Starożytny Most Wiatru (kontrola graniczna)

Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Karmel niebieskiej tabletki z pewnością nie potrzebuje.
Gehenna zaś nijak nie dała się zwieść słowom Arthasa, podchodząc ku niemu i - ponownie go okrążając - przyjrzawszy mu się uważne. Zacmokała przy tym kilkukrotnie z jawną dezaprobatą. Nie będzie wilkowi wmawiać całej szóstki malców. Zezygnowała z tego. Co za różnica, kiedy tak naprawdę żadne z jej dzieciąt nie istnieje?
- Wybacz, Arthasie. Wymachujesz jakimiś kompletnie niewilczymi obrazami, manipulujesz obrazem, mnie samej kłamstwo zarzucając. Nie powinno mi się to spodobać, nie sądzisz? Myślisz, że wiele wskórasz matce szczeniąt Karmela kłamstwo i oszustwo zarzucając? Dlaczego miałabym to czynić? Nie należę do żadnej z watah, więc jaki cel miałabym w detronizowaniu kogokolwiek? Deebie to już bez tego przeżytek, dawne niesnaski tracą już smak - wyrzucała spokojnie raz za razem kolejne ze słów, których aż nader wiele jak na samą nią poszło. Czy chodziło jej o samą zemstę na Deebie? Nie. Zemsta w ten sposób wykonana nie ma smaku krwi, nie pachnie strachem - uczuciem, którym karmi się każda z istot pokroju Gehenny. Kwestię z tamtą załatwi inaczej, jak należy. Co nią kierowało? Czysta chęć rozrywki, jednak pojąwszy już ideę dziwnego wisiorka odstawiła na bok myśli z tym związane.
- Wybacz, nie będzie mi wilk przypadkowy w umyśle grzebał. Zwłaszcza, że robi to koszmarnie nieudolnie i przeinacza fakty czy też zbyt daleko mknie w interpretację. Jaką frajdę miałabym w zrzuceniu tamtej z paradnego fotela? Toć o wiele przyjemnej będzie zatopić kły w jej książęcym karku. Powinieneś to dostrzec, skoro już podróżujesz od myśli mej zbłąkanej, do następnej. I co teraz? Odbierzesz matkę szczeniaków swego przywódcy? - spytała jeszcze, odchodząc na koniec od Wartownika. Była paskudnie spokojną. Zero jakichkolwiek emocji, nad którymi - jak widać - nauczyła się panować. Czuła, że z zabawy nici. Że Karmelowi jednak brakuje jaj, aby to dokończyć. Przysiadła obok, rozglądając się za pop cornem. Tak na wszelki wypadek.
- Karmelku, nie daj sobie tych pozbawionych sensu bajek wmawiać. Jeszcze Cię bezczelnie szantażuje, byle tylko ode mnie Cię odwieść. Nigdy nie popierano naszego związku. W końcu kto to widział, przywódca z demonem? Aż dziw, że Deebie rządzić zezwolono. Wcale nie lepsza... - mruknęła tylko, za pomocą telekinezy unosząc swoją herbatkę i przywołując filiżankę ku sobie, by zaraz upić z niej ze dwa łyki. Od tego pieprzenia farmazonów kompletnie zaschło jej w gardle. Trudno, wojna domowa Watahy Wiatru odwołana.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Mortimerowi jaj nie brakowało.
Jego oczy, obecnie ciemnogranatowe, płonęły świętym oburzeniem. Metaforycznym, oczywiście.
Skrzydła, skrzydła... I co, że skrzydła?
Szybkim, sztywnym krokiem podszedł do metalowego wilka. Do Onego, który tyle czasu śnił mu się po nocach, odwiedzał koszmary.
- Podaj mi jeden dobry powód. Jeden. I uważaj, co mówisz.
Ostatnia szansa. Nie wiedział, czemu ją daje. Ale... Chciał mieć pewność.
A potem zabije Onego. Jeśli cokolwiek mu się nie spodoba, zabije. Zadusi. Raz na zawsze uwolni się od strachu o następny dzień, o przeżycie, przyszłość.
Albo dowie się wreszcie, co tu jest grane.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Demony, wszystkie jesteście takie same, manipulujecie, bawicie się i zabijacie. Jesteście żałosne, wasza egzystencja ogranicza się tylko do jednego. Szara straż miała rację. Nie jesteś wyjątkowa, jesteś jedną z wielu. Przybieracie postacie naszych lęków, pożądań czy grzechów aby podejść swoją ofiarę. Przerabiałem to już setki razy. Byłem w straży, i jak każdy w niej wypiłem krew jednego z was, twoją naturę poczułem jak tylko się tutaj zjawiłaś. Swojego wnętrza nigdy nie ukryjesz, niezależnie w którym naczyniu już siedzisz. Upodobałeś sobie tą biedaczkę prawda?

