Wysokie Trawy

Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Amiru zebrała się w sobie, aby na pyszczek przywołać uśmiech. Może nie wyszedł on nazbyt widowiskowo, może zatem nie przypominał serdecznego, ciepłego grymasu - jednakże sama była zadowolona z tego, iż wargi nie odmówiły jeszcze posługi. Uformowały się w jakikolwiek mars, a to już nie lada postęp zważywszy na to, iż ostatnie godziny przeryczała jak głupia. Spuściła nieco pary, odpoczęła, wyrzuciła z siebie negatywne emocje - było lepiej. Dawało jej to nadzieję, że jeszcze się ułoży: z Keinem czy bez.
- Jestem Amiru. Wybacz, że tak się skradam, ale przez tę wieczną noc momentami boję się wszystkiego, co może czyhać w mroku - wyjaśniła, ze swego rodzaju zakłopotaniem. Nie wyszła najprawdopodobniej na serdeczną, przyjazną czy gościnną istotę, która zamierza nawiązać znajomość. Być może wręcz zupełnie przeciwnie, wyszła na niemałego buca i buraka, jakiego padół ten nie widział. Jednocześnie zdawała sobie sprawę z tego, iż użyte przez nią słowa tłumaczenia czy próby wyjaśniania swego zachowania brzmią co najmniej śmiesznie i żałośnie, postanowiła jednakże nie zwracać na to uwagi. Może jasna samica nie zauważy?
- Mam nadzieję, że nie byłam powodem niepokoju czy dyskomfortu? - zapytała jeszcze nieco przestraszona, wbijając spojrzenie podpuchniętych, jasnoniebieskich oczu w pyszczek rozmówczyni. Jej puszysty ogon zamiótł lekko podłoże, zgarniając zeń nieco piachu, pyłu czy drobin roślin, które uczepiły się złośliwie puszystego futerka.
Melvine
Dorosły

Melvine


Liczba postów : 217
Wiek : 27

     
Melvina pokręciła przecząco jasnym łbem.
- Nie, nie! Jest w porządku - powiedziała entuzjastycznie. Chociaż nie przyznałaby się do tego, w końcu kobieca duma nie zezwalała, tak naprawdę towarzystwo Amiru było jej zdecydowanie na łapę. W samotności miała zbyt wiele czasu na przemyślenia i nostalgiczne podróże, teraz zaś powinna skupić się na rozmowie, co dawało mniejsze pole do popisu podświadomości, uporczywie nasuwającej smętne obrazy.
- Masz rację, ta ciemność jest przerażająca. U was tak zawsze? - spytała Mel, odwracając się facjatą nieco bardziej w stronę Amiru. Jasne kąciki ust uniosły się w ciepłym uśmiechu, zdecydowanie mniej smutnym niż ten, którym zaszczyciła ją rozmówczyni. Może to przez te podpuchnięte, zaszklone i pewnie zaczerwienione oczy?
- Ach! Zapomniałabym! Mam na imię Melvina.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
"U was tak zawsze". Zatem nie jest stąd. To usprawiedliwiało fakt, iż Amiru jej nie poznała, ba!, odczuwała pewien niepokój oraz strach na jej widok. Nie mogła jej znać, skoro nie pochodziła stąd a sama Ami dawno nie zapuszczała się poza granice Krainy. Jej pyszczek powrócił do bardziej naturalnego, pierwotnego wyrazu, oczy wyrażały pewnego rodzaju ciekawość i zdrowe zainteresowanie postacią Melviny. Skąd pochodziła? Dlaczego pojawiła się w Krainie? Na jak długo zdecydowała się tutaj pozostać?
- W zasadzie to nie... znaczy... Od jakiegoś czasu jest tak ciemno, wcześniej było tutaj zupełnie normalnie - wyjaśniła pokrótce, mrużąc nieco piekące ślepia. Wrodzona ciekawość, która w stopniu co najmniej znacznym kierowała jej życiem od lat najmłodszych, nie pozwalała jednak nie podzielić się z białą waderą swoimi przemyśleniami; nie potrafiła nie pytać o to, co tak paskudnie ją interesowało oraz intrygowało. Spłoszy się? Nie spłoszy? Och, Amiru, stop! Nie układaj sobie we łbie tak wielu pytań. Skup się na rozmowie, poruszając jedną sprawę w jednym czasie - inaczej rozmówca pogubi się w narzuconych wątkach i tyle się dowiesz!
- Wybacz, proszę, śmiałość... Ale nie pochodzisz stąd, prawda? - spytała, w niewielkiej mierze dając upust ciekawości. Może wyjdzie na wścibską, w zasadzie to nie pierwszy - a i za pewne nie ostatni - raz. Z czasem przestała się tym nawet przejmować. Opinia innych? Co jej po niej, skoro każdy i tak tylko zawodzi, prędzej czy później. Odchodzi. Bo "wszyscy odchodzą, zostają po nich tylko słowa", jak userka onegdaj wyczytała na ciekawym blogu.
Melvine
Dorosły

