Wysokie Trawy

Asjena

Asjena


Female Liczba postów : 54

     
Odleciała bo musiała iść coś zeżreć. Coś co nie przyprawi ją o tęczowego pawia tak jak OnJu.
z.t
Bezalcour
Dorosły

Bezalcour


Male Liczba postów : 44

     
Daleko nie zaszedł - ledwie wyszedł z lasu, minął parę mniej interesujących zakątków, co chwila pod nosem burcząc coś czy przeklinając, by w końcu zatrzymać się z pyskiem wykrzywionym w grymasie bólu. Noga nie dawała mu spokoju; musiał zatrzymać się choć na chwilę, by dać jej odpocząć. Najchętniej w tym momencie polazłby do jakiegoś szynku czy baru, by upić się i alkoholem stłumić ból, ale - na szczęście być może - nie zdążył jeszcze poznać lokalizacji jakiegokolwiek miejsca tego typu. Póki co więc musiał nacieszyć się tym, co miał: miękkim mchem, jakimś strumyczkiem, trzema dębami, które mogły osłonić go przed wszelkimi istotami kręcącymi się ponad ziemią. Pokuśtykał do największego z drzew i położył się pod nim ciężko, tak by kontuzjowane łapsko móc położyć możliwie jak najwygodniej. Za sobą miał gruby konar, z obu stron zaś zasłaniały go krzewy, sam leżał w niewielkim wgłębieniu porośniętym mchem - była to zaiste przytulna, wygodna kryjówka, zapewniająca jako takie bezpieczeństwo. Odłożył łeb na przednie łapska, by stać się jeszcze bardziej trudno dostrzegalnym i pozwolił sobie nawet przymknąć powieki - należał mu się odpoczynek. Choćby minutka.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
:>

Oto przyszedł tutaj Winter, samemu do końca nie wiedząc, cóż go skłoniło do podróży w cieplejsze tereny. Być może samotność? Nawet on potrzebował czasem towarzystwa, ażeby nie stać się osobnikiem zupełnie aspołecznym. Poza tym, potrzebował przerwy od opasłych ksiąg, dzięki którym uczył się o byciu Szamanem.
Zauważywszy wodę, wręcz się ku niej rzucił, szybko uzupełniając zapas płynów. Zawędrował daleko od swego lodowatego domu, to znaczy miejsca, gdzie się osiedlił, a była to lodowa kraina. Jeden z niewielu terenów w całej Krainie, gdzie było naprawdę zimno. Niestety, przez ujemne temperatury mało kto tam wędrował. Miało to też swoje plusy, basior mógł się całkowicie skupić na nauce. Ale teraz był tutaj, w tej cieplejszej części. Na jego szczęście był wieczór, a chmury przysłaniały słońce. Już nie musiał się tak bardzo kryć w cieniu drzew, który i tak niewiele dawał. Przeciągnął się, rozglądając. Do jego nosa dotarła obca woń. Rozejrzał się i zauważył czarnego basiora, który leżał nie aż tak daleko od niego. Uszy niskiego, puchatego basiora skierowały się w jego kierunku, wraz z całym jego ciałem.

- Uhm, witaj. - powiedział, gdyż nic lepszego nie przychodziło mu na myśl. Przy okazji miał nadzieję, że wilk nie spał. Winter nie umiał się zachowywać naturalnie przy innych wilkach, gdy nie robił nic konkretnego. Pozostało mu więc stać i czekać z nadzieją, iż nieznajomy cośkolwiek powie.
Bezalcour
Dorosły