Zmienił teraz swoje wyrażenia, zwracał się do niego ON ponieważ już wiedział z kim ma do czynienia. Przypomnijmy iż Szara Straż zabijała demony więc ma pokaźną o nich wiedzę, no i oczywiście ich krew która pomaga w wyczuwaniu.

- Karmelu, ja cię tutaj nie trzymam w żadnym wypadku. Ależ proszę, ruszaj z swoją wybranką do domu, zastanów się jednak. Czy woja żona powinna się tak dostawać do innych? Czy dzieci aby na pewno są twoje? Idź i dowiedz się tych informacji, a gdy będziesz już świadom to gwarantuję że tutaj wrócisz.

Wtem Stanley skomentował umiejętnośc Gehenny.

- Komandorze! Anomalia przybiera na sile. Zdefiniowano umiejętność telekinetyczną nieznanego pochodzenia. Proszę zachować ostrożność. Dodatkowo przypomniałem sobie pewną piosenkę z tym związaną.

[i]You know, I can take you straight to heaven if you let me...
You know I, I can make your body levitate if you let me...
You know that I can make your body levitate... le-levitate...
I can make your body levitate... le-levitate! (you know...)

- Stanley, to nie jest czas i miejsce na takie rzeczy. Tak więc, mości Gehenno, kulturę zachowując jakże zgrabnie. Weź sobie to kolejne naczynie i niech ci służy wiernie. Ja mam za dużo obowiązków na głowie aby latać za pomiotami jak kiedyś, stary się robie niestety albo stety. Szczęścia wam życzę.

Takie tam kolejne mieszanie.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
- Proponuję dzieciakom wbić tę magiczną igłę w tyłek. DNA ojca już macie, nie będzie z tym problemu - skwitowała jedynie obojętnie, niedbale wzruszywszy barkami i powracając do herbatki. Cała ta sytuacja w duszy demona bawiła, niemniej jednak wyraz pyska... W sumie brak wyrazu pyska mógł z całą pewnością coś zgoła innego sugerować. Słowa AM odnośnie jej braku wyjątkowości skomentowała krótkim:
- Nie ja sobie wyjątkowość na dzień dobry zarzuciłam.
Na dalsze słowa skinęła łbem.
- Nie przyszłam tutaj o błogosławieństwo Cię prosić, Arthasie. Karmel ma własną wolę i zrobi to, na co będzie miał ochotę. Ja widzę w Tobie zaprogramowanego na manipulację robota. Nawet niezły jesteś w te klocki, prawie mnie nabrałeś, że jesteś tu po to, by strzec ojca mej dziatwy - mruknęła nadal bez cienia zainteresowania ani emocji, popijając co kilka słów herbatkę. Całkiem smaczna, należy przyznać.
Nie dawała się sprowokować. Dlaczego ostatnio każdy próbował się do tego posuwać?
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Karmel drgnął, słysząc na wpół znane słowa. Karmel, niewątpliwie Karmel.
- I forgot the last time I saw the sun,
We've got this disease,
It's digging deeper in me,
It's like my mind is leaving,
But my heart keeps beating...
Zanucił cicho, choć nie dość, by utrudnić usłyszenie.
Znał tę piosenkę. Znał... Skąd?
To ważne. Bardzo, bardzo ważne. Musi to odkryć.
Gorąco, duszno... Ciężka atmosfera. Muzyka. Alkohol. Wilk w masce.
- Hm. - mruknął w końcu. - Wygląda na to, że jednak sobie porozmawiamy. Przepraszam kochanie, ale to może być ważne.
Wszelka agresja gdzieś zniknęła. Usiadł, przyglądając się robotowi. Chciał wiedzieć. Musiał wiedzieć.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Dobrze się bawisz prawda? Ehh powoli stajecie się nudne, zero z wami atrakcji. Kiedyś przeminiesz, twój czas się skończy i wrócisz tam gdzie twoje miejsce.

