Bursztynowe Morze

Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Nadciąga MG!

Pac! Pac!
Nieduża, żółta żabka pojawiła się nie wiadomo skąd.
Pac! Pac! Pac!
Już wiadomo, skąd. Z nieba. Z ciemnego, nocnego nieba spadają żaby. Żółta żaba żarła żur, jak w wyliczance dla dzieci. Malutkie, niepozorne liściołazy straszliwe... Wyglądają słodko, nie sądzicie?
Pac, pac, pac...
Żabami pada. Lecą z nieba, spadają na wilki, spadają do wody. Skaczą i rechocą wesoło.
Pac, pac, pac.
Ziemia szybko robi się żółta od niewielkich płazów.
Pac, pac, pac.
Ktoś tam na górze nieźle się zdenerwował, że rzuca jadowitymi liściołazami.
Pac, pac, pac.
I stop. Nagle ulewa żabek ustaje. Wszędzie ich pełno.
Miłej zabawy, Marano, Karmelku, Panie Naukowcu.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Karmel zakrztusił się mąką. Znowu. Zakaszlał głośno.
Żaby? Żaby z nieba? To sprawka Onych, czy halucynacje?
Wygląda na to, że jednak dostał za mocno w łeb. Amnezja nie była jedynym skutkiem ubocznym.
Żaby... Deszcz żab...
Żółtych żab na dodatek.
Zamknął oczy, licząc po cichu, że gdy je otworzy, żab już nie będzie.
Były.
Potrząsnął parę razy łbem, wzniecając kolejną chmurę mąki. Następnie rozejrzał się. Jego wzrok zatrzymał się na wilczycy stojącej niedaleko. Podszedł.
Jako Mortimer już skinął jej łbem.
- Witaj. Czy ty też widzisz żaby? - spytał.
Marny tekst na podryw... Ale i podrywu żadnego nie planował.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Żaby? POWAŻNIE?! Marano miała wrażenie, że sfiksowała. Chyba o jedna skała rozwalona głową za dużo! Przerażona nie wiedziała, co począć. Rozglądała się rozpaczliwe w poszukiwaniu jakiejś kryjówki. Niestety jej sokole oczy nie dostrzegły nic, więc w geście bezradności upadła na ziemię i przylgnęła ciałem do zimnego piasku. Zacisnęła oczy. Czuła, jak uderzają ją obślizgłe ciała płazów. Przysypała ją ich niewielka ilość. Gdy przestała odczuwać kolejne uderzenia w grzbiet, powoli uchyliła ślepka i uniosła się. Rozprostowała łapy i spróbowała uspokoić. Ktoś tam u góry chyba się na nią uwziął... Jak nie choroba, z której cudem wyszła żywa to teraz deszcz żab! Za jakie grzechy?! Była na skraju szaleństwa. Mało brakowało, a za chwilę zaczęłaby się śmiać i wylądowałaby w psychiatryku! Udało jej się na szczęście nieco opanować. Za to najróżniejsze uczucia poczęły nią targać. Miała ochotę śmiać się, płakać, krzyczeć, milczeć, skakać, siedzieć, zabijać i umierać... i to wszystko jednocześnie. Oszaleć można, czyż nie? Wdech i wydech, wdech i wydech... Jakimś wieeeelkim cudem wreszcie się uspokoiła. Może nie do końca, no ale... I wtem do jej uszu dobiegł jakiś męski głos. Czy też widzi te żaby? Trzymajcie ją, bo chyba jest w ukrytej kamerze!
Czy też je widzę? Czy widzę te żaby? To jakiś żart, kpisz sobie ze mnie?! — powoli odwróciła łeb, a potem całą resztę swej osoby w stronę rozmówcy. Jej prawa brew uniosła się. — Tak, wyobraź sobie, że również widzę te żółte płazy! Nie oszalałeś, nie przewidziało ci się, nie sfiksowałeś, nie masz zwidów, nie dorzucili ci niczego do śniadania! Jednym słowem: nie, nie tylko ty je widzisz i nie tylko na ciebie uwzięli się ci z góry! Tak, wiem że to nie jedno słowo, ale tak się mówi! — krzyknęła. Czy ona jednak aby na pewno dobrze się czuła? Chyba nie...
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Morti aż się cofnął przed atakiem wściekłości wadery. Na szczęście tylko werbalnym...
- Przepraszam, nie chciałem... Czy ja coś powiedziałem nie tak?
Usiadł, po czym ponownie spróbował się otrzepać z mąki. Przy okazji zdjął małą żółtą żabkę z głowy i przyjrzał się jej uważnie.
Czy te kolorowe nie były przypadkiem jadowite?
Szybko odrzucił żabkę najdalej, jak potrafił. Ale co to zmieni? Było ich tu pełno. Dotykały go setki płazów. Setki trujących żółtych zwierzątek...
I to by było na tyle, jeśli chodzi o przeżycie.
- Jestem Mortimer. Wiesz... One chyba są jadowite.
Rozejrzał się w poszukiwaniu kota. Może przynajmniej ten zdechnie? Nie... Siedzi bezpiecznie na jakiejś skale, daleko od żab. Znając Karmelowomortimerowe szczęście, nie oberwał wystarczającą ich ilością.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Oczy Marano jakby nagłe wyszły lekko na wierzch. Cóż, na gatunkach żab to ona się nie znała i nie uważała, by ta wiedza była praktyczna. Nie w jej przypadku. Nie startowała na nauczycielkę biologii ani żadnym zoologiem po uniwersytetach też nie zamierzała zostać.
Że... że co?! Ja-jadowite?! — krzyknęła, przy czym rozejrzała się, patrząc przerażonym wzrokiem na żółte żaby. Jadowite?! JADOWITE?! — Oh, proszę, obudźcie mnie! Niech to będzie zły sen, najgorszy z możliwych koszmarów! — jęknęła.
W pewnym momencie jeden z płazów znalazł się na jej łapie. Z piskiem podskoczyła i niemalże wskoczyła Mortimerowi na grzbiet! Zamiast wgramolenia się na niego, znalazła się błyskawicznie obok samca. Skuliła się i kłapnęła szczękami na szykującą się do skoku na jej łeb żabkę.
Możesz mi mówić Marano. — rzuciła w pewnej chwili, wciąż się rozglądając. Nadal łapy miała podkurczone i prawie ocierała się ciałem o nowego znajomego.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Morti strząsnął żółtą żabkę z barku Marano.
- Lepiej jednak ich nie jedz. - poradził.
Ostrożnie się rozejrzał. Onych ani śladu. Morze... W morzu może być bezpieczniej. W wodzie nie żyją naturalnie trujące żabki. One to bardziej w lesie...
Możliwe, że morzem udałoby się im odejść poza zasięg żabiej ulewy.
No chyba, że była nad całą Krainą... Wtedy nie byłoby miło.
Wdech, wydech.
- Spokojnie. Posłuchaj, Marano. Teraz powoli pójdziemy w kierunku morza. Wszystko będzie dobrze. Woda spłucze to świństwo. Spokojnie. Dobrze?
Spokojnie, spokojnie. Powtarzał to głównie dla siebie. By nie stracić kontroli nad głosem, nie zabrzmieć przypadkiem jak Karmel.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Jej szczęki lekko drgały z przerażenia. Nie dość, że obrzydliwe to jeszcze trujące! A mógł jej tego nie mówić, pewnie zniosłaby to wszystko o wiele lepiej żyjąc w niewiedzy! Ten śluz, który teraz ściekał po jej sierści, zlepiając ją... ohyda! Wilczyca skrzywiła się lekko.
Wiesz, nie mam w zwyczaju jedzenia czegoś, co może mnie zabić... — parsknęła, a pomimo że chciała zabrzmieć poważnie to nie wytrzymała i cichutko jednak zachichotała. No kto by się nie zaśmiał z takiego tekstu, co? No łapka w górę, kto nie?
Marano przełknęła ślinę dość głośno. Cel: dotrzeć do morza. Niby to takie proste, a jednak przeszkodą były żabki, takie tycie i niewinne... jednakże niosące śmiertelną truciznę!