Melvine


Liczba postów : 217
Wiek : 27

     
Melvina po raz kolejny w sposób przeczący pokręciła głową. Nie była stąd, strzał trafny.
- Ale spokojnie, pytaj o co tylko chcesz - powiedziała najpierw, zanim ostatecznie przeszła do odpowiedzi na nurtujące jej kompankę pytanie. Vina była na tyle otwarta oraz chętna na nowe znajomości, że wcale nie przeszkadzała jej ciekawość potencjalnych kolegów czy koleżanek. Nigdy też nie uznawała ich za wścibskich, chyba, że wyjątkowo się o to starali.
- Masz rację, urodziłam się niedaleko tej krainy. Zanim jednak pojawiłam się z powrotem w okolicy, podróżowałam przez dość długi okres - wyjaśniła spokojnie, machnąwszy wesoło puszystym, białym ogonem. Jej uśmiech poszerzył się jeszcze trochę, nadal pozostając ciepłym oraz uroczym grymasem.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Amiru skinęła ze zrozumieniem łbem, pozwalając grzywce swobodnie opaść na oczy. Uniosła także delikatnie krańce pyska, próbując - po raz kolejny już - posłać w stronę niebieskookiej przyjazny, ciepły uśmiech; jednak - standardowo - próba ta wyszła całkiem żałośnie i z pewnością nieporadnie.
- Nie chciałabym być wścibska, więc... Jeśli jakieś z moich pytań będzie zbyt osobiste, zignoruj je i daj znać, żebym nie poruszała danego tematu, dobrze? - rzekła pogodnie, zamiótłszy podłoże ogonem.
- Uwielbiam podróże! Sama dawno w żadnej udziału nie brałam, jednak... może zechcesz mi coś opowiedzieć? Poczuję się, jakbym tam była, bardzo mi się to przyda - "w końcu myslami będę gdziekolwiek indziej, byle nie przy Keinie" - dokończyła w myślach. Podświadomości, idź spać! Już, teraz! Zgiń! Przepadnij! Zniknij, byle szybko!
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
Nie obrazicie się chyba za wbicie co? :c

Tak jak obiecała tak i przybyła z ''Korkiem'' w pierwsze lepsze losowe miejsce do którego miała lub nawet i nie miała zamiaru dojść. Dla niej to jest akurat wszystko jedno, ma kobitka czas aby się uspokoić.
Ciekawe czy ten basior szedł faktycznie za nią czy może wciąż jest na tyle ślepy i ją zgubił po drodze.
Obojętne to jej jest właściwie, bo czy tak czy siak zostanie w tym miejscu trochę dłużej.
Hmm... dwie wadery. Powtórka z poprzedniego zajścia czy może jej się coś pomyliło?
Jedna jest dosyć ciekawa.. a drugą zostawi Diana bez komentarza.
Po prostu lubi to co chce i chodzi tam gdzie chce. Jeśli będzie chciała to i dołączy się do tamtej rozmowy.
Chwilowo siedziała i czekała na ślepca który faktycznie jest zbyt... dziwny aby dał radę się z nią dogadać porządnie.
Kodoku Ritsu
Dorosły

Kodoku Ritsu


Male Liczba postów : 66
Skąd : jestem? :I

     
Koritsu wciąż podążał za Dianą, pilnując, czy aby żadna istota obca się nie zbliża. Lepiej na zimne dmuchać, niż zostać zaatakowanym przez zwykłą nieostrożność. Słysząc, że Diana się zatrzymała, on także stanął i zaczął węszyć. Wyczuł dwie nowe wonie, czyżby nie byli sami? Stał dalej, nasłuchując. Kto to był? Może wrogowie? Niestety, nie mógł ich zobaczyć jakoś wyraźnie, tym bardziej, że było ciemno. Podszedł do Diany i usiadł, nasłuchując. Czyżby rozmawiały? Chyba samice... Tak, zdecydowanie. Nie było mu jednak spieszno do rozmowy z nimi. Nie miał im nic do powiedzenia, przynajmniej na razie. Nie przepadał za wpychaniem się do czyichś rozmów, taki typowy(chyba xd) introwertyk.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
// Dianuś, jasne, że nie Nie pamiętam, aby Amiśka wbiła w ziemię tabliczkę z zakazem wstępu ;d //

