje. Nigdy nikt z mojego stada nie ukradł niczyjego złota.
Tak naprawdę, choć mówił do młodego, słowa kierował do Ignasei.
- Z gryfami to już inna sprawa, okruszku. Tak naprawdę nie istnieją, ale dawno temu stworzono o nich wiele legend. Ludzie wierzą, że gryfy znoszą szafiry zamiast jaj, oraz, co ciekawe, również są mocno pokręcone na tle złota. Ich pióra podobno leczą ze ślepoty, a pazury czernieją w kontakcie z trucizną. Gryfy pożerają młode ludzi oraz zabiją każdego, kto nawet przypadkiem zbliży się do ich terytorium. Dobrze, że nie istnieją, prawda? A Ignaseą się nie przejmuj. Straszy, ale nic ci nie zrobi.
Uśmiechnął się do malca. W przeciwieństwie do pewnych osób, nie zachowywał się jakby był zimnym draniem pożerającym niemowlęta. Zachowywał się normalnie, a głosowi nadawał łagodny, uspokajający ton. Kiedy mówił, patrzył malcowi w oczy, starał się układać zdania tak, by okruszek mógł je latwo zrozumieć. I niech szczeniak sam zdecyduje, komu uwierzyć - groźnej Ignasei, czy przyjaźnie nastawionemu Asowi?
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
Kantiagonowi jeszcze bardziej pokręciło się w główce, a nawet zaczynał powoli głupieć. Patrzył to na czerwoną gryficę, to na zielonego samozwańczego smoka. Raz jeszcze powtarzał sobie w główce obie teorie na temat rasy i starał się zrozumieć który opis pasuje do czego.
- Jak wygląda gryf? - spytał lekko przekrzywiając znów główkę myśląc, że tak się dowie co jest czym. Miał tylko nadzieję, że ta kłótnia nie przybierze tragicznych w skutkach obrotów. Wtedy najwyżej się ulotni najdalej od dziwacznych stworzeń, gdzie pieprz rośnie.
Spojrzał na ognistą samicę i pokiwał główką.
- Nie jestem tutaj sam. Pan który uczy mnie polować jest niedaleko ale śpi. - powiedział grzecznie z lekkim entuzjazmem, delikatnie merdając przy tym ogonkiem.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
- Każde stworzenie jest przedstawiane inaczej. O wilkach gadają różne rzeczy, które ich tak naprawdę nie dotyczą. Wilki są uznawane obecnie za agresywne stworzenia, które z każdym swoim ugryzieniem wścieklizną zarażają, zaś atakują bez powodu, na oślep. Często kręcą się dookoła gospodarstw domowych, a tam organizowane jest powitanie na miarę naszych czasów. Strzelby, latające pociski dookoła? Żaden problem, niektórzy nawet korzystają ze starych pułapek, które i tak się dobrze sprawdzają. Psy te zwykle są w stadach, jednak znajdą się takie osobniki, które wędrują samotnie. Nie mają za grosz rozumu. Zgodziłbyś się z tym, młody? - dodała, oczekując reakcji szczeniaka, z którym obecnie rozmawiali. Oczywiście te słowa nie były kierowane tylko i wyłącznie do niego, albowiem również i do zielonego gryfa, z którym niestety wgryzła się w większą dyskusję. Na to też miała rozwiązanie. Być może młodszy gatunku smoczo-gryfiego nie wie, o czym będzie mówić zmodyfikowana istota, ale ta postanowiła się już wcześniej zagłębić w dawne czasy. - Świetliści składali się z gryfów oraz smoków. Byli najrozsądniejsi ze wszystkich ugrupowań, gdyż nie wdawali się w wojny oraz sprzeczki. Zamieszkiwali razem obszary, tworząc Zjednoczone Królestwo. Jednak gdy rozpętało się większe piekło, albowiem Ognisty Władca wprowadzał terror na te tereny, gryfy postanowiły pomóc. Ze smokami było ciut inaczej. Te nie miały zamiaru podejmować jakiejkolwiek decyzji. Na początku powstawały konflikty, później bójki. Tak oto Zjednoczone Królestwo upadło, zaś losy obydwóch gatunków rozeszły się. Równie dobrze można uznać, iż żadnych watah nie ma, że Wodni nie istnieją, Ogniści także, nie inaczej ma to się z Nocnymi oraz Wietrznym. A wszyscy są Samotnikami.
