Wodospad Snów

Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Zbytniej różnicy to nie ma ostatnim czasem niestety. Zresztą lepsze to aniżeli totalne pustki bo ktoś sobie strzeli focha...
Ale to może być dość ciekawy związek ponieważ to są totalnie dwa różne charaktery. Co jest jeszcze ciekawsze, Kein nie lubi takiego podejścia więc pewnie albo będzie próbował zmienić ją albo siebie, chociaż jest szansa, że zostanie tak jak jest ze względu na to, że w końcu jak oboje tacy będą... szczeniaki miałby wielkie problemy i nie byłoby dziwne jakby zwiały przy pierwszych tygodniach. Może coś źle się interpretuje... ale nieważne. A właśnie, ciekawe jak to będzie wyglądało kiedy tak sobie ten wilk przybędzie w czasie kiedy Shathow będzie w pracy w Kle. Właściwie... chyba za dużo się nie zmieni, a... albo zmieni.
W każdym razie Kein nie da aby jego młode aż tak się angażowały w politykę itp. Do tego nie dopuści! Co dalej...
Siedział tak i patrzył się przed siebie ciesząc się chwilą. Jednak.. w końcu słowa muszą się pojawić.
-Znasz jakieś równie dobre miejsce jak to? - powiedział spokojnie.
Nie chodziło o to aby się teraz rozchodzić albo coś, tylko po prostu wolał aby gdzie indziej się jeszcze wybrali. W końcu nie będą tutaj cały czas co nie?
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Fakt, biedne szczeniaki. Ale przynajmniej będą miały dobre podstawy, by po osiągnięciu wieku dorosłego samemu założyć lokale i zgarniać dużo kości, zbierając na przyszłość i rodzinę... I tak w kółko. Dzięki temu raz, Shath i jej rodzina opanują ten rynek i dwa, szczeniaki mają zagwarantowaną świetlaną przyszłość.
"Marketing i zarządzanie" zaś nie ma nic wspólnego z polityką. Jest to książka o byciu dyrektorem i prowadzeniu firmy tak, by dobrze prosperowała. W każdym razie tak twierdzi mama userki, która miała nieprzyjemność ją przeczytać. Nie na głos, dzięki bogu.
Shath w każdym razie będzie rodzicem bardzo zasadniczym, nie dopuszczającym do najmniejszego nawet nieposłuszeństwa. I zapewne nieco nadopiekuńczym - dopiero dorosłe dzieci przestanie non stop odwiedzać i szpiegować. A nawet wtedy będzie pilnowała, by miały czyste futerko, pełną spiżarnię i odkurzoną jaskinię. By stawiały się na czas w pracy i objęły w watasze wysokie stanowiska.
Ale wróćmy do fabuły.
Zastanowiła się przez chwilkę.
- Chyba jest jedno takie miejsce. - powiedziała w końcu.
Spacer? Czemu nie...? Będzie miło.
A potem z powrotem na arenę, dokończyć trening.
Kejn
Latający Doświadczony Łowca

Kejn


Male Liczba postów : 2064
Wiek : 25

     
Marketing i zarządzanie.. ajć nie o to chodziło. Tamta część zdania akurat miała się odnosić już do kolejnej sprawy więc tutaj był mały fail z strony usera.
No cóż, wojna charakterów będzie na pewno... ciężki związek ale oby udany! W sumie wszystko jedno. Wszystko się okaże za jakiś czas, najwyżej po prostu dadzą sobie spokój i tyle.
-No to chodźmy jeszcze w to 1 miejsce. - powiedział po czym stał i spojrzał się w niebo.
No cóż... noc i tyle. Nie ma co mówić o tym, że będzie dobrze w Krainie bo na ten czas się to nie zapowiada. Na pewno nie teraz...
Przeciągnął się i wyprostował dość stare? Może młode? 6 letnie kości. Kiedyś jak tak będzie siedział to pomyśli ''jak teraz wstać?'' ale w tym czasie go to nie obchodziło. Forma może przez to wszystko opadnie ale trudno. W końcu rodzina najważniejsza. A partnerka jaka jest taka i będzie, byle nie robiła sobie z niego żartów i.. mówiła to co powinna a nie wszystko zatajała.
-Prowadź kochana. - powiedział z szczerym uśmiechem.
Wstał i ruszył się kilka kroków, po czym wyczekał aż ona zacznie prowadzić. Gdzie pójdą?

ZT. (Nie chce mi się pisać potem posta krótkiego).
Shathow
Dowódca Wojowników
Przedsiębiorca

Shathow


Female Liczba postów : 643
Wiek : 25
Skąd : Mała wieś pod Warszawą

     
Będzie mówić, spokojnie. Shath nie z takich.
Również spojrzała w niebo, zastanawiając się, która może być godzina. I kiedy wzejdzie słońce. Bo nawet zimą wschodzi, choć na krótko.
Niedoinformowana Shath... Ciekawe, kiedy i czy się dowie, że wcale nie przegapiła jesieni, a przedłużająca się ciemność jest spowodowana zaćmieniem?
Również wstała, uśmiechając się do Keina.
- A więc zapraszam.
Przechodząc ponownie zaczepiła go ogonem. Odwróciła się, by posłać mu kolejny uśmiech, po czym ruszyła w wybrane miejsce.