Dobra, pójdziemy do tej głupiej wody, ale nie odchodzisz ode mnie ani na krok, zrozumiano? No to wio... — westchnęła cicho i wolnym krokiem zaczęła stawiać łapy przed sobą i posuwać się dalej. Miała nadzieję, że Mortimer jest tuż obok i nie odstępuje od niej nawet na kilka centymetrów! Szła i szła, i szła, i szła... Nie czuła, by cokolwiek zmoczyło jej łapy.
I co teraz panie geniuuuuu-! — przeciągnęła ostatnią literkę, nie dokańczając zdania.
W jednej chwili poczuła uderzenie zimna i zaraz przykryła ją wielka fala. Jakiś odpływ był czy co?! Szczęście to jej dzisiaj nie sprzyjało, tak samo jak szanownej autorce, która prawie miała wypadek samochodowy i autko do którego wsiadała niespodziewanie szarpnęło w przód przy odpalaniu, po czym została jej pamiątka na nóżce w postaci siniaka! Ale to nie o niej tutaj toczy się dyskusja, tylko o naszej Marano, która teraz była pod wodą. Wynurzyła się jakimś cudem na powierzchnię.
Nie umiem pływać! — wrzasnęła jedynie, a potem kolejna fala ją przykryła.
Gdzie, oh gdzie jej superhiroł, który wybawi ją z opresji?!
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Nie odchodził od niej, wcale nie zamierzał. Szedł tuż obok, razem z nią powoli wycofując się do wody. I strącając wspinające się po ich łapach żabki.
Fakt, morze bywa wredne...
Ale, o dziwo, Mortimer pływać potrafił. Lubił morza.
Zanurkował więc bez wahania za wilczycą. Bo w końcu musiał zrobić coś dobrego. To wynika z prostej statystyki.
Woda w miejscu, gdzie się zanurzył zrobiła się mętna od spłukanej z sierści mąki.
Wracając: zanurkował i złapał Marano, po czym przyholował dość blisko brzegu, by była w stanie stanąć na własnych łapach.
- Wszystko w porządku? - spytał z troską.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Co to było za piekło! Kiedy tylko poczuła, że nie znajduje się już pod wodą - złapała gwałtownie głęboki oddech, wydając z siebie głośne 'hyy!'. Wypluła z pyska wodę. Zakaszlała, dławiąc się słoną cieczą. Oczy miała zaciśnięte. Dreptała wolno, a fale szarpały nią na boki.
Wszy-wszystko w porządku... — wychrypiała.
Chwiała się na łapkach. Straciła wiele sił. W jednej chwili przed oczami przeleciało jej całe życie! No, Marcia, chyba pora nauczyć się pływać! Nie wychodziła na ląd, tam były żaby, które skuteczniej i szybciej od morza odbierały życie. Wiatr dmuchnął w nią, przez co zadrżała z zimna. Zaszczękała kłami. Cała ociekała wodą. Podeszła jeszcze ociupinkę bliżej brzegu. Teraz woda sięgała jej do "kolan". Wciąż jej postawa zależna była od siły kolejnych fal. Woda... jej kolejny największy wróg... Myślała nad wszystkim. Zawdzięczała temu tam obok życie. Mortimer uratował ją od utonięcia. Zbierała się na jakieś podziękowania, ale gdy już miała coś powiedzieć... głos po prostu znikał, nie mogła nic z siebie wydusić. Wypluła do wody trochę swojej śliny, próbując pozbyć się słonego posmaku.
Mortimer... ja... ja dziękuję... Uratowałeś mnie, a przecież nie musiałeś, bo dopiero się poznaliśmy i... i w ogóle... Po prostu dziękuję. Bardzo. A słuchaj... do którego stada należysz? — jej głos był słaby; starała się mówić jak najgłośniej, by przekrzyczeć szum fal i szalejący wiatr.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Morti stał między nią, a morzem, by w razie czego ją złapać.
- Nie ma sprawy. Nie mógłbym cię przecież tak zostawić!
Westchnął cicho.
- Nie mam pojęcia. To długa historia.
Nabrał wody w łapy, po czym zaczął energicznie czyścić futro z wszelkich ewentualnych resztek toksycznego żabiego śluzu. Wolał mieć pewność, że nic nie zostało. Bo mogłoby być niemiło...
W końcu zanurzył łeb, łapą szorując kark, grzywkę, pysk i tak dalej. Wynurzył się po chwili, parskając.
Również splunął do wody. Czynność ta niestety prawie nie pomaga. Ale cóż...
Zimno. Brr. Ale wytrzyma, dobrze jest. W końcu to nie pierwszy raz...
Nie pierwszy?
Sprawdzi to jakoś. Teraz ma ważniejsze sprawy na głowie.
- Polecam kąpiel. Spokojnie, asekuruję cię. Płytko jest. - rzekł - A potem wybierzemy się na poszukiwanie miejsca, gdzie nie padało żabami.
Uśmiechnął się zachęcająco do Marano.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca powoli się uspokoiła. Wróciła do żywych, hura! Wolno schyliła łeb i zaczęła łapami zmywać z głowy pozostałości śluzu. Potem tułów, ogonek i kończyny! Wreszcie odetchnęła i otrzepała się z wody na tyle, ile mogła to zrobić. Popatrzyła na Mortimera.
Opuszczenie tego miejsca chyba nie jest takim złym pomysłem, tylko że... dotychczas rozmawiałam tutaj z moim nowym znajomym. Teraz już go nie widzę... — rozejrzała się, po czym westchnęła. — Ciekawi mnie jednak, dlaczego akurat żaby. Przecież to... nieludzkie, nienormalne, chore wręcz! Mam dziwne wrażenie, że świat się na mnie uwziął. Najpierw ta głupia choroba, która mnie prawie zabiła, a teraz... teraz jakieś jadowite, obślizgłe żaby! Mam dość, serdecznie dość! Nie wiem, co ja jeszcze robię w tej Krainie! Zaćmienia słońca i dziwne stwory z mackami! To wszystko jest takie jakieś... dziwne! Ugh! — sapnęła. Długa przemowa, czyż nie? Dyszała cicho. Zmęczyła się, no co! — Poniosło mnie trochę... Chodźmy już stąd, naprawdę zaczyna się robić niefajnie... Te płazy źle na mnie działają... — już miała iść, kiedy to nagle ŁUP! i leży pyskiem w wodzie. Na szczęście było płytko i wróciła do pionu bez najmniejszej trudności.
Popatrzyła najpierw załamanym wzrokiem na Mortimera, po czym niespodziewanie wybuchnęła głośnym śmiechem.
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Morti również się uśmiechał, chcąc dodać jej odwagi.
- Ostrożnie! - powiedział. - Powoli, spokojnie, kroczek za kroczkiem stąd chodźmy.
Była w szoku. Należało ją jak najszybciej stąd zabrać, posadzić w jakimś bezpiecznym miejscu i dać jej dojść do siebie.
Bezpiecznym miejscu? Mortimer takich nie znał. Ale już nie musiał... Teraz, gdy wygląd jego się zmienił, nie ma nic, co wskazywało na jego Karmelowatość. To znaczy, że nie musi już aż tak pilnować swoich kroków. Póki nikt nie wie, że jest Karmelem, ma szansę przeżyć. Nawet całkiem sporą szansę.
A, propo. Woda zmyła znaczną część perfumów, którymi maskował swój zapach. Jak tylko wyjdą na brzeg musi się tym zająć.
Ale to potem. Teraz najważniejszą sprawą jest zabranie stąd Marano.
- No, idziemy. - rzucił na zachętę, uśmiechając się do niej.
Uczynił krok naprzód. Jeśli wilczyca ruszy, będzie szedł u jej boku.
Marano
Latający Lekarz