Chyba wielu zna tę historię, czy też i legendę, która jednak ma w sobie ziarenko prawdy. Czemu mieliby wprowadzać do tej historii gryfy, zaś na ich cześć powstać terytorium, które ma niby leżeć i kwiczeć? To byłoby nielogiczne.
- Nie chwal dnia przed zachodem słońca. Niektóre osobniki jedynie z pozoru wyglądają na niegroźne. Życie jest pełne niewiadomych - a oczywiście miała na myśli zabójcę różnego kalibru. Smoki, wilki? Za odpowiednią ilość kości zdecydowałaby się. Albo dla dopełnienia własnego przeznaczenia. Do miasta nie ma prawa wrócić. Brzemię na jej plecach jest zbyt duże. Kilkaset osób z tej organizacji poniosło śmierć poprzez podpalenie, no i jeszcze tam ma wracać? Może... przynajmniej sprawdzi, czy to, co upadło, przypadkiem również nie powstało.
Ignisea nie czuła żadnej więzi ani z Asgorem, ani z młodym szczeniakiem, dlatego nie dziwcie się, iż jej słowa mogą brzmieć groźnie, chociaż tak w ogóle nie jest. Jej głos, chłodny oraz zwykle tajemniczy, jak również i odrzucający do dalszej rozmowy, jedynie przekazał te informacje, które przez większość swojego życia zdobyła ognista gryfica. Mówienie prawdy jest dla niej ważniejsze niż to, jakie szkody może wyrządzić komuś innemu. Ale czasami podda się kłamstwu oraz będzie niektórych oszukiwać. Dla własnego dobra.
- Gryf to krzyżówka orła z lwem - ich głowa składa się głównie z długiego, ostro zakończonego dziobu, przystosowanego do rozrywania kawałków mięsa, a oczy są ptasie. Reszta ciała jest typowo lwia. Mają lepszy wzrok od innych stworzeń - oczywiście pominęła swój przypadek, który jest wyjątkiem od tej dziwnej reguły. Prawidłowo to nie powinna w ogóle widzieć, ale no cóż może zrobić? Pewnie nic. Sama nie zmodyfikuje sobie genów czy wyglądu. Potrzebna by była pomoc jakiegoś naukowca, który jest wystarczająco obeznany w temacie, żeby móc przeprowadzić coś takiego. A na razie nie ma ochoty ryzykować. - Ich pióra mają zwykle kolor biały, szary, czarny lub brązowy. Oczywiście znajdą się wyjątki od tej zasady. Łapy są kocie, z ostrymi szponami, ogon również pochodzi od lwa. Żywiołem gryfów jest ziemia. Pomimo posiadania skrzydeł, zwykle preferują spacer.
O smokach postanowiła się nie odzywać. To kwestia Asgore'a. Jest to jedynie na razie obrona. Potem zobaczymy, jak to się potoczy dalej. Skoro według zielonego nie zna się na smokach oraz ich cywilizacji, tak również i on nie zna się na ich zwyczajach oraz typowych zachowaniach. Skoro obydwoje dowiadywali się tylko o wyłącznie z legend oraz książek...
- Mentor się nie martwi o ciebie? - zapytała się nie z troski, a jedynie z czystej ciekawości. Owszem, ona również miała pod opieką Jessi, ale gdyby ta postanowiła pójść, zapewne puściłaby ją wolno. Lekko machnęła swoim ogonem.
Asgore
Dorosły

