Przepaść

Azazel
Dojrzewający

Azazel


Male Liczba postów : 51
Skąd : Świat

     
Przez chwilę panowała chwila ciszy, aż tu naglę Az został że tak powiem. Przytulony przez Morta. Co prawda reakcja Aza była dość niespotykana. Tu się trochę zawstydził, tutaj trochę przestraszył. Przez chwilę się trząsł ze strachu. Nie wiedział o co chodzi, czy coś źle powiedział.
No lecz po chwili Mort go oświecił słowami, które przyniosły ulgę wilczkowi.
- Przy-jaciela..
Az nigdy nie miał przyjaciela, w sumie nawet nie wiedział jak się zachować. Czy się uśmiechnąć, czy rozpłakać z radości. Takie więzi były dla niego obce, nawet jeżeli to jest nowość. Trzeba się jakoś zachować.
Kolejne słowa Morta, tym bardziej poruszyły Aza. Tym razem dał się ponieść emocjom i łzy zaczęły lecieć same. On postanowił zasłonić oczka łapami.
- D-dziękuję, to najmilsza chwila jaka mnie w życiu spotkała.
Mort
Upiór

Mort


Male Liczba postów : 237
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
Samiec przekręcił łeb, gdy zauważył, iż ten płacze. jednak nie wziął tych łez jako coś złego. Zdążył się połapać, że chyba dawno nikt mu tak nie zafundował chęci do wspierania go oraz, że zyskał przyjaciela.
- Nie płacz, bo jeszcze ja się rozkleję. - rzekł pogodnie, po czym znów się uśmiechnął
Przez chwile zapadł w milczenie, lecz zaraz potem przypomniało mu się, że musi w końcu opatrzyć tą łapę, inaczej źle się to skończy. Spojrzał na wilka z pytającym wzrokiem.
- Jednak będziesz mógł mi jakoś pomóc, jeśli oczywiście chcesz, Az - oznajmił ze spokojem. Liczył, że ów wilk potowarzyszy mu w drodze do Lecznicy. Trochę smutno mu było iść tak samemu, a gdyby samczyk się zgodził... Byłoby wprost idealnie. No prawie.
Azazel
Dojrzewający

Azazel


Male Liczba postów : 51
Skąd : Świat

     
Ocierając łzy szczęścia, Az po chwili spojrzał na Morta. Potrzebował iść do lecznicy, w sumie nawet nie wiedział że takie coś jest.
- Z miłą chęcią.
Odpowiedział, następnie się uśmiechnął. Az przecież nie zostawi go samego, a jeszcze dodatkowo teraz zauważył że Mort jest ranny.
- Co ci się stało w łapę? Spytał zaciekawiony, oraz był już gotowy do drogi. Oczywiście będzie szedł przy boku Mort'a, tak czy siak nie znał drogi. No i jeszcze jedno, pewnie będzie tam pełno innych osób. Koszmar się sprawdza, ten w którym Az postanie w zamieszkałym miejscu. Jeszcze nabawi się jakieś traumy przez to.
Mort
Upiór

Mort


Male Liczba postów : 237
Wiek : 31
Skąd : dGr

     
Az mógł czuć się pewnie i bezpiecznie przy Morciku, albowiem ten nie dałby skrzywdzić swojego przyjaciela, a jak !
Mort przyszykował się do drogi.
- To tylko skaleczenie, nic poważnego, jednak jeśli tego nie obejrzy lekarz i nie założę opatrunku, z niczego może zrobić się wielki problem. Zatem ruszajmy, Az - oznajmił po czym podniósł niezgrabnie swój zadek i ruszył powolnym krokiem. Nie było mowy, żeby samczyk go zgubił, ponieważ Mort był ranny, toteż jego szybkość zmalała co najmniej o połowę.