zt -> Jezioro Błękitnej Wody
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Czy to już pora się martwić?
Nie, jeszcze nie.
Czy teraz?
Nie, nie teraz, spokojnie, mamy czas. Mamy dużo czas. Wierzy młody dureń w niewyczerpany zapas lat... Czemu nie miałby, tak długo, jak zdolny jest pielęgnować w sobie wiarę? Czemu nie żyć każdego dnia jak w czas karnawału, fetując go co sił? Polityce ustępstw, ograniczania się, ostrożności nie dawał wiary, w innej skali widział własne czyny, a i inną wartość miał dla niego własny byt, wreszcie - innej barwy była jego moralność. Ecce lupus. Po prostu Noish. Od zawsze i na zawsze on.
Jednak dzisiaj trochę, minimalnie inny od swej typowej sylwetki. Jednak bez uśmiechu i bez rozbieganego spojrzenia, w którym można było znaleźć chęć chłonięcia świata całym sobą, z każdym oddechem, a najlepiej jeszcze możliwość znalezienia się po każdym uderzeniu serca o tysiąc mil dalej, niż stał dotychczas. Dzisiaj wpadł w lekką melancholię, która do juutra powinna tradycyjnie pójść w zapomnienie niemal całkowite, zostawiając po sobie tylko gorzki posmak - świadomość, że na smucenie się zmarnował epizod ze swojego żywota. Wprawdzie ów tworzył mozaikę tysiąca takich fragmentów jak ten nieszczęsny zmarnowany, niemniej nie sprawiało to, iż ten pojedynczy stawał się mnie ważny. Od płakania nad rozlanym mlekiem wspomnianego dnia następnego, gdy znajdzie się w epicentrum dobrego samopoczucia, powstrzymywała go ino świadomość, iż nikt - a w każdym razie mało kto - przetrwa cały czas w ciągłym napięciu, nie mając chwili, żeby opróżnić duszę z rozterek, chociażby przy użyciu do tego celu dawki melancholii, wyrażonej spuszczeniem nosa na kwintę i zwinięciem się cichutko oraz samotnie w kąciku, by serce odbudowało linię obrony, misterne fortyfikacje, niestety co jakiś czas załamujące się przez liczne podkopy, które są pod nimi wykonywane. Czas, czas, czas. W pewien sposób miał na tym punkcie obsesje, z drugiej strony w pewien sposób połowicznie uświadamiał sobie, iż ją ma, więc podejmował środki zaradcze. Czas, czas, czas. Byle starczyło czasu, nie ma czasu, śpieszmy się, nie zatrzymujmy, zwłaszcza nie marnujmy czasu na inne rzeczy, nie róbmy tego, co nam każą, a czego my nie chcemy albo nie zdążymy z tym, o czym marzymy. Zignorujmy istoty niewarte naszej uwagi, zapomnijmy o nich. Lecz przecież tego nie wolno, to rzecz paskudna byłaby z jego strony. Byłaby lub - co gorsza jest. Może już tego dokonał, wpół świadomie? Bądź świadomie i się przed sobą postępku wypierał?
Dni zwątpienia, naturalny hamulec, wbrew pozorom również do czegoś służyły. Należało je odpowiednio wykorzystać, a robiło się to w sposób prozaiczny - rozmyślając, odbywając kilka podróży w przeszłość w poszukiwaniu tam wniosków, dotąd niezauważonych.
Gorzej, gdy nie chciało się myśli, gdy czekało się na zapomnienie. Bo tak czasem mogło być, mało tego, tak bywało. Dzisiaj. Dzisiaj jest właśnie w tej sytuacji. Dzisiaj sił nie ma, zaś wyzwanie stoi, czeka, zegar tyka. Zapomnijmy, to jedyne wyjście, acz nic nie składa się aż tak dobrze, niełatwo zapomnieć.
Szukał więc pomocy. Ruszył przed siebie, by dopaść kogokolwiek i sam ze sobą byle co zrobić, jeno żeby pomogło, żeby wypełniło mu głowę myślami lub spustoszyło ogród konceptów zupełnie, pozostawiając kojącą czarną wyrwę w umyśle, tak rozkosznie spokojną, żeby otuliło serce otuchą alibo też pomogło zapomnieć o jego istnieniu, dało przestać czuć, że się je ma. Na chwilę, jako że to ostatnie zawsze wraca. Może to i dobrze, może bez serca źle by się wiodło. Może... a może nie.
Rzecz naturalna, że zanim dotarł nad sam wodospad, musiał pokonać jakąś drogę, w końcu zdolności teleportacji mu wszyscy święci poskąpili, niosły go łapy, w tym i ta nosząca na sobie ślady katastrofy, mieszającej w losach Krainy. Nosząca ślady i pozwalająca je odczuć, jeżeli nie zachowywał się względem siebie z należytą pobłażliwością, oszczędzając się ponad miarę, co brzydziło go równie niepomiernie. Żeby to aż tak na siebie uważać; czyż jest jajkiem? Co go nie zabije, winno go wzmocnić, takie stare powiedzenie, że chyba coś w nim jest! A tymczasem on sobie musi tak powolutku kroczyć, ustawiać tę złośliwą kończynę raz za razem, po prostu z braku wyboru, bowiem nieostrożność przynosiła otumaniający ból, nie jakieś tam kłucie. Skoro musiał przyjść, można go było także zobaczyć w trakcie wędrówki, bardzo kalekiej, jak i w momencie, kiedy zatrzymał się, miotając z nadzieją spojrzeniem wkoło, do czasu, aż przekonał się, iż nikogo nie ujrzy, co znaczy, iże nie ma kogo ujrzeć lub jest za daleko. No nic, sprawdzi się; poczłapał zatem dalej, by znaleźć się przy wodospadzie, przygnębiony stopniowo coraz bardziej. Miał swoją starodawną receptę: kiedy sam siebie nie mógł znieść, tedy szukał intensywnie towarzystwa, pasożytował na cudzym szczęściu, cieszył się czyjąś osobowością, zastępując nią swą, nic nie wartą na ten moment, jak surowo oceniał. A tu nikogo, tak że po głębszym oddechu najwyraźniej trzeba się będzie zbierać. Pośpiech, trzeba się spieszyć. Nie ma rady.
Charlotte
Dorosły