Wreszcie można przytakiwać demonowi yay! Przeważnie podczas jego pracy mówiły swoje, jakie to one są wielkie a potem go atakowały. No nic ten osobnik widocznie bardziej woli cichą zabawę. No cóż, tutaj trzeba przyznać jedno. Ona ma przewagę ponieważ go zna no i z nim była a AM nie wie za dużo, niestety. W każdym razie Gehenna będzie obserwowana, AM już wybrał agenta odpowiedniego do tego zadania.

- Karmelu, pozwolisz że wytłumaczę ci wszystko. Zrobisz z tym co chcesz ale przynajmniej mnie wysłuchaj. Nie wiem co łączy cię z tym demonem, możliwe iż naprawdę dzieliliście łoże, nie wnikam w to więc. W każdym razie jak już wiesz byłeś Betą Wiatru razem z Deebie. Przyjąłeś mnie do watahy i dałeś granicę pod kontrolę. Z nieznanych mi przyczyn postanowiłeś popełnić samobójstwo - właśnie na tym moście. Twój kot, Horus jednak dał mi znak i zdołałem cię odratować. Na wskutek wypadku masz Amnezję którą właśnie czujesz, nie pamiętasz wiele oprócz pewnych symboli jak kwiat. Pomyśl logicznie, gdybym chciał cię zabić, zrobiłbym to już dawno. Nie miałbym potrzeby cię nawet ratować, mimo tego to zrobiłem. Chcę ci tylko pomóc, chcę aby na tronie zasiadł dawny Karmel bo mi tam nie spieszno wcale. Po co miałbym tobą manipulować, po co mi te gierki na starość, jaką mogę mieć z ciebie korzyść. Zastanowiłeś się nad tym? Dałem ci swoją gościnę w zamku, dałem ci jedzenie, podczas snu nic ci się nie stało. To już wszystko co mam do powiedzenia, irytuje mnie zabawa tego pomiotu.

No cóż starość nie radość.

- Miłego dnia, a co do ciebie Gehenno, mam nadzieję iż spotkamy się w mniej przyjaznych okolicznościach. Trzeba czasem rozruszać stare kości. Karmelu jak przejrzysz na oczy to tutaj mnie znajdziesz. Dobrej nocy i uważajcie na zmory.

Wszedł do zamku i zamknął im drzwi przed nosem. Dopiero wrócił z ponad rocznej wyprawy w rodzinne strony, miał dwie ciężkie rozmowy i już musiał się zdenerwować.

