Jezioro Zmian

Malice
Dorosły

Malice


Female Liczba postów : 56
Wiek : 26

     
Fuknęła słysząc pytanie retoryczne, jak się zdaje, które padło z ust wadery. Niestety też i prawdziwe, bo i owszem, umysł ją zawodzi już od chwili poczęcia. Pełen on sprzeczności, szalonego charakteru i upadku. Upadek ten chyli się ku końcowi, a co potem?
Tego nie wie nikt.
Wyrwała się z zamyśleń, coby nie przegapić kolejnej wypowiedzi towarzyszki rozmów.
- Hm, być może ma, być może nie ma. Niuans to jest i tyle. - Stwierdziła mrukliwym głosem, po czym odwróciła swe suche ślepia od jeziora, aby spoczęły na waderze, która spoczywała w dosyć ciekawej, nietypowej pozycji. Swoją drogą bardzo piekły jej oczy przez co stały się czerwone i suche. Mrugała często ale niestety, żadnego pożytku z tego nie było, a wyglądała przy tym dosyć idiotycznie.
Uniosła brwi słysząc to dosadne stwierdzenie; kwaśną ma minę. Ciekawe, możliwe, szczerze mówiąc nie widziała się w odbiciu wody od dłuższego czasu, a że skoro są nad jeziorem, to może skorzystać z okazji?
- Kwaśną? Nie wiem, być może, dawno się nie widziałam. Czas najwidoczniej przyjrzeć się sobie i może... wykąpać wreszcie. - Jak to księżniczka, nie lubiła być brudna i dbała o swoją higienę, o ile w przypadku wilków istnieje takie stwierdzenie, a może raczej; jest dopuszczalne.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Yumi napisał:Ach, kwestia czasu. Pora na reformy! Yumi niebawem zaszyje się w swoim jakimś znalezionym legowisku, które nazywać będzie laboratorium. Po zmierzchu, będzie w nim znikać pozostawiając po sobie tylko i wyłącznie kłęby dymu, no i może jeszcze dziwne błyski oraz dobiegający ze środka demoniczny śmiech. Aż w końcu, po latach pracy i doświadczeń, po pokonaniu czasu i śmierci wynajdzie.. jedną figurkę? No niech będzie, może być i tak. Ale wracając..
Przymrużyła oczy w momencie gdy łapa przyjaciela znalazła się na jej drobnym łepku, a kąciki pyszczka automatycznie powędrowały delikatnie ku górze. Bez wahania można by rzec, że te mały, aczkolwiek radosny grymas automatycznie przywrócił jej pyszczkowi normalnego, znanego wszem i wobec ciepłego wyrazu. Hm, czy ona wie czy to było wyznanie. Raczej nie, była doskonale świadoma, że jest leniem pierwszej wody, jak to niegdyś powtarzała mama userki, dlatego też przyznanie się do tej ponoć negatywnej cechy nie było dla niej niczym wykraczającym poza normę słów, które wypowiadała na co dzień. W zasadzie.. jej przyznawanie się do lenistwa było prawie tak normalnym jak rozmowa o pogodzie. Tylko kto zazwyczaj wchodzi na takie tematy? No mało kto. Dlatego też nie zawsze ma okazję o tym wspomnieć.
No, ale przecież to wszystko działo się w jej głowie, nie wypowiedziała swoich przemyśleń na głos dlatego też wyprostowała się, dumnie wypięła pierś do przodu i z wciąż trwającym uśmiechem przyjęła słowa podziwu. Zaśmiała się dźwięcznie, tym samym roznosząc swój melodyjny, kobiecy głos po okolicy. Aj Tahuś Tahuś, Ty żartownisiu!
Po chwili jednak zamilkła, zauważając zmianę w zachowaniu basiora. Automatycznie, niczym za krótkim gestem pstryknięcia palcami ona sama również spoważniała. Rozejrzała się dookoła, przewracając oczami na wszystkie strony.
- Coś.. się stało? - Zapytała unosząc do góry kuper, tym samym znajdujac się nagle w pozycji stojącej. Oparła się nieco mocniej na przednich łapach, tym samym pochylając się bardziej w stronę Taharakiego, jakoby chcąc zajrzeć mu za plecy. Owszem, jej nos również wyłapał nieznaną woń, a nawet dwie! Ale tak jak napisałam - nieznaną, toteż nie zwróciła na nią większej uwagi.
- Nie, nie, wszystko w porządku - zaczął, najprawdopodobniej z przesadna dozą entuzjazmu, a to mogło świadczyć o tym, iż nie mówi całej prawdy. Zawsze mial zwyczaj unikania umęczania innych własnymi zmartwieniami. Ostatnio mu się to zdarzyło, otworzył się przed pewną samicą i co mu z tego przyszło? Utracił przyjaciółkę, problem się wcale nie rozwiązał, a sam Taharaki został... w ciemnej strefie, którą zwykle nazywa się określeniem części ciał. Tej, w miejscu której 'plecy tracą swoją szlachetną nazwę', jak to userka zasłyszała dawno temu w jakimś filmie, serialu czy czymkolwiek, co miało miejsce w reklamie. Nie może dodatkowo oprzeć się wrażeniu, iż tekst ten padł z ust Borysa Szyca - lecz pewności jakiejkolwiek brak.
- To nic... ważnego - skłamał, nie bez zawahania, które uważny słuchacz mógł wyłapać, ot, chociażby w króciuteńkim zacięciu się, zaznaczonym przez użyszkodniczkę poprzez wielokropek. Nie mógł w końcu nawet chcieć czuć, iż sytuacja zaistniała pomiędzy nim, a Abbey, była 'niczym ważnym'.
Uśmiechnął się koślawo, rozpaczliwie zauważając, iż nie ma pojęcia, jak zmienić temat i jaką kwestię poruszyć, by odwrocić uwagę od ostatnich słów.
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
Podreptała jeszcze o kilka maluteńkich kroczków do przodu, powiedziałabym, że parę "tiptopków", ale nawet one były za duże w porównaniu z wykonanym przez nią przemieszczeniem się. Oparła łeb o wilka, mniej-więcej na wysokości, gdzie znajduje się bark i fuknęła, głośno wypuszczając powietrze nosem. Zmarczyła brwi do środka, tym samym w dość komiczny sposób marszcząc nos. Obróciła łeb w lewo i w prawo, następnie podwójnie, krótko kichając przy kontakcie jej narządu odpowiedzialnego za węch (och, ach xd) z futrem basiora. Odsunęła się od niego, znów na kilka kroków i usadowiła kuper na ziemi. W jej oczach wyraźnie dało się zauważyć niedowierzanie przenikające się wraz ze zmartwieniem. Zapewne gdyby mogła, sprawiłaby, żeby uszka klapnęły pociesznie na boki. Zamiast tego położyła je po sobie.
- Nic ważnego.. - Powtórzyła cicho, wpatrując mu się wprost w ślepia. - Wiesz, że nawet jeśli nie zalicza się ów coś do rzeczy ważnych, to jeśli masz taką potrzebę.. możesz mi o tym powiedzieć. Wiesz o tym, prawda? - Zapytała dla pewności. Na pewno to wiedział, ale ona chciała to usłyszeć.
Mało tego, od początku było widać, że Taharakiego coś gryzie i starała się jakoś odgonić od niego negatywne myśli czy problemy. Nawet zdawało jej się, że przez większość czasu jej się to udawało bez większego czy mniejszego problemu. Sam basior wydawał się w pewnym momencie rozpromienić. Ale widać, niestety.. to co negatywne, jest o wiele bardziej widoczne od pozytywnego. Tak więc ona chciała mu pomóc. Tylko skoro wpierw nie chciała naciskać na rozmowę, a jej dotychczasowy sposób znów poległ, to.. to co teraz?
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
Roześmiała się, nieczuła na cały szereg konwenansów, za to roześmiała się szczerze i chwała jej za to, choć przygana za złośliwość - niekłamaną, ale jednak - owego śmiechu. Ile było w niej podłości, która przełożyła się na ten typ zachowań, ciężko powiedzieć, wbrew pozorom bowiem nie tak wiele. Za to zgodnie z tym, czego się można po bytach Abbey podobnych, nie dość, że jej myśli utożsamiały się z kotami, chodząc swoimi drogami, tak przetartymi, jak i czasem zupełnie nowymi szlakami, to i całokształt persony w ten sposób zaznaczał swoją indywidualność. Własne ścieżki prowadzące do własnego świata, gdzie nikt nie kłopocze się przykazami kultury, przez co ich brak ma niemal rangę odpowiedniego zachowania. Dlatego też miejcie litość dla nieświadomego swych błędów niewiniątka, a nie miejcie dla chama z wyboru, zaś dla rozdartej pomiędzy jednym i drugim Abbey trzymajcie na podorędziu i miłą nagrodę, i twardy kij bambusowy.
- Czyżbyś właśnie pokrętnymi słowy wyznawała mi, że masz ze sobą spory problem? - natarła znów z pytaniem, nadal więcej obojętna, niż złośliwa, niż zła, niż świadoma świata wokoło, mimo że zdająca się być przytomną. - Kompleksy, depresja, trauma, wyrzuty sumienia? Śmierć bliskiej osoby?
Zamilkła, zdawać by się mogło, że dlatego, iż nie mogłaby kontrolować dwutorowo swoich poczynań, bowiem wypadło to równocześnie z pierwszym znaczniejszym od pewnego czasu poruszeniem, przesunięciem, a raczej ciągłym drobnym posuwaniem się cal po calu poprzez dziwny rodzaj gramolenia, z boku zapewne całkiem zabawny i niezdarny, a już z pewnością skrajnie leniwy czy niemrawy. I zamilkła na dłużej, bo ten rodzaj aktywności fizycznej zajął jej dłuższą chwilę, nim przeszła do następnej fazy, zaplanowanej z wyprzedzeniem - poprawiła łapą grzywkę, odsuwając ją niczym zasłonę sprzed okien swoich oczu. Oto jej oczy. Oto ona. Oto Abbey.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Krótko, albowiem na skutek sesji zaległych odpisów się namnożyło co nie miara. Jutro egzamin, potem tylko dopieścić esej - i modlić sie, by profesor go przyjęła. Witamy na czwartym, ostatnim semestrze. Prawie. Oby.
- Tak, wiem. I bardzo Ci za to dziękuję. Jednak... to dość osobista sprawa i wolałbym się z tym nie obnosić, bo istota, której dotyczy, może sobie tego nie życzyć - ozwał się ponownie, zamiótłszy ogonem podłoże. Skrzydła, choć błoniaste i raczej mało miłe w dotyku, przylgnęły do łopatek i grzbietu wilka, jakby zamierzając dostarczyć mu choć odrobiny ciepła. A może chciał się ukryć? Niełatwo orzec, eliminując wszelkie niedopowiedzenia i niejasności.
Massacre
Władca Świata Zmarłych i Dusz