Bezalcour


Male Liczba postów : 44

     
XD

Bezalcour już jakiś czas obserwował nieznajomego, zanim ten go zauważył. Powieki uniósł bowiem krótko przed tym, jak Winter znalazł się w jego polu widzenia, zaalarmowany miękkim, łatwym do przeoczenia odgłosem kroków na mchu i szelestem trawy. Być może było to z jego strony dość niemiłe, iż się nie ujawnił, tylko w ciszy obserwował obcego, acz właściwie - pod żadnym względem do najmilszych nie należał i niespecjalnie przeszkadzała mu myśl, że basior mógłby uznać go za pozbawionego taktu. Sprężystość kroku intruza wzbudziła w nim łagodne ukłucie zazdrości, na wstępie już więc zdążył się nastawić raczej mało przyjaźnie - acz zobaczymy, kto wie, może samcowi uda się to zmienić.
Kiedy intruz spojrzał w końcu w jego kierunku, Bezalcour otworzył w końcu ślepia całkowicie, by skrzyżować spojrzenia z nieznajomym, nie robiąc jednak jeszcze nic poza tym. Gdyby nie oczy, które podążały za każdym ruchem Wintera, i łagodne ruchy żeber, można by go wziąć za wyjatkowo realistycznie wykonany posąg. Dopiero po dłuższej chwili po tym, jak tamten się przywitał, Bezalcour uniósł łeb flegmatycznie i ustawił swe radary na sztorc.
- Potrzebuję alkoholu. Mocnego, dobrego alkoholu. Najlepiej w dużej ilości. Wiesz, gdzie mogę go dostać? - rzucił prosto z mostu ochrypły ździebko głosem, nie bawiąc się w żadne podchody czy ceremonie. Na jego pysku wciąż trwał grymas bólu, w oczach zaś błyszczała irytacja; nie było wątpliwości, że z przyjemnością upiłby się do nieprzytomności.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
Och, a więc nie spał. Fakt ten nieco podniósł Winter'a na duchu, nawet jeśli nastawienie obcego było niezbyt przyjazne. Przestąpił nerwowo z łapy na łapę. Nieznajomy wydawał się być niezdrowy. Być może nie była to choroba jako taka, niebieski basior nie znał się na chorobach. Wiedział jednak, że na pewno nie było z osobnikiem przed nim wszystko w porządku. Wyrwany z zamyślenia drgnął, gdy usłyszał nieco ochrypły głos wilka. Wysłuchał go już nieco spokojniej i zastanowił się nad odpowiedzią. Przede wszystkim jednak nad związkiem upragnionego przez basiora alkoholu i grymasu bólu, który zdobił jego pysk. Winter umiał łączyć fakty. Z drugiej strony mógł się mylić, i na przykład ów nieznajomy był zwyczajnym pijaczyną, który nie potrafi przetrwać bez upicia się. Zimowy odchrząknął, nim zaczął cokolwiek mówić.

- Alkohol nie pomaga w problemach. - odpowiedział dość cicho i niepewnie.

Winter'owi się wydawało, że jak ktoś sięgał po duże ilości alkoholu, to miał problemy, stąd odpowiedział tak, a nie inaczej. Ostatnio spędzał coraz mniej czasu przy wilkach, stąd cała jego nerwowość i niepewność. Nie był towarzyskim typem, a ciągła izolacja, choć niekoniecznie celowa, nieco pogarszała sprawę. Za szczeniaka jeszcze nie miał takich problemów z dogadaniem się, ale od kiedy jego przyjaciółka i przybrana rodzina zniknęła, bardzo się zmienił. Nawet jeśli wciąż szanował wszystkich, to niekoniecznie każdego chciał spotkać. Zbyt długie przebywanie wśród innych było dla niego kłopotem. To tak, jakby wszyscy dookoła zabierali od niego energię chociażby przypadkowymi spojrzeniami. Teraz nie było tak źle. Teraz był tylko jeden wilk. Niebieski basior potrzebował odrobinę pogadać, chociażby po to, aby nie zatracić cennej umiejętności - mowy. Albo żeby nie postradać zmysłów.
Bezalcour
Dorosły