z.t
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Cóż za interesujące miejsce. Na pewno jestem już daleko od "domu". Ciekawe, czy umiałbym tam spowrotem trafić... nie żebym chciał, bo nie chcę. Nie po to uciekłem, by tam teraz wracać. To dobrze, że nie pamiętam drogi.
Lost szedł powoli, nie przejmował się lecącym czasem. Umiał się bronić, miał sztylet. Co prawda nie była tu duża pociecha, bo z zaskoczenia pewnie nie dałby rady. Musiałby uciekać, a to groziło potknięciem.
Tak pogrążony w zamyśleniu, basior nie zauważył nawet, gdy jego łapa nie trafiła na stałe podłoże. Natychmiast oblał go zimny pot, o ile u wilków to w ogóle możliwe. Załóżmy, że tak. Przysiadł szybko na zadzie, czując lekkie kłócie w oczach. Wiedział, że w tej chwili szkarłatna ciecz pociekła po czaszce i kapała mu z pyska.
CZERWONA krew... Kto to wymyślił, jasna cholera?! Ile razy im powtarzałem, żeby mi nie móœili o takich błahostkach?!
Wściekłość sprawiła, że z oczodołów zaczęło ciec więcej lepkiej mazi. Bo taką konsystencję właśnie miała krew, która mu wyplywała z miejsca, gdzie pozostało resztki oczu zakrzepłe szkarłatem. Właściwie, zrobił się ten szkarłat niezwykle ciemny, na krawędziach niemal czarny. Peszek.
Dobra, nie ma co się użalać nad sobą...
Wilk potrząsnął głową, uspokajając się.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna przybyła tutaj trafem - zbyt oddana muzyce trafiła tutaj pod nieznanym wpływem melodii wydobywającej się ze skrzypiec. Na szczęście ocknęła się w odpowiednim momencie, jednak jeszcze przez chwilę grała na instrumencie smyczkowym, którego dźwięk odbijał się od ścian i być może ktoś go usłyszał. Ta zdjęła z pleców pokrowiec na wspomniane niewielkie drewniane pudełko i schowała owy sprzęt do etui, zamykając je na guziczki. Znów go ubrała, oglądając się po okolicy. Nie wiedziała, co ma robić. No i nie wiedziała, jak tutaj dotarła, jednak było tutaj zbyt niebezpiecznie.
"Może powinnam zawrócić?" - zastanowiła się szybko, jednak ciekawość przerosła jej niewielki strach przed owym miejscem. Jeden fałszywy ruch i zostałaby roztrzaskana niczym worek kości. - "Dobra, zostaję!".
Jak postanowiła, tak zrobiła, jednak jej uwadze nie przeszedł dziwny zapach, nieznany, jakiś obcy. Odwróciła się ostrożnie i zauważyła jakiegoś wilka. Z jego pyska leciała szkarłatna krew, z opaski, która zakrywała jego oczy.
"Może jest ślepy?" - pomyślała, jednak nie martwiła się tym. Miała ogromną ochotę się przywitać, więc zrobiła tak, jak jej rozkazała intuicja, która raczej nie miała prawa się mylić, chociaż każdemu to się zdarza.
- Umm... Cześć! - powiedziała do niego, machając łapką na znak przywitania, lecz ten chyba tego nie widział. Nie miała złych zamiarów, ale tym razem zachowała dystans po spotkaniu z Nadirą, które nadal trwa. Nie ma to jak łamanie zasady czasu i przestrzeni.
Usiadła na tyłku powoli i ostrożnie, trochę bojąc się, jeżeliby nie powiedzieć, że bardzo oraz zaczęła oczekiwać odpowiedzi od basiora. Zachowała spokój, chociaż strach opanował jej serce. Zacisnęła mocno zęby i wzięła głęboki oddech.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Nie tyle opaska to była, ale czaszka jakiegoś zwierzęcia. Była całkiem wygodna i odsłaniała nos, więc szybko się do niej przyzwyczaił. Jeszcze szybciej, ale to już teraz, usłyszał dziwne dźwięki. Gdy usłyszał nieznajomy głos, odwrócił się niespiesznie, oddalając tym samym od krawędzi przepaści.
Łatwo tu spotkać inne wilki. Zabawne. Łatwo by było przeprowadzić tu zabójstwo. Wystarczyłoby powiedzieć, żeby podeszła do krawędzi, bo coś mi spadło, i...
Lost mruknął jakieś niezbyt ładne przekleństwo. Czy nieznajoma to usłyszała, to już jej problem.
- Witaj. - powiedział nieco chrapliwym głosem.
Słychać było, że nie nawykł do długich rozmów. Teraz już było za późno, by wyćwiczyć głos, tak przynajmniej myślał. Wolał nie ryzykować, że zbyt dużą ilością słów sprawi, że w ogóle przestanie mówić. Wtedy byłby i ślepy, i głuchy.
Ciekawe, co ją tu sprowadza. Chyba wilki poruszają się tu w niemałym rozproszeniu licząc na to, że się z kimś spotkają. To byłoby całkiem śmieszne.
Tak śmieszne, że szeroki, krzywy uśmiech wstąpił na jego pysk. Ciężko go było zauważyć spod maski, tylko po bokach były widoczne odsłonięte zęby, które były równe i trójkątne. Nienaturalne u wilków. Ale nie martwcie się, bezimienny był zupełnie normalnym przedstawiciel swojego gatunku. No, prawie. Ale nie miał, wbrew pozorom, żadnych mocy. Same defekty.
Ale i tak jestem piękny.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Przepraszam, nie doczytałam opisu i nie miałam okularów, blee. Jednak zostawię to, by mnie to gnębiło przez najbliższe kilka lat, że nie potrafię czytać ze zrozumieniem. Teraz mi się przypomniało, że maski nosili także... w Bleachu, szczególnie Hollowy oraz Ci spod skrzydeł Aizena. Ale powracając do tematu, ta coś tam dosłyszała, jednak niezbyt dokładnie - Jiyuu wiedziała, że słowa pod nosem to tylko i wyłącznie przekleństwa, no chyba, że ktoś planuje jakiś atak na innych. Pomachała ogonkiem na lewo i prawo, w dół i górę, ciesząc się, że spotkała kolejnego wilka. Bardzo lubiła poznawać innych, ich historie i osobowości, typowe zachowania, chociażby dlatego, gdyż większość czasu spędzała obok mentora, Ongaku. W sumie - od niego ma to drugie imię, by nie zapomniała o nim, a raczej nie zamierzała. Z każdą melodią wydaną ze skrzypiec za pomocą smyczka, przypomina sobie o nim. O jego talencie, grzywie, bo w sumie był to Lew. Prawdopodobnie to on uratował jej życie. Jiyuu jest bardzo szczęśliwa, że go poznała, gdyż teraz rzadko się spotka kogoś, kto nie ma złych zamiarów. To właśnie od nauczyciela nauczyła się być taka otwarta na świat - ona spełnia jego wolę, ale także i swoje marzenia. Powracając do tematu, ta przekręciła łebek oraz spojrzała na jego opaskę czaszkę, która zdawała się być nadwyraz wyjątkowa, ale też i dziwna. Nigdy nie spotkała wilka, który nosiłby owy przedmiot, ale inni także nie spotkali dziewczyny, która by grała na skrzypcach.
- Fajną ma pan maskę! Jest prawdziwa? - zapytała się, jeszcze bardziej przekrzywiając główkę niczym szczeniak, z którego dopiero co wyrosła. Jeszcze świat przed nią duży, a życie długie. - Mam na imię Ongaku Jiyuu, a ty?
Oczywiście jej imiona zabrzmiały nader egzotycznie, albowiem mówi pierwsze mówi się normalnie, jednak drugie wymawiamy "Dżiju", co jest dosyć niespotykane. Ale do rzeczy. Jej ogonek zaczął jeszcze bardziej pomachiwać, zamiatając kurz z podłogi.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
//Hehe, moje błędy też mnie potrafią gnębić latami. xd BTW jak tylko to Jiyuu sobie wymówię w głowie, to od razu kojarzy mi się z openingiem z SNK, Jiyuu no Tsubasa. :3//