Ciekawe, która z nich jest tą ciekawą, a która zaś została pozostawioną bez komentarza. W każdym jednak razie, spojrzenie Ami przeniosło się niespiesznie w stronę, z której zdawał się dochodzić dźwięk kroków. Ostrożności nigdy za wiele, nie tylko w doborze istot, którym się zaufało. Zastrzygła uchem,  starając się wyłapać jak największą liczbę dźwięków, jednocześnie poruszając nozdrzami, coby wyłapać zapach przybyszy. Kim byli? Jakie mieli zamiary?
- Ktoś przyszedł... - szepnęła jedynie lekko zaniepokojona do swojej towarzyszki, od której od dawna nie otrzymała żadnej odpowiedzi. Jakby nagle przestała ona przejawiać jakiekolwiek oznaki życia. Czy ona w ogóle jeszcze oddychała? A może tamci mordują siłą umysłową, telepatycznie czy coś? Zamrugała nerwowo, znowuż powracając wzrokiem na Dianę i jej towarzysza. Czego chcieli? Po co przyszli? Skąd się wzięli? Kosmici?
Och, chyba ostatnio poważnie wariowała, skoro do łba przychodziły jej takie pomysły! Pokręciła głową, samą siebie karcąc w myślach.
Ale... zaraz, zaraz... o czym one w ogóle rozmawiały? Nie potrafiła się skupić, biedna, na jednej rzeczy. Zamiast poświęcić się rozmowie, snuła teorie spiskowe o ataku obcych! To przynajmniej wyjaśniałoby mrok, chłód i wszystko to, co działo się wokół...
Może jednak nie była aż tak pomylona?
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
/No to fajnie, może przy okazji jakaś ciekawa fabuła będzie :3/

Wadera miała ochotę podejść do tamtej dwójeczki i sobie pogadać jak zawsze chciała. No cóż, 2 wilczyce... Diana opanuj się kobieto! Nie masz nikogo i ci serce wariuje. Koniec, nie ma miłości zamknij się i żyj. Nie zostało ci za wiele, masz szczęście, że jeszcze dychasz. Gdyby nie Sergey wtedy.. chwilka, a to nie ta fabuła, znaczy się nie ten czas.
-Ritsu proszę nie zawiedź mnie tym razem i się nie skompromituj okej? Chociaż ten jeden raz nie odwal niczego głupiego. Jak chcesz to chodź maksymalnie blisko mnie, ale nie wbij mi nosa w tyłek. - powiedziała cicho i się zaśmiała do basiora.
No cóż raz było blisko i nie była to sytuacja zbyt ciekawa. Widać, że ten facet nie zna się na niczym poza szukaniu kogoś kto mu pomoże, ale to nie jest z jednej strony złe. W końcu Diana pomaga każdemu kto ma z czymś problemy. A to wzrok, a to gadka, a to... co innego, nieważne. Chociaż trzeba przyznać, że ten tutaj jej pomógł. Czas lekkie zmiany wprowadzić, ale to potem.
Wstała i podeszła do tych wader przed nią rzucając od razu ''Hej'' radośnie. Uśmiechnięta i miła może kiedyś.. .taką ją trzeba zrobić.
Kodoku Ritsu
Dorosły

Kodoku Ritsu


Male Liczba postów : 66
Skąd : jestem? :I

     
Ritsu skinął głową, kąciki jego ust uniosły się w krótkim uśmiechu. Naprawdę tak to wyglądało?
- W porządku, w porządku. - powiedział, ruszając za Dianą. Szedł niemal obok niej, lecz odrobinę z tyłu, tak jak to miał we krwi. Z kimkolwiek by nie podróżował, zawsze strzegł jego tyłów. Nie musiał się skupiać na patrzeniu, tylko węszył i nasłuchiwał. Tym razem jednak po prostu zwrócił pysk przed siebie, musiał choć jej cień widzieć. I zarys dwóch sylwetek.
- Dobry. - rzucił krótko. Ździebko udzielił mu się radosny ton Diany, lecz nie w aż tak słyszalnym stopniu, gdyż był raczej poważny. No, rzadko miał okazję zrobić coś śmiesznego, wiódł takie smutne i pełne powagi życie.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
Wybaczcie, proszę! Na śmierć zapomniałam, że Ami nie jest tutaj jedynie z Milveną... A że Milv nie wchodziła, to nawet nie sprawdziłam, czy coś się dzieje - z automatu. To się nie powtórzy.
Amiru wysiliła się na nieco mniej entuzjastyczny oraz w sporej mierze absolutnie wymuszony uśmiech. Brakowało jej choć małej iskierki szczęścia, zapalnika, który wyzwoliłby w niej wesołość. Wiedziała, że zapewne kwestią czasu jest odbudowanie dawnych postaw - ciężko jednakże było jakkolwiek precyzyjnie okres ten wyznaczyć.
- Dzień dobry - rzuciła krótko i nieco wręcz niepewnie, skinąwszy głową w geście powitania dwójki, którą przed momentem jeszcze zamierzała podpiąć pod rasę nadlud... nadwilczą. Uśmiech powoli i stopniowo znikał z pyska, aby za moment pozostawić po sobie jeno wspomnienie. W błękitnych oczętach Amiś majaczyła jakaś nuta smutku i tęsknoty, której - przynajmniej na razie - nie była w stanie się pozbyć. Kraniec puszystej kity zamiótł krótko podłoże, aby za moment zakryć podbrzusze samicy. Na wszelki wypadek, odruch taki.
- Mam na imię Amiru, należę do Watahy Wiatru - wymamrotała niczym mantrę krótką formułkę, wyuczoną niemalże na pamięć. Działała z automatu, niczym zaprogramowana na przywitanie się maszyna.
Melvine
Dorosły