ZT -> Kto chętny to do zamku.
Gehenna
Demoniczny Łowca

Gehenna


Female Liczba postów : 241
Wiek : 32

     
Ryknęła głośnym śmiechem, kiedy ten - najwyraźniej - posunął się do groźny jej osobie. Za stara na to była, kilka tysięcy lat jednakże swoje robi. Mlasnęła głucho, by za moment dokończyć herbatkę i zerknąć na Karmela.
- Twój wybawca najwyraźniej nie lubi mnie bardziej, niż sądziłam - mruknęła w jego stronę, po czym oczy jej zapłonęły, filiżanka zaś roztrzaskała się na drobne okruchy, ciśnięta telekinetyczną zdolnością Henny prosto w mur zamku.
- Mam nadzieję, że i o mnie sobie kiedyś przypomnisz. Bywaj - dodała jeszcze, a wraz ze słowami tymi oczy powróciły do pierwotnego wyrazu. Gniew? Skądże. Dotąd ślepia jej świeciły, kiedy używała telekinezy; teraz jednak nabierać na intensywności będzie płomyk.
Wstała, ucałowała pysk Karmela, po czym odeszła tak, skąd przyszła. W sumie znikąd nie przyszła, zatem i w nicość się udała.

zt.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
I został sam...
Musi dokonać wyboru. Iść za Onym, czy za partnerką?
Gehenna poczeka. Jeśli kocha, to poczeka, wybaczy. A Ony może zaatakować znienacka.
Musi najpierw dokończyć sprawę Onego. Może czegoś się przy tym dowie, może nie. Może stąd wyjdzie żywy, a może to był podstęp i mieszanie w głowie i jego ciało spadnie w dół wodospadu.
Stanął przed drzwiami zamku. Westchnął.
I otworzył drzwi. Wszedł do środka.

zt -> zamek.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Kein starał się tutaj dotrzeć niepostrzeżenie, ale też i.. no cóż. Miał pewien pomysł który się może nie do końca spodobać naszej Shathow. W pewnym momencie spróbował czegoś o czym znowu ta wadera nie wiedziała..i o czym zapomniał całkowicie wspomnieć.
Zaczął biec w stronę wodospadu, po czym nagle pojawiły się jego skrzydła i wilk odleciał.
Po kilku sekundach znalazł się po drugiej stronie tegoż mostu i czekał na swoją ukochaną. Ona ma łatwiejszą? A może i trudniejszą drogę do pokonania.
Arhtas'a nie ma, Karmela nie ma więc jest spokój. Nikt zbytnio tej granicy nie pilnuje a to jest bardzo dobry znak dla tej dwójki, ale gorszy dla watahy. Na pewno AM ich widział przez okno, ale nie da rady zareagować.
Czekał do pewnego momentu i wiedział, że jak teraz ruszy to i nasza Shathow będzie wiedziała gdzie iść.
Po chwili jego skrzydła zniknęły, a on sam szedł dosyć szybko.

ZT.
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Cóż... Zaskoczył ją tym. Bardzo zaskoczył.
Będzie musiała o tym z nim pogadać potem. W końcu... Skrzydła?
Tymczasem jednak zwyczajnie przyspieszyła, przechodząc ze spacerowego kroku w bieg. Raz-dwa dogoniła Keina.
Dalej szła u jego boku, dostosowawszy tempo do jego kroków.
Zapyta go o skrzydła, gdy dotrą na miejsce.