Gdyby basior posiadał oczy, najpewniej przewiercałby nimi nieznajomą nastolatkę. Zapewne spojrzenie to wyglądałoby tak, jakby należało do osoby psychicznie chorej, albo obłąkanej. To pierwsze określenie zdecydowanie należało do niego, choć nie miał określonej choroby. Po prostu był... specyficzny. Dziwny. Sam jednak nie widział w sobie nic anormalnego.
Ciekawska istota. Spotykałem takie; mało tego, zabijałem je. Zabijałem wszystkich. To zabawne, że można mieć tyle ambicji, które może w każdej chwili szlag trafić. Gdy się umrze. Po śmierci nie ma żadnych ambicji, chyba, że chce się straszyć. Hehe.
Na pierwsze pytanie kiwnął głową twierdząco.
Prawdziwa, dostałem ją od... no, znajomego. Na pewno nie była jego. Ciekawe, co za zwierzę musiał zamordować, żeby ją zdobyć? Chyba naprawdę nienawidził widoku mojego pyska. To takie słodkie.
Zęby zostały zakryte przez wargi, i gdyby w tej chwili nastolatka mogła zobaczyć przez tę czaszkę grymas, który się pojawił się na jego pysku, pomyślałaby jedno: psychopata. Pech - a może to szczęście? - chciał, że stał odwrócony centralnie w stronę młodej nieznajomej. Mogła widzieć tylko krew, która kapała, tworząc u jego łap malutką kałużę. Z resztą, trwało to krótko, i w końcu lepka ciecz przestała wypływać z jego oczodołów. Uspokoił się. Nawet ten grymas gdzieś zaginął.
- Nie mam imienia. - powiedział obojętnie.
Nie powiedział nic więcej, gdyż zaczęło go boleć gardło. Zawsze tak było, gdy wymówił więcej niż dwa krótkie wyrazy. To męczące. Nie lubił tego uczucia.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Moje wnerwienie dosięga granicy zenitu. Co prawda - duszę je w sobie, ale z każdym krokiem, z każdym oddechem, z każdym słowem napisanym w tym poście coś mi mówi, abym poszła gdzieś, gdzie nie będę narzekać. Chociażby do internetu, gdzie jest lepiej, niżeli w rzeczywistości. Oczywiście znajdą się te śmieci, które lubią rzucać głupimi tekstami, jednak tutaj jest inaczej. Tutaj są kulturalni ludzie. Nie muszę niczego się obawiać. Za godzinę odzyskam konto Steam. Moje gry... powrócą! Ale pomijając to, że jestem wkurzona, zregenerowała się w jednostkach jedzenia - pełny brzuszek spowodował, że wena wreszcie powróciła! Zarówno na pisanie jak i walczenie ze zabezpieczeniami tego konta.
Kap... kap...
Dziewczyna spojrzała na krew troszeczkę zszokowana. Rzeczywiście - na podłodze z kamienia stworzyła się niewielka kałuża szkarłatnej cieczy, której widok przyprawiał ją o obrzydzenie, jednak ta głośno przełknęła ślinę w gardle i się wyprostowała. Musi przełamać swój wstręt do krwinek czerwonych, białych, płytek krwi - przecież to w niej płynie, czy nie mam racji? Uśmiechnęła się dosyć naturalnie, mimo to, że basior jej nie widział. Chciała się uśmiechać, pomimo krwi kapiącej na ziemię. Straszny widok. Najchętniej by uciekła gdzieś daleko, kto by jej nie znał, jednak nie. Postanowiła wytrwać w swoim. Tak oto spojrzała jeszcze raz na spotkanego wilka, który emanował dziwną aurą (nie chodzi tutaj o magię), taką tajemniczą, ale też i psychopatyczną. Uszy jej stanęły, sierść się najeżyła niczym u kota, którego powąchała moja psinka, ogon stał się jakiś sztywny. Po chwili ten stan znikł.
"Nie ma się czego bać, nie ma się czego bać..." - powiedziała, patrząc na maskę. - "Przecież zdołałaś iść do krwawego lwa..."
Wtedy jakoś się wyprostowała, niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki, która odebrała jej strach i niepokój. Starała się zachować obecny stan, jednak było to bardzo trudne. Uśmiechnęła się do basiora, zapominając o niebezpieczeństwie oraz mówiąc do niego spokojnym, aczkolwiek troszeczkę dziecinnym głosem.
- Przecież każdy ma imię! - dodała radośnie, odrzucając to uczucie gdzieś, gdzie raczej by nie znalazła. Zachichotała, ale nie z powodu basiora, lecz własnej siebie.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Napięcie i strach ze strony wilczycy basior wyczuwał niczym otaczające go wonie. W końcu, zwierzęta wyczuwają emocje, i to bardzo dobrze! Dotyczyło to również bezimiennego, pomimo jego skłonności do bycia bardziej psychopatą niż miłym, grzecznym rozmówcą.
Ale to minęło, prawda? Już nie zabijam. Nie zabiłem od dawna. Lepiej jest wkręcać i straszyć, bo można to wtedy robić w nieskończoność. Jednak, jedyny problem jest taki, że wtedy ofiara może kogoś na ciebie nasłać. Nie wolno przesadzać.
Wilk przekrzywił nieco głowę na bok. Szkoda, że nie mógł zobaczyć. Nie chodziło o to, że nie widział czyjegoś wyglądu; nie rozumiał pojęć typu "ładny/brzydki". Potrafił rozpoznawać kształty, ale nie umiał ich sobie wyobrazić. Tak samo było z mimiką. To właśnie ze względu na nią chciałby widzieć, by móc się dowiedzieć, jaką reakcję wywołał u kogoś. To byłoby zapawne, ale cóż. Widziałby wtedy te wszystkie okropne rzeczy z dzieciństwa. Bez potrzeby patrzenia wydawało mu się to okropne, a co dopiero by było, gdyby jakiś "dobrodziej" nie wydłubał mu oczu? Dobrze z resztą, że te resztki nie były aż tak dobrze widoczne pod maską, przypominały raczej ciemnoczerwone punkty. Nawet, gdy słońce padało prosto na nie. Tak twierdził ten, kto mu dał tę czaszkę.
- Ja nie mam - odparł, kręcąc delikatnie głową - lecz może być Lost.
Skąd ta nazwa? To jedyna rzecz, którą - jeśli chodzi o słuch - pamiętał ze swego dzieciństwa. Była dla niego szczególna; gdy ją wymawiał, czuł przechodzący mu wzdłuż pleców dreszcz. Bał się tamtych wspomnień. Te wonie i jęki, które prześladowały go w koszmarach. Smród własnej krwi, uczucie bezsilności. I ten kawałek oderwanej skóry, gdy próbowali zdjąć ją z niego. Mimowolnie drgnął od nagłego przypływu strachu i potrząsnął głową, gdyż przez krótką chwilę poczuł mrowienie w oczodołach. Znów dał się za bardzo ponieść emocjom. Przez krótką chwilę kałuża powiększała się o kolejne krople. Trwało do dosłownie kilka sekund.
Nie czas na takie myśli, idioto. Pomęczysz się w nocy, nie przenoś swych traum na dzień. Z resztą, przecież dałem radę uciec. Przeżyłem.
Uspokoił się znów, choć kąciki jego ust poruszyły się niespokojnie.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Każdy jakoś wpływa na atmosferę - dziewczyna przynosi tutaj strach, lęk, ale także szczęście i swój słynny uśmiech, z którym nie raczyła się rozstać, a basior - tajemniczość, grozę... Pomijając jednak to i mój wielki, ogromny brak weny, która się wyczerpała, dziewczyna poruszyła łapką po podłożu, chcąc zobaczyć, jakie to twarde jest. Twarde? Twarde. Nie wiedziała co robić, jednak wiemy jedno - nie pozwoliła, by strach opanował jej kończyny, dzielnie walczyła z nim oraz wytrwała na własnych łapach. Ogon zaczął nerwowo zamiatać podłogę ze wszelakiego kurzu i piasku, powodując, że odrobinki pyłu uniosły się w powietrzu. Na szczęście nie wpadły do jej oczu. Pomijając to, dziewczyna cierpliwie oczekiwała odpowiedzi, pomimo niebezpieczeństwa, jakie owe miejsce tworzyło. Jeden fałszywy ruch i można ponieść śmierć poprzez popękane kości i żebra. Ale do rzeczy - Jiyuu uśmiechnęła się, wypędzając większość strachu, jednak jej serce bardzo mocno i dosyć szybko biło. Tak jak u szczeniaka, ale jeszcze szybciej. Przecież minęło kilka tygodni po tym, jak została dojrzewającą, czyż nie? Do jej uszu docierał każdy oddech basiora, bpm wilczycy, krakające ptaki, upadły kamyczek... Coś wszystko stało się takie wyostrzone. Może dlatego, że się skupiła? Skok adrealiny?
Po chwili dosłyszała imię basiora, które brzmiało Lost... Userka wie, że Lost oznacza "zagubiony", ale wadera nie, więc ta powtórzyła w głowie kilka razy jego przezwisko, by nie zapomnieć zlepku liter.
- Masz bardzo ładne imię! - oznajmiła dziewczyna, uśmiechając się lekko. - Każde oznacza coś innego.
Futerału i skrzypiec dziewczyna pilnowała jak oka w głowie. Przecież nie pozwoliłaby, by jakiś łotr w kapturze lub czymś innym jej to zwinął (nie mówię tutaj o zamaskowanym). Po chwili znów było to słychać.
Kap... kap...
I znów kałuża powiększyła się o kilka centymetrów, co wyglądało dosyć strasznie. Ta jednak nadal trzymała się na łapach, nie poddawała się - może to są łzy tej postaci? Po kilku sekundach przeminęło to z wiatrem.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Basior pokręcił głową, słysząc słowa nastolatki.
- To nie imię. - powiedział, poruszywszy się niespokojnie. - Słowo. Zagubiony.
Cholerny ból gardła. Mógł się ograniczać tylko do pojedynczych słów.
Sam jestem sobie winien. Prawie nic nie mówiłem, gdy byłem młody. Teraz po prostu wyciągam konsekwencje swoje zamknięcia w sobie.
Oczywiście, że ten psychol był dalej zamknięty w sobie, tylko zwyczajnie się do tego nie przyznawał, nawet przed samym sobą. Tylko, że u niego to zamknięcie było częścią jego, i nie potrafił inaczej żyć. To dlatego mógł się wydawać tajemniczy, choć nie starał się za takiego uchodzić. Ogólnie rzecz biorąc, Jiyuu miała niezwykłe szczęście; jak na niego, zachowywał się w miarę normalnie. Na razie. W końcu, to nowe miejsce. Wpierw musiał je poznać, ale już był pewien, że tu zamieszka. Dołączył nawet do watahy! No, nie żeby mu na tym zależało... po prostu gdzieś usłyszał o jakiejś Watasze Wody, no i sobie dołączył. Od tak, bo miał kaprys.
To może być ciekawe, próbować żyć w większym społeczeństwie. Nigdy tego nie próbowałem.
Dziwny, tajemniczy wyraz pojawił się na pysku bezimiennego. Tak naprawdę, to po prostu próbował zdusić śmiech. Wszyscy zwykli dziwnie go odbierać.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Młoda przekrzywiła swoją główkę niczym malutki szczeniak, z którego dopiero co wyrosła. Pomijając jednak ten fakt, Jiyuu nie znała słowa Lost, lecz po chwili rzuciła tekstem dosyć dziwnym.
- A odnajdziesz się? - zapytała się nastolatka, patrząc cały czas na maskę. Co jest za nią - nikt nie wie, chyba tylko owy basior, z którym miała okazję się spotkać. - Odnajdziesz swoją drogę, cel...?
Dziewczyna znów zaczęła zamiatać ogonkiem kurz, powodując, że powietrze stało się dosyć dziwne. Pomijając ten fakt i mój kompletny brak weny, dziewczyna zauważyła ten dziwny wyraz twarzy, będąc pod odpowiednim kątem. Nie zapytała się o to - ta, kiedy kłamie, przewraca oczami i zaczyna robić minę, która wygląda niczym żucie gumy balonowej.