Female Liczba postów : 803
Wiek : 23
Skąd : Severynia

     
Wilczyca machnęła lekko ogonem i podążyła za nowym znajomym. Nadal jednak miała się na baczności; może już częściowo mu zaufała, ale zanim całkiem się do nie przekona to z pewnością minie jeszcze trochę czasu. Wolno dreptała obok Mortimera.
Może wybierzemy się do jakiegoś przytulnego miejsca, przykładowo baru? O, gdyby było tam jeszcze karaoke! Co ty na to? Miło spędzimy czas! Raczej w tamtym lokalu nie będzie porozrzucanych wokół jadowitych płazów — zachichotała. — Pozostaje wybór miejsca... Ale ty się tym zajmij, dobrze? Nie umiem dobrze wybierać. Pamiętaj, aby było karaoke i smaczne przekąski! — przypomniała znów, uśmiechając się szeroko.


z.t.
Mortimerkokarmelku, wybierz proszę miejsce [Piwna Nuta może być XD] i jak już tu będziesz dawać zt to rzuć linkiem! Złapię!
Karmel
Dorosły

Karmel


Male Liczba postów : 327
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Ah. Jakoś przeoczyłam ten odpis, żyłam w będzie. Wybacz to opóźnienie.

Morti uśmiechnął się lekko.
- Coś ciepłego na pewno nam się przyda.
Wybierz miejsce i niech to będzie Piwna Nuta... Dobrze więc. Chodźmy do Piwnej Nuty.
Wilk szedł, szedł i szedł, aż wyszedł z tematu.
Post jest niemożliwie krótki, wiem. Ale podczas pisania i tak ze dwa razy oparłam głowę na klawiaturze... Jesus, za jakie grzechy mam chodzić do szkoły? Ja chcę się wyspać!