Asgore


Male Liczba postów : 70

     
As nie zamierzał odpuścić. Jeśli w tej chwili uda mu się przełamać jej urojenia, wygra. Będzie mógł jej pomóc.
- Tej legendy nie znam. Mnie za to mama opowiadała, że dawno, dawno temu w miejscu skąd pochodzę był gryf. Wykradał smocze jaja, by pożerać nasze młode. Najdzielniejszy spośród smoków stanął z nim do walki i po zaciekłej potyczce zwyciężył. Jednak szpony gryfa były zatrute, dzielny bohater zmarł w cierpieniu dwa dni po walce. I owszem, jest skała, na której rzekomo potworny gryf odcisnął kończynę. Został po niej czarny ślad, większy niż moja łapa. Ale to tylko bajki dla młodych smoczków.
Wygląd? To będzie prostsze.
- No więc samica gryfa jest rozmiarów młodego smoka. Ma bardzo mocny dziób, którym może kruszyć skały i białe pazury zdolne przebić smocze łuski. Faktycznie, to z głową orła się zgadza. Jest przy okazji pozbawiona uszu. Samiec gryfa za to nie ma skrzydeł. Jest większy od smoka i również wyposażony w ostry dziób i pazury. Bardzo niebezpieczny, nawet dla smoczego wojownika. I, ponownie - bez uszu.
Uśmiechnął się ponownie. Wyciągnął jedną z przednich łap przed siebie.
- Teraz możesz sam zobaczyć, że ani ja, ani Ignasea nie pasujemy do opisu gryfa. Oboje mamy parę przednich pokrytych łuską łap z czarnymi pazurami. Do tego, ja mam skrzydła. Uszy również. Ignasea nie ma uszu, ale nie wszystkie smoki mają.
Zakończywszy, usiadł. Miał nadzieję, że jego argumenty przekonają oboje rozmówców. Albo chociaż jednego z nich.
Kantiagon
Młode

Kantiagon


Male Liczba postów : 46
Skąd : Zielona Góra

     
- Ma pani rację dlatego nie jestem sam! - zaprotestował robiąc obrażoną minę, ale słuchał samicy dalej. Nie znał tej legendy, bo jego mama pewnie nie wiedziała o czymś takim skoro mieszkali w mieście. Opowieść Ignisei bardzo zachwyciła małego, który uśmiechnął się z entuzjazmem merdając ogonkiem. Był pod wrażeniem mądrości jaką posiadała ognista gryfica. Gdy opowiadała o wyglądzie gryfów znów usiadł na trawie i przekrzywił główkę.
- Co to jest lew? - spytał szczerze nie wiedząc. Nigdy nie widział takiego stworzenia, myślał, że to jakiś koci potwór skoro samica w swoim wykładzie wspomniała o kotach, a takowe widział bo lubił ganiać za kotami ze swoim rodzeństwem.
- Zaraz do niego wrócę. - szczeknął radośnie. Nie wiedział, który opis jest prawdziwy, ale z racji tego, że nie wiedział jak wygląda lew uwierzył zielonemu samcowi, na którego spojrzał.
- Aaa czyli jesteście smokami? - spytał radośnie z nadzieją, że w końcu zaspokoi ciekawość i dowie się kim oni są.
Ignisea
Dorosły