Charlotte


Female Liczba postów : 47

     
Na szczęście (tudzież ku rozpaczy) potencjalna rozmówczyni Noish'a wolną była od tego typu rozterek. Filozofia w niej jeszcze mniej, aniżeli przedstawiciela grupy inteligentów, zatem nie przejmowała się niczym, a melancholia była jej jedynie obcym, kosmicznie brzmiącym określeniem, które najprawdopodobniej nigdy pyszczydła tejże istoty nie opuści. Charlotte, albowiem o niej tutaj mowa (tylko i wyłącznie, bo czyż nie została stworzona po to jeno, aby błyszczeć niczym gwiazda najjaśniejsza, teoretycznie niedostępna, jakoby stworzona w ramach innego, odległego świata) była, mówiąc najdelikatniej, jak tylko można, mało rozgarnięta. Jej poziom IQ z pewnością był wyższym od intelektu naleśnika w mierze zezwalającej jedynie na oddychanie czy inne odruchy, mające na celu przytrzymanie owej waćpanny przy życiu - chociaż z pewnością lepiej dla całej wilczej nacji byłoby, gdyby padła trupem, najlepiej tuż po narodzinach.
Oto więc i jej sylwetka wyłoniła się z mroku. Lotka podeszła zgrabnym krokiem, w którym tyle samo dostojeństwa, ile bezpruderyjności, ku zbiornikowi z wodą. Zmrużyła lekko powieczki, pochylając łeb w stronę cieczy i podziwiając z próżnością własne odbicie. Była dumna z tego, jak wyglądała, i zapewne uśmiechnęłaby się do samej siebie, prawiąc wyszukane komplementy, gdyby nie jeden detal... Detal, przez który świat wilczycy zdawał się załamać w momencie, z trzaskiem runąwszy jej na grzbiet.
- O NIE! NIE NIE NIE NIE! BOŻE, NIE! CHROŃ MNIE, BŁAAAAGAM! - krzyczała do własnego odbicia, oddychając coraz ciężej i ciężej. Jej klatka piersiowa (och, kobiecości w niej wiele!) unosiła się nerwowo i zapadała w okamgnieniu, a baczny obserwator mógłby wywnioskować, iż wygląd odbicia przyprawił młodą niunię o palpitację serca. Usiadła, zakrywając oczęta łapą.
- Nie mogę na to patrzeć! Och, z jakie grzechy?! - kwiliła, szlochając gdzieś tam pomiędzy kolejnymi słowami.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Powaga, tyle czasu minęło? Jeju, jeju, a nawet nie czułam upływu z nosem w książkach. Wybacz, za to weekend się lepiej zapowiada, tydzień przyszły zresztą też.

Łypał, obserwował. Może - na pierwszy rzut oka - bagatela, a nie powód, coby taki galimatias ni z tego ni z owego zacząć wkoło siebie robić, ale motywacje są naprawdę mało ważne, istotne zaś jest to, że prawdziwy dżentelmen powinien tak czy owak przyjść w sukurs, w związku z czym w łapach Noisha znalazło się poszukiwanie zaginionego dobrego humoru Lotki. A owszem, coby udowodnić, że z niego kawał takiego właśnie typka, który był wyżej wspomniany, nie kogoś z kompletnie innej półki, kogo określa doskonale wiele słów - pomysłowych, aczkolwiek niecenzuralnych.
Jego z kolei powód do przystąpienia do akcji był nadmiernie ważny, a także nader uciążliwy, gdyby go zignorować, a więc odbyło się bez chwili zwłoki, jak również bez przygotowania, na które miał się znaleźć czas potem. Nie mógł go marnować choćby i dlatego, że kuśtykanie trochę czasu pochłaniało, toteż jeśli nie tu i teraz, to może już nigdy; a nuż by nawet nie zdążył dojść, zanim samicy przyszłoby do głowy szukać pomocy gdzie indziej, a on wyszedłby na idiotę, to po pierwsze, zawodnika niegodnego w wyścigach żółwia, to po drugie - bo ze złamaną łapą może nikt maratończykiem nie zostaje, ale nie będzie dla siebie pobłażliwy pod tym ni innym względem, basta.
A, ale - decyzję podjął, już leciał i doleciał na szczęście wkrótce, nie dając możliwości manewrów ukierunkowanych na uciekanie z płaczem. Pod drodze - przez te dziesięć czy piętnaście sekund - kombinował nad swoją kwestią. Ach, żeby ktoś mu pisał dialogi! Najlepiej ktoś doświadczony bądź zgoła jakiś jasnowidz, przed którymi słowa nie kryłyby tajemnic.
- Ej, panno, panno - zaczął z leciuchnym zakłopotaniem, intelektem niestety od samego początku nie błyskając. Może później...
- Jakże taki piękny widok - tu poświęcił się dla dobra ogółu (jej samopoczucia, swojego sumienia) i "wyłączoną z obiegu" łapą pierw trącił Lotkę delikatnie, mając nadzieję, iż tym samym zwróci jej uwagę i zachęci do pozbycia się zasłonki sprzed oczu, by zaraz potem kiwnąć w stronę powierzchni jeziora - mógł cię... rozczarować?
W końcu łzy u dzierlatki muszą bazować na podobnym przeżyciu, tak na chłopski rozum, prawda? One chyba o nic innego tak nie drżą, jak o swe facjaty i szlachetną resztę, czyż nie? Tak, tu jest pies pogrzebany, zapewnił sam siebie i uśmiechnął się niebacznie na ułamek sekundy. Potem jednakże zachmurzył się empatycznie, wrócił na grunt przeżyć dziewuchy.
Ładnej, tak w sumie, nie ma co się kłócić. Jedna z ładniejszych, tak, zdecydowanie. Aż popatrzeć miło, choć jak płacze, to ciut mniej.
Charlotte
Dorosły