Przepraszam, że tak krótko, ale mi się bardzo, ale to bardzo spieszy. Mam nadzieję, że zrozumiesz. Jiyuu.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Huh?
Czemu zadała to pytanie, tego stwierdzić nie potrafił. Przypomniała mu jednak o tym, co starał się sam przed sobą ukryć: nie miał celu. Nie miał po co nawet żyć. Grymas zniknął z niego pyska, a sam wilk sprawiał przez chwilę wrażenie zdrowego osobnika, tylko po prostu zbitego z tropu. Właściwie, po co miał żyć były morderca i osoba niestabilna psychicznie? Nie żeby on znormalniał chociaż na chwilę, u takich to po prostu niemożliwe, ale... no cóż, coś go tknęło. Po tej chwili zdumienia przyszedł czas na irytację. Bardzo, bardzo wielką złość. PRzecież nie miała prawa się o to pytać...! Lepka, mazista ciecz znów poleciała z jego oczodołów. Trochę więcej, ale nie tak dużo. W końcu, nie był aż tak bardzo zły. Nie ta chwila.
- Czemu pytasz? - zapytał agresywnie, a w jego głosie dało się wyczuć napięcie.
Nie jej sprawa... przecież, co ją interesuje moje życie, mój cel? To znaczy, jakbym jakikolwiek miał...
Prawda, mógł po prostu żyć... Widać nie stąd się brało jego zagubienie. Po prostu... znikąd. Ciekawe, czy kiedyś się tego dowie? Swoją drogą, właśnie ta myśl go uspokoiła. Ogarnął się i podniósł lekko maskę, po czym strzelił sobie z liścia w pysk. Wtedy czaszka powróciła na swoje prawowite miejsce.
- Wybacz. - powiedział niepewnie.
Nie chciał spłoszyć nastolatki swoim zachowaniem. Zdenerwował się bez powodu. Nie powinien mieć swoich humorów przy innych. Mógłby ją zabić.