Ignisea


Liczba postów : 299

     
- Ta historia dotyczy powstania wszystkich ugrupowań w Krainie. Dodatkowo gryfy mają wydzielone tereny. Gdyby rzeczywiście nie istniały, inne stada wzięłyby je w posiadanie. Nie, nie są bezpańskie - dodała, gdy ten powiedział, iż jeszcze nigdy nie słyszał o tej legendzie. Teraz to wyglądało dla niej całkiem śmiesznie. Wchodzi na tereny, nie zna w ogóle przeszłości, zaś i jej próbuje podobno przemówić do rozsądku. Ale to nic nie da, gdyż obydwoje działają niczym wiatraki. Jeden z nich w końcu straci cierpliwość. - Czas na moje słowa. Wcześniej dyskutowaliśmy na ten temat. Powiedziałam, iż jestem gryfem - dobrze, zaakceptowałeś to wtedy, gdy trwała rozmowa w cztery oczy. Ja zaś na końcu zaakceptowałam to, że uważasz się smoka. Jednak teraz, gdy znalazła się publiczność, próbujesz ponownie rozpocząć coś, co i tak nie ma sensu. Zamiast po prostu mówić w osobie pojedynczej, mówisz w grupie. Nie, nie należę do twojej ekipy/drużyny/gatunku. Nie przepadam za publicznymi dyskusjami, a w szczególności wtedy, gdy osobnik jest jedynie szczeniakiem, który nie widział na oczy ani smoka, ani gryfa. Ja nie próbuję wmówić ci teraz, iż jesteś gryfem. Ty za to próbujesz przy osobie całkowicie nieznanej, a zapewne jedynie czekasz na ostateczne słowo. Że uzna nas za jeden gatunek. Ja oczekuję, iż zostanę uznana za to, za co się podaję. Próba wymówienia mi czegoś przy młodym okazuje jedynie twoją słabość. Nie potrafisz działać jako jedna jednostka, zaś potrzebujesz jedynie innej osoby, żeby spróbować obalić moje słowa. Osoby, która nie jest obeznana w danym temacie, zaś działa pod wpływem chwili oraz zaufania do jednej albo drugiej istoty. Jej głos jest w tej kwestii całkowicie nieważny w tej dyskusji, jednak nie można go zignorować poza nią - zakończyła ostatecznie dyskusję, ruszając do przodu na silnych, wytrwałych łapach. Jej głos podczas tego przemówienia nie był zdenerwowany, bo jak już powiedziałam wcześniej, Ignisea panuje niemalże całkowicie nad emocjami. Nawet podczas tej ciut ostrzejszej wymiany zmian jej głos nie podniósł się ani o tonę, zaś serce biło spokojnie. Dla niej dalsze dyskutowanie nie miało sensu, zaś reszta słów idealnie opisała to, co się teraz dzieje. Zielony próbuje zmusić ją do zmiany zdania za pomocą szczeniaka, którego spotkali dopiero pierwszy raz. Spokojnie, ona nie jest taka tępa, na jaką może obecnie wyglądać. We wnętrzu drzemie prawdziwy demon, który jedynie czeka na wyjście, jednak nie może się to stać. Przez to ból psychiczny jest ciut większy od fizycznego. Uczucie pustki dla niej zapewne jest większym cierpieniem od przestrzelonego serca. Niektóre liście na ziemi odfrunęły na odległość kilku metrów, zaś niesione przez wiatr przemierzyły kolejne kilka stóp. Nie przyszła tutaj się wykłócać. I to nie jest tak, iż uległa jego słowom. Postawiła swoje, zaś jedynie ruszyła przed siebie, pozostawiając dwójkę samych. Na razie nie ma ochoty z nim rozmawiać, a w szczególności na ten temat. - Gdybyś był mutantem, wyglądałbyś całkowicie inaczej. Może miałbyś dziesięć ogonów. Białe oczy w ilości czterech. Lepszy wzrok. Większą siłę. Ale nim nie jesteś. Zatem osądzanie jedynie po wyglądzie zgubę przynieść może. Prawidłowo nie należę już ani do jednej grupy, ani do drugiej. Jednak do czegoś należy należeć - nie wygadała się do końca