zt -> https://wilki94.forumpolish.com/t121-piwna-nuta pisz pierwsza.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Powoli truchtając za towarzyszką ,dotarli do plaży, która okryta piaskową kołderką, mieniła się pryzmatami, od światła gwiazd. Wszystko wyglądało uroczo i bajkowo, jako że zaćmienie słońca dalej dawało o sobie znać. Można było słyszeć cichy szum, który rozkosznie ,wędrował po jego uszku. Wilk widząc krajobraz zatrzymał się i spojrzał wielkimi oczkami, czując jak ta głębia obrazu pochłania go. Przez nadmiar emocji, aż usiadł by nie paść nagle. Jakby nie patrzeć ,Tempus po raz pierwszy miał okazje dostrzec na żywo tenże widok.
-Tu jest...wspaniale...
Szepnął pod noskiem, po chwili spoglądając kątem oka na towarzyszkę.
-Wheat, tu jest super. Dziękuję że pokazałaś mi takie miejsce...nawet nie wiesz, jak moja dusza domaga się takich wyjątkowych widoków.
Rzekł entuzjastycznie, machając ogonkiem. Gdyby jeszcze był bardziej śmiały, skoczyłby na nią z tej radości jak i bycia wdzięcznym. Zaczął szurać lewą łapką po piachu, czując ten miły dotyk, delikatnie smyrający opuszki. Dłużej nie myśląc, wilk mimo chłodu i zimna, zaczął biec wzdłuż brzegu, czując jak lodowata woda, przeszywa jego łapki. Niczym małe dziecko, śmiejąc się i ciesząc, wilk odbiegł do innego świata, gdzie mógł spełniać swoje marzenia.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Przystanęła nieopodal brzegu. Ach, zatem intuicja jej nie zawiodła. Spojrzała na Tempusa z uśmiechem.
- Miałam nadzieję, że ci się spodoba - Również lubiła takie widoki. Chłód powietrza, uspokajający szum wody. Mogłaby spędzać tu całe godziny. Usiadła na szacownym tyłku, dzieląc z Tempusem zachwyt nad tym miejscem.
- Jest wiele wspaniałych miejsc w naszej krainie, ale to jest jedno z moich ulubionych.Wyjątkowo urocze. Kiedyś wybuduję tu sobie prywatny domek letniskowy czy coś takiego i... - I nie dokończyła, bo oto towarzysz dał drapaka. Roześmiała się krótko, spoglądając nań. Co za miły widok. Lubiła sprawiać innym radość. Zaraz też podniosła się i pobiegła za nim. Wspaniałe uczucie, pomijając ciągłą panikę i strach przed zmoczeniem metalowej łapy (bo a nuż zardzewieje!). Tak dawno tego nie robiła. Kiedy ostatni raz była nad morzem? Sto lat temu?
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Fala wód, co chwile przeszywała jego łapy jak i metalową protezę. Nie przejmował się skutkami ubocznymi jako że był inżynierem...później sobie jakoś z tym poradzi czyż nie? W końcu zawsze ma przy sobie torbę podróżną, małą sakiewkę ,a w niej podstawowe przedmioty takie jak książka w której miał szkice z różnymi wynalazkami, oraz mały zestaw mechanika...parę kluczy i takie tam...no i oczywiście smar czyli coś z czym był nie rozłączny. Taki element ,który wręcz był symboliczny...jak zębatka czy śrubka! To wszystko tak bardzo kojarzyło mu się z jego życiem, lecz w tym momencie nie miało to większego znaczenia. Teraz nie chciał zatapiać się w fantazjach jakimi była inżynieria i tym podobne...teraz pragnął żyć w świecie radości i szczęścia. Kraina ,którą uwielbiał odwiedzać. Miejsce gdzie jego dusza mogła zaznać ukojenia od bólu nie wiedzy ,a zarazem świadomości. Spojrzał za siebie ,dostrzegając jak Wheat równie radosnym krokiem, biegnie przy brzegu wody. Ciekawiła go ta istota...właściwie jak każda. Była niczym mechanizm ,którego nie mógł pojąć ,a zarazem był taki prosty...w każdym razie taki się wydawał. Na zewnątrz oczywisty ,a wewnątrz...cóż, trudno było mu to określić. Jako że był okropnie ciekawy chciał ja poznać... może dlatego darzył ją pewnym zaufaniem? A może po prostu potrzebował kogoś komu mógł się wyżalić. Podbiegł nieco bliżej strony morza, zanurzając kończyny do połowy i spoglądając na Wheat z uśmiechem. Nie mówił nic...z jego gardła wydobywał się tylko chichot i co jakiś czas dziecinny śmiech. Zlustrował ją wzrokiem, przyglądając się z iskrą ciekawości ,która dziś wyjątkowo mocno świeciła w jego oczku.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Wheat była pod pewnymi względami bardzo zacofana. Mechanika nie była jej dobrą stroną, wolała zatem nie prowokować losu i starać się zachować swą protezę w stanie używalności przez czas jak najdłuższy. To zawsze jakieś rozwiązanie, prawda? Ona, w przeciwieństwie do Tempusa, nie nosiła przy sobie takich rzeczy. Co prawda plecak na kółkach, sterowany pilotem, który to mogła przywołać w dowolnej chwili, z całą pewnością krył w sobie losowe elementy zestawu małego mechanika (jak również zestaw powiększony małego artysty i zapodziany gdzieś na dnie zestaw psychopaty samouka oraz kilka gumowych kaczuszek pochodzenia nieznanego), jednakże Wheat nie potrafiła posługiwać się takimi magicznymi przyrządami i trzymała je głównie dlatego, że gdy już coś znalazła, nie umiała się z tym zazwyczaj pożegnać i zachowywała to bez względu na przydatność.