Massacre


Male Liczba postów : 39
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
Przybył w to miejsce, czarny i ponury wilk o ślepiach mieniących się w ciemności niczym zło wcielone. Szedł powoli i stanowczo, zbliżając się do brzegu jeziora. Gdy dotarł, rozejrzał się dookoła. Nawet jeśli były tu też inne wilki, nie baczył na to. Nie interesował się zbytnio innymi bytami. W ślepiach pałała żądza zemsty. A na kim innym jak nie na jego własnym bracie ? Do końca nie wiadomo, dlaczego doszło do takiej sytuacji, że dwaj bracia, ongiś zespoleni i zaprawieni w boju, teraz byli swoimi wrogami. Nikt tego nie mógł rozgryźć. Możliwe, że życie Massacre'a uległo zmianie, zaś jego podejście nabrało inny sens. Pragnął nienawidzić, wykorzystywać, męczyć i dobijać. Taki właśnie się stał.
- Gdzie me łapy zaprowadziły mnie ? Kim jestem ? Czego chcę ? - wydał z siebie serię pytań, gapiąc się w taflę wody przed nim.
Nie pamiętał niczego tak samo jak jego brat, nie wiedział, że był martwy, zaś teraz miał ciało... Jakim cudem ? Czy coś go ominęło ? Czy może przeznaczenie kazało przybrać mu na powrót postać żywego ? Nikt tego nie wie i się nie dowie. Jedyną prawdą jaka istniała o Nim to to, że był złem wcielonym.
Poruszył się z miejsca, lekko się wahając. Powoli zamoczył jedną łapę, potem drugą, aż w końcu znalazł się nieco głębiej w jeziorze.
Ni stąd ni zowąd jakaś nienaturalna siła poczęła ciągnąć go na dno. Próbował wydostać się z opresji i wyjść na stały ląd, lecz na próżno. Coś zdawało się być silniejsze od Niego.
- Co się dzieje ?! - wydukał zaskoczony i bezradnie spoglądał na własne ciało, które nasiąknięte wodą z Jeziora Zmian, zaczęło po prostu się "rozpuszczać", znikać...
To zjawisko było dla Niego niewytłumaczalne, tracił to co zyskał. A więc przeznaczenie zmieniło jego tor losu. Po chwili przestał się opierać przez spadek sił, toteż całkowicie się zanurzył i zniknął pod wodą, jakby przepadł bez wieści.
Minęło trochę czasu, zanim ponownie z tego miejsca nie poczęła wynurzać się czarna postać, a za Nią ciągnęła się dziwnie wyglądająca mgła, jakby nie z tego świata. Miejsce to straciło swe kolory, a gdy ów postać całkowicie wydobyła się z Jeziora, stąpnąwszy na glebę, roślinność wokół poczęła więdnąć.
- Taaak... - rzekł ochrypłym głosem, przybierając szyderczy uśmiech.
- Teraz pamiętam kim byłem i co miałem już dawno zaplanowane... - wycedził przez przeźroczyste kły. Jego ciało było czarne, lecz nie było już to samo co przedtem. Był martwy. Niematerialny... Więc nawet chyba nie można było nazwać tego ciałem lecz "bytem".
- Jestem... Władcą Zmarłych. I wróciłem... - oznajmił oschle, tak jak ongiś to robił. A więc przeznaczenie ukazało przed Nim to co robił, kim był i czego pragnął. Teraz to wszystko skleiło się do kupy. Począł biec przed siebie, jakby za czymś gonił, aż w pewnym momencie, w mgnieniu oka zniknął we mgle, a w tym miejscu ponownie kolory wróciły do ładu i składu, tak jak było.

z.t
Yumi
Latający Tropiciel

Yumi


Female Liczba postów : 148
Wiek : 27

     
- Achhh.. rozumiem. - Rzekła przeciągając słowa. Zmarszczyła brwi do środka i przez krótką chwilę wpatrywała się prosto w ziemię, jakby nad czymś się zastanawiała. Chwilowe wyłączenie? A jakżeby inaczej. Chwilowo odbiegła myślami od wszystkiego co realne, chociaż słowa wilka zdążyły jeszcze do niej dotrzeć i gdzieś krążyć po odmętach umysłu. Znajdowała się.. nie wiadomo gdzie. No ale cóż, nie czas na jakieś mentalne podróże, pora się wybudzić.
Podskoczyła delikatnie, jakoby na wskutek dreszczu, który miałby przebiec wzdłuż jej kręgosłupa, zaczynając od końcówki ogona i kończąc na czubku głowy.
- W takim razie cóż mogę Ci powiedzieć no.. Głowa do góry, musisz wierzyć w to, że wszystko się ułoży. A pamiętaj, że to w co wierzymy ma naprawdę duży wpływ na wszystko co się dzieje wokół nas. - Kończąc obdarowała Taharakiego szerokim, przyjaznym uśmiechem, który ponownie wpełzł na jej drobny pyszczek.
Nienawidziła gdy osoby jej bliskie miały problemy, gdy dało się wyczuć towarzyszący im smutek, a ona nie mogła nic z tym zrobić. Uwielbiała natomiast móc dzielić się radością, albo chociaż ją dawać, jeśli szczęście było jej dalekim. Machnęła spokojnie ogonem, natychmiastowo "przerzucając" go na drugą stronę.
Taharaki
Latający Doświadczony Wilk