na swój temat. Na razie wiedzą, iż Ignisea jest jedynie mutantem. A jak to zostanie przez nich odebrane, nie wiadomo. Zależy to tylko i wyłącznie od nich. Jednak to może być ostrzeżenie przed dalszą dyskusją z nią. Iż nie ma całkowicie sensu, zaś dalsze wymienianie zdań i odbijanie piłeczki może spowodować, iż zielony tą piłeczką w głowę oberwie. - Wyobraź sobie dużego kota. Bardzo dużego. Znacznie większego od ciebie. Jego grzywa wokół głowy jest bujna oraz puszysta, zaś w paszczy znajduje się bardzo dużo kłów, które są w stanie z łatwością rozerwać ofiarę na strzępy. Łapy są bardzo silne, pazury krótkie, ale ostre niczym brzytwa. Ogon długi, z większą ilością futra na końcu. Futro koloru słomianego, zaś grzywa brązowego. Często jest nazywany "Królem Dżungli" w różnych opowieściach. I nie, nie jesteśmy. On jest. Ja jestem gryfem. Ewentualnie mutantem. Daję ci wolną łapę w wyborze między tymi dwoma opcjami.
Tak oto ruszyła dalej w las, znacznie oddalając się od dwójki. Nie przyszła tutaj po to, żeby przekomarzać się i potrzebować publiczności do nic nie wartej dyskusji. Przyszła tutaj po to, by zapolować. Prawdopodobnie obydwoje będą osobno to robić, ale no cóż. To wszystko zależy od tego, czy Asgore ruszy za nią, czy też i zostawi. Chociaż jej zdaniem lepszy będzie drugi wybór. Wiedziała również to, że zielony robi z nią psychicznie chorą po to, by wypaść dobrze obok niej. Wszystko było pewnie całkiem dziwne dla spotykanego szczeniaka, ale cóż może zrobić? Nie ma zamiaru rozpętać wojny z tak błahego powodu, jednak gdy los będzie tego chciał, nawet i przy szczeniaku zamieni jej byłego towarzysza w plamę krwi na ziemi. Jest do tego zdolna, zaś i umiejętności nabyte podczas zabójstw pozwolą jej na to z pełną mocą. Nie po to uczyła się skrytobójstwa, żeby tego nie wykorzystywać. Zaś i zimna krew pozwoli zamordować nawet osobę poznaną. W głowie powoli ustalała pewną teorię. Osobnik ten wychował się w stadzie smoków, zatem pewnie został przygarnięty. Na smoka to on nie wygląda. Obydwoje są bardzo podobni. Ale wcześniej już mówiła, żeby dziecko wychował z innym smokiem, który zieje ogniem. Czyli może ustalić teorię, iż albo został przygarnięty, albo porwany i wychowany na swoje gadzie dziecko, zaś i rodzice wpoili mu to, że jest tym, za co się obecnie uważa. Przemyślenia na ten temat przerwał dostający się do nozdrzy zapach zwierzyny, która zapewne niedawno tędy przechodziła.
Asgore
Dorosły

Asgore


Male Liczba postów : 70

     
As kłapnął dziobem. Poczuł się dotknięty słowami smoczycy.
- To, co ty uważasz, to jedno. Ale nie wprowadzaj w błąd wszystkich dookoła, dobrze? I nie, nie zaakceptowałem tego, że uważasz się za mityczną istotę. Czegoś takiego nie da się zaakceptować.
Chciał dobrze. Naprawdę. Może niekoniecznie miał ochotę zaczynać tę dyskusję ponownie, ale okłamywanie wszystkich naokoło po to, by ona poczuła się lepiej było złe. Nie zamierzał tego robić nie dlatego, że był słaby, a dlatego, że zależało mu na innych.
Gdy odeszła, rozłożył skrzydła. Nie zamierzał jej gonić. Zapewne odgryzłaby mu głowę. Trochę było mu jej szkoda - szalonej smoczycy, która rzekomymi mutacjami uzasadniała swój brak przynależności do gatunku. Ale najwyraźniej ona nawet nie chciała, by jej pomógł.
- Trzymaj się mały. - rzekł, po czym wzbił się w powietrze. Odleciał.

zt
Sponsored content