Charlotte


Female Liczba postów : 47

     
Na pierwsze słowa wilka zawyła przeciągle, nie szczędząc w tonie rozpaczliwości, duszę jego ogarniającej.
- Paaannaaaa! Nigdytegoniezmienięwtymstaanieee - zakwiliła na jednym wydechu, mocno oraz desperacko pocierając opuchnięte już od płaczu oczęta. Nie mogła spojrzeć n samca. Nikt, ale to nikt,nie powinien oglądać jej w takim stanie - a już zwłaszcza nie jakiś mężczyzna. Dlatego zrobiła sobie niewielką szparkę pomiędzy palcami, przez którą mogła obserwować wilka. Czyżby to los postawił właśnie na drodze naszej Lotki jej wybawcę? Wilczą wersję księcia czy rycerza na białym koniu? Dżentelmena, który pojawił się, by pozwoli jej wygrzebać się z tego bagna, w ktorym tkwiła po pas, po szyję?
- Nie wiesz, bo nie...nie widzisz wszystkiego - rzekła, jeszcze mocniej dociskając łapy do facjaty. Noish mógł więc obserwować fragment czoła,na które opadała łagodną kaskadą gęsta grzywka, kawałek odstającego noska oraz ust, oraz niewielką część brody. Reszta pozostawała w ukryciu; jak sądziła Lottie - dla dobra wilka.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Baby są jakieś inne. Tak, definitywnie są jakieś inne i tu nic nie ma do rzeczy, że może on odstawiłby podobną szopkę, gdyby uznał to za konieczne; szczęśliwie nie uznał, toteż nic podobnego do dziś dzień nie miało miejsca. Jeszcze. Uśmiechnął się więc bez żenady, sumienie pod względem takich pokazów mając czyste jak łza, niemniej zrobił to w sposób sympatyczny raczej niż prześmiewczy i zaraz równie niefrasobliwie podrapał się za uchem - nie ma co panikować, jako że pełne rozluźnienie bardziej pozytywnie oddziałuje na jasność myślenia.
- No, nie płacz, mała, wrócę tu, nasz los nie taki zły - zanucił pod nosem czy też niby-śpiewnie zamruczał fragment starej, dobrej szanty, bo choć może nie był to pomysł zasługujący na miejsce na podium, nasunął się jako pierwszy, ot, głupie skojarzenie, które jednakże aż ciśnie się na usta - i bam, wyrywa się z pyszczka. Ale, ale, wychodził przez to na kabotyna, cynika, złośliwca! Dziabnął się w ozór, urywając ciąg podobnie karygodnych zachowań raz na zawsze, obracając łeb w inną stronę, jakby raziło go światło i jakby miał zamiar dać oczom przez ułamek sekundy zażyć odpoczynku, zanim zacznie męczyć je znów.
- Zmienisz - szepnął łagodnie, konspiracyjnie zbliżając się troszkę, coby w efekcie klapnąć wygodnie u bogu Lotki, a że był to bok ładny, tak jak ładna była sama panienka, na tym nowym stanowisku nie było mu źle. Mógłby tu zagrzać miejsce przez dłuższy czas, a co! Zaraz przychylił łepetynę do jej łebka, coby może, jeśli los da, trochę się spoufalić w tempie ekspresywnym. - Przecież cię nie okłamuję, jesteś śliczna, nic tego nie zmieni - odparł zdecydowanie a z uporem maniaka. Jak oczywiście mówi każdy nowo poznany osobnik i jest to najzupełniej typowe, o ile nie ogólnie pożądane, a podejrzanego w tym nie ma nic, prawda?
- Nie wiem, czego nie widzę, ale to naprawdę nie ma znaczenia! - obruszył się, on, obrońca obrażonego piękna. - Zaraz się przekonamy, jeśli pozwolisz zerknąć. Proszę, mógłbym? Może się okłamujesz, przesadzasz, nie doceniasz się? Zaś ja jestem naprawdę bezstronnym sędzią i samą prawdę ci powiem.
Charlotte
Dorosły