Nie przepadała za bieganiem, męczyła się dość szybko. Nie znaczy to, że padała plackiem na ziemię po stu metrach pokonanych truchtem, nie. Jednakże wiązało się to z wysiłkiem, do którego Wheat nigdy nie potrafiła przywyknąć oraz do którego przywykać zdecydowanie nie zamierzała. Po namyśle rozłożyła więc skrzydła, zamierzając dogonić kamrata nad ziemią – było to dla niej mniej męczące. Morska bryza wstążkami przemykała między piórami, jakimi porośnięte były te lotne kończyny zarezerwowane dla fajnych wilków takich jak właśnie Wheat. Było to przyjemne uczucie, wiatr nieco ją łaskotał, a także przyjemnie chłodził. Wbrew wszystkim normalnym wilkom, Wheat od ciepła wolała taki oto chłód, wiatr muskający, a nawet smagający jej pysk, dreszcz przemykający raz po raz po ciele. Od ciepła bolała ją głowa, trudniej się jej myślało, nawet jeśli promienie słońca gładziły skórę zdecydowanie przyjemniej niż rozszalałe, zimne wstęgi okładające ciało jak pręty i pozostawiając czerwone ślady na policzkach i nosie nieszczęsnych, zagubionych na mrozie śmiertelników. Było to z jej strony niewątpliwe dziwactwo, jednakże było ono raczej dziwactwem nieszkodliwym i możliwym do tolerowania.
Ledwie oderwała się od ziemi, jej towarzysz zmienił kierunek i wdarł się w objęcia zapewne jeszcze chłodniejszej niż powietrze morskiej wody. Westchnęła, złożyła na powrót skrzydła i zwolniła bieg, widząc, iż już niedaleko do towarzysza. Przystanęła nad brzegiem, mierząc uważnym spojrzeniem Tempusa, jego łapę, następnie posłała nieufne spojrzenie wyrywającej się ku niej linii brzegowej. Odsunęła się o pół kroku, unosząc brew i patrząc wyzywająco na granicę mokrego piachu. No, wodo? A tu dosięgniesz?
Zaraz jednak powróciła spojrzeniem do Tempusa. Wydawał się jej naprawdę szczęśliwy. Dobrze trafiła z wyborem miejsca. Chciałaby do niego dołączyć teraz, natychmiast, popluskać się w chłodnej, pobudzającej wodzie, jednakże przezorność nie pozwalała jej zamoczyć metalowej kończyny, mimo że towarzysz najwyraźniej wcale się przed tym nie ustrzegał.
- Powiedz… – zaczęła w końcu, mimochodem wykopując pod łapą dołek w piasku. – Na pewno nic się nie stanie, jeśli ją zamoczę? – Tu wskazała łbem protezę.
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Lodowata woda zaczęła przeszywać lekkim bólem trzy kończyny lecz...był to przyjazny ból. Taki inny. Nie lubił może chłodu tak jak pisząca wyżej lecz nigdy nie zaznał takiego uczucia zatem było to dla niego coś nowego i jakże wspaniałego... to błogie uczucie wody, w dodatku zimnej wody! Chodź...na przyszłość, fajnie byłoby się udać na jakieś gorące źródła czy coś w ten deseń. Takie też tu macie? Jakby co Tempus pisze się na wyprawę! Przeskakiwał z łapki na łapkę co by nie zamarzły. Tylko jedna nie musiała narzekać, ta metalowa. Jakoś trudno aby wiele odczuwała, w końcu była to martwa kończyna, a przynajmniej tak było z założenia...autor zaszalał nieco w fantazji i sięgnął lekko do świata nauki zmieszanym z marzeniami... niebezpieczna i paradoksalna mieszanka ale jakże ciekawa! Jego ojciec ,a właściwie ludzki opiekun nieco pomagał mu przy tworzeniu tego ustrojstwa... w końcu sam nie mógł zrobić na sobie operacji aby stworzyć końcówkę na kikucie w który montowało się urządzenie. Jednak... szalony naukowiec posunął się nieco dalej i zechciał aby urządzenie jakby...czuło. Może nie tyle co fizycznie co po prostu wyczuwało nerwy jakie miały przebiegać przez tą kończynę dzięki czemu reagowała jak żywa łapa... nie perfekcyjnie bo w końcu nie raz wywinął przez tą kończynę salto jednak był bardzo przywiązany do swojego odkrycia naukowego... a raczej pracy czy coś w ten deseń. No i żeby nie było...pisząc "bieg" autor zapomniał sprecyzować czego teraz żałuje... co prawda biegł jednak... no z pewnym ograniczeniem co do prędkości. Gdyby przyśpieszył to skończyłoby się to dość dramatycznie ,a raczej mokro i zimno. Spojrzał się na Wheat, która unosiła się na skrzydłach i dogoniła go. Ojeju, ale super...ten widok jest taki wyjątkowy! To wilki potrafią latać? To było dziwne...aczkolwiek spotkał wcześniej jednego, lecz dalej żyje w tym szoku jakim jest ujrzenie dodatkowych kończyn przy wilczym ciele. Kiedy posiadaczka skrzydeł dotknęła łapkami ziemi spojrzał z zaciekawieniem i uśmiechem. Ogon lekko opadł na bok z zainteresowania...co skończyło się wysokim skokiem wilka czując lodowatą wodę. Może łapki to wytrzymują ale ogonek zostawcie w spokoju! On nie ma prawa marznąć...póki co.
-Nie powinno...mam jakiś skromny zestaw do impregnacji swojej łapy to też kiedy tylko skończymy eksplorować właściwości wody, daj znać, zajmę się tym.
Uśmiechnął się radośnie i zaczął dreptać w kółko ,czując jak krople wody, skraplają się na jego sierści co było zabawne. Do pewnego momentu ,jednak póki trwa ten lepszy moment to nie miał zamiaru się tym przejmować.
-Woda jest super! Może i lodowata jednak... ojeju, ale to jest super!
Brakowało mu słów to też zakończył swoją wypowiedź i kontynuował kontemplowanie tej wyjątkowej chwili. Kątem oka spojrzał na nią i wyszczerzył ząbki...cóż...poświęci swój ogon. Będzie warto!
Wilk niczym miotełką, strzelił w taflę wody ogonkiem pod takim kątem że ochlapał nieco Wheat, cicho chichocząc.
-Dawaaaj nie martw się, z łapką się nic nie stanie.
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
(( Jestem. pnp ))