Taharaki


Male Liczba postów : 412

     
Yumi, Yumi, Yumi. Jakże niewiele się zmieniła! Nadal pełna optymizmu, uśmiechnięta od ucha do ucha, niczym pocieszne szczenię, goniące na koślawych lapkach (nad którymi nie ma jeszcze pełnej kontroli, o koordynacji ruchów najlepiej w ogóle nie wspomnieć!) za piłką, nie bacząc na to, że każdy pościg kończy się podobnie - upadkiem. Wstaje i pędzi dalej, niewzruszone niczym. Ten charakterystyczny dla wieku dziecięcego entuzjazm wpłynął i na emeryta, bo w końcu niełatwo pozostać nań obojętnym. Ucho wilka poruszyło się lekko, a krańce pyska uniosły nieco ku górze. Pokręcił z rozbawieniem ciemnym łbem, wbijając spojrzenie jasnych, pozbawionych dawnej pełni oczu na samicę.
- Dziękuję, z pewnością jeszcze Cię znajdę. Idealnie sprawdzasz się w roli pocieszyciela - rozległ się przyjazny baryton, słyszany oczywiście jedynie w umyśle przyjaciółki autora komunikatu. Nadawca tenże uśmiechnął się ponownie, w nieco może i przygaszony sposób, jednak najprawdopodobniej takowy właśnie wyraz emocji uznał za odpowiedniejszy, aniżeli nieszczerze nacechowany radością grymas.
- Dostaję po prostu więcej, niż mógłbym chcieć. Nadmiar jest równie dokuczliwy, jak i niedobór - dodał jakby mentalnym szeptem, westchnąwszy krótko. Jakby nie patrzyć, trudno racji mu nie przyznać. Dostał zdecydowanie więcej, niźli mógłby chcieć, a co za tym szło - czuł się z tym potwornie. Dostawał, a w zamian podarować mógł jedynie kolejne rozczarowania.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Jego przybycie tutaj było szczerze mówiąc spodziewane w pewnym sensie. Teraz pozostaje tylko jedna kwestia.. co się stanie jak po prostu stąd odejdzie. Oczywiście nie przerywał konwersacji tej dwójki, bo nie miał po co. Yumi kojarzył a Taharaki.. cóż, wiedział jedynie tyle, że jest i nic więcej. Widział go raz ale nie próbował z nim nawet gadać.
Sprawa była również prosta ze względu ogólnie na to, że nie było nawet najmniejszego sensu pozostawać taką samą szmatą jaką się było. Trudno, za wiele krzywdy wyrządził przez ten czas zwyczajnie.
Miał tego dość, a łatwiej się zmienić niż odejść, a przynajmniej jest to możliwe w tej Krainie. Niektórzy to jednak są tchórze i tyle.
Myślał nad pewną rzeczą... ale to już nie jest ważne. Zanurzył się w jeziorze, po czym z niego odleciał. Jaki był lub jaki się stał to jest już zagadka.
Dowiecie się tego może kiedyś, ale to już za długi okres. Bardzo długi.

ZT.
Malice
Dorosły

Malice


Female Liczba postów : 56
Wiek : 26

     
Abbey napisał:Roześmiała się, nieczuła na cały szereg konwenansów, za to roześmiała się szczerze i chwała jej za to, choć przygana za złośliwość - niekłamaną, ale jednak - owego śmiechu. Ile było w niej podłości, która przełożyła się na ten typ zachowań, ciężko powiedzieć, wbrew pozorom bowiem nie tak wiele. Za to zgodnie z tym, czego się można po bytach Abbey podobnych, nie dość, że jej myśli utożsamiały się z kotami, chodząc swoimi drogami, tak przetartymi, jak i czasem zupełnie nowymi szlakami, to i całokształt persony w ten sposób zaznaczał swoją indywidualność. Własne ścieżki prowadzące do własnego świata, gdzie nikt nie kłopocze się przykazami kultury, przez co ich brak ma niemal rangę odpowiedniego zachowania. Dlatego też miejcie litość dla nieświadomego swych błędów niewiniątka, a nie miejcie dla chama z wyboru, zaś dla rozdartej pomiędzy jednym i drugim Abbey trzymajcie na podorędziu i miłą nagrodę, i twardy kij bambusowy.
- Czyżbyś właśnie pokrętnymi słowy wyznawała mi, że masz ze sobą spory problem? - natarła znów z pytaniem, nadal więcej obojętna, niż złośliwa, niż zła, niż świadoma świata wokoło, mimo że zdająca się być przytomną. - Kompleksy, depresja, trauma, wyrzuty sumienia? Śmierć bliskiej osoby?
Zamilkła, zdawać by się mogło, że dlatego, iż nie mogłaby kontrolować dwutorowo swoich poczynań, bowiem wypadło to równocześnie z pierwszym znaczniejszym od pewnego czasu poruszeniem, przesunięciem, a raczej ciągłym drobnym posuwaniem się cal po calu poprzez dziwny rodzaj gramolenia, z boku zapewne całkiem zabawny i niezdarny, a już z pewnością skrajnie leniwy czy niemrawy. I zamilkła na dłużej, bo ten rodzaj aktywności fizycznej zajął jej dłuższą chwilę, nim przeszła do następnej fazy, zaplanowanej z wyprzedzeniem - poprawiła łapą grzywkę, odsuwając ją niczym zasłonę sprzed okien swoich oczu. Oto jej oczy. Oto ona. Oto Abbey.  

Uśmiechnęła się kwaśno wysłuchując kolejny potok słów Abbey. Albo miała zły dzień najwidoczniej, albo zwyczajnie taki to charakterek posiadała. Nie sądziła, że na padole tego świata zostanie z taką łatwością zgnieciona kciukiem, jak to małe sadystyczne dzieci robią z uciekającymi, czerwonymi robaczkami. Być może to te suche oczy, które spowodowały w jakiej idiotycznej sytuacji się właśnie znalazła. Westchnęła cicho zamykając ślepia i odwracając się z gracją w innym kierunku. Ten ruch wręcz ociekał rozpuszczonym wychowaniem.
- Czyli mówisz, że MAM ze sobą problem? To znaczy, że go dźwigam, a ciężaru się nie pozbyłam, hm? Tak, dźwigam, ciężaru chce się pozbyć. - Krótka pauza. Być może trochę wymowna.  - Jesteś najbliżej tego ostatniego. Czemu zawsze ostatnie stwierdzenia w takich sytuacjach są prawidłowe? Zabawne to, prawda? Nie wiem, pewnie żyje, odeszła. Nie, nie jestem lesbą. - To ostatnie dodała z niebywale wykrzywionym i obrzydzonym wyrazem na swej kufie. Cóż za nonsens. Osobiście userka nie miała nic przeciwko osobom homoseksualnym, proszę tego tak nie odbierać.
Wstała. Ruszyła do jeziora i zawiesiła łeb nad nim. Było wyjątkowo spokojne i mimo wszechobecnego mroku doskonale widziała się w odbiciu. Sunęła leniwie świecącą kulą po trawie zostawiając wgłębiony ślad, jako że wcale taka lekka ona nie była. Bajeczne cienie tańczyły na źdźbłach ciemnej trawy, wprawiając to miejsce w dziwny nastrój, wręcz magiczny. Obserwator z zewnątrz mógłby z łatwością i piękną celnością stwierdzić, że te jezioro nie jest zwyczajne i Malice również była tego świadom przez co miała ogromną ochotę się w nim zanurzyć. Nie bacząc na niebezpieczeństwa i to, co będzie potem.
- Jakieś... Dziwne te jezioro.
Abbey
Hybryda