Charlotte


Female Liczba postów : 47

     
A jakże zachowała się Charlotte? Dość oczywiście, bo i w jedyny z możliwych (jej zdaniem) sposób: nerwowo pokręciła łbem, skuliwszy się bardziej w sobie. Był tak blisko, czuła ciepło jego oddechu... Och... Ależ tutaj gorąco! Zerknęła na wilka - o ile było to możliwym - poprzez zasłonę zgrabnych, wilczych paluszków, ukrywających skazę przed okiem obserwatora. Swoją drogą czy nie zależało mu nieco za bardzo na poznaniu powodu jej rozterek? Chciał się z niej ponabijać, to więcej, niż pewne! A może... Może był szczery i Lotka naprawdę mu sie podobała? Tak czy inaczej - oznak niedoskonałości pokazać mu nie wolno, albowiem poskutkuje to jedynie zrażeniem się do jej osoby. W przypadku opcji numer jeden: wyśmieje, nie da żyć, rozgada i zrujnuje jej życie! W przypadku opcji drugiej: odejdzie, zniechęci się, nie pokocha i zrujnuje jej życie! Sytuacja była co najmniej beznadziejną.
- Dlaczego Ci zależy, żeby ujrzeć to paskudztwo? - jęknęła smętnie, kładąc po łebku uszki, o sierści błyszczącej, zadbanej oraz miękkiej niczym aksamit. Skoro była głupia i tępa, może być chociaż piękna. Niechaj ma cokolwiek od życia. Dotąd przetrwała, skoro nie za sprawą intelektu - musiała przetrwanie wygrać za pomocą zgrabnego tyłka! Znamy inną opcję?
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Ach, jaka uparta bestia. Jęknął z cicha z ubolewaniem, przykładając do pyszczydła łapę, nim jeszcze do kompletu dołączyło westchnienie.
- Oj, mała, mała, jakaś ty uparta. Chcę, bo wiem, że widok będzie śliczny, no, nie panikuj! Kochana, proszę cię. - Jak tu z uparciuchem gadać? Irytowało go odrobinkę, że panienka na schwał musi wpadać w kompleksy, lecz ten cień rozdrażnienia taił głęboko, bo cóż by z nim zrobił, nawrzeszczał na Szarlotkę? Nie brzmi to jak dobry plan, dokładniej - brzmi to jak absolutne przeciwieństwo dobrej chęci czy inicjatywy. Krzyk to ponoć oznaka słabości, a więc uniknijmy tego. Jeden ze słuchów drgnął czujnie, łowiąc coś, czego nie mógł zidentyfikować, w gruncie rzeczy nic ważnego, a jedynie mały, daleki szmer, który z nieznanych przyczyn akurat zwrócił jego uwagę i, co ważniejsze, przeszkodził mu, rozproszył uwagę. O czym to on mówił...
- A kto ci powiedział, że to jest brzydkie? - mruknął. - I hej, panienko, jak ci na imię? Mam nadzieję, że nie odmówisz mi chociaż tego wyznania. - Trudną tu miał misję, trudną. Zrobił więc jedyne, co umiał zrobić najlepiej, jedyne, co wymyślił w takiej sytuacji; uśmiechnął się szeroko, łagodnie, pogodnie i z otuchą, spróbował przywołać wszystkie najlepsze cechy uśmiechu.
Charlotte
Dorosły

Charlotte


Female Liczba postów : 47

     
Wydęła groźnie policzki i - olaboga! - poczerwieniała na facjacie. Na szczęście gęste, czekoladowe futerko skutecznie czyn ten, jakże niegodziwy, skryło w swych odmętach. Dodatkowo nadal zakrywała część 'twarzyczki' łapkami, zatem nie sposób było dostrzec gniewnie przybraną barwę skóry, rumieńcem zalewającą z każdą chwilą kolejne milimetry pyszczydła.
- MAŁA?! No, wiesz?! Jestem może zgrabna, ale bez problemu skopałabym Ci ten zaufany w sobie tyłek! - warknęła w zdenerwowaniu, zapomniawszy na moment o skrywanej jakże starannie tajemnicy. Kiedy zatem w pełnym pogróżek geście wymachiwała łapkami, na powietrzu przed nią demonstrując jakże starannie wyprowadzane ciosy karate, oczom samca ukazać się mogło sporych rozmiarów otarcie naskórka, biegnące w okolicy noska, po wewnętrznej stronie lewego policzka, kończące się przy kąciku pyska. Podchodziło nieco krwią, jednak - widocznie - nie sama ranka stanowiła główny problem, lecz to, jak prezentowała się jej osoba.
Noish
Dorosły