Melvine


Liczba postów : 217
Wiek : 27

     
Rozejrzała się nieco ospale. Proszę, ktoś przyszedł. Skinęła nisko głową, bo w końcu przywitać się należy, po czym odezwała się melodyjnym tonem:
- Witajcie. Imię moje Melvina.
Tutaj odwróciła głowę w stronę dawnej rozmówczyni, bo w końcu ta zadała jej pytanie. Uznała jednak za niezbyt stosowne zamęczanie opowieściami o podróżach zgromadzonych tutaj wilków. W końcu tylko Amiru okazała chęć słuchania tych opowieści. Być może samiec oraz ta druga wadera wcale sobie tego nie życzą, co było nawet w pełni zrozumiałe.
- Amiru żadne z Twych pytań na razie nie uchodzi za przejaw wścibstwa, jednak wybacz, o podróżach opowiem przy innej okazji, dobrze?
W sumie było jej to na rękę, bo nigdy mówcą dobrym nie była. Dodatkowo zbyt wiele szczegółów musiałaby zatajać, co samo w sobie było dość męczące. Selekcja na to, co powiedzieć można a co lepiej przemilczeć wymagała pewnych nakładów myślenia, od którego chwilowo postanowiła sobie zrobić urlop.
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
Wybaczcie, niezauważony odpis :c

Wadera w końcu się ocknęła po tym, jak jej myśli wzięły nad nią panowanie. 2 samice no luuuudzie! Albo dobrze, lepiej sobie darować póki jeszcze można, bo jak widać ogólnie... choćby się starała, swojej orientacji nie zmieni niestety. Szkoda jedynie, że Korek się nie odezwał pierwszy bo naprawdę teraz może się innym wydawać, że ta wilczyca jest jakaś naćpana albo coś.. a tego nie chciała. No cóż, wpierw ogarnąć rządzę póki się jeszcze da, a potem wszystko się zobaczy. Dobrze jednak się stało, że nie musiała ciągnąć tutaj basiora... znając Ritsu to w stu procentach by musiała, a tutaj nagle taka miła niespodzianka!
- Diana, a ten tutaj to Ritsu. - rzuciła z lekkim uśmiechem po czym spojrzała na wilka, jednak od razu powróciła wzrokiem na może rozmówczynie.
Co do reszty milczała.. nie chciała zbyt wiele od razu powiedzieć.

EDIT:

No cóż, nie doczekała się odpowiedzi żadnej.. nic. Po prostu wstała i skinęła łbem na pożegnanie i pokazała Ritsu aby szedł za nią.

ZT.
Kodoku Ritsu
Dorosły

Kodoku Ritsu


Male Liczba postów : 66
Skąd : jestem? :I

     
Ritsu jedynie kiwnął głową, próbując przyjrzeć się nieznajomym. Niestety, było zbyt ciemno, więc jedynie siedział i nasłuchiwał. No i węszył. Nie był zbyt rozmowny, więc postanowił jedynie przysłuchiwać się ich rozmowie i otoczeniu. Nie oznacza to, że w pewnym momencie nie zauważył znaku danego od Diany. Poza tym, on po prostu słyszał jak się podniosła. Sam wstał i ruszył za nią. Jeszcze na chwilę tylko odwrócił głowę w stronę tamtych.
- Żegnajcie. - rzucił jedynie, nie lubił opuszczać nikogo bez pożegnania. No i ruszył za Dianą, będąc niemal obok niej, tylko trochę z tyłu. No i nasłuchiwał, jak to miał w zwyczaju.