bw :F
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Na niebie zaczęły zbierać się powoli jasne punkciki, a Słońce zachodziło - całemu temu efektowi towarzyszyło pomarańczowe, w niektórych miejscach, różowe niebo. Ptaki ostatni raz przyleciały nad głowami osób w dół, powracając do swoich gniazd, tam, na dole. Chciałoby się stwierdzić, że to najpiękniejszy krajobraz, jaki w życiu można zobaczyć. Pod kotliną znajdowały się drzewa, które wydawały przyjemny szum, spowodowany nagłym wzmożeniem się siły wiatru. A był ona także na górze - towarzyszył podróżnikom jeszcze bardziej, przywiązał się do nich. Wtedy Jiyuu zaprzestała sprzątania i zamiatania do lśnienia podłoża - było ono takie nieskazitelne, że możnaby się w nim przyjrzeć jak w lustrze. Chociaż jakość odbicia nie była najlepsza, najbardziej dziwne jest to, że wilczy ogon zdołał tego uczynić. Pomijając lśniącą podłogę, ta na chwilę zamknęła swoje oczy i uśmiechnęła się naturalnie. Wtedy wyglądała dosyć pięknie, Ongaku miała te swoje prawie białe ząbki. No to, co userka - użytkowniczka ma żółte, niestety. Muszę zacząć je myć, żeby ludzie potem nie patrzyli na mnie z większym obrzydzeniem. Jiyuu uważa, że każdy ma prawo żyć, nawet największy morderca - pod warunkiem, że się zmieni, zacznie patrzyć normalnie na świat. Pomijając to, wadera otworzyła paczałki, gdy ten podniósł na nią głos.
- Według mnie ten, kto pyta, nie błądzi - dodała radośnie, troszeczkę zdziwiona gniewem porzuconym na jej barki. Przestraszyła się jeszcze bardziej, ale to, co Cię nie zabije, to Cię zmocni. Niechaj pochłonie trochę lęku, który jest wszechobecny. Ta jednak zachowała się na równych łapach, bo przecież nie takie rzeczy widziała - kiedyś, kiedy się obudziła, zauważyła w mroku, ciemności, żółte oczy, które ją obserwowały. Starała się do tego "czegoś" podejść, jednak na nic. Jeden podmuch wiatru i postać znikła - okryta płaszczem czerni.
Po krótkiej chwili zauważyła, jak spotkana osoba lekko podniosła maskę znajdującą się na pysku oraz dała sobie z liścia, czyli uderzyła we wspomniane miejsce łapą. Po tym wydarzeniu wilk bez powodu ją przeprosił, co bardzo zdziwiło nastolatkę.
- Nie musiałeś przepraszać, Lost - oznajmiła uśmiechając się do niego.
Niebo stało się granatowe, a Słońce znikło, zamieniając się z księżycem swoją rolą. Ładnie to przejście wyglądało, aż zbyt ładnie. Muzyczka spojrzała swoimi błyszczącymi oczyma na niewielkie, ale piękne, punkciki na ciemnej górze. Sowy zaczęły huczeć, wydając swój charakterystyczny dźwięk, wiele mniejszych stworzeń położyła się już do snu, ale nie tych dwoje. Coś się stało...
- Wooo! Spadająca gwiazda! Pomyśl życzenie, proszę! - zaproponowała, nie mogąc uwierzyć w to, co się dzieje. - Gwiazdy świecą w ciemności...
Zafascynowana tym widokiem nastolatka postanowiła nigdy się nie poddawać. Przecież tylko słabi upadają, a wtedy przyjaciele są cichymi aniołami, które nam pomagają.
- Ale nie mów mi na głos, dobrze? - poprosiła, bo wiedziała, że wtedy prośba się nie spełni.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Kto pyta, ten nie błądzi, co?
Nie, to zdecydowanie nie rozwiązywało problemu bezimiennego basiora. Westchnął cicho, zauważywszy, że słońce przestało grzać jego grzbiet. Świat wypełniło przyjemne, nocne powietrze, które wciągnął głęboko do płuc. Niesamowite, ile tu już siedział. A może przyszedł tu, gdy już zaczęła zapadać noc? Pewnie tak.
Co za dziwna istota. Dobrze, że już nie jestem mordercą, bo szkoda by było, aby taka przestała nagle oddychać.
Co prawda Lost rozmawiał ze swoimi ofiarami, żeby je poznać, nim je zabijał. Ale i tak żadnej nie żałował. Po prostu wybierał swój cel na podstawie tego, jaki miał humor. Zabawne... I wtedy z kolejnej fali zamyślenia wyrwały go słowa Jiyuu.
- Spadająca gwiazda? - gdyby miał oczy, spojrzałby na nią pytająco.
Tylko, że wtedy wiedziałby, czym są spadające gwiazdy. Pokręcił głową przecząco. Nie chciał spełnić prośby nastolatki. Nie miał żadnych życzeń. Jeśli już naprawdę chciałby mieć jakąś prośbę, to taką, aby móc odnaleźć swoich opraców z dzieciństwa i ich zabić - a wolał zrobić to sam, albo w ogóle tego nie robić. Chwilowo nie chciał opuszczać tej krainy.
Nie teraz.
- Ty pomyśl. - odparł, niemal machinalnie, ale zupełnie uczciwie.
Nawet gdyby spotkał swych opraców, to czy umiałby ich zabić? Jeśli w ogóle byli wilkami. Nienawidził ich, ale zarazem się ich bał. To, co mu zrobili... co chcieli zrobić... i te wszystkie jęki innych istot, z których powoli uciekało życie. Może to ten uraz spowodował skazę, która pokryła duszę wilka i sprawiła, że stał się tym, czym jest?
To pewnie ich wina. To oni pozbawili mnie oczu i normalności, to oni... oni...
Nienawiść tak wielka ogarnęła umysł wilka, że aż się zjeżył na krótką. Odwrócił się i oddalił od nastolatki, łapczywie oddychając, jakby przed chwilą się dusił. Mrowienie w oczodołach przeszło w lekkie kłucie.
Nie chcę jej nic zrobić!
Napiął mięśnie i mocno ugryzł się w przednią łapę. Spod czaszki spływały krople lepkiej krwi, opadając równomiernie na ziemię. Pojawiły się też na niej. Wgryzł się mocniej w chudą kończynę. Początkowo ból mu nie przeszkadzał, ale z każdą chwilą stawał się coraz wyraźniejszy. Powoli się rozluźnił, a szkarłatna ciecz przestała kapać. Puścił łapę, oddychając głęboko. Teraz po prostu zwiesił głowę.
Mogłem się tego spodziewać... a myślałem, że siebie znam. W ogóle nie powinienem tu przychodzić. Nie powinienem rozmawiać.
A jednak poczuł lekką ulgę, gdy rana zaczęła szczypać. Nie był to zbyt mocny "atak", to dlatego tak szybko doszedł do siebie. Na jego pysk powrócił krzywy grymas. Nic jej nie zrobił! To był dużo postęp.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Dziewczyna jeszcze raz wzięła głęboki oddech, nie mogąc doczekać się rosy na następny dzień - pomijając pogodę, trwała tutaj burza, ale to tak na marginesie. Uśmiechnęła się znów, pełna optymizmu i spojrzała na basiora, od którego oczekiwała odpowiedzi. Bardzo polubiła go, pomimo tego, że ten traktował ją chłodno i z dystansem. Każdy był kiedyś dobry. Dziecko, w tym przypadku szczenię, potrafi się uśmiechać, okazywać swoje dobro i szczęście innym.
"A może było z nim inaczej?" - pomyślała, patrząc w niebo, w księżyc, do którego chciała tak zawyć, lecz powstrzymała się - jakoś jej się tym razem nie chciało. Jiyuu usłyszała dziwne pytanie, związane ze spadającą gwiazdą. Przecież spotkana osoba była ślepa, więc jak miała widzieć to, co ona? Przecież słowa nie wystarczą, by opisać owe zdarzenie, które należało do niezwykle wyjątkowych. Dziewczyna pomachała przyjaźnie ogonkiem oraz zarumieniła się.
- Na niebie znajdują się białe, błyszczące jasnym światłem punkciki - kiedy owa gwiazda, która porusza się po niebie, spadnie, należy pomyśleć życzenie. Być może i ono się spełni! - wyjaśniła swoim dziecięcym głosem wspomniane zagadnienie związane z kosmosem. Chociaż wiele z nich zaprzecza się z nauką (fontanna, meteoryt), niekiedy posłuchają one dokładnie i cierpliwie osobę, by następnie postarać się wypełnić misję. - Jest to piękne zjawisko - wyobraź sobie, że leżysz pod gołym niebem i obserwujesz te białe kropki, aż jedna spada, pozostawiając za sobą taką dziwną sługę, jednak najwyraźniej wyjątkową. Niesamowicie to wygląda!
Dziewczynka po chwili przypomniała sobie o Mozart'ie, który stworzył piękną piosenkę związaną ze gwiazdą. Tak oto niezbyt ładnie, ale starannie i z akcentem, zaczęła śpiewać tekst tej melodii, którą niezwykle pokochała. Najchętniej by ją zagrała na skrzypcach, ale postanowiła fałszersko powiedzieć tekst w rytmie kompozycji.
- Twin-kle, twin-kle, lit-tle star.
How I won-der what you are!
Up abo-ve the world so high.
Li-ke a dia-mond in the sky...
Źle nie było, jednak mogła lepiej zaśpiewać. Mimo to bardzo lubi tą piosenkę, napisaną raczej przez kogoś innego, ale melodię i partyturę stworzył słynny Mozart. Wtedy, gdy to śpiewała, czuła jakieś ciepełko w serduszku, być może była przepełniona nadzieją? Tym razem nie odmówiła basiorowi i pomyślała życzenie. A jakie? Żeby Lost'owi powiodło się w życiu, żeby odzyskał wzrok i nie cofał się od innych. Nie powiedziała tego na głos, więc może to życzenie będzie miało prawo się spełnić? Po tym wydarzeniu zauważyła, że basiora coś trapi. Nie wie co, ale coś na stówę. Gdy ten się od niej cofnął o kilka kroków do tyłu i ugryzł swoją łapę bardzo mocno, a z jego oczu znów zaczęła lać się krew, ta podeszła do niego i... go przytuliła. Mogło to wydawać się bardzo dziwne, lecz ta nie wykorzystała okazji, by go poderwać - ona nawet nie wie, jak się facetów podrywa! Po prostu chciała, by poczuł to ciepło z jej bijącego nieustannie serca. Być może go to zdziwi, być może ją zabije - Jiyuu to w ogóle nie obchodziło. Każdy zasługuje na odrobinę dobra. Po owym wydarzeniu cofnęła się kilka kroków do tyłu.
- To serce bije nie dla mnie, lecz dla innych. Przykładowo dla ciebie. Nie bój się, proszę! - opuściła nisko łeb, błagając go o wybaczenie. - Wszystko w porządku z twoją łapą?
Nie zaczerwieniła się - nie wstydziła się nikogo przytulać, bo to przecież normalne. Z jej oczu popłynęła łezka lub dwie, niemniej jednak bardzo chciała, by basior nie bał się nawiązywać przyjaźni.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
O dziwo, Lost wiedział, co oznaczał ów gest: przytulenie. To dziwne, wziąwszy pod uwagę ból i cierpienie, które go wychowały. To przecież one ukształtowały jego psychikę. I choćby nawet taka Yijuu bardzo chciała, nie mogłaby go zmienić. Nie dlatego, że to by ją przerosło; takich jak on po prostu nie dało się zmienić. Chyba nawet udowodnione naukowo. Ale pomimo tej jego całej anormalności, nie bał się przyjaźni. Po prostu nie lubił silnych emocji, bo wtedy ta dziwna, lepka krew zaczynała wypływać z miejsca, gdzie kiedyś miał oczy. To dość nieprzyjemne. Nie przepadał za świadomością, że ktoś mógł to zobaczyć.
Kiedyś zabijałem tych, co o tym wiedzieli. Hm, chyba czas zmienić nieco nastawienie. Przecież postanowiłem, że z tym koniec.
- Nie boję się. - powiedział po prostu, odwróciwszy się najpierw. - Ale dziękuję.
W głębi duszy jednak cieszył się, że ktoś próbował mu pomóc w jakikolwiek sposób. Nie tak jak oni, którzy próbowali zapchać jego świat swoimi kolorami, i nieświadomie wdeptali w ziemię jego życie. Czy on ich prosił o to, aby go uczyli czegoś, o czym on nie miał zielonego pojęcia? Co prawda nie był to główny powód, dlaczego się taki stał. Nawet bez ich pomocy byłby mniej więcej taki. Oni po prostu przyspieszyli ten proces. Nie chcieli. Ale Lost i tak tego nie rozumiał. Nie próbował. Lubił mieć na kogo zrzucić winę za to całe bagno.
- W porządku. - odparł na pytanie o łapę.
Położył ją delikatnie na ziemi. Krew swobodnie spływała na ziemię, ale nie wadziła mu. Niech sobie płynie. Od takiego czegoś się nie wykrwawi. Wbrew pozorom, te trójkątne i równe zęby nie były ostrzejsze od wilczych. Na szczęście.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Ja ostatnio nie wiem, do kogo mam się przytulać. Jestem odludkiem, porzuciłam moją klasę oraz zamknęła się w sobie. Tutaj chętniej się wypowiadam, niżeli w rzeczywistości, tak okrutnej i bolesnej. Wneriwało mnie to, że bez powodu mnie koleżanki witały za pomocą przytulania, tak znanego, ale też i tak głupiego. Wtedy traci ono taką moc, staje się codziennością, a nawet traumą. Ale wracając do rzeczy, Jiyuu uśmiechnęła się szczerze ze łzami w oczach i oznajmiła spotkanemu wilkowi.
- Samemu nigdzie się nie dojdzie - powiedziała przyjaźnie, przyjmując prostą postawę.
Ta w przeszłości mało miała chwil, kiedy rodzice za coś ją pochwalili. Rzadko to się zdarzało, prawdę mówiąc - prawie nigdy. Za to znalazła poparcie u Ongaku, jej mentora. Nauczyła się, że muzyka może dać jej to, czego potrzebuje - szczęścia i miłości, jednak ciągle przypominał, by nie zapomniała o zewnętrznym świecie. A co się stało z opiekunami - tego nie wie. I ledwo co ją obchodziło, bo na co ma być tam, gdzie nie jest potrzebna nikomu? Matka chciała, by ta odziedziczyła jej zawód, o którym ledwo co miała pojęcie. Ojciec - wojownik biorący udział w krwawych wojnach, narażający swoje życie dla dobra Krainy. A gdzie tam swoje miejsce znalazłoby dziewczyna? Tego nie wiedziała. Muzyczka spojrzała jeszcze raz na łapę i szkarłatną ciecz na ziemi, nie wiedząc, co powiedzieć. Postanowiła rozpocząć jakiś inny, bardziej przyjemny temat.
- Od ilu dni tutaj jesteś? - zadała pytanie, cały czas na niego patrząc.