Wheat była istotą nieprzeciętnie naiwną; jednocześnie niekiedy bardzo trudno było jej zaufać innym. Była to sprawa dość skomplikowana, bo zdarzało jej się wierzyć najgłupszym pogłoskom, a logicznym, mądrym słowom przyjaciół nie dawać wiary. I tym razem, mimo że towarzysz wzbudzał w niej sympatię, a także mimo tego, iż na własne oczy widziała, jak beztrosko moczył wszystkie kończyny w chłodnej wodzie – ponownie włączyła jej się blokada i przez dłuższy czas siedziała sztywno na piachu, spozierając to na swoją, to na Tempusa protezę.
- Na pewno? – zadała pytanie raczej by przedłużyć ostateczny – ewentualny – kontakt z chłodną postacią Matki Natury. Przełknęła ślinę. Proteza była zbyt fajna, by ją zniszczyć, a że Wheat do niszczenia przedmiotów posiadała niepospolity talent nawet bez pomocy żywiołów, tym większym strachem napawała ją wizja utopionej w męczarniach metalowej konstrukcji.
Chłodna woda? No tak, kto by się spodziewał, że woda w tak wielkim zbiorniku będzie chłodna. To jakiś poważny aspekt. Uniosła nieco brew, zastanawiając się nad dokładną jej temperaturą. Lubi chłód – kolejna zachęta, zaraz po radości Tempusa, by wkroczyć w objęcia morza. Ale to jeszcze za mało…
Jej przemyślenia przerwał atak z zaskoczenia. Drgnęła, widząc nadciągającą falę wody, a gdy ta dopadła celu, wilczyca pisnęła i podskoczyła niezgrabnie i opadła na zad, machając rozpaczliwie pancerną łapą. W chwilę potem ucichła, wstrzymała oddech i zapadła w jej duszy przejmująca, pełna napięcia chwila decydującego milczenia. Wzrok jej spoczął na kończynie i… nic. Nic się nie stało. Ale że jak to? Zamrugała kilkakroć, niedowierzając, iż nie jest do złudzenie. Ale nie – łapa wciąż była w całości. W końcu – czy to z ulgi, czy to z braku powietrza, odetchnęła i wróciła do oddychania. Zatem kąpiele nie są na zawsze skreślone z jej życia! Uśmiechnęła się szeroko (odsłaniając przy tym brak jednego z górnych zębów), zachichotała i postanowiła podzielić się swymi podniecającymi spostrzeżeniami z kolegą.
- Nic się nie stało! Nic się nie stało! – Brawa, Sherlocku. - Dalej działa!
Skończywszy swą przemowę, z radosnym piskiem rzuciła się przed siebie, prosto do wody. Chlapiąc nią niemiłosiernie na wszystkie strony, jęła podskakiwać w niej i moczyć futerko, a przejmujący chłód objął wilgotne ciałko. Jak miło!
- O rany, rany, ale zabawa!
Tempus
Lekarz