z t.
Amiru
Latający Wilk

Amiru


Female Liczba postów : 884

     http://kamilejszon.fbl.pl
To było co najmniej... dziwne. Tak, dziwne. To odpowiednie określenie. Znajomość długo nie potrwała, niestety. Szkoda jedynie, że Ami cierpliwie poczekała prawie tydzień, jej zaś nie dano nawet jednego dnia. Czasami posiadanie namiastki życia towarzyskiego może jedynie wszystko popsuć. Nieistotne. W każdym razie Amiru czuła, iż i na nią już pora. Spojrzała jeszcze w kierunku, gdzie zniknęła ta dwójka, by za moment odwrócić się w stronę śnieżnobiałej wadery.
- Też już pójdę. Wybacz, Melvino. Liczę, że jeszcze się spotkamy.
Nie minęła chwila, a i Amiru już tutaj nie było.

zt.
Melvine
Dorosły

Melvine


Liczba postów : 217
Wiek : 27

     
Cóż. Były wilki - nie ma wilków. Rozejrzała się wokół, lecz ciemność uniemożliwiła jej zobaczenie czegokolwiek więcej, niż czubek własnego noska. I to wtedy, kiedy zezowała, średnia rozrywka. Westchnęła krótko, po czym i ona opuściła to miejsce, wysoko i z gracją unosząc białe, zgrabne łapki.