Post krótki, bo bw :c
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Za to ja muszę przyznać, że nie przepadam za przytulaniem i szczerze to okazuję, choć mimowolnie robię się sztywna gdy ktoś narusza moją "sferę prywatną". Ale wróćmy do fabuły.
Zabawne, że wciąż ma w sobie tyle dziecinności. I tej naiwności. A może to ja się mylę?
Gdyby basior mógł, to w tej chwili przyjrzałby się uważnie nastolatce. Zamiast tego, drgnęło lekko jego prawe ucho. Coś jak taki nerwowy tik.
- Zawsze byłem sam. - odparł obojętnie - Tu jestem od dziś.
Celowo wymawiał krótsze wersje wyrazów i te niepotrzebne omijał, bo zaczynało go coraz bardziej boleć gardło. Może nie jakoś przesadnie, ale z każdym słowem narastało nieprzyjemne drapanie. Nie na tyle, żeby przestał mówić. Jiyuu była bardzo miła. Pierwszy raz go spotkało coś naprawdę dobrego ze strony kogokolwiek, więc był zadowolony. Nie radosny. Gdyby był cały w skowronkach, z jego oczu już zaczęłaby płynąć lepka ciecz. Wyobraźcie sobie tylko, jak to by wyglądało, gdyby targały nim NAPRAWDĘ skrajne uczucia!
Ciekawe, czy faktycznie samemu nigdzie się nie dojdzie... no cóż, na pewno nie w dobrym sensie, bo oto, co zrobiła ze mnie samotność.
Na jego pysk w pełni wrócił ten szeroki,odrobinę anormalny uśmiech.
Jeśli kiedykolwiek zrobię tej niewinnej istotce coś złego, skończę ze sobą. Przysięgam!
I choć to była przysięga tylko w myśli, postanowił ją dotrzymać. Nie rzucał słów na wiatr, nawet tych niesłyszalnych dla innych. Może i mógł być chory psychicznie, ale nie nieuczciwy.
Lacie
Wieczny Dzieciak