Tempus


Male Liczba postów : 262
Wiek : 26
Skąd : Kraina Czasu

     
Widząc entuzjazm Wheat, wilk dołączył się do jej zabawy, skacząc w wodzie dookoła, nawzajem się ochlapując. W parę sekund byli cali mokrzy ,no może za lekkim wyjątkiem głowy, jednak i ta przyjeła nie małą porcję wody. Jednak mimo entuzjazmu, robiło się coraz chłodniej, co oznaczało że i zabawa dobiegnie wkrótce końca. W każdym razie dla niego bo on raczej zaliczał się do tych co wygrzewają się na kamieniach. Taki oto płaz (czy gad, już nie pamiętam). Zastanawiało go dlaczego tak bardzo była zaskoczona tym faktem...przecież to było chyba oczywiste że metale tak szybko nie poddają się działaniem korozji- w każdym razie on tak myślał. Przekręcił oczkami i puścił to przemyślenie w nie pamięć. Niech zabawa trwa! Ochlapawszy ją parę razy i chichocząc, zatrzymał się po dłuższych skokach radości i spojrzał w dal morza...tam daleko ,czując że jest tam coś jeszcze ,ale nie może tego teraz sięgnąć. Rozkojarzony zaczął odpływać w rozmyślenia, czując że w tym momencie chłód nie jest jego przyjacielem. Drżał już od tego i to był znak że musi opuścić morze. Powoli zaczął wychodzić z uśmiechem na pysku, czując że dawno nie bawił się tak dobrze jak dziś. Usiadł na brzegu ,gdzie co jakiś czas docierały ostatnie fragmenty fal, opłukując mu zapiaszczone łapki. Obok niego leżała torba- zrzucił ją z siebie przed wejściem do wody (zapomniałem o tym napisać- nie bijcie mnie ;-; ). Czyszczeniem protezy zajmie się za jakiś czas. Póki co swój wzrok skupił na rozbawionym stworzeniu w ,którym było tyle radości.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet już miał odpuścić, gdy udało mu sie tu trafić. A jednak nos go nie zawiódł. Podszedł pod sam brzeg i zamoczył łapy. Ale chwilka. Gdzie Chaia? Czyżby się zgubiła a teraz się błąka, biedna i bezbronna? Poczeka chwile a potem zacznie jej szukać. Pójdzie po zapachu.
Tiril widząc może zaskrzeczał głośno i zaczął pikować w powietrzu.
Kal siadł i niespokojnie zaczął przebierać łapami Chaia dawno już powinna przyjść.
Dlaczego jej nie ma?