Bezalcour


Male Liczba postów : 44

     
Musiał przyznać, że dał się zaskoczyć taką odpowiedzią; basior nie sprawiał wrażenia wystarczająco śmiałego, aby sięgnąć językiem po takie słowa - tymczasem, proszę, chwytaj, Bezalcourze, mądrość nieznajomego w swe urokliwe uszka. Jakieś bliżej niezidentyfikowane drgnięcie mięśni mimiczne przemknęło przez czarną facjatę, łuki brwiowe podskoczyły niemal niezauważalnie. Zdawać by się mogło, że Voltairowi wręcz odebrało mowę; w końcu jednak najwyraźniej doszedł do siebie i rozciągnął swe wargi w nieprzyjemnym, nieszczególnie serdecznym i ździebko ironicznym uśmiechu. Nie odpowiadając jeszcze, poruszył się nieśpiesznie, by leniwie podnieść swe cielsko do siadu, przy czym zauważyć można było wyjątkową ostrożność w stosunku do kończyny, która przysparzała mu całego tego cierpienia. Dlaczego się podniósł, trudno stwierdzić: czy po to, aby mieć oczy na tym samym poziomie, co rozmówca, czy może raczej po to, aby zaprezentować się w bardziej korzystnej dla jego wizerunku pozycji? Niedbale oparł się łagodnie o konar drzewa, tak aby nie opierać ciężaru na swej prawej nodze. Przez cały ten czas zmiany swego ułożenia w przestrzeni, nie spuścił oczu z Wintera nawet na ułamek sekundy i teraz również wciąż kontaktu wzrokowego nie przerywał. W istocie - sprawdzał nieznajomego, próbował go onieśmielić, zasygnalizować swoją niezależność, zdystansowanie wobec towarzysza, może nawet swoją wyższość nad nim.
- To nie jest odpowiedź na moje pytanie - odparł chłodno, jego uśmiech zaś zniknął nagle, jakby właściwie nigdy go tam nie było.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
W przeciwieństwie to Bezalcour'a, Winter dość często przerywał kontakt wzrokowy, a jego spojrzenie błądziło gdzieś po okolicy, nigdzie nie zawieszając się zbyt długo. Nie czuł się komfortowo, gdy patrzył komuś w oczy. Wynikało to z jego nerwowości, nie był przyzwyczajony do towarzystwa. Śmieszne jest to, że zarazem go potrzebował, aby nie oszaleć; będąc samemu, do umysłu potrafi przypałętać się wiele niechcianych myśli, których nie sposób odgonić. Zimowy nie potrafił sobie zbyt dobrze radzić z takimi myślami. Nie był jednak w stanie mieszkać tam, gdzie inne wilki. Z przegrzania nie miałby na nic sił. Był tego świadom. Jego grube i ciemne futro naprawdę nie ułatwiało mu życia w tej Krainie. Wolałby nawet ciemność, która niegdyś ogarnęła Krainę. Wtedy było zimno. Ale bez słońca mogłyby zginąć rośliny, przez co zwierzyna by uciekła. On tego nie chciał. Swoją drogą, właśnie zaczynało się ściemniać. Basior rzucił krótkie spojrzenie w kierunku nieba. Niedługo będzie noc.

- Nie muszę odpowiadać na twoje pytanie. Nie znam cię. - odparł cicho, a jego oczy na krótką chwilę się rozszerzyły.

Znowu to zrobił. Znowu nie zachował się jak przykładny, kulturalny wilk. Ostatnio zdarzało mu się powiedzieć coś niemiłego. Bo te słowa były niemiłe. W tamtej chwili pole widzenia Winter'a odrobinę się rozmyło. Miał tak, kiedy - we własnym mniemaniu - powiedział coś niemiłego. Oczywiście, w momencie mówienia. Gdy mówił coś, co uznał za złe, i odczuwał z tego powodu przyjemność. Powinien ugryźć się w język. Cofnął się o krok, uciekając wzrokiem najdalej od Bezalcour'a. Jego głowa przy tym tylko nieznacznie przesunęła się w bok. Jak powinien się teraz zachować? Może przeprosić? Rzucił wilkowi krótkie spojrzenie, aby sprawdzić jego reakcję. Nie chciał go zdenerwować. Ale nie chciał też zaprowadzić go do terenów handlowych, żeby, mówiąc trochę brzydko, zalał się w trupa. Co wtedy miałby z nim zrobić? Pójść sobie i zostawić pijaną osobą? Winter nie lubił brać na siebie takiej odpowiedzialności. Był na to odrobinę zbyt leniwy.
Bezalcour
Dorosły