zt.
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
O, proszę, to jest wyśmienite miejsce, by skonać!
Nie, momencik, nie skonać, żeby zacząć konać i nie dokończyć tego procesu, czyli znaleźć się w tej sytuacji, w której raz na jakiś czas musiał - zaś chyba nikt nie podejrzewa, że chciał, co? - się znaleźć. Wszystko zaczynało się bólem, przed którym dosłownie próbował uciec, co prawda nie biegnąc, ale przynajmniej kuśtykając przed siebie nieomal maratońskie dystanse. Do czasu, aż zanikała możność robienia czegoś więcej niż leżenie i skomlenie pod nosem. Przeczuwając to, musiał z pobliżu końca swego wyścigu ze słabością znaleźć względnie bezpieczny i jak najcieplejszy kącik do przetrwania kilku godzin. Dzisiaj wyniki poszukiwań były naprawdę mało satysfakcjonujące, lecz jak zawsze - nie miał za szerokiego wyboru, zmuszony był brać, co się nawinie. To miejsce... cóż, można się uskarżać na temperaturę, małą liczbę kryjówek, zwłaszcza tych przytulnych, aczkolwiek... widoki, przynajmniej widokami dało się pocieszać. Radość dla oka jest lepsza aniżeli nic. Aniżeli przygnębiające obrazy.
Doszedłszy więc tutaj, legł na boku, właściwie padł dosyć ryzykownie na ziemię, unikając poniekąd cudem narażenia się na dodatkowe przykrości, ułożył łepetynę na ziemi, a tedy zaskomlił jak najciszej. Następnie z płuc zbiegło całe powietrze, które mogło, pozostawiając jedynie zalegające, z trudem zagnał je z powrotem, przymknął ślepia. I czekał. Lepszego jutra, można powiedzieć.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Samotne jeziorko, trzy wielkie dęby, małe norki i niepłodne w tej chwili krzaki malin musiały wyglądać dwa razy piękniej w świetle dnia, niż teraz w chłodnym mroku, a i teraz sprawiały przyjemne wrażenie. Wadera odetchnęła z ulgą gdy się tu znalazła. Miała chwilowo dość urwisk i pustyń, oj zdecydowanie. Jej szczęście oparte też było na tym, że zaledwie kilkanaście godzin temu zniknęły z jej solidnego ciała ślady ugryzień nienormalnej wielkości chmary komarów, które napadły ją i Dusta jakiś czas temu. Przyjemny spokój, zero swędzenia... Ale świerze rany bolą. Mei coraz bardziej przekonana była, że wbiło się jej coś w skórę na karku. Może ostry kawałek kory? Prawdopodobne. Liczne otarcia, niektóre w miejscach stałych blizn (śladów po jak widać niezbyt spokojnym życiu) nieprzyjemnie gryzły, wysyłając coraz to nowe impulsy do mózgu. Jakie szczęście, że wadera przynajmniej połowicznie potrafiła je ignorować. W końcu wytrzymałość była jej atrybutem i umiejętnością ćwiczoną od lat.
Szła więc spokojnie choć już nieco ciążkawo, zmęczona szukaniem lecznicy, która choć ponoć była - pozostawała daleka i niedostępna. Nieprzyjemne doświadczenie tak nie znać terenu po którym się stąpa, zwłaszcza dla kogoś pokroju Tian, która zawsze lubiła mieć wszystko zaplanowane i uporządkowane.
Nie miała jednak czasu dłużej oddawać się własnym rozmyślaniom gdyś wyczuła czyjś zapach. Zapach nie zwiastujący agresji, a raczej słabość. Nie miała złych zamiarów, więc z czystym sumieniem podążyła ku żródłu woni. Zaraz też zapachowi jęły towarzyszyć jęki.
Zaniepokojona wedera przyspieszyla kroku. Czuła się zobowiązana pomóc w czasie potrzeby. Gdyby nie fakt, że zapach należał do samca gotowa była pomyśleć, że to jakaś kobieta nieopatrznie zaczęła rodzić w tym miejscu.
Po kilku minutach znalazła się blisko czarnego ciała. Podeszła powoli, robiąc jak najmniej hałasu, ale jednocześnie nie skradając się. Uszy trzymała w górze chcąc mową ciała pokazać, że nie ma złych zamiarów, choć nie zna osobnika, do którego dotarła.
Jako osoba nieco chłodna, ale i nie lubiąca cudzej krzywdy już z urodzenia, przejęła się jego losem i pochylając się lekko spytała cicho:
- Co ci się stało?
Wilk bowiem nie wyglądał na rannego.
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
Wtargnięto w jego strefę boleści, którą nieomal potrafił dojrzeć, kiedy otwierał oczy; imaginował sobie szary bąbel - niestety pozwalający wchodzić osobom z zewnątrz - który wlókł się za nim krok w krok, ledwie widoczny, gdy problemu z własnym ciałem ograniczały się do lekkiego łupania tu bądź tam, bólu stawów, za to tym ciemniejszy, im gorzej się czuł, niemal czarny, kiedy zbliżał się do kresu wytrzymałości. I również tym bardziej czuły na różne bodźca - teraz bowiem zona sprawiała, że czyjakolwiek obecność zaraz wżynała się w umysł i serce niczym cierń. Wystarczyła cicha zapowiedź, nieznaczny szelest - i już ból. Ból. Ból. Ból. Nie ma na świecie nic innego. Nic więcej. Od początku do końca, po kres dni. Tak mówił głos w jego głowie, wtrącający się w jego życue tylko na jego złych etapach, pesymistyczny wieszcz, złośliwy towarzysz, którego rolą było wyniszczenie psychiki, co usiłował robić, gdy jeno nadarzała się okazja - wyczuwał ją nieomylnie, z czego płynęła jedna korzyść. Mianowicie mógł Sprężyna przewidywać, ilekroć w jego wewnętrznym świecie plony poczynał zbierać smutek, iż nadchodzi dzień kolejnej potyczki. Dotąd wygrywał, choć nie raz, nie dwa, z trudem. Szczeniakiem będąc, spróbował uciec przez koleją falą męki w wodne odmęty, a za ich pośrednictwem w śmierć. Jak nigdy później był blisko, czując nieomal, iż koścista dłoń wplątuje palce w gęstwinę czarnego futra, ma go, nie odda nikomu. Lecz ktoś wydobył go z wody za kark, wywlókł, zapytał: "co robisz, szczurku?" i tym podmuchem realności ożywił połączenie ze światem.
Ktoś widać miał podobne zadanie tym razem i dlatego los postawił go u boku Sprężyny. Wspomniany uchylił powieki, pod którymi kryły się nie oczy, raczej dwa węgielki, zazwyczaj roziskrzone, jak gdyby płonęły. Dziś ognisko zgasło, pozostawiając po sobie smutną czerń. Puścił pytanie mimo uszu, uniósł nieco łeb, sam nie wiedząc, jakie stanowisko powinien zająć. Twierdzić, iże był nieco zmęczony, nieco zmaltretowany ewentulnid, a zatem musiał w rybie natychmiastowym odpocząć?
- Serwus. Jak się masz? - szepnął. Jakże marnie wychodziła mu rola szczęśliwego wilka, choć przecież na co dzień była jego najszczerszą naturą i znał ją na wskroś. Miernota, bowiem uszy przytuliły się do łba, jak gdyby przestraszone, w głosie nie znalazła się ani odrobina... cóż, czegokolwiek, był to dźwięk bez emocji, czemu wilczur nawet nie zdołał się przeciwstawić, jakoby mało co go gra aktorska obchodziła. Gdyby to był inny dzień, nie mógłby dopuścić, by ktoś się oń martwił, wytrwale dążyłby do sprowokowania uśmiechu.
Paskudny dzień. Ech.
Meitiana
Dorosły