Krótko wiem ;_;
Chaia
Dorosły

Chaia


Female Liczba postów : 57

     
Chaia rozglądała się urzeczona widokiem. Czyli tak wyglądało morze. Odetchnęła głęboko, tak, to był podobny zapach jaki czuła do Kalumeta. Miał w sobie trochę soli, ale też inne składniki które dla niej były tajemnicą. Podeszła bliżej wody, tak aby ochlapać przednie łapy. Było to zimne doświadczenie, ale zdumiewająco przyjemne. Wpatrywała się w falującą taflę wody jak zaczarowana. Mogłaby tak stać i podziwiać godzinami. Nigdy nie widziała czegoś takiego. To było wspaniałe. Na swojej drodze spotkała kilka jezior i myślała, że morze będzie do nich podobne, tylko większe. Nie mogła się bardziej mylić. Było całkowicie inne. Jedynym podobieństwem był fakt, że oba to zbiorniki wodne. Natomiast kiedy jezioro można uznać za spokojne, czuła, że morze jest pełne niespodzianek. I niebezpieczeństw. Słyszała kiedyś o sztormach, które odbierały życie. Jednak jednocześnie było ono siedliskiem życia wielu niezbadanych stworzeń, niektórych odrobinę znanych, innych okrytych całkowitą tajemnicą. Chciała wiedzieć o tym miejscu więcej, zobaczyć zwierzęta żyjące w jego głębinach, poznać tych, którzy przemierzyli je wzdłuż i wszerz. Chciała chociaż spróbować je zrozumieć.
Po dość długiej chwili stania i gapienia się w morze przypomniała sobie, że nie przyszła tu sama. Rozejrzała się w poszukiwaniu wilka, który przyprowadził ją w to magiczne miejsce. Zajęło to chwilę, ale w końcu go znalazła. Podeszła do niego w międzyczasie zauważając, że piasek przykleja się do jej mokrych łap. Kiedy już znalazła się obok Kalumeta uśmiechnęła się delikatnie patrząc na morze.
- Pięknie tutaj - powiedziała tylko.
Kalumet
Dojrzewający

Kalumet


Liczba postów : 116
Wiek : 24
Skąd : Okolice Lublina

     
Kalumet odetchnął z ulgą gdy zobaczył Chaię. Wpatrywała się w morze pełna podziwu. Kalumet bez wahania wszedł do wody i cały się zanurzył. Nie było go widać bardzo długi czas aż w końcu z wody wynurzyła się głowa Kala kilka metrów dalej.
Wyszedł na brzeg i otrzepał się, uważając aby wilczyca nie została mokra. Na stwierdzenie Chai kiwnął głową. Nic nie mówił. Chciałby aby jego drużyna nadal tu była. Drużyna oraz "Czapla". Wyobraził sobie jak fajnie można by na niej popływał. Wyobraził sobie delikatne fale które uderzały by o jej kadłub. Już nie długo kupi nową łódź. Nazwie ją "Nocna Ballada".
Wilk położył się na piachu nie zwracając uwagi na piasek i przymrużył lekko ślepia. Odetchną z ulgą. Mógłby tu tak siedzieć godzinami ale chwileczkę. U jego boku stoi piękna dama. Co gorze, wilczyca może uznać go za świrusa.. Zaśmiał się cicho.
- Pływałaś kiedyś na łodzi?
Wheat
Latający Artysta Malarz

Wheat


Female Liczba postów : 984
Skąd : Z probówki.

     http://wheatpodlaska.deviantart.com
Ja żyję, ja żyję, senores y senoritas! D:
Jej serce, krwioobieg, mordka, łapy, ciało i umysł radowały się z tej niesamowitej chwili. Ach, tak dawno z nikim nie bawiła się tak wspaniale nad morzem! Jeśli by się zastanowić, nie bawiła się nigdy - ani nad morzem, ani mając taką frajdę z tego tytułu. Teraz myślała, że ta scena powinna trwać wiecznie. Przybyła wraz z przypływem świadomość, iż jest to pragnieniem awykonalnym, zmroziła ją bardziej niźli najchłodniejsza z wód. Spojrzała w dół, na swe łapy. Nie była teraz pewna, czy zimno, jaki ją spowiło, wynikało z temperatury, czy też może raczej z tejże świadomości. Tak czy inaczej skutecznie poskromiło to szalejącą pod czaszką dziecięcą radość. Nie pozwoliła się jednak obezwładnić złym przeczuciom. Potrząsnęła głową, wypędzając z niej złe myśli i po chwili podjęła się ponownie skakania i chlapania dookoła wodą. Zauważyła, iż towarzysz się oddala, z pewnym opóźnieniem. Rzuciłą mu zdziwione spojrzenie, przystanęła i przechyliła nieco głowę, jakby inny kąt spoglądania pozwolił jej spostrzec, iż jest to iluzja i w rzeczywistości jej kompan wciąż moczy łapy obok niej. A jednak - wybrał los szczura lądowego.
- Idziemy sobie? - Idziemy, a jak. Nie zamierzała odstępować tej kochanej osoby już nigdy, póki śmierć ich nie rozłączy (a niech tylko spróbuje to zrobić! Wheat porachuje jej tedy wszystkie kości).

Aaa, wyprułam z siebie flaki, pisząc post dla Shaeery. p_p
Sponsored content