Bezalcour


Male Liczba postów : 44

     
Zadziwiało go to, w jaki sposób nieznajomy łączył swoją niepewną postawę z tak śmiałymi, wręcz prowokacyjnymi, słowami. Zupełnie tak, jakby jego fizyczność funkcjonowała zupełnie niezależnie od mentalności; wydawały się one w przypadku niebieskawego basiora działać w przeciwnych kierunkach. Bezowi wydało się to być doprawdy ciekawym zjawiskiem, po części też dlatego tak uważnie obserwował nieznajomego. Zaraz też przyszła mu do głowy pewna myśl: a gdyby tak przycisnąć mocniej? Gdyby tak naruszyć jego granicę komfortu, linię obronną, gdyby przyprzeć go do przysłowiowego muru? Która z tych sprzecznych, a współistniejących w jednym ciele, postaw by zwyciężyła?
Nie zdołał się powstrzymać.
Powstał leniwie na wszystkie cztery łapska; pozwolił sobie nastroszyć przy tym delikatnie sierść, aby dodać sobie nieco wielkości, jako że natura poskąpiła mu potężnej budowy, a dała w zamian rozmiary ździebko poniżej przeciętnych. Na jego szczęście jednak - jego towarzysz również do wielkich nie należał, tak się wspaniale składało. Wyprostowany, z niedbale zadartym odrobinę łbem, począł powolnie zbliżać się do Wintera, stawiając każdą łapę z wyraźną stanowczością w ruchach - także tę, która wzbudzała w nim marzenia o alkoholowym upojeniu. Kosztowało go to wprawdzie masę bólu, którego łatwo byłoby uniknąć poprzez nie stąpanie na kontuzjowaną kończynę, ale czego się nie robi, żeby kogoś podręczyć, prawda?
- Więc nie odpowiadasz nieznajomym na pytania - mruknął, jakby notując to sobie we łbie, nie zatrzymując się, a uparcie idąc wprost na czterolatka. - Za to bardzo chętnie dzielisz się swoimi mądrościami, o które nikt cię nie pytał - powiedziawszy to, zatrzymał się o krok od basiora; jego skute lodem spojrzenie wpiło się w lśniące lazurem tęczówki młodszego. Odliczył trzy swoje spokojne oddechy, a potem nachylił się irytująco powolnym ruchem, przysuwając swój pysk jeszcze bardziej do kufy Wintera. Ich nosy znalazły się tak blisko siebie, że Bezalcour zapewne poczułby ciepło i słodycz oddechu drugiego basiora na swoich wargach, gdyby tamten uchylił własne i zaczął oddychać przez usta. Niebezpiecznie blisko, bezczelnie i prowokująco - po Bezowemu.
- Nie stawaj spragnionemu na drodze do studni - powiedział, ładnie i wyraźnie akcentując każde słowo, by potem wydać niemal rozkaz: - Wskaż. Mi. Drogę.
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
Widząc postawę nieznajomego Winter odwrócił wzrok i cofnął się trochę. Rozejrzał się za ewentualną drogą ucieczki. Nie czuł się komfortowo w tej sytuacji. Ale z drugiej strony, czy wypada zostawić kogoś, kto jeszcze nie tak dawno temu wyglądał, jakby go coś bolało? Teraz jednak nic na to nie wskazywało, więc mógłby sobie pójść. Mógłby. Co go w takim razie trzymało?
Nim się zdecydował, wilk znalazł się już przy nim. Zimowy stulił uszy i pokręcił głową, słysząc słowa wilka. Ciężko było stwierdzić, czym ów gest był i do czego się odnosił. Być może wynikało to po prostu z nerwowości, która ogarnęła Winter'a. Nie lubił kłopotów, i właśnie sam się w nie wplątał. Pięknie. Czyli nic nowego. Przebywanie w towarzystwie innych zawsze sprawia kłopoty. Ich widmo było dla ciemnoniebieskiego wilka tak widoczne, jak nos nieznajomego, który znalazł się niebezpiecznie blisko jego. W pierwszy odruchu Zimowy chciał się cofnąć, ale zrezygnował. Każdy mięsień z osobna zdradzał napięcie, które ogarnęło czterolatka. Błękitne oczy uciekły odrobinę w prawo, razem z pyskiem.