Noish


Male Liczba postów : 440
Skąd : z Marsa

     
Udało mu się, nawet jeśli nie okupił tego uczuciem satysfakcji, to jednakże niełatwo czegoś okupionego tak pełną wyzwań potyczką nie tytułować sukcesem. W ten to sposób z akumulatorami pełnymi świeżej cierpliwości, pojawiającej się wraz z uczuciem pewnej błogości po wypełnieniu jednego z najbardziej wymagających zadań, uśmiechał się dalej swobodnie. I szeroko, jakże szeroko, aż uśmiechem tym można by obdarować ze dwie osoby, o ile i trzeciej nie dostałyby się jakieś ostatni.
- Z pewnością! - zgodził się w mgnieniu oka, wcale nie pobłażliwie; szczerze, najszczerzej, bo on i jego kulawe łapsko nie mogli z nikim iść w krwawy tan, żaden z cudów świata nie zrobiłby z niego obecnie wirtuoza. który wygrywa z kunsztem staccato zderzających się w walce kłów i pazurów, jeśli nazwać rzecz po imieniu, na ten moment był całkiem bezużyteczny. Oczywiście, na pewno przez cały czas był w jakiś sposób bezużyteczny, komuś zawadzał czy pozostawał co najwyżej obojętny, ale teraz utracił również swe elementarne zalety, którymi mógłby się usprawiedliwiać i które utworzyłyby dość wysokie szańce obrony w razie dies irae. Żeby nie tracić z tego powodu dobrego samopoczucia, uznał tę niedyspozycję za należny mu za dzielne dotychczas życie urlop; co prawda nie wpadł wciąż na to, od czego ów urlop brać miałby i zresztą bierze, ale sama idea przypadła mu do gustu.
Po chwili namysłu położył po sobie płasko uszy - nie tak od razu rzecz udała się w całości, najpierw z wolna poległo prawe, potem w ślad za nim wybrało się skwapliwie lewe w odstępie sekund ze dwóch - a i łeb zniżył loty, prowadząc samca do czegoś jakby ukłon. Już nie mówiąc o tym, iże z tonu też spuścił. No cóż, nie pocznie się przecież przekomarzać, nie warto i nie za dobrze się to zapowiadało. Baby są jakieś inne. Jakieś kłopotliwe. Łatwiej obcować z granatem, bo instrukcja, co z czym zrobić w tym przypadku jest dosyć jasna, zaś skrajnym fajtłapom wszelkiej maści zdolnym taki schemat przekręcić nie będzie dane się zamartwiać, bowiem co prawda poniosą rany znacznie poważniejsze niż złamane serce, ale za to z nadzieją, że spełni się dla nich życzliwie "spoczywaj w pokoju".
- Nie gniewaj się na mnie, proszę - szepnął przymilnie, głosikiem delikatnym, raczej w stylu etapu wiekowego, z którego już dawno wyszedł, niźli na modłę dorosłej, poważnej osoby.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Ach, czy jest coś przyjemniejszego, aniżeli szum opadającej swobodnie wody, rozbijającej się o skały? Niewzruszonej niczym, niemożliwej do zatrzymania? Nie tak łatwo wszakże zmienić bieg upartej rzeki, bowiem mimo przeszkód nierzadko znajdzie ona niewielką szparkę, przez którą przeciśnie się, podążając dalej przed siebie. Coś pięknego. Mimo jednak niewątpliwego wdzięku wodospadu, Alastair nigdy nie czuł się zbyt pewnie w bliskim otoczeniu tego typu miejsc. Jako członek Watahy Ognia zdecydowanie nie przepadał za żywiołem wody, zwykle zatem unikał go szerokim łukiem. Dzisiaj jednak było zgoła inaczej; odmiennie. Oto bowiem pojawił się w okolicy Wodospadu Snów. A skoro już był w pobliżu, dlaczego miałby nie spróbować? Jako Mag wierzył z rozmaite, niemożliwe do racjonalnego wyjaśnienia, zjawiska. Dlaczego zatem miałby choć przez moment wątpić, iż po skosztowaniu tejże wody nie przyśni mu się coś wspaniałego? Rzeczywistość nie rozpieszczała; ciemno, niepewnie, niebezpiecznie. Chociaż niechaj więc senne widzenia dodadzą odrobiny entuzjazmu, bo i ileż można się zamartwiać?
Powoli, nieco jakby niepewnie podszedł w kierunku wody, aby pochylić się ostrożnie i upić kilka łyków. W smaku wydawała się całkiem zwyczajna, jednakże nie zniechęciło to wilka ani nie wypełniło serca zwątpieniem czy niewiarą. Może to i lepiej, iż smakowo nie wyróżniała się za bardzo; jeszcze by się tutaj tłumy wiecznie przewijały, a na co to komu? Alastair, owszem, należał do ekstrawertyków i bardzo dobrze czuł się w towarzystwie, niemniej jednak czasami warto pobyć w mniejszym gronie, czasami natomiast nie ma niczego lepszego niźli samotność. Odsunął się od wodospadu, powoli oraz bacznie stawiając kończyny, coby przypadkiem nie zamoczyć się zbytnio lub - co gorsze! - nie poślizgnąć i nie wpaść do wody.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Lacie przybyła w to miejsce - niezbyt nowa w Krainie, a nie zna dobrze tutaj terenów. Ubrała kaptur, gdyż wolałaby nie pokazywać swojej twarzyczki - być może ktoś ją zna. Nie wiadomo skąd. Popatrzyła z 10 metrów na białego wilka ze skrzydłami, który popijał orzeźwiającą wodę. Najwyżej mu smakowała. Dziewczyna trochę się przybliżyła, śmiejąc się cichutko, niczym diabełek. Na jej twarzy widniał zły uśmiech, niczym jakiegoś demona.
- Witaj - zachochitała.
Post krótki, bo autem się jedzie i userka źle się czuje.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Lacie przybyła w to miejsce - niezbyt nowa w Krainie, a nie zna dobrze tutaj terenów. Ubrała kaptur, gdyż wolałaby nie pokazywać swojej twarzyczki - być może ktoś ją zna. Nie wiadomo skąd. Popatrzyła z 10 metrów na białego wilka ze skrzydłami, który popijał orzeźwiającą wodę. Najwyżej mu smakowała. Dziewczyna trochę się przybliżyła, śmiejąc się cichutko, niczym diabełek. Na jej twarzy widniał zły uśmiech, niczym jakiegoś demona.
- Witaj - zachochitała.
Post krótki, bo autem się jedzie i userka źle się czuje.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Spokojnie, moje tez będą bardzo krótkie - od rana bierze mnie złe samopoczucie, narastając chwila po chwili. Obecnie fatalne samopoczucie bije wszelkie rekordy. Przepraszam.
Alastair nie przejmował się zbytnio zachowaniem szczenięcia. Wiedział, że dzieci mają swoje "odpały", w tym także udawanie diabełków, chichotanie oraz skrywanie pyszczka w kapturze. Prawdopodobnie wszystkie te elementy uznał za zabawę, której zasad na razie nie poznał - co jednakże wcale mu nie przeszkadzało. Odwrócił się w kierunku samiczki, obserwując jej ruchy, zachowanie, kroki. Skinął nisko głowa, albowiem każda żywa istota zasługuje na chociażby te minimum kultury.
- Witaj. Jestem Alastair. A jak mogę zwać Ciebie, księżniczko? - spytał pogodnie, uśmiechając się łagodnie w kierunku wadery. Nie miał w zamiarze jakkolwiek jej obrazić, zwyczajnie, kiedy spotykał przedstawicieli najmłodszej grupy wiekowej używał zwykle podobnych określeń.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Lacie buchnęłaby śmiechem, ale nie. Nie przy dorosłym. "Księżniczka" - oj, raczej nie. Raczej prawdziwy diabeł, zarówno w środku. Młoda jeszcze raz zachichotała, odzywając się do Alastaira.