Abbey


Female Liczba postów : 254
Skąd : skądinąd

     
- Trafiony, zatopiony - mruknęła spokojnie, nie plując jadem, nie chcąc bynajmniej krzywdzić jednostki, z którą przyszło jej obcować, jeszcze bardziej, choć liczyła się z tym, że może to uczyniła, czyni i będzie czynić. Uznała... że czasem tak już jest, iże słowa niosą przesłanie, którego wcale nie chce się samemu sobie wkładać w usta, mają znaczenie, którym nie chciało się ich obarczać. - A bądźta sobie czym chcesz - dodała jeszcze prędko, nawet nie do końca zwracając uwagę, co mówi, zamiast tego z zaangażowaniem strzygła uchem i na ową część swojego ciała zezowała, jakkolwiek dziwnie to nie wyglądało. - Bądźta sobie nawet gejem. Czyż mam to prawo tępić? Czyż śmierdzę idealnością?
Nie, może to bolesne, ale jeśli już Abbey czymś śmierdzieć, to nie pozytywnymi kwestiami. Jeśli mówić o jej charakterze najzupełniej szczerze, to nie przedstawi się go w jasnych barwach.
Acz teraz to nie było akurat ważne, gdyby jej skonana, wiecznie a* bezskutecznie pocieszana przez najlepszego przyjaciela zwanego alkoholem dusza miała się czymś troskać - i to troskać więcej, niż troska się wszystkim przez całe czarne życie, troskać boleśniej, mocniej, na sposób bardziej wycieńczający - poczęłaby zapewne grawitować wkoło problemów z pamięcią. Widziała właśnie jezioro, które - jak sądziła - powinna jako tako kojarzyć, odrobinę, dalibóg, aczkolwiek gdzieś doszło do zwarcia, bowiem ilekroć impuls kojarzeniowy zdawał się przebiegać obwodami - dosłownie czuła, jak mrowi, sunąc wyimaginowanymi przewodami! - coś tam musiało iskrzyć niezdrowo, jak to w zwyczaju mają rzeczy poważnie zepsute i znikał, by nie pojawić się więcej. Tak przepadał jeden za drugim.
- Dziwne? Złe? Czy więc dobrze jest zbliżać się do niego? Szkoda by było, gdybyś wpadła - mruknęła ponuro, odlepiając patrzące i zarazem niewidzące plamy czerni służące z braku laku za oczy od końcówki swojego dosyć długiego ucha. A gdy już zdołała uczynić to, co wydawało się chwile temu niewykonalne, podniosła się sama, tanecznie chwiejnym krokiem przeszła krok czy dwa, mierząc tępym wzrokiem taflę, osądzając ją surowo, jak gdyby cokolwiek jej miał z tego przyjść. Och, no proszę, a teraz sama się zbliżyła, no masz... Ale jej nie szkoda, czyż nie? Ona sobie może wpadać wszędzie, wypadać zewsząd, spadać na coś i z czegoś ile dusza zapragnie. Tak smakuje wolność. Czy raczej tak smakuje samotność, której nie oddałaby za nic. Towarzystwo jest jeszcze boleśniejsze, była pewna, chociaż nie opierała tych wniosków ani na dowodach, ani na doświadczeniach. Jednak wierzyła święcie.

*"a" w tym momencie jest przeze mnie używane z znaczeniu "i"; uświadomiłam sobie, że to może budzić wątpliwości niektórych moderatorów,
Selwa
Dorosły

Selwa


Female Liczba postów : 277
Skąd : Okolice Lublina

     
Spotkanie z Keinem dało jej dużo do myślenia. Wilczyca pewnym krokiem tu przewędrowała. Machnęła ogonem. Miała jedno życzenie. Chciała być znowu czarna. Zmienianie się dla kogoś kto i tak miał cię w głębokim poważaniu było bezsensowne. Podeszła do tafli wody przyglądając się jej chwilę. Co ma zrobić aby być konkretnego koloru? Spojrzała w niebo i wydała z siebie coś pomiędzy warczeniem a wyciem. Włożyła najpierw jedną łapę i zadrgała gdy zimna woda zaczęła muskać jej ciało.
Weszła po brzuch.
- Proszę - Powiedziała w duchu i zanurkowała. Woda nadal była niezmienna a po paru sekundach ( a może i minutach?) woda rozbłysła czarno-czerwono-bliżej nieokreślonym kolorem i na powierzchnie wypłynęło parę bąbelków. Woda zastygła.
Nic się nie działo.
W pewnej chwili na powierzchnie wyszła wilczyca. Była cała czarna. Tak jak chciała. Na szyi miała czerwoną grzywkę ułożoną bardziej w irokeza ( no no taki zygzak z czerwonymi końcówkami jak na avie).
Oczy miała krwistoczerwone a na ogonie biały uśmiech. ( tego nie widać na avie - smućcie się ). Uśmiechnęła się. Jest tak jak chciała. Otrzepała się z wody uważając aby nie ochlapać innych i wesołym krokiem opuściła to miejsce.


z.t
Nighti
Dojrzewający

Nighti


Female Liczba postów : 925
Wiek : 22
Skąd : z dna piekieł

     
Wilczyca przyszła tu z nudów. Nie wiedziała po co tu jest. Jej czarna sierść lśniła na słońcu. Szła ona w dół jakieś 100 metrów aż wreszcie stanęła nad brzegiem. Woda była tu dość dziwna. Kiedy wilczyca spojrzała w dół, w odbicie miała rogi i wielkie kły a jej ciało było dużo większe. Wyglądała okropnie a na jej plecach były dwa orły zamiast kruków. Wilczyce nagle pszeszył ból i zaczęła płakać. Widziała halucynacje...ducha jej ojca który krzyczał wejdź do wody jednak wadera się powstrzymała. Kiedy znowu spojrzała na wodę zamiast płakać łzami płakała krwią. Nie chciała stać się takim potworem. Nagle zwierz zmieił się w białego wilka z rogami i złotymi oczami. Ten wyglądał lepiej a na plecach miał dwa  sępy. Wilczyca patrzała w swe odbicie dalej. Teraz wyglądała normalnie ale potem obraz znowu się zmienił. Była biała i miała więcej czerwonych znamion oraz zielone oczy. Sępy nadal tam były. Wystraszona Nighti usiadła na trawie. Nie chciała tu być po co tu przyszła. Ach tak myślała że przywróci sobie wspomnienia ale stała się jedynie jeszcze bardziej zła a nawet nie weszła do wody. Ale co się stało? Wilczyca nagle wstała i odbiegła. Ktoś ją wołał czy jak?

Z.t
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wolnym krokiem szła przed siebie. Każdy szmer przyprawiał ją o silne boleści żołądka i sprawiał, że zaczynała się nerwowo rozglądać. Setny raz przewertowała wzrokiem dokładnie całe otoczenie. Za każdym razem jej oczy z perfekcyjną dokładnością przeczesywały teren, który - z przyczyn niewiadomych - wywoływał u niej niepewność, przerażenie i uczucie bycia obserwowanym przez stado spragnionych jej duszy demonów. Z maksymalnie rozszerzonymi ślepiami podążała w przód, gnana pragnieniem odkrywania nowych terytoriów. Nie wiedziała, dlaczego wybrała akurat to miejsce. Instynkt sam nakazał jej udać się nad magiczne jezioro, gnany nadnaturalną siłą.
Uważała na miejsca, w których stawiała łapy. Kto wie, czy gdzieś tu nie została przygotowana pułapka właśnie na nią? Lub istniały bagna, w których na pewno utonęłaby, gdyby nie ostrożność, która w tej chwili górowała. Wadera kierowała się rozsądkiem, jej myśli pozostawały trzeźwe. Im bliżej jeziora podchodziła, tym wyraźniej dostrzegała tajemniczo połyskującą taflę wody. Przez ciekawość podjęła się ryzyka przyjrzenia się magicznemu zbiornikowi wodnemu ze znacznie mniejszej odległości. Nim się spostrzegła, stanęła na brzegu. Kolejny raz rozejrzała się dla pewności, że nie jest śledzona przez nieznanych intruzów. Gdy upewniła się, iż znajduje się sama - schyliła łeb i odważyła się popatrzyć w wodę. Po niespełna kilku sekundach ciecz zamigotała, co doprowadziło do gwałtownego odskoku wilczycy. Momentalnie znalazła się pięć kroków od wody i skuliła w trawie, przerażona zaistniałą sytuacją. Gdy upłynęło kilka nieznośnych minut, uniosła się i podeszła znów, tym razem nieco pewniej. Wbiła wzrok w swe odbicie, gotowa na wszystko. Widziała jak kontur jej ciała zaczyna się zamazywać, czyniąc z niej szkaradę nad szkaradami. Odczuła dziwne wrażenie, zupełnie jakby nawiedziły ją niezapowiedzianie silne zawroty głowy. Okolica stała się nieco jaśniejsza, nad jeziorem zaczął unosić się błyszczący pył, a ono samo otoczone zostało rażącą w oczy poświatą. Marano, niczym niezrażona, hardo wgapiała się w odbicie, które wreszcie całkowicie zniknęło. Ciecz stała się ekranem, który zaczął ukazywać jakieś sceny.