Meitiana


Female Liczba postów : 178

     
Meiti nie zdążyła jeszcze zapoznać się z władzami w swej nowej watasze - nie miała też pojęciach o tradycjach i zasadach, a także o sojuszach. Nie umiała jeszcze ocenić po zapachu do jakiego stada należy leżący przed nią, czarny osobnik. Wiedziała jedynie, że nie jest samotnikiem, ale co do reszty mogła się jedynie domyślać. Nie wiedziała jakie ewentualne konsekwencje mogą spotkać kogoś jej pokroju za pomoc wilkowi z innej grupy. Pewnie jeszcze zależy z jakiej...
Westchnęła tylko w myślach. I tak nie mogła się teraz niczego w tym temacie dowiedziać - nie zamierzała więc tracić czasu na takie nonsensy, a po wilczemu po prostu zainteresować się drugim stworzeniem tego samego gatunku i udzielić mu - jeśli będzie trzeba - pomocy.
Starała się jednak zrozumieć co mężczyźnie dolega. Nie zachowywał się normalne, to pewne. Na pewno coś jest nie tak... w tym przekonaniu utwierdziło ją spojrzenie jego czarnych, mętnych i jakby pustych oczu. A zaraz potem głos, taki... bezosobowy. Nagły smutek odbił się w jej ślepiach nim zdążyła odpowiedzieć.
- Nawet jakoś się trzymam jak widzisz. - Uśmiechnęła się lekko. W takich sytuacjach nie pozwalała łapać się niepewności czy przygnąbieniu, nawet jeśli cudze cierpienie było dla niej bardzo nieprzyjemne. Zawsze się wtedy uśmiechała. Lekko i pewnie.
- A ty? Czy to normalne tak leżeć w trawie narażając się na niebezpieczeństwo? - Zapytała żartobliwym tonem niczym matka łobuzerskiego synka. Miała ten swój urok, pomimo mało wilczego wyglądu, wielu blizn i pospolitej wśród jej własnej rasy urodzie. A i tak przez wielu była brana za wojowniczkę. Dyplomatka, wilczki do cholery, dyplomatka! Kiedy się nauczycie?
- Nie męcz się już. I tak widać, że nie masz siły. - Dodała nieco chłodniej odwróciwszy od niego wzrok, by spojrzeć na otoczenie. Nikogo poza nimi nie było... dobrze. Czyli narazie żadnych wrogów! Ale i przyjaciół...
- Pytałam co ci jest. - Przypomniała. Póki nie miała tej informacji nie wiedziała jak się zachować i co dalej robić. A nie lubił bezużytecznie tkwić w miejscu.
Sprężyna
Dorosły

Sprężyna


Male Liczba postów : 133

     
Pytała. Faktycznie. Sprężynowy łebek drgnął lekko, w czym na upartego zawsze można było doszukać się ukrytego gestu "tak", jednakże równie dobrze mogłoby to być reakcją na nasilający się ból. Szukaj, a znajdziesz. Niezależnie od tego - dotychczas nie podawał konkretów i w dalszym ciągu podać nie zamierzał, w każdym razie dotąd, dopóki nie miało to dla niego widocznych najmniejszych skutków; na swoje własne przypadłości pozostawał całkowicie ślepy, zdałoby się, przynajmniej zaś nie doszukiwał się w nich czegoś poważnego. Czemu? Odpowiedź jest najprostsza w świecie - kwestia przyzwyczajenia, niejednokrotnie nazywanego drugim przyzwyczajeniem, nawet nie niechęć do zamartwiania się choć trochę czy zbyt bardzo, teraźniejsze nawyki związane z profilaktykom bazowały na tym, że w krainie dzieciństwa Sprężyny na problemy przeważnie była jedna rada: idziemy dalej, jak gdyby nigdy nic. Ba, gdy przeżywał pierwszy swój rok, co prawda nikt tego jasno nie przedstawił, przestrzegali z matką tak czy tak reguły o bagatelizowaniu czynników "problemotwórczych", natomiast w stadzie, do którego przyłączył się z biegiem czasu względnie szczęśliwym zrządzeniem losu, postawiono to przed osieroconymi młodymi wilczkami jasno: nieważne, co się z wami dzieje, nikogo to nie obchodzi, dacie sobie radę sami albo nie dacie, tylko oraz wyłącznie wasza sprawa. W nie mniej dosadnej formie. Czym skorupka za młodu nasiąknie... Tak oto tworzył się obraz osoby pozbawionej skłonności masochistycznych, tym niemniej w niewyobrażalnym, wywołującym zagrożenie życia stopniu  nieodpowiedzialnej, co składało się na taki kombinat, że bez domieszki złych chęci, uzyskiwał złe skutki. I cóż, nieświadome - zatem najpewniej nieuleczalne.
- No, nie mam sił. Dlatego właśnie leżę w trawie i odpoczywam - zauważył niewinnie. Do tego dołączył wysoce pokorne położenie po sobie uszu, czy raczej wręcz wciśnięcie w czaszkę, jak tylko słuchy wcisnąć się da, wraz z lekkim poruszeniem ogona; zmobilizował go do energicznego trzepnięcia, po czym już niestety tylko troszkę pokiwał, wreszcie odpuścił sobie. - Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło. Też się przecież trzymam, pewnie się trochę przeciążyłem, naprawdę nie wiem, co innego to może być.
Kodoku Ritsu
Dorosły