- Nie. - powiedział cicho, ale w jego głosie dało się wyczuć nutę zaciętości, świadczącą o niezmienności zdania wilka.

Przysiadł nieco na zadzie i skierował swe ciało trochę w lewo, jakby był gotów do ucieczki, gdyby nieznajomy spróbował go w jakiś sposób zaatakować. Nie patrzył centralnie na niego, ale miał go w polu widzenia i był na nim w pełni skupiony. Nie zamierzał ustępować. Alkohol to nie sposób. Upijanie się uważał za złe i niepotrzebne. Jeśli zmieni stanowisko, oznaczałoby to dla niego samego, że nawet nie posiada własnego zdania i nie potrafi bronić swoich poglądów. Nie chciał być kimś aż tak żałosnym. I nie chciał zaprowadzić nieznajomego do terenów handlowych tylko po to, żeby sprawiał problemy. Pijani zawsze sprawiają problemy. Nie tylko sobie, ale i innym. Wolał już nawet marnie skończyć, niż pozwolić, by go sumienie gryzło przez to, że zmiękł całkowicie i wykonał prośbę wilka. Prośbę, która w tej chwili przypominała bardziej rozkaz. Jeśli basior zamierzał być agresywny, to Zimowy tym bardziej nie mógł ustąpić. Czułby się aż nazbyt odpowiedzialny za całą sytuację.
Nagle oczy wilka zdawały się uspokoić, jakby przypomniał sobie coś, co było mu na łapę. Zmrużył je nieznacznie, po czym pomiędzy nim a czarnym wilkiem rozbłysło błękitne światełko. W ciemności dawało pewne światło, do tego pulsowało nieregularnie, jakby za chwilę miało niebezpiecznie mocno się nasilić albo zniknąć całkowicie. Winter gotów był zaryzykować dużym osłabieniem, żeby spowolnić, a raczej na chwilę oślepić nieznajomego, gdyby ten próbował mu bardziej zagrozić. Dalej coś by wymyślił. Na pewno. Poza tym, Bezalcour na pewno nie wiedział o tym, że wzmocnienie światełka tak mocno, aby oślepiło na jakiś czas, kosztowało ciemnoniebieskiego czterolatka masę energii. Na szczęście dla Zimowego, samo utrzymywanie go nie było męczące. Inaczej już na wstępie zdradziłby się.

Cały czas mam wrażenie, że moje posty są w cholerę chaotyczne. XD Ale to chyba dlatego, że z Zimówki zrobiłam trochę chaotyczną postać. Xd
Bezalcour
Dorosły