Mały wilczek leżący u boku swej matki, o jaśniutkim futerku i kremowej grzywce ziewnął, zmęczony długą podróżą na świat. Samica starannie oczyściła potomka własnym ozorem. Tymczasem tuż obok czuwał jej partner, dumnie spoglądający na ich wspólny twór. Dali początek nowemu życiu, które już niebawem miało zostać boleśnie doświadczone przez okrutne życie i bezlitosny los.
Czas na obrazie przyspieszył, ukazując dorastanie małego wilczka, który okazał się być waderą. Codziennie malec dreptał własnymi ścieżkami, szukając czegoś niewątpliwie. Samiczka zasypywała rozbawionych rodziców setkami faktów na temat smoków, które - jak głosiła legenda, jednak z wielu zresztą - zamieszkiwały po tamte czasy krainę zwaną Severynią. Gady miały w historii państwa swój wkład. Pomogły je zbudować i walczyły z morderczą hydrą u boku dzielnej Marano - patronki owego miejsca.
Kolejne pominięcie następnych lat. Wydarzenia zatrzymują się w trakcie trwania wojny. Wojny z inną watahą, niewątpliwie wrogą tej, która pierwotnie zamieszkiwała nieskazitelnie piękną Severynię. Intruzi sieją strach i spustoszenie, mordują bez najmniejszego zawahania wszystkich - czy to wadera, basior bądź szczenię. Bez wyjątków. Sprawy komplikują się. Rodzą się plany ewakuacji samic i ich potomków, lecz nim zostają wprowadzone w życie, terytorium zostaje okrążone przez oprawców. Nie ma już szans na ucieczkę. Większość poddaje się dobrowolnie, nie chcąc tracić życia. Inni natomiast bohatersko giną, do końca pozostając wiernymi.
Niewielka samiczka, główna bohaterka całej opowieści cudem ucieka, co zawdzięcza swemu wzrostowi. Umyka wprost w krzaki i wędruje całymi dniami oraz tygodniami w poszukiwaniu schronienia i pomocy. Ślepo wierzy, że w końcu uda jej się odnaleźć stworzenia, które są w stanie uratować rodziców i resztę stada. Pewnego pięknego dnia natrafia na skały zamieszkiwane przez potężne gady, zwane smokami. Decydują się pomóc rocznemu wilczkowi. Przygotowania trwają kilka lat, jak i namowy mitycznych stworzeń do pomocy w walce.
W ten sposób szczęście uśmiecha się do mieszkańców krainy. Wrogowie zostają przepędzeni bądź zabici, znów panuje pokój. Imię młodego herosa płci żeńskiej wykrzykiwane jest przez wdzięczną watahę. Marano. Bo tak się zwie. Jej radość jednak zostaje zdmuchnięta niczym świeczka na urodzinowym torcie, gdy dowiaduje się o utracie życia rodziców. Nocą decyduje się opuścić Severynię, gdzie już nigdy nie powraca. Odnajduje za to dom w zupełnie innym miejscu. W Krainie, gdzie do czasu jej przybycia świeci słońce. Gdy się zjawia, nastają egipskie ciemności, a plagi na ziemię zostają zesłane przez różnorodne bóstwa...


Marano odsunęła się. W gardle czuła suchość, pod powiekami piekły ją łzy. Zacisnęła oczy, nie chcąc tego dłużej oglądać. Wspomnienia postanowiły powrócić do niej niczym bumerang. Kiedy już udało się zapomnieć, kiedy zaczęła żyć, kiedy rozpoczęła nowy etap w swoim życiu i kiedy zrozumiała, że każdy popełnia błędy... Znów stało się to samo. Znów ktoś próbował odebrać jej całe szczęście, w które jeszcze do niedawna nie wierzyła, uważając uparcie, że ktoś się na nią uwziął.
Gdy chciała się wycofać, gwałtownie odczuła wrażenie, jakby ktoś pchnął ją w przód. Nie była to jej wyobraźnia. Niespodziewanie naprawdę znalazła się w wodzie. Dno było odległe, ciecz niesamowicie zimna. Próbowała wypłynąć na brzeg, by uniknąć śmierci, ale coś ją trzymało. Coś nie wypuszczało jej spod tafli. Kiedy wszystko wokół zaczęło błyszczeć, zamknęła oczy, by nie zostać oślepioną. Ucisk na jej łapie ustał i natychmiast wypłynęła. Wynurzając się, zaczerpnęła gwałtownie haust powietrza do pyska, przerażona sytuacją. Nie zwróciła uwagi na to, że unosi się nad wodą, nie poruszając przy tym łapami. Wygramoliła się na brzeg z niemałym trudem, czując dodatkowy ciężar. Kiedy opadła na stały ląd, ujrzała coś, czego nigdy się nie spodziewała. Z jej barków wyrastały cudowne skrzydła, pierzaste i... och, jakież mięciutkie w dotyku! Miała wrażenie, że umarła i stała się aniołem. Tak jednak nie było. Jezioro Zmian zdecydowało się obdarować ją zamiast ukarać.
Otrzymała skrzydła, by móc pokonywać odległości w powietrzu. Poczuła mdłości, kiedy zdała sobie sprawę z tego, że w pierwszej kolejności będzie musiała się nauczyć ich używać, to jest latać. Może znajdzie kogoś, kto potrafi i jej pomoże? Może...
Tymczasem czmychnęła z miejsca zdarzenia, by woda przypadkiem nie zdecydowała się odebrać jej wspaniałego daru.

zt.
Nighti
Dojrzewający

Nighti


Female Liczba postów : 925
Wiek : 22
Skąd : z dna piekieł

     
Nighti zdecydowanym ruchem kierowała się nad jezioro. Słońce wróciło. Dla niej jednak to nie był koniec problemów. Jej były zaczął jej szukać. Musiała się ukryć. Na szczęście istnieje coś takiego jak jezioro zmian. Wadera ma zamiar stać się złotą wilczycą taką jaką była jej ciotka. Zawsze była piękna. Basiory biły się o nią też dla tego i dla korony. Mniejsza z przeszłością. Nighti weszła do wody. Zanurkowała. Woda zalśniła czerwonym światłem a potem niebieskim z wody zaczęła wypływać jakaś czarna maź. Dym znad tafli jeziora zaczął robić się biały i co raz gęstrzy. Wadera wyszła z wody. Biała wadera o błękitnych oczach i znaku na barku. Miała on grzywkę nie opadającą na oczy. Nighti była zszokowana. Odeszła z miejsca szybkim zdecydowanym ruchem
Z.t





Naprawdę mam się wtrącać wszędzie? Po pierwsze - NIE MA zezwolenia na żadne płomienie etc, a ZMIANA PŁCI też jest niedozwolona. Nie wiem ile razy muszę zwracać na cokolwiek uwagę - wszystkie nadnaturalne zmiany są konsultowane z adminami. Cofasz to tu i teraz, bez żadnej dyskusji. Koniec.
~ URLOPOWY Kein.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
"Biegnij przed siebie. Nie zważaj na nic".

Tak brzmiały słowa wyryte w głowie Jiyuu, która szybko na swoich czterech łapach pobiegła w nieznane. Przestraszyła się czegoś, albowiem samotność niezbyt dobrze spisuje się z nią. Zabrakło jej czegoś - odwagi, siły czy może jeszcze jakiejś innej rzeczy? Dlaczego uciekła przed niebezpieczeństwem, pozostawiając koleżankę na pastwę losu? Przecież nie tak się traktuje towarzyszy! Dziewczyna uderzyła łapą w podłoże, płakając pod noskiem. Cały czas myślała o sobie jako o czymś bezużytecznym, leżącym w kącie i niezbyt przydatnym. Przecież mięso jest podstawową dietą każdego drapieżnika, dlaczego więc ona nie może pacnąć łapą nawet najbrzydszego na świecie królika bądź innego mniejszego stworzenia?!

"Nie potrafię zabijać!"