Lacie


Female Liczba postów : 805

     
Jiyuu bardzo by się ucieszyła, gdyby otrzymała od niego takie słowa. Ale na odpowiedź basiora skinęła głową, a ogonek znów zaczął zamiatać podłogę. Czarny ogonek, co być może było cechą charakterystyczną dla owej istotki. Ale do rzeczy. Wiatr lekko świstał, powodując, że miała gęstą skórkę, co było u niej dosyć rzadkim zjawiskiem. Jej uszko lekko drgnęło na odpowiedź basiora, jakby zakomunikowało: "Dotarły do mnie twoje słowa!", odmarszowując i salutując niczym żołnierz. Lekka się wyprostowała, by przypadkowo nie mieć krzywej kręgosłupa oraz odpowiedziała miło, wraz ze swoim ciepłym uśmiechem, trzymając w łapce pokrowiec na skrzypce.
- Ja też tutaj jestem od niedawna! - oznajmiła, patrząc znów w gwiazdy, które napajały ją nadzieją i optymizmem w serduszku. - Ale i tak poznałam kilka osób, więc źle nie jest.
Ta miała swobodne dzieciństwo, nie to, co Lost. Jakoś nigdy nie gniewała się, gdy ktoś na nią warknął. Nigdy. Starała się zachować swojego bananka na ryjku w, chociażby dlatego, gdyż userka oglądała Minionki. Ale powracając do rzeczy - strasznie mi się chce iść spać. Tak więc chyba zrobię.

Dobranoc i przepraszam za ten brak weny. Nie to konto :/
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Nie szkodzi i dobranoc. ;3

Poznać kilka osób jest łatwo, gorzej utrzymywać z nimi znajomość, bo nagle może się okazać, że są, hm, dziwni. Albo chcą wciągnąć w coś złego. Dlatego warto trzymać dystans. Powinnaś trzymać dystans nawet do mnie.
Nie powiedział jednak tego na głos. Lubił sobie wyobrażać w myśli, że coś komuś powie, choć i tak tego nie zrobi, albo zwyczajnie zapomni(tak jak ja ._.). Właściwie, niemal jedyną rozrywką dla niego były jego własne myśli. To dzięki nim nie zwariował doszczętnie. Zawsze były przy nim, a właściwie były jego. Jak to dobrze, że chociaż mógł swobodnie myśleć!
- Miło. - bardziej stwierdził, niż powiedział.
Właściwie, niepotrzebnie się odezwał, ale nie przejął się tym szczególnie. Jakoś wyleciał mu z głowy ten cały ból gardła, a może po prostu go zignorował. Pierwszy raz znalazł się w sytuacji, gdy ktoś zachowywał się wobec niego przyjaźnie. Tylko... on sam nie był szczególnie przyjacielski. Nie był ani trochę dobrym materiałem na choćby dobrego znajomego dla tak niewinnej i dobrej istotki. W ogóle to powinien już sobie pójść, ale wtedy znów byłby sam. Ta kraina jest naprawdę wielka, tak słyszał. A skoro jest wielka, to nie wszędzie można spotkać wilki. Być samotnym wśród innych lubił, ale być samotnym i mieć pustkę dookoła siebie, to było dość... nieprzyjemne. Czuł się wtedy zagrożony. Co innego, gdy słońce grzało mu plecy i było spokojnie, a co innego gdy pogoda była brzydka lub noc panowała.
Ongaku Jiyuu
Dojrzewający
Przedsiębiorca

Ongaku Jiyuu


Female Liczba postów : 795
Skąd : Jak to skąd? Od mentora!