- Ja, księżniczka? Raczej słodka nie jestem - uśmiech znacznie się powiększył, wyglądał wręcz na psychopatyczny. - Mam na imię Lacie, możesz nazywać mnie Alice, rób, a raczej mów, jak chcesz.
To całe zachowanie jest namiastką złego dzieciństwa. Może jest podobnego wieku do Alastaira, jednak ten nie wie nic o tym. Płaszcz dobrze ją przerastał, był wręcz za duży, mimo to Lacie go nie ściągła. Błękitne paczały oglądały dorosłego samca, jaki ma ekwipunek. O wiele silniejszy od niej. Lepiej, żeby nie walczyła. Młoda ukrywała swoje źródło energii, jednak misiek nie miał zamiaru. No cóż - może on tego nie zauważy.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Nie zapominajmy, że Alastair jest magiem - także wszelkie aury i inne zjawiska 'nie z tego świata' uwadze tego wilka nie uchodziły. Interesował się tym odkąd tylko pamiętał, wszakże jego ojciec też parał się magią. Odziedziczył w spadku zainteresowania, wyniósł kilka ksiąg z jego jaskini. Eliksiry zostawił, ostatnio kiedy szukał u poczciwego Samuela eliksiru na ból gardła czy poparzenia (już nie pamiętam) wylał na siebie zawartość jednego z naczyń, co zaowocowało wyrośnięciem skrzydeł. Magia, po prostu. Niemniej nie miał w zwyczaju zasypywać pytaniami, licząc raczej, że rozmówca sam powie o tym, co interesowało Ognistego. Dlatego zatem na miśka spojrzał, jednakże nijak nie odwoływał się do niego w rozmowie. Przynajmniej nie na początku.
- Księżniczki nie zawsze są słodkie. Niektóre są kapryśne, inne zadziorne i niebezpieczne - powiedział wesoło, pogodnie mrugnąwszy do samiczki okiem. Położył się na brzuchu, dzięki czemu mógł lepiej ją widzieć bez pochylania łba. Bo, jak dobrze rozumiem, jako Wieczny Dzieciak Lacie należy do niewielkich istotek? Od jakiegoś jednak czasu stał się opiekuńczy i może do przesady troskliwy, w stosunku do szczeniąt. Dlatego zapytał zaraz:
- Twoi rodzice, Lacie, pozwalają Ci na samotne wycieczki?
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
- Jestem wolnym stworzeniem - odpowiedziała odruchowo.
Skąd takie pytanie? No ba, dziewczyna już zapomniała o tym, że jest drobna. W sumie - nikt się jej o to nie pytał. Tak naprawdę się cieszy, że umarli - oprócz śmierci Celii niczego nie żałowała. Niczym wilk bez miłości, albowiem do nikogo jej nie czuła. Wiedziała, że miłość jest głupia, bo Abbys dała jej ojcu swoją moc. A co się z nią stało - na razie nie wie. To właśnie w przytulance znajdowały się wspomnienia jej matki, szczególnie scena jej śmierci. Krzyż zwisał z szyi Lacie wolno. Jak na krzyż jest wyjątkowo ciężki, a do tego jeszcze płaszcz. Jej uśmiech jeszcze bardziej stał się psychopatyczny, no ba - zabiła swego ojca. Wtedy poczuła się jak ptak - wolność na nią czekała. Uwolniła się z łańcuchów, jednak pozostały po tym ślady - blizny, ledwo co widoczny odcisk na łapach. A wszystkie przedmioty, jakie posiada, są Abbys.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Wysłuchał uważnie, wcale nie będąc zdziwiony jej słowami. Przyzwyczaił się już do tego, że większość szczeniąt biega samopas po Krainie. Kiedyś było inaczej; kiedyś wielość aktywnych graczy pozwalała na przedłużanie rodów, fabulenie całymi rodzinami. Dzisiaj to albo szczenięta tracą rodziców, albo to własnie mlode znikają. Ali wiedział, że rodziny się rozsypują, co nie było wcale a wcale optymistycznym. Sam jednak nie mógł brać na wychowanie każdego osamotnionego szczenięcia - nawet, gdyby zatem Lacie chciała, nie mógłby tego uczynić. Jednak ton, w jakim odpowiedziała, zasugerował białemu wilczkowi, że samica wcale nie chce niczego zmieniać. Że dobrze jej jest, jako owe "wolne stworzenie". Alastair znacznie się od niej różnił; Alfa Ognia zawsze chciała pokochać i być pokochanym, jednakże spychając to pragnienie biegał po Krainie i wyrywał coraz to lepsze sztuki, nic jednak na stałe. Aż poznał Salome...
- Rozumiem. Nie nudzi Cię czasami takie życie? - spytał.
W wielu kwestiach, zapewne, nie zgadzałby się z Lacie. Na przykład z samym tym, że dzieciaki nie powinny być wolnymi stworzeniami, lecz wychowywać się w szczęśliwych rodzinach. Nie wierzył, że samiczce może być dobrze w takim układzie, jednak prawdopodobnie spowodowane to było odmiennymi poglądami Alka. Nikogo do niczego nie może zmuszać. Nie jego to córka - a zatem, teoretycznie przynajmniej, nie jego to problem.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
- Nie, fajnie tu. Czasami lepiej jest być samym, aniżeli znów zostać zranionym. Rodzina nie jest dla mnie czymś ważnym, bo być może nie poznałam jej prawdziwego sensu. Pasuje mi taka wolność.
Nic dodać, nic ująć. Lacie nie kochała nikogo. Nie miała ochoty kochać i być kochanym.
Post krótki, bo mi się spieszy.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
Skinął potakująco łbem, dając znać, że akceptuje jej odpowiedź. Alka zaskoczyła dojrzałość, która malowała się w słowach samicy. Niby szczenię, taki dzieciak, a jednak mówiła mądrzej od niejednego dorosłego. Zastanawiające.
- Rozumiem. Nie sposób polemizować. Mam wrażenie, że masz rację - odparł zatem, a jego jasny ogon poruszył się spokojnie, by przemknąć lekko po podłożu i otulić jedną z tylnych kończyn samca. Mag rozłożył na moment skrzydła, by poruszyć nimi kilkukrotnie i złożyć je z powrotem.
- Jednak czasem, jeśli się nie zaryzykuje, można sporo stracić - dodał. Wiedział, co mówi. Sam bał się przełamać i wyznać Salome, co czul do niej od dawna. A potem? Potem jej romans z Puszczykiem, związek z Arthasem, aż w końcu odejście z Krainy. Czasu się nie cofnie, stracił swoją szansę - co go mocno dotykało, mimo upływu czasu.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
- Nie mam nic do stracenia, mimo to nie chcę mieć rodziny. Takiej, jak poorzedniej. W moich żyłach płynie krew zabójcy, hmm... Własnej rodziny - powiedziała spokojnie, nie bojąc się słów samca.
W sumie - co ma tak naprawdę do stracenia? Nic. W miśku jest tylko prawda, dlaczego Celia umarła, jednak ta nie waży się w nie spojrzeć. Dzieciństwo spowodowało w niej tyle negatywnych cech, jednak nadal jest dziecinna. Nawet nie wie, że to, co obecnie powiedziała,może wpłynąć na jej ocenę. Może z 10 na 1?
- Są dwa typy wilków - ci, którzy dostają i ci, którzy odbierają. Jednak ja nie mam prawa należeć do żadnych z nich. Ciekawe, co nie?
Machnęła mocno ogonem o ziemię. Jedyne, co pamięta, to zabijanie i torturowanie. I tak niech na ten czas pozostanie. Rozmiar rozmiarem, a umysł umysłem. W sumie pasuje jej to, że wygląda tak młodo, ale moc już jest gorsza niż w dorosłym cielsku.
Alastair
Latający Wilk