Do jej oczu napływało coraz więcej łez, gdy zauważyła jezioro, które bardzo ją zdziwiło. Gdy chciała się napić z jego źródełka (nie wiedząc, co to za magiczne miejsce), zauważyła swoje odbicie. Na początku było ono majestatyczne, z białym futrem i mięśniami, a z czerwonych ślepi było widać chęć władzy, jak i zabijania. Natychmiastowo się odsunęła, patrząc zszokowana na miejsce.

"O mało co nie połknęłam trucizny!"

Tak myślała co chwilę, ciesząc się w swoim wrażliwym serduszku. Być może właśnie to, że ma wyrzuty sumienia, jest złe? A może dobre? A może jest na granicy pomiędzy światłem a cieniem? Dniem a nocą? Życia a śmierci? Jej łapy cały czas trzęsły się ze strachu, ale także i z czegoś innego - nadal dręczyły ją myśli na temat Nadiry, a dokładnie kilka.

"Czy sobie poradzi?"

Dojrzewająca chwyciła się za za klatkę piersiową, spojrzała jeszcze raz na zakazany owoc. Tak czy siak, musi się napić - jej gardło wyraźnie się wysuszyło, co stanowi o 2% odwodnienia. Na ten czas nie jest to jeszcze groźne, ale powyżej tych dwóch procentów pojawią się halucynacje, osłabienie, a także niedotlenienie. Cóż zrobić? Napić się trucizny czy może odejść z tego miejsca i poszukać czegoś innego, pewniejszego? A co, jeżeli nie trafi na źródełko wody? Umrze. A ona nie chce tego. Pomiędzy młotem a kowadłem, jak to śmią mówić.

"Podejdę. Do odważnych świat należy".

Tak oto jej łapy twardo ruszyły w stronę tajemniczego jeziora, o którym nigdy nie słyszała. Jej oddech był dosyć ciężki, język na dole oraz co chwilę sapała, wciągając w siebie coraz więcej powietrza. Warto wspomnieć, że psy i inne stworzenia tego typu nie mają gruczołów potowych, dlatego wydalają  gorąco za pomocą pyska. Przymrużając oczy, znów spojrzała w swoje odbicie, było ono całkiem radosne. Jakby w słoneczny dzień bawiła się na świeżym powietrzu ze swoimi znajomymi z dzieciństwa. Ach, te czasy wspominała bardzo dobrze. Nic nie jest najlepsze niżeli sekundy, godziny, doby spędzić razem ze swoją najlepszą paczką, jednak życie trwa nadal i zawsze wszystko ma swój początek oraz koniec. Oni to mieli kochających rodziców, nie to, co dziewczyna, która obecnie przygląda się w podejrzane źródełko wody.

"Czasami mi ich brakuje".

Jiyuu znów pomyślała ze łzami w oczach, tęskniąc za starym domem. Ale zaraz? Co to jest? Jakiś agresywny wilk, który zbliżał się w stronę innego osobnika, wraz ze swoją ogromną armią. Cóż to? Wojna? Bitwa? Czy może coś jeszcze innego? A no tak! To jej ojciec, który... zabija bliźniego. Kiedyś dziewczyna nie zwracała na to szczególnej uwagi, jednak teraz zrobiło jej się niedobrze. Smuga krwi na podłożu, także na pysku jej taty, który wgryzał się coraz mocniej w kark nieprzyjaciela, jednak ten niczego nie zrobił. Po prostu dał się zabić.

"Dlaczego? Dlaczego musiałeś zabijać?"

Teraz inna scena, albowiem gdzieś na obrzeżach znajdowała się piękna wilczyca, która pomagała swojej rodzinie - albowiem wataha to całe zgromadzenie osobników, a oni są właśnie rodziną. I chociaż więzy krwi nie będą takie same, każdy kocha każdego, każdy broni każdego, jakby byli braćmi, siostrami. Właśnie w tej chwili jej matka zajmowała się ciężko zranionym wojownikiem, który posiadał przegryziony po części brzuch. Chwyciła więc [postać w odbiciu] jakąś ścierkę, by zatamować na szybko krwawienie, jednak niezbyt wiele to dało. Po chwili także na jej pyszczku pojawiła się plama krwi - natychmiastowo podała jakieś dziwne leki, nie wiadomo dokładnie skąd, jednak po chwili jakimś magicznym sposobem krwawienie się zmniejszyło, a wadera rozpoczęła swoją robotę.

Po chwili ten cały obraz znikł, a dojrzewająca potknęła się, wpadając do wody. Cały czas machała swoimi łapkami, by wydostać się z niebezpieczeństwa, jakie obecnie stanowiło to jezioro. Niestety, ale niezbyt jej to wychodziło - coś ją ciągnęło na dół, coś spowodowało, że nie mogła się ruszyć. Ach, już rozumiem, o jakie uczucie chodzi - strach potrafi dodać skrzydeł, jak i sparaliżować całe ciało - w tym przypadku chodziło o tę drugą opcję. Nie mogąc się wydostać, dziewczyna zamknęła oczy oraz zniknęła pod cieczą, myśląc, że to już jest jej koniec. Także z wyczerpania, jednak zdołała połknąć trochę H2O, przez co nabrała ponownie sił, jednak nie zdołała wygrać z "tym" czymś, co ciągnęło ją na dno.
Po chwili poczuła, że coś się dzieje, coś się zmienia, a po chwili wydostała się na brzeg, jednak stojąc na dwóch łapach, a nie na czterech, ale mogłaby chodzić na wszystkich. To, co się stało, zszokowało ją całkowicie - kucając, spojrzała znów w swoje odbicie, jednak jest ono całkiem inne! Wokół oczów pojawiła się czarna obwódka, a raczej szarawa, jej kolor ślepi zmienił się na brązowy, nos stał się różowy, uszy trochę się zaokrągliły, jednak nadal jest wilkiem. Ogon wymachiwał radośnie na lewo i prawo, na jej ciele znajduje się jakaś niebieskawa sukienka, a co najważniejsze - pojawiły się jej włosy! Posiadają one wyjątkowy kolor wszystkich barw tęczy. Dodatkowo stały się one bardzo długie, przez co chodzenie na czterech łapach się nie popłaca. Dodatkowo to coś, co się nazywa "piersi", lecz bardziej u góry. Zszokowana dziewczyna natychmiastowo chwyciła swoje skrzypce i zaczęła na nich grać - talent pozostał. Więc chodzi tutaj tylko o wygląd?
Tak oto dojrzewająca ruszyła pędęm gdzieś daleko, w nieznane, nie mogąc uwierzyć w to, co się dokładnie tutaj stało.
z.t
TsukiHana
Dojrzewający, Przewodnik
Dojrzewający, Przewodnik

TsukiHana


Female Liczba postów : 74
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Hana przywędrowała z Zukim nad jeziorko Zmian nie wiedząc o magicznych i dowcipnych właściwościach tutejszej sadzawki. Przybyła tu ze zwykłej niewiedzy. Zatrzymała się na brzegu oczarowana pięknem miejsca a jej oczka się mieniły, wydając się jeszcze większe. Znów jak w anime gdy postać ujrzy coś prześlicznego co ją oczarowało, coś takiego. Szczęśliwa, że odkryła coś tak pięknego podeszła jeszcze bliżej i pochyliła pyszczek trzymając Tsukiego by go zanurzyć w wodzie. Bardzo się o niego troszczyła, ponieważ był mały i zapominała o tym, że nie jest szczeniakiem. Nie zdawała sobie sprawy, że jeziorko może, zmienić każdego kto dotknie wody choćby jednym wąsikiem.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Tsu został tutaj przyniesiony przez waderę, pomimo ogromnej szarpaniny podczas drogi, jakiej jej zgotował. Nie chciał się myć, przecież sam się umyje bez żadnego problemu, byleby mu w tym ktoś nie pomagał. Nie chciał tym bardziej wskakiwać z radością do jakiegoś jeziora, w szczególności tak nieznanego, jak to. Bardzo się szarpał, unosząc swój ogonek coraz bardziej w górze, byleby nie został zamoczony nawet jedną kropelką wody z Jeziora Zmian. Sam również nie ma pojęcia o tym, jak magiczne jest to miejsce, no i ile może namieszać w jego życiu, jakby obrócić je o niemalże 180 stopni. Gdyby tylko miał nóż... A ten schowany jest w nerce. Cóż zatem może biedaczysko uczynić? Chyba już nic. O ile uda mu się znaleźć awaryjne wyjście z tej całej sytuacji. Sam nie lubi wody, tylko ją pić, bo potem jest mi zimno oraz niedobrze. Potrafi pływać, jednak woli unikać tego, gdyż nie dla niego są zawody pływackie. Nie wiedział, co zrobić? Może ugnąć się pod naporem Hany i pozwolić również umyć? Sam nie wiedział, co jest dobre, a co jest złe. Westchnął głęboko, zmęczony po walce z szczękami wilczycy.
TsukiHana
Dojrzewający, Przewodnik
Dojrzewający, Przewodnik