     
Jak to się mówi: "lepiej jest mieć jednego prawdziwego przyjaciela niżeli stu fałszywych". Takiej zasady mogłabym się utrzymywać, gdyby wszyscy nie byliby fałszywi. Czasem mi brakuje tego, jednak bardzo to wnerwiające, jak rozmawiamy o czymś, o czym nie chcę gadać - wtedy idzie do innej się wygadać, a ja znikam z życia przyjaciółki, siedzę sama. Ma tak być? Dobrze, przecież nikt mi nie każe się przyjaźnić - niemniej jednak ktoś zawsze się do mnie uczepi niczym rzep psiego, a raczej wilczelgo ogona. Pomijając to, że jestem odludkiem, a każde moje słowo informatyczne jest odbierane jako język chiński lub japoński, Lacie zmieniła miejsce, albowiem nowe już się nagrzało. I chciała zamiatać ogonkiem całą okolicę, przez co w miejscach, na których siedziała, jest całkiem czysto i milutko. Przydałoby się położyć tylko i zasnąć wraz z gwiazdami. Lśniącymi, dającymi ogromną nadzieję. Ucieszyła się, gdy wilk powiedział jedno dobre słowo - u niej to zwyczajne, ale jednak zdołała jeszcze bardziej się uśmiechnąć, mając niezwykle dużego bananka na pyszczek - niczym Korosensei - zawsze, wszędzie, niezależnie od sytuacji. Idąc śladami muzyka, ta zrozumiała, jaki ma cel życiowy - dawać innym nadzieję i dobro. Wybaczać przede wszystkim. Nawet największemu mordercy, jakiego widział ten świat. My nie mamy prawa ich osądzać, niechaj to zrobi ktoś inny. Ale wie jedno - jeżeli ktoś wyrazi prawdziwą skruchę, taką od serca - należy wybaczyć. Każdy powinien dostać drugą szansę. Tak oto powtórzyła z entuzjazmem słowa powiedziane przez Lost'a.
- Miło. Całkiem miło! - zarumieniła się. I choć ten tego nie widział, zawsze to robiła - bez względu na sytuację, w jakiej się znajduje.
Jej oczy... A mogłam jej dać białe; tak bardzo wpasowały w bezchmurne niebo. A u góry świecący światłem Słońca, księżyc.
Bunta
Dorosły

Bunta


Liczba postów : 51

     
Tak, zdecydowanie każdemu należała się druga szansa. Tylko... nawet temu, kto zamordował naprawdę wielu, i nie czuł żadnej skruchy? Być może, ale pewnie do czasu. I tak większość rodzin zabitych gotowa byłaby udusić go pod naporem własnych ciał, albo zadać mu możliwie najokrutniejszą śmierć. Ich żądza krwi przewyższała nawet jego. Miał świadomość tego faktu. Dobrze, że się im nie ujawniał. Dobrze, że go nie wykryli. Nie żeby zależało mu na swoim życiu, ale jednak coś go przy nim trzymało.
Hehe... to takie zabawne.
Zauważył też, że od jakiegoś czasu Jiyuu przestała się niepokoić, a atmosfera wokół się się, hm, trochę bardziej rozluźniła. A może się mylił? Może ona tak dobrze kryła swoje uczucia, że nawet nie potrzebowała maski, aby nikt ich nie mógł wyczuć? Chyba, że mimika jej pyska była zupełnie odmienna, niż sobie w tej chwili wyobrażał. Bo miał wrażenie, że się uśmiecha, ale bez oczu ciężko to stwierdzić.
Z resztą, niespecjalnie mnie to interesuje. Sam nie chciałbym, aby ktoś grzebał w moich uczuciach.
Szczególnie w tych najgłębszych, które towarzyszyły mu od dzieciństwa, choć teraz były tak odległe, że zapominał o nich. Były to strach i niepkój, które utworzyły wokół niego ten nie do przebycia mur. I choć chwilami wydawać się mogło, że nie jest aż tak zamknięty w sobie, to było to tylko złudzenie. W końcu, nikt nie znał jego przeszłości. Nikt nie wiedział, że to były morderca. Uznawali go po prostu za zwykłego psychopatę, wytrąconego z równowagi psychicznej osobnika, kogoś nieobliczalnego i niebezpiecznego, ale zarazem łatwego do pokonania. Ale tak nie było. Ze swoim sztyletem w pysku potrafił - i robił to - nieść śmierć skuteczniej, niż inni z broni palnej. Był zręczny w walce, jego ruchy przypominały taniec. Wokół niego panowała wtedy śmietelnia cisza, gdyż stąpał niezwykle delikatnie - dzięki temu mógł lepiej słyszeć i wyczuć przeciwnika. Uskoczyć w bok, gdy zęby były niebezpiecznie blisko jego ciała. To było dość zabawne, przynajmniej z jego perspektywy. Potrafił dobrze walczyć, choć od zawsze preferował ataki z zaskoczenia.
Czasem mi szkoda, że tamte czasy już minęły. Z drugiej strony jednak... mogliby mnie kiedyś zdemaskować. Wtedy miałbym gorzej niż moje ofiary. Swoją drogą, ciekawe, jakie tortury by dla mnie wymyślili.
Pewnie takie, że zacząłby żałować, iż w ogóle się urodził. Gorsze niż wszystko to, co czuł i słyszał w dzieciństwie. Nie żeby się tym przejął, bo przecież i tak zdarzyło się zupełnie inaczej. Interesujący byłd al niego fakt, czy tamta istota, której darował życie, postanowiła powiedzieć innym o wyglądzie mordercy.
Pewnie poszła się poskarżyć i zgarnęła za tę informację sporą sumę. Podobno dużo dawali za takie rzeczy.
Po tej dłuższej chwili zastanowienia, Lost odwrócił głowę w bok. Zastanawiał się, czy coś powiedzieć nastolatce. Ale tak. Nie pozwoli, by ktoś taki jak ona zginął z łap jakiegoś idioty.
- Jeśli ktoś cię skrzywdzi... - zaczął powoli, gdyż ból gardła ledwo pozwalał mu mówić - Znajdź mnie.
Po krótkiej chwili jego głowa wróciła do poprzedniego ustawienia, zaś na pysku pojawił się szeroki wyszczerz, widoczny nawet spod czaszki. Wtedy to Jiyuu mogła w pełnej okazałości zobaczyć te trójkątne, równe zęby, które wyglądały dość... niepokojąco?
- Obronię cię. - dodał.
On nie rzucał słów na wiatr. Mówił: "zabiję cię", i to robił. Dotrzymywał przysiąg i obietnic, ale zgadzał się tylko na te, które mu odpowiadały. Jeśli nie, po prostu o tym mówił. Nie zawsze jednak wprost. Lubił trzymać innych w napięciu. To dość zabawne. Ale czy wspominałam już, że bezimienny należał do tych, którzy mieli dziwne poczucie humoru?
Sponsored content