zt.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Szła, szła i szła. Nie wiedziała, iż - prawdopodobnie - powinna była poczekać, aż ktoś sprawdzi jej tożsamość. Była na zebraniu i o wartownikach słyszała, pamięta, iż niekoniecznie Arthasowi ufała. Jednak nie było go nigdzie, zatem... szła, szła i szła. W zasadzie nawet, gdyby tu był, nie dostrzegłaby go, krocząc ze smętnie zwieszonym łbem. Czuła dość świeży zapach byłego partnera, co dodatkowo dostarczało jej nieprzyjemnych doznań. Zapach jednak nagle się urwał, a zaniepokojona Amiru pomyślała, iż ten, którego kochała, runął gdzieś tam w dół, po czym zginął w wodzie. A może gdzieś tam jeszcze jest? Może jakoś przetrwał? Przytrzymał się czegoś?
- KEIN?! KEEEEIN! PROSZĘ, SŁYSZYSZ MNIE?! KEEEIN!
I pewnie będzie sobie tak gardło zdzierać, póki ktoś jej nie wyjaśni, iż wilk nie spadł, a zwyczajnie odleciał. Skąd mogła o tym wiedzieć? Rozglądała się nerwowo wokół, błagalnie nawołując. W oczach stały jej łzy, zaś niewielkie ciało drżało w akcie rozpaczy. Leżała dość blisko krawędzi mostu, przednie łąpki niemalże pod barierą za most aż wysuwając. Szukała. Im dłużej go nie było, tym mocniej się trzęsła. Może i była zła, może i rozgoryczona - ale przecież w żadnym razie nie chciała jego śmierci!
Dodatkowo ciemność wcale jej nie pomagała. Nawet, gdyby gdzieś tam leżał, nieprzytomny - nie dojrzałaby go, o pomocy już nie mówiąc.
- CZY KTOŚ MNIE SŁYSZY? POMOCYYY!
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
idę idę, mówił do siebie samiec schodząc po schodach i wychodząc z zamku na ten most. Któż o tej porze tutaj przychodzi i nie daje mu wypocząć po podróży. Przeszedł kilka metrów i zobaczył znajomą wilczycę, która z resztą nie za bardzo z anim przepadała. Podszedł więc bliżej tak aby mogła go zobaczyć, lekko się ukłonił w geście przywitania.

- Ja cię słyszę, witaj. W czym ci mogę pomóc?

Złość jego momentalnie prysła, nie może się przecież wyładowywać na kimś! Zobaczmy wpierw czego ona chce, jakiej pomocy oczekuje?
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Była na tyle zdenerwowaną, że z pewnością myśli nie poskłada, co zaś mowa ubrać je w odpowiednie słowa?
- Szłam znaleźć dla siebie lokum. I czułam Keina. Potem już go nie czułam. Szłam mostem, i on szedł mostem. Ale potem już nie szedł. Och, Arthasie! Trup, nieboszczyk, umarlak! - rzucała, odsunąwszy się nieco od granicy. Dopiero po chwili dokładniej przyjrzała się wartownikowi. Zmienił się. Skrzydła? Ostatnio chyba ich nie miał? A może zwyczajnie, Ami nie pamiętała? Och, nie pora na gdybanie o skrzydłach czy ich braku! Tam martwy Kein gdzieś leży! A może zabrała go woda? Może już przenigdy nie ujrzy nawet jego ciała? Rzuciła się na AM, rycząc mu w futerko.
- Kein nie żyje! Ja... ja... ja go potrzebuję, a go... nie ma go, zmarł! - mamrotała niedaleko jego ucha, szlochając jak głupia. Zapomniała o dawnych obawach; skoro wataha nadal istniała, nie zdązył jeszcze jej zniszczyć. Może faktycznie wcale tego nie chciał?
Potrzebowała jedynie wsparcia... Nieważne, od kogo... Potrzebowała kogoś, by całkowicie się nie rozlecieć - o co już i tak było dostatecznie trudno i bez śmierci czarnego basiora.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Arthas jako kochany dziadek wszystkich z wiatru oczywiście pocieszy małą Amiru. Objął ją delikatnie łapkami niczym ojcem i poklepał po ramieniu.

- Już spokojnie. Kein żyje i ma się dobrze, nie musisz się o niego martwić. Jako przyjaciel nie pozwolę mu umrzeć.

Nie wiedział co ma teraz za bardzo zrobić, ona tego potrzebowała a on pierwszy raz miał taką dziwną sytuację. Może wpierw trzeba zmienić lokalizację? Tutaj jest ciemno i zimno a w środku jest kakao i ciastko! Jak u prawdziwego dziadziusia!

- Jesteś cała zimna, chodź do środka. Dam ci coś ciepłego do picia i ogrzejesz się przy kominku.

Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Fakt, zmarzła. Niestety, nawet tego nie czuła. Głodu też nie czuła do momentu, aż dopadła zająca.
- Ale... trop się urywa, przecież nie wziął i nie odleciał... - podzieliła się obawami, odsuwając nosek od samca i przecierając łapkami oczka. Widziała go przecież niedawno! Nie miał skrzydełek! Ne mógł lecieć! A skoro nie poszedł lądem, opcje były dwie: w dół lub w górę. Tę drugą logika nakazała odrzucić - widocznie gdzieś w tym mętliku znalazła się odrobina rozsądku.
- Ja... nie chcę... przeszkadzać... Ja... ja... - łkała, chociaż tak bardzo próbowała się opanować. Wizja, że Kein zmarł, nie pomagała jej wcale. Ponownie zerknęła w stronę mostu, doskakując zaraz zgrabnym susem do barierki.
- Ja wiem... wiem, że... że mnie nie chce... Ale... Ale mimo... mimo to... nie chcę... by... by zmarł... on musi... być... być szczęśliwy... - wyrzucała z siebie pomiędzy kolejną próbą złapania powietrza: gwałtowną niczym przy czkawce, znamy bowiem ten stan, gdy płacz uniemożliwia nam mówienia. Gapiła się jak głupia na szalejącą pod spodem wodą, trzęsąc się i modląc w duchu, aby Kein jakoś to przetrwał.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
Podszedł nieco bliżej jej i położył łapkę na jej ramieniu.

- Trop się urywała po padał deszcz, a Kein żyje bo miałem z nim poważną rozmowę kilka godzin temu. Zapewniam cię że nic mu nie jest, na swoją własną głowę cię zapewniam.

Widać za tym wszystkim stoi bardzo duża dawka emocji. Jeżeli tylko sobie przypomnieć początki to AM wiedział o tym że Kein i Amiru są razem. Lecz gdy wrócił z podróży zauważył związek z Shathow. Tak czy siak to nie są jego sprawy i nie ma prawa się wtrącać.

- Nie przeszkadzasz mi ani trochę, lubię gdy mam gości gdyż mogę z kimś pogadać. W tym zamku często jestem sam gdy pracuję, jedynie Stanley coś zaśpiewa ale spokojnie. Mam zatyczki do uszu.

Uśmiechnął się w jej kierunku, smutno mu się zrobiło na jej widok.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Ach, więc tylko Amiru nie wiedziała, z kim spotyka się Kein. Ba, dodatkowo jako ostatnia dowiedziała się, że w ogóle z kimkolwiek. Jak dobrze, że tak niewiele wiedziała, bo jeszcze by w depresję popadła... Uniosła swoje zgrabne ciało, spoglądając na Arthasa nieco nieufnie.
- Możesz mi... możesz przysiąc... że to co... to co mówisz... jest prawdą? - spytała, siadając naprzeciwko samca. Myśl, że odszedł od niej do innej była przytłaczająca - owszem, jednakże w swej potworności z pewnością nigdy nie mogłaby się równać wizji ginącego wilka. Złość złością, ale...
- Przepraszam... Zachowuję się jak skończona idiotka... - powiedziała, zwieszając głowę. Ostatnio naprawdę nie była sobą. Najpierw cała ta akcja z Tempusem, potem ze śmiercią Kein'a... Nie, nie tak miało być! Tak nie zachowuje się poważna była wojowniczka!
Nabrała masę powietrza do płuc, by następnie z powolnym, przeciągającym się westchnieniem wypuścić ją na zewnątrz. Uspokajała się pomału. Tylko... wstyd, Ami, wstyd!
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Oczywiście że mogę. Jako szary Strażnik słów swych na wiatr nie rzucam.

Pomachał ogonem, zaprawdę smutno mu się zrobiło. Niestety życie takie jest że krzywdzi nasz wszystkich w różnych momentach i na różne sposoby. Zabrał z powrotem swoją łapkę, przecież to wojowniczka, jeszcze mu ją urwie za takie użalanie!