Bezalcour


Male Liczba postów : 44

     
Bezalcour nie szczerzył zębów, nie odchylał sztywno swych uszu, jego ogon, choć odrobinę uniesiony i zastygnięty w bezruchu, wyglądał raczej na niedbale pozostawiony w takiej, a nie innej pozycji, niżeli na wyrażający jakiekolwiek negatywne nastawienie. Nawet spojrzenie nie zdawało się być samo w sobie grożące czy wściekłe - było za to dość natarczywe, jednocześnie ostre i trochę wyniosłe. Wyprostowana sylwetka niewątpliwie wskazywała na jakąś mniejszą czy większą chęć dominacji w obecnej sytuacji, jednak próżno byłoby szukać w ciele Bezalcoura przed-bójkowego napięcia. Oprócz nastroszonej sierści, władczego wręcz, oschłego tonu i fizycznego naruszenia granic przestrzeni osobistej Wintera, w gruncie rzeczy Voltaire zachowywał się... spokojnie. Choć być może właśnie to w tym wszystkim mogło wydawać się najbardziej podejrzanym i niepokojącym: można by odebrać to jak lekceważenie, jakby Cour wiedział, że młodszy basior nie jest dla niego większym zagrożeniem ani też szczególnie ciężkim przeciwnikiem.
Stanowczość nieznajomego w zaistniałej sytuacji była, doprawdy, godna podziwu. Czarny nie mógł powstrzymać wrażenia, że owe zdecydowanie i upór młodszego przypominało mu trochę jego samego z minionych lat. Pod pewnymi względami, w pewnym stopniu - Winter faktycznie go przypominał. Mały, acz zacięty. Najwyraźniej też nie przejmujący się możliwymi konsekwencjami - bo tak to wyglądało z perspektywy ośmiolatka. Ale ja nie utrudniałem nikomu dostępu do alkoholu ani też nikomu go nie odmawiałem. Przyłączałem się do raczej do pijaczków i szedłem chlać razem z nimi - pomyślawszy to, uchylił wargi, aby się odezwać, w tym jednak momencie zupełnie znikąd tuż przed nim pojawiło się jakieś światełko, oddzielając go swym małym świetlistym kształtem od drugiego basiora.
Bezalcour drgnął w pierwszej chwili zaskoczony, zawahał się, jakby miał zamiar odskoczyć, pohamował się jednak i zamiast tego odsunął się powoli, jedynie o paręnaście centymetrów zwiększając dzielący ich dystans. Idąc w ślad za Winterem, również zmrużył oczy, choć był to bardziej odruch związany z obecnością światła, niżeli forma wyrażenia jakiejś emocji. Uniósł wzrok z powrotem na pysk nieznajomego, ściągając przy tym brwi z rozdrażnieniem.
Nienawidził magii. Zdawał sobie sprawę z jej przydatności, lecz jej nienawidził - najprawdopodobniej dlatego, że sam nie miał ani okazji ani predyspozycji, aby z niej korzystać, co w starciu z osobami pod tym względem utalentowanymi stawiało go z góry na gorszej pozycji. Nienawidził jej też dlatego, że nigdy nie wiedział właściwie, czego powinien się spodziewać. Kiedyś choć w pewnym stopniu go fascynowała, teraz jednak zwyczajnie nie znosił każdej jej odmiany.
I o ile wcześniej pozostawał niepokojąco spokojny, o tyle teraz jego górna warga zadrżała, a końcówki kłów błysnęły bielą na krótki moment.
- Zastanów się jeszcze raz. Ostatni raz. Nie mam nic do stracenia, przeżyłem już swoje. A ty? - pomimo tak mocnych słów, pozostawał w bezruchu, napięcie znów uciekło z jego ciała, pozostawiając je luźne, jakby rozleniwione i bierne. Nawet teraz, kiedy magia oświetlała mu pysk z takiego bliska, nie dało się dostrzec granicy między jego tęczówką a źrenicą.
- Jak wiele dusz masz już na sumieniu? Byłbyś gotów wziąć następną? A może... byłby to twój pierwszy raz? - bawił się, oh, tak, niewątpliwie. Choć jedynie w głębi pozwalał sobie ten ubaw okazywać; z zewnątrz pozostawał poważny i ponury, nieustępliwie wpatrując się w dwa lazurowe kręgi, które teraz jarzyły się niemal, odbijając światło. W jakiś dziwaczny, upiorny sposób, sytuacja zdawała się być nieprzyjemnie intymną, zaś ostatnie pytanie Bezalcoura zabrzmiało dość dwuznacznie, jakby w istocie nie miał na myśli jedynie mordu. Całkiem możliwe, że zrobił to celowo.