TsukiHana


Female Liczba postów : 74
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
Hana odstawiła Tsu na brzeg widząc jak bardzo tego nie chce i się boi. Przez myśl przeszło jej, że może nie umie pływać, albo ma jakąś traumę z dzieciństwa. Zastanawiała się czy wtedy może podczas pływania nie zaplątał się w glony i omal nie utonął., przez co teraz tak się boi wody. Usiadła przed nim i przekrzywiła główkę na bok lekko merdając ogonkiem. Jego rzeczy położyła obok siebie starannie poukładane i poskładane. Nawet w torbie zrobiła mu porządek i powywalała połowę rzeczy, ze względu na to, iż dla niej to były śmieci. Radosna i dumna z siebie, że mu "pomogła" w posprzątaniu torby siedziała i merdała ogonkiem radośnie. Zapomniała juz całkowicie o ranach małego i smutku jaki w niej wywołały.
- Pięknie tu prawda? Idziemy się pobawić w wodzie? - szczeknęła z zapytaniem radośnie wyszczerzając ząbki w uśmiechu.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
Na szczęście został odstawiony tuż przy brzegu, nie dotykając wody. Nie lubi jej, a w szczególności tej. O dziwo, gdy w nią patrzył, zauważał coś bardzo dziwnego, co nie mogło odbyć się bez komentarza. Jednak postanowił pozostawić go tylko i wyłącznie dla siebie - przecież mogły to być tylko zwidy. Tylko jego dziecięcą wyobraźnia. Postawiony na twardym gruncie zauważył to, iż jego torba stała się o wiele bardziej lekka. Ku jego oczom pojawiły się gdzieniegdzie wyrzucone przedmioty - przewody oraz kable różnego rodzaju, które miał przekazać Tempusowi. Ona grzebała w jego torbie? Grrr, na szczęście ten nie ma zbyt złego humoru, zatem jej nie skarcił. - Te rzeczy są do zlecenia. Byłbym wdzięczny, gdybyś następnym razem ich nie wyrzucała - wsadził je z powrotem do torby, lekko zdenerwowany. Będzie je musiał zanieść, ewidentnie. Inaczej wszystko wyrzuci właśnie Hana, a tego by nie chciał. Nie po to ryzykował swoim zdrowiem oraz życiem, żeby jakaś wadera decydowała o tym, co ma mieć w swoich ubraniach. Na szczęście kasa ludzka znajdowała się w nerce, a jej chyba wilczyca w ogóle nie wyrzuciła. Machnął delikatnie ogonem oraz wziął głęboki oddech, by się uspokoić.
- Może i tak, ale nie lubię wody - odezwał się cicho, chociaż gdyby dodać tam jeden znak polski oraz zamienić trochę zdanie, wyszłoby "Lubię wódkę". Na szczęście jest inaczej, gdyż młody ma niezbyt mocną głowę do alkoholu. Teraz mógłby nawet śmierdzieć gnojem, i tak by tam nie wszedł. Można go zatem uznać za największego brudasa na świecie, który nie dba w ogóle o siebie. Jednak wraz z czasem zauważyłby, że coś mu nie pasuje i zająłby się sobą porządnie. Ale teraz nie ma zamiaru - co z tego, że może mieć pchły, nie wejdzie. O ile Hana go tam nie wrzuci.
Lavaalis Xiorituri
Przywódca Smoków

Lavaalis Xiorituri


Male Liczba postów : 47

     
Spokoj dwoch wilczych bytow zaklocil nierowny krok ciezkiej istoty, ktory slychac bylo juz w oddali. Lavaalis nie staral sie ukrywac swej obecnosci, gdyz z powodu starego urazu prawej przedniej lapy bylo to dlan niewygodne, a nawet bolesne, gdy konczyne przeciazyl. Dlatego preferowal droge powietrzna. Ten przypadek byl jednak wyjatkiem, gdyz zachcialo mu sie przejsc na zwyczajny spacer. Po drodze znalazl jakies jeziorko, wiec ugasil pragnienie. Od tego momentu minela ponad godzina, gdy dotarl tutaj i postanowił sie zatrzymac. Wtedy tez uslyszal glosy, ktore go zainteresowaly. Ruszyl w ich kierunku, az w koncu natrafil na dwa stworzenia - malego i duzego wilka. Nie zdziwila go ich obecnosc tutaj, gdyz wszedzie mozna bylo wyczuc ich won, czy zobaczyc ich slady. Podszedl blizej dwojki, ktora w tym momencie, w jego mniemaniu, nie odrozniala sie zupelnie od innych psowatych. Wynikalo to z faktu, ze widzial ich duzo, ale z zadnym nie nawiazal blizszego kontaktu. Albo uciekaly, albo sie jezyly, albo zachowywaly sie obojetnie. Lis uwielbial je denerwowac, gdyz ich reakcje byly nieprzewidywalne. Niektore nawet probowaly z nim walczyc, mimo ze byly dla niego malutkie, nawet jesli on sam nie byl jakims okazalym smokiem. Mierzyl niecale trzy metry. Usiadl niedaleko i przekrzywil glowe na bok, niebieskimi slepiami lustrujac istoty. Jego sredniej wielkosci zrenice - ksztaltem przypominaly nieco prostokaty - zdradzaly zainteresowanie. Maly piesek mowil cos o tym, ze nie lubi wody(co prawda cicho, ale Lis pojawil sie w takim momencie, ze zdolal to uslyszec), wiec wywnioskowal, ze ten duzy moze chciec go wykapac. Moze to jego rodzic? X nie mial rodzicow, ale niejednokrotnie widzial, jak wilki zywia swe mlode i myja je, a czasem nawet kaza wchodzic do wody, gdy male stworzonka az nadto sie ubrudza.
TsukiHana
Dojrzewający, Przewodnik
Dojrzewający, Przewodnik

TsukiHana


Female Liczba postów : 74
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
- To chociaż je ładnie poukładaj! To, że wyglądasz jak menel spod rynsztoka nie znaczy, że musisz mieć bałagan w torbie. - powiedziała pomagając mu posprzątać i pilnowała by nie upychał wszystkiego na odpieprz się tylko ładnie segregował, składał i układał w "nosidle".
Ciekawiło ją jakie zlecenie miał mały i kto potrzebował tych wszystkich śmieci. Siedziała grzecznie i merdała ogonkiem w tą i w tamtą, patrząc jak wilczek wszystko zbiera. Przez głowę jej przeszło "Masz się mnie słuchać bo jestem większa od ciebie, senpai." Nie powiedziała jednak tego na głos, ale zachichotała rozbawiona. Jakoś nie umiała poważnie traktować knypka jak starszego od siebie, ale nie traktowała go też jakoś z pogardą. Uważała go za swojego braciszka, któremu czasem można podokuczać, ale nie dużo by się nie zdenerwował. Nie lubiła się bić, a wilczek tak, więc wiedziała, że to będzie tak, iż ona nic nie zrobi, on ją pogryzie i później Hana będzie płakać bo będzie ją bolało. Nie mogła na to pozwolić, bo tu nie było jej taty, który ją obroni ani mamy, która ją przytuli i będzie tak długo lizała jej kuku, aż nie przestanie boleć. Wolała pominąć, mieszkańców wioski, którzy w akcie zemsty za skrzywdzenie ich "bogini" byliby w stanie spalić cały las.
- No dobrze nie będę cię zmuszać, ale jak zaczniesz śmierdzieć jeszcze bardziej to cię wrzucę, choćby i do bagna, braciszku - zaśmiała się rozbawiona i polizała wilczka po nosku by się nie złościł już.
Po chwili coś usłyszał i skierowała główkę w stronę smoka. Z niedowierzaniem i zachwytem otworzyła swój pyszczek, przyglądając się gadowi. Podniosła tyłeczek z ziemi i podniosła ogon nie spuszczając smoka z oczu. Ruszyła w jego stronę z położonymi uszami i merdając radośnie ogonkiem.
- Cześć! - szczeknęła przyjaźnie na niego i zaczęła go obwąchiwać jak do niego dobiegła, cały czas energicznie machając ogonkiem z takim entuzjazmem, iż jej kuperek też się ruszał razem z jej kitą.
Tsuki
Wieczny Dzieciak