Alastair


Male Liczba postów : 1186

     http://kamilejszon.fbl.pl
// Przepraszam, że tak zniknęłam - byłam się położyć //

Alastair nie zamierzał jej oceniać. Nie znał jej dość dobrze, a jako osobnik mający się za roztropnego (jako przywódca watahy przynajmniej bardzo starał się takim być) nie zwykł oceniać książki po okładce. Miał świadomość tego, iż za każdym słowem i poglądem kryje się historia, doświadczenia, pewne wydarzenia, wpływające na nasz sposób bycia i przekonania. Tak więc, nie znając jej przeszłości, a jeno jej niewielkie wycinki, którymi się z nim dzieliła, nie zamierzał wysnuwać wobec niej żadnych dalej idących wniosków ponad to, o czym opowie. Nadinterpretacja może naprawdę skrzywdzić, zatem wolałby unikać tego typu nieprzyjemnych, przykrych sytuacji. Na pysku basiora nadal malował się serdeczny uśmiech, a kiedy wadera zakończyła swoją wypowiedź, skinął potakująco glową.
- Może jesteś dla siebie zbyt surowa? Każdy zasługuje na drugą szansę. Powiedz mi tylko, żałujesz, że zabiłaś? - spytał. Nie wyglądał na przerażonego, lecz spokojnie przyjmował jej słowa. Dziwne? Owszem. Jednak powód był łatwy, gdyby tylko Ali wiedział, jak bardzo nie trafiony: otóż przekonany był, iż jej opowieść nie jest prawdziwa. Dzieci często zmyślają, opowiadają bzdury, byle wyjść przed rozmówcą na kogoś, kim niekoniecznie są. Bajki. Zabawa. Na tym wszakże polega dzieciństwo. Sam też niejednokrotnie zmyślał, w zasadzie jak był starszy także - bajerując wilczyce. Ale to już inny rodzaj kłamstwa, nieprawdaż? Na tekst, iż jest się mordercą własnej rodziny niekoniecznie poderwiesz super dziewczynę. Tak przynajmniej uważał - dlatego więc i nie próbował. Jeszcze by wyszedł na szaleńca, socjopatę.
- Dla równowagi są też wilki, które dają i którym się odbiera - dodał jeszcze swoje tzw. pięć groszy, poruszając leniwie ogonem, którego kraniec przemknął ospale i jakoby bez entuzjazmu po podłożu, zamiatając nieco brudu - niczym jasna, włochata miotełka. Był uważnym słuchaczem oraz chętnym do pogaduszek rozmówcą, to należy Alkowi przyznać bez zawahania.
Sponsored content