- Spokojnie, czasem każdy ma takie chwile. Nawet ja nie raz je miałem, szczególnie niedawno. Czasem bywa tak że trzeba porozmawiać z drugą osobą. Dziwi mnie jednak że to ja byłem pod łapą.

Uśmiechnął się ponownie, ponoć uśmiechanie też pomaga, warto to sprawdzić.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
- Jesteś wartownikiem a ja jestem na Obrzeżach terenu watahy, nic w tym aż tak dziwnego... Przepraszam, za wszelkie nieprzyjemne słowa tam, na naradzie... Mam problem, by zaufać nieznajomym - powiedziała ze skruchą, otuliwszy się ogonem. Zaproszenie samca było niezmiernie kuszące, jednakże od czasu rozstania z Keinem nie posiadała nawet własnego kąta. Dawne, tak starannie wyszukane miejsce, zbytnio ją przytłaczało, by mogła w nim pozostać. Zima za pasem, trzeba prędko coś znaleźć. Odetchnęła zatem głęboko, uśmiechnąwszy delikatnie do samca.
- Dziękuję, Arthasie, za zaproszenie, jednak... Muszę znaleźć jakąś własną norę, by przezimować. Skoro już jest tak zimno, sroga przyjdzie pewnie zima... Może innym razem, dobrze? - powiedziała, znacznie już spokojniej.
Uwierzyła. Kein żył. Głupia ona! W końcu czarny basior znał tę okolicę i pewno często tędy chodził, nie dałby się tak łatwo zrzucić z mostu. Śladu walki nie znalazła, zatem opcja, iż ktoś go zepchnął, powinna była od samego początku wydać się niemożliwą. Sam miał spaść? A co on, fajtłapa? Samobójstwo? Kein? Nie ma takiej opcji! Racjonalizmie, miło, że wracasz. Lepiej późno, niż wcale.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- Rozumiem, oczywiście do niczego nie zmuszam, i oczywiście wybaczam. W dzisiejszych czasach brak zaufania zaczyna być dobrą cechą. Jeżeli chcesz to mogę ci pomóc w znalezieniu jakiegoś ciepłego zakątka. Znam te tereny jak własną kieszeń i może jakieś miejsce ci się spodoba?

Nudziło mu się, a zostawić jej na razie nie chciał. Po tym co widział obawiał się nawrotu tegoż stanu a on dbał o każdego z wiatru, każdego! Machnął ogonem okrywając swoje łapy i nadstawił uszy ku waderze. Miło jest porozmawiać.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Wysłuchała uważnie słów Arthasa, by za moment krótko pokręcić głową.
- Dziękuję za propozycję, jednak uważam, że... powinnam w końcu samodzielnie o siebie zadbać - powiedziała spokojnie, uśmiechając nieco smutno. Teraz nie miała już Kein'a, który mógłby ją wesprzeć oraz jakoś dopomóc. Została znów sama. Za każdym razem jednak trafiała na kogoś, kto wyciągał pomocną łapę i jakoś umożliwił w miarę szybkie, sprawne pozbieranie się. Trzeba tylko przetrwać najtrudniejszy okres. Okres, przez który własnie przechodziła Amiru. Poruszyła lekko krańcem puszystej kity, by zaraz kontynuować:
- I przepraszam... za tą scenę, niepotrzebnie sieję panikę... Ale pewnie też dałbyś się choć nieco ponieść emocjom, gdybyś podejrzewał, że Twoja... przyjaciółka mogła zginąć - podjęła próbę wyjaśnienia w jakikolwiek, w miarę chociażby, racjonalny sposób własne zachowanie. Na pewno nie była w pełni sobą, gdy poczuła, iż trop Kein'a urywa się nagle, zupełnie, jakby ten opuścił most. Nie wiedzieć, czemu, uwierzyła wartownikowi. Może uwierzyłaby nawet wtedy, gdyby był jej wrogiem numer jeden - bo zwyczajnie wierzyć chciała?
- Dobrze, że mnie usłyszałeś. Gdyby nie Twoje wsparcie, kompletnie bym się rozleciała - dodała jeszcze, z zażenowaniem podrapawszy się po łepetynie i uśmiechając z zakłopotaniem.
Arthas Merethil
Latający Wilk