No właśnie ja mam wrażenie, że to moje posty przy twoich są takie potwornie nieposkładane XDD
Winter
Dorosły

Winter


Male Liczba postów : 120
Wiek : 23

     
//no to przynajmniej moge sie cieszyc, ze nie tylko ja tak mam xD

Pomimo ze basior byl spokojny, Winter wyolbrzymil w swojej glowie cala sytuacje. Wciaz nie wiedzial, co moglo czaic sie w glowie nieznajomego, i mogl sprawiac takie pozory, a w nastepnej chwili zaatakowac. Zimowy nie byl otwartym wilkiem, a naruszenie przestrzeni samo w sobie traktowal troche jak pewna forme ataku. Wolal jednak byc az nadto ostroznym, niz zeby mial bardzo marnie skonczyc. Nie byl urodzonym optymista, ktory z gory zakladal, ze napotkany osobnik moze byc kims dobrym i nic mu nie zrobi.
Co do samego swiatelka, ciezko stwierdzic, czy to magia. Albo inaczej, na pewno nia nie byla, bo ciemnoniebieski wilk zadnym Magiem nie byl. Tworzenie nieduzej kuli swiatla to specjalna zdolnosc jego rasy. Cos w stylu wizualizacji, ktora mogli zobaczyc wszyscy, i ktora dawala swiatlo. Dzieki temu nie musial uzupelniac zadnej nieziemskiej energii, gdy sie przeciazyl. Wystarczylo pojsc spac.
Teraz Zimowego wystraszyly slowa wilka, nawet jesli jego postawa juz po chwili stala sie luzna. Ciemnoniebieski basior juz sam nie wiedzial co o tym myslec. Nie przybieral jednak pozy swiadczacej o mozliwosci ataku z jego strony, tylko skupil sie na nieznajomym, by w razie czego moc wykonac unik. Winter byl bardzo zrecznym stworzeniem. Oczywiscie, juz nawet przestal brac pod uwage zmiane decyzji. Gdyby byl roztrzepany, o sprawie nawet by zapomnial, skupiwszy sie na obcym. Bal sie w pewnym stopniu, ale jego twarz zdradzala tez zaciecie. Szanowal innych, ale nie da soba pomiatac. Szczegolnie, jesli sytuacja byla dla niego nieprzyjemna. Najchetniej by uciekl, ale jesli wilk bylby w stanie go dogonic, mialby duzy problem. Szczegolnie, ze ow byl troche wiekszy od Wintera.

- Nikogo nie zabiłem - niemal wyszeptal w odpowiedzi.

Prawde mowiac, Zimowy nie byl pewien co robic w tej sytuacji. Przyjac postawe do walki? To moglyby byc jak otwarte wyzwanie do walki. Zdecydowal sie pozostac przy możliwości ucieczki. Nawet cofnal sie o krok. Marne szanse czy nie, i tak nie mial nic do stracenia. To znaczy, tak czy tak moglby skonczyc zle. Ale trzeba bylo przynajmniej sprobowac. Jeszcze nie teraz, bo wciaz sie troche niepokoil o nieznajomego. Teraz tego raczej nie bylo widac, ale wczesniej wyraznie cos go bolalo. To nie tak, ze Zimowy mial dobre serce. Raczej sumienie, ktore by go gryzlo, gdyby zostawil kogos na pastwe losu. Wlasnie sobie przypomnial, dlaczego nie przepadal za towarzystwem. Chyba po tym wszystkim niepredko wychyli nos z lodowej krainy. Tam przynajmniej nie bylo wiele wilkow, ktore moglyby byc dla niego zrodlem problemow.
Sponsored content