Kodoku Ritsu


Male Liczba postów : 66
Skąd : jestem? :I

     
I'll be following you.
Tego typu myśli kręciły się po głowie Ritsu, gdy szedł obok Diany i "pilnował" otoczenia za pomocą uszu. Głowę niósł wyżej niż zwykle, próbując dojrzeć coś przed sobą. Tutejsza trawa zdawała się być wyższa niż gdzie indziej. Ciekawa okolica, zapewne. Żałował, że nie mógł jej dokładnie zobaczyć. Świat musi być piękny, gdy się go widzi wyraźnie. Byłoby zdecydowanie lepiej, gdyby słońce raczyło wrócić na błękitne niebo... basior burknął pod nosem coś po angielsku, po chwili uśmiechając się. Tym razem jego spojrzenie nie było tak puste, gdy próbował się przyjrzeć otoczeniu. Czuł się dobrze, gdy szedł obok wadery. Może coś do niej czuł, a może nie... kto wie, kto wie~.

bw
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
Diana szła tak długo, że naprawdę po pewnym czasie miała zwyczajnie już dość.
Łapki bolały i nie mogła za daleko pójść.
- Proszę zatrzymajmy się Ritsu.. potrzebuję chociaż trochę odpoczynku.
Ile już tak szli? Kilka dni może?
Czy się poznali to już inna sprawa i nie jest ważna w tym momencie.
Usiadła i patrzyła na Korka..

ZERO WENY NA TEN POST.
Kodoku Ritsu
Dorosły

Kodoku Ritsu


Male Liczba postów : 66
Skąd : jestem? :I

     
Oj, faktycznie długo szli, nawet jak na wilki to za dużo. Ritsu również odczuwał skutki tej podróży, choć - zważywszy, ż jego atrybutem jest wytrzymałość - łapy go bolały trochę mniej.
- W porządku. - odparł, zatrzymując się. Humor mu wyjątkowo dopisywał, szczególnie, że był przy Dianie. Jej obecność w ogóle działała na niego dziwnie. Cóż, trzeba przyznać, że zakochał się. Tylko trzeba ją jakoś przekonać do siebie. Bo co, jeśli ona nie odwzajemnia jego uczuć? Toż to by była katarstrofa! A, nie, katastrofa.
Założywszy, że Diana też się zatrzymała, Korek stanął obok niej, merdając lekko ogonem. Obadawszy, że nic nie ma przed sobą, wykonał szybki sus w przód i odwrócił się przodem do wadery. Był tuż przed nią. Wykonał gest, jakby chciał oblizać swój pysk, językiem "przypadkowo" musnąwszy jej nosek. Naprawdę "przypadkowo". Nie ważne, że ów ruch był tak widoczny jak czarna sierść Korka w słoneczny dzień, na otwartej, płaskiej przestrzeni.
- Wszystko w porządku? - zapytał rezolutnie, przekrzywiwszy głowę nieco na bok. Chyba za ten wybryk mocno mu się dostanie po ryjku... xd
Diana
Dorosły

Diana


Female Liczba postów : 352

     
Trzeba przyznać, że lekko musiała westchnąć jak w końcu stanęli.
Ile można.. no naprawdę, w końcu nawet jak biegało się po.. nieważne, jakiś kraju; nie szło się nawet tyle.
Rosja to co innego kochani, tam można iść długo i namiętnie, przez wiele dni. huraganów... i w ogóle różnych ''przeistoczeń'' atmosfery.
Tego skoku nie chciała zbytnio komentować, ale to chyba ze względu na to iż.. no powiedzmy sobie szczerze - nawet ślepy potrafiłby to zrobić.
Jednak to liźnięcie lekko ją zaskoczyło i zbiło z równowagi. Obaliła się po prostu, po czym natychmiast wróciła na swoje miejsce.
- Emmm... tak, a czemu pytasz?
Przekrzywiła łeb i obserwowała jego poczynania.
Były.. ciekawe, ale czy faktycznie wystarczające na cokolwiek?
Przecież nawet na samym starcie było mówione, że nie ma ona na to szans. Znaczy się wadera tak to zrozumiała i nie wiedziała iż prawda jest inna.
Nie cofała się. Po prostu siedziała.
Sponsored content