Arthas Merethil


Male Liczba postów : 749
Wiek : 23

     
- W porządku, wiedz jednak że zawsze otrzymasz tutaj pomoc, taki już jestem.

Złożył więc swoje skrzydła zasmucony że nie będzie wycieczki. No cóż, weźmie sobie urlop i poleci gdzieś na ryby, nie ma innego wyjścia. Odpocząć i zrelaksować się kiedyś trzeba, prawda? Arthas nieco zesmutniał na jej drugą wypowiedź.

- Mój bliski przyjaciel zmarł z mojej własnej ręki przez rytuał, został opętany nieodwracalnie. Wiem jakie to jest uczucie i też byłem bliski rozpadu. Dlatego nie musisz się wstydzić ani tłumaczyć...

Na chwilę podniósł głowę do góry, jego przyjaciel gdzieś tam jest, na pewno.

- W takim razie nie będę cię już tutaj zatrzymywał, jako członek wiatru możesz przejść śmiało.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Skinęła nisko łbem.
- Życie zweryfikowało moje osądy - powiedziała spokojnie, łeb swój unosząc dopiero na zakończenie wypowiedzi, by spojrzeć na Merethila, uśmiechając doń lekko. Ciekawe, czy szczeniaki wilka odziedziczą po nim nazwisko?
- Wiem już, że jesteś świetnym wilkiem. Do zobaczenia - dodała, po czym przeszła przez most, udając się ku Kotlinom, gdzie userka napiszę jutro - dzisiaj paskudnie targa nią chęć rysowania, tłumiona ostatnio brakiem czasu.

zt.
Anthony
Dorosły

Anthony


Male Liczba postów : 54

     
Tak jak i Anthony miał zamiar, tak i się tutaj dostał bez większego problemu. Tego młodego cwaniaka nic nie zatrzyma! No chyba, że Kankami której nie zna... ona by mu dopiero popalić dała, ale trudno.
Dlaczego tereny wiatru? A to było dość proste ponieważ miał tutaj swój własny plan. Chcecie wiedzieć jaki? Dowiecie się potem.
- No to czas się trochę zabawić.. - powiedział sam do siebie na tyle cicho, aby nikt go nie słyszał.
Był pewien, że basior z którym dosyć niedawno rozmawiał jest gdzieś tam... za nim.
Jego cel? Przedostać się normalnie na tereny Watahy Wiatru. Nic trudnego, kilka papierków i tyle pewnie.
Więc jak? Tempus jest z tyłu czy nie?
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Truchtał sobie za nim ,rozglądając się co chwile na lewo i prawo. Gdzie ten wilk go prowadził. Kiedy już dogonił go, stanął na dwóch tylnych łapach by rozejrzeć się. Zauważył piękne tereny jakie tutaj były jednak mimo wszystko nie wiedział co by miało to miejsce wyróżniać czymś nadzwyczajnym.
-Mogę wiedzieć dlaczego tu przyszliśmy? To miejsce jakoś nie wydaje się nadzwyczajne.
Spodziewał się jakiś wielkich urwisk, strasznych terenów...pokrytych radioaktywnym skażeniem...no co? To mieszczuch, ma prawa sobie marzyć. W końcu na tym polegał jego żywot. Powrócił do pierwotnej postawy i stanął obok niego ,rozglądając się. Mimo wszystko...wiedział że nie bez powodu go tutaj zaciągnął to też był czujny, co chwile węsząc ciekawskim nosem.
Sponsored content