Tsuki


Male Liczba postów : 303

     
- Cicho, to moja torba i będę tam trzymał to, co chcę, no i jak chcę. To ty widziałaś menelów? Niezbyt ciekawi są, nie potrafią mówić, a ich zdania to jedynie plątanina różnych słów - burknął młody, chowając do wspomnianego miejsca wszystkie swoje rzeczy, które miał oddać Tempusowi. W ramach przysługi, oczywiście. Przecież został kopnięty prądem w lewą łapę, no ba. Nawet mu trochę maści zostało, w niewielkim słoiczku. Właśnie to ona była ostatnią rzeczą w torbowej układance puzzli. Mu pasuje ten syf, przecież żyje tak, jak chce. Nikt mu nie będzie rozkazywał robić porządki, przecież tam trzyma tylko niezbyt poręczne przedmioty, które mu się nie przydadzą aż tak w codziennym życiu. Od czegoś innego jest nerka - tam właśnie ma kosteczki oraz prawdziwą, ludzką gotówkę, którą też ma wręczyć wspomnianemu Lekarzowi. No i nóż, jeżeli mamy być szczerzy. On interesuje się militariami jak nikt inny w Krainie, najchętniej potrzymałby w swoich łapach prawdziwego Glocka lub Berettę, by móc następnie z nich postrzelać. Fajne doświadczenie by się zdobyło, jeżeli chodzi o strzelanie. Na szczęście ma dobry wzrok i raczej trafiłby w cel, ale pewnie nie w maksymalną ilość punktów do zdobycia. Ale mniejsza o to. Młody zapiął nerkę na grzbiecie, a następnie założył swój wojskowy szal, zakupiony pewnie od jakiegoś byłego żołnierza. Nie lubi wody - niechaj go tam nie wrzuca. A tym bardziej do bagien, gdyż tam nie tylko by się nie wykąpał, ale stałby się wręcz brudniejszy i mocniej odrzucałby, jeżeli chodzi o znajomości. - A jak będziemy na pustyni? - spytał się, znowu otrzymując liźnięcie w pysk. Jak on tego nie lubi! I stał się czerwony jak burak.
Westchnął głęboko, wyczuwając nieznajomą woń. Na tyle nieznajomą, że i po części znaną. Pokryte łuskami stworzenie zapewne tylko czekało na to, by pokarm sam wszedł do jego paszczy, a ona tam pobiegła! Gdyby Łobuz zechciał się ośmieszyć, zrobiłby ogromnego facepalma. No cóż, los Hany jest najwyraźniej przesądzony, jeżeli ten ją zje. A to jest pewne tak na 60-70%. Widział raz smoka? Pewnie i tak, skoro tak zareagował. Wyciągnął powoli nóż, chowając go pod łapami, gdy się położył na ziemi brzuszkiem. Nie ma zaufania do takich istot. Jedynie czekał na reakcję smoka, ewentualnie ucieknie gdzieś. Przecież nie ma szans z czymś takim, co jest niemalże osiem razy większe od niego!
Lavaalis Xiorituri
Przywódca Smoków

Lavaalis Xiorituri


Male Liczba postów : 47

     
Na pocieszenie dla Ksiezyca, Lisek nie mial lusek. Ale w sumie z odleglosci ciezko stwierdzic, szczegolnie, ze normalnie smoki posiadaja luski. Ale to nie zwiazane z fabula, wiec nie warto sie nad tym rozwlekac.
Gad obserwowal dwojke wilkow, czekajac az go zauwaza. Jeszcze zdazyl pochwycic kolejny fragment ich rozmowy. Szczerze go zaciekawilo, co to sa ci "menele", ale nie pytal o to. To nie w jego stylu. Mial na tyle niewyrazny glos, ze i tak ciezko byloby go zrozumiec. Za to, po slowach starszego pieska, uznal juz dwojke za rodzenstwo. "Brat" i "siostra" byly okresleniem dla rodzenstwa. Sam sie tego nauczyl, obserwujac inne stworzenia. W ogole byl samoukiem jesli chodzi o niemal wszystko, gdyz jego opiekun sam rzadko sie don odzywal, i zazwyczaj tylko po to, aby wytlumaczyc mu roznice pomiedzy nimi. Chcial sie go pozbyc w jakis delikatny sposob, ale gdy przyszlo co do czego, ocalil mu zycie. A gdy Lavaal podrosl, X go zostawil. Dla smoka bylo to calkiem zabawne. Po co zostawiac kogos, kogo nie uratowalo? Poczatkowo go to bolalo, bo gdy odkryl znaczenie slowa "rodzina", za takowa uznawal dwunoznego wilka. Ale wiadomo, czas leczy rany. Nawet jesli kazda rana pozostawia blizne. Z tej skrzydlaty gad nauczyl sie po latach smiac. Ale teraz skupil sie na czym zupelnie innym, a mianowicie na wiekszym wilku, ktory bez najmniejszych obaw podszedl do niego. Zdarzalo to sie naprawde rzadko, wiec mial prawo sie zdziwic. Ale nie trwalo to zbyt dlugo. Z dziwnym blyskiem w oku przygladal sie wilkowi, ktory go obwachiwal. Nie odezwal sie w zaden sposob, nawet nie skinal glowa na przywitanie. Za to wyciagnal glowe do przodu, weszac, po czym zaczal przez chwile ja przepychac duzego czworonoga. Oczywiscie nie za mocno, gdyz nie chcial mu zrobic krzywdy. Po tym klapnal na ziemie i wydal z siebie cos w stylu przeciaglego mrukniecia. Nie brzmialo ono w zaden sposob wrogo.
TsukiHana
Dojrzewający, Przewodnik
Dojrzewający, Przewodnik

TsukiHana


Female Liczba postów : 74
Wiek : 27
Skąd : Zielona Góra

     
- Nie wiedziałam, ale słyszałam o nich. Są brudni, źli i śmierdzą jak ty. - powiedziała z rozbawieniem pokazując małemu język.
Okolica, z której pochodziła była zbyt spokojna i kulturalna by spotkać w niej meneli. Ponadto ludzie uważali, że to byłą by ujma na honorze, gdyby wioska gdzie jest świątynia ze świętymi wilkami, zbrukana była przez, pijaków, morderców i meneli, oraz biedaków.
Hana trochę się zastanawiała nad odpowiedzią. Na pustyni z tego co czytała ciężko o wodę, ale bywają oazy. No i oczywiście są tam jakieś małe żyjątka.Uśmiechnęła się do Łobuza radośnie i ze śmiechem powaliła go na ziemię przygniatając sobą.
- Wtedy wykąpię cie w piasku albo we krwi tamtejszych żyjątek, przynajmniej wtedy lizanie cie będzie smaczniejsze. Poza tym patrząc na to z drugiej strony wątpię byś miał zamiar iść ze mną na pustynię za gorąco tam, za dużo piasku, za zimno nocą, a i jeszcze niewiele wody. - uśmiechnęła się i zeszła z niego.
Gdy obwąchiwała gada bardzo się ucieszyła, że ten też ją wąchał, ale zasmuciła się gdy ją od siebie odsunął. Usiadła przed nim i spuściła główkę kładąc po sobie uszka. Nie rozumiała co smok zamierzał przez to zrobić.
- Przepraszam, że podbiegłam i cię obwąchałam. O smokach jedynie czytałam. Wybacz moją nachalność. Gomen! - zawyła smutna pochylając się ku ziemi jakby się kłaniała ze skruchą. Podciągnęła noskiem myśląc, że gad jej nie lubi